piątek, 31 stycznia 2014

47 „Wielki Pan Jestem Najmądrzejszy.”

Siedział na kanapie i rozglądał się dookoła. Nagle usłyszał wibracje telefonu dziewczyny. Coś go podkusiło by zobaczyć, kto napisał. W pierwszej chwili uśmiechnął się, bo jego oczom ukazała się tapeta dziewczyny – zdjęcia jego miny, podczas snu. jednak potem niechcący coś nacisnął, a jego oczom ukazała się skrzynka odbiorcza. Przeleciał parę wiadomości. Kilka od Paul’a. od niego, od Zayn’a. jednak większość była od Patty. Ciekawość go rozpierała, więc kliknął w końcu na jedną z nich.

„Dzisiejsza noc była niesamowita. Jesteś przepiękna, wiesz?” – zdziwił się ale pogrążył się w dalszych smsach.

„Musimy to kiedyś powtórzyć! Jesteś niesamowita.” – wszystkie były bardzo podobne. A odpowiedzi Any wcale nie były spławiajace, czy olewcze. Wręcz przeciwnie.

Poczuł jak wzbiera się w nim złość. Odrzucił telefon i wstając ruszył ku drzwiom.

- Lou! Gdzie idziesz? -  krzyknęła za nim Ana, wybiegając z kuchni. W odpowiedzi usłyszała jedynie trzask  zamykanych drzwi.
Opadła na kanapę i westchnęła.
- co mu się stało? – oparła się i poczuła coś pod sobą. Spod tyłka wyciągnęła telefon. Z braku laku, zaczęła go przeglądać. Od razu natrafiła na stare smsy od Patty. Pomyślała chwilę i przeraziła się.
- musiał przeczytać stare wiadomości! Boże.. teraz wszystko wyjdzie na jaw.. – podniosła się i nie zważając na nic, wybiegła z mieszkania, później z budynku. Rozejrzała się. miała szczęście, bo w ostatniej chwili złapała wzrokiem chłopaka. Podbiegła do niego i łapiąc za ramię, odwróciła w swoją stronę.

- Louis, ja ci mogę wszystko wytłumaczyć.. – zaczęła
- co ty chcesz mi tłumaczyć? – rzucił oschle
- to nie jest tak jak myślisz.. – nie dał jej dokończyć. Wyrwał się z jej objęcia.
- daruj sobie! Myślałem, że mnie kochasz. Że coś dla ciebie znaczę. A wszystko okazało się kłamstwem! Bo przecież lepiej jest puszczać się z jakąś laską! – krzyknął. Odwrócił się na pięcie. Stała na środku ulicy i czuła jak wzbiera się w niej złość.
- a ty niby jesteś taki święty?! – krzyknęła za nim. Odwrócił się zdziwiony – nie pamiętasz już jak prowadzałeś się z tymi wszystkimi zdzirami? Wielki Pan Jestem Najmądrzejszy i Najlepszy!
- ja przynajmniej nie ukrywam przed tobą takich rzeczy! – zbliżył się do dziewczyny, a jego wyraz twarzy przeraził Anę.
- jesteś pewny?! – starała się nie pokazywać swego strachu i smutku.
- coś sugerujesz? – zbliżył twarz do dziewczyny. Jego źrenice były w tamtym momencie tak bardzo powiększone, że niebieski kolor tęczówek niemalże całkowicie zniknął. Czuła na sobie jego szybki, ciężki oddech.

- podobno chciałeś mi coś powiedzieć. – rzuciła oschle, odsuwając go od siebie.
- to już mało istotne. Cześć.
- żartujesz sobie kurwa, prawda?! – krzyknęła – myślisz, że możesz robić ze mną co ci się podoba? Że możesz mnie traktować jak jakąś zabawkę, którą wyrzucasz jak coś ci się nie spodoba? – podnosiła coraz bardziej głos. czuła na sobie wzrok przechodniów. Jednak w tamtym momencie było to najmniej ważne.

- co ty pierdolisz?! – zbliżyłsię, a jego głos zmienił się teraz całkowicie. Widać było po nim, że rośnie w nim złość, agresja.
- a co, już ogłuchłeś? Nie jestem twoją lalką, pierdolona gwiazdko!
- komuś tu chyba odjebało! Co ty sobie kurwa wyobrażasz?! Najpierw mnie zdradzasz, a teraz masz czelność mnie wyzywać i mieć do mnie pretensje?! Jesteś śmieszna! – zaśmiał się szyderczo, po czym spojrzał na Anę złowrogim wzrokiem – jak mogłaś się z nią puszczać! I co, jak często się spotykałyście? Jak długo mnie oszukiwałaś!?
- ja.. – zaczęła nieśmiało, czując jak złość odpuszcza
- udajesz taką biedną i skrzywdzoną dziewczynkę! Taką cnotkę niewydymkę! Oczekujesz od innych wierności i bycia fair, a sama zachowujesz się jak..  – urwał, gryząc się w język. Spojrzał na dziewczynę. Jej oczy były zaszklone, a wargi lekko uchylone. Wstrzymał powietrze i bez słowa odwrócił się i odszedł.
- Louis..- szepnęła za nim. Nie odwrócił się. Opadła na schody prowadzące do jej domu. – znowu?! – załamana schowała twarz w dłonie.

Po parunastu minutach, bezruchowego siedzenia na schodach skupiła się w sobie i wróciła do mieszkania. Spojrzała na stolik, gdzie stały dwa kubki z kawą. Poczuła jak do jej oczu napływają łzy. Opadła bezwiednie na kanapę, chwyciła za telefon i wpatrywała się w zdjęcie, będące jej tapetą.

- dlaczego.. dlaczego znowu wszystko się pieprzy.. – szepnęła do siebie, a z jej oczu popłynęła rzeka łez. Po chwili jednak, wstała i ruszyła do kuchni, tam z szafki wyjęła dużą butelkę wódki i wróciła do pokoju. Otworzyła butelkę i bez nalewania do jakiegokolwiek naczynia napiła się.

Godziny mijały, a Ana wciąż siedziała w tym samym miejscu, z kolejną butelką w ręku, rozmazanym makijażem i włosami w totalnym nieładzie. Od tych paru godzin nie mogła przestać płakać. To wpadała w rozpacz, to siedziała bezczynnie, wpatrując się w jeden punkt, a łzy same spływały po jej czerwonych policzkach.
Nagle rozdzwonił się jej telefon. Nie odebrała. Nie miała nawet siły zrobić innego ruchu, niż podniesienie butelki. Ktoś po drugiej stronie nie dawał za wygraną, bo dźwięk dzwonka nie ustępował. W końcu nie wytrzymała i odebrała.

- słucham? – jej ton był daleki od miłego.
- An, co się dzieje? Lou wrócił do domu mega wkurwiony. – usłyszała głos mulata
- dziwne, że twój przyjaciel od razu na mnie nie nakurwił! – krzyknęła do słuchawki, upijając kolejny łyk wódki.
- co jest.. Ana. Powiesz mi co się do cholery miedzy wami stało? – chłopak podniósł głos.
- jasne, ty też na mnie nakrzycz! Tylko do tego jesteście zdolni!? – mówiła, czując rosnącą w niej złość.
- dziewczyno, o co ci chodzi? Nie wychodź z domu, zaraz będę. – rzucił
- nie trzeba. Dam sobie radę. – zaśmiała się z ironią i rzuciła słuchawką.
Wstała i chwiejąc się poszła do kuchni po kolejną butelkę. Po drodze zdjęła „przeszkadzającą„ jej bluzkę i spodnie. Wracając zasiadła na podłodze, pod kanapą i otworzyła kolejną wódkę.

***
~ Zayn ~
Ubrał się i wybiegł z domu w ciągu pięciu minut. Pożyczył samochód od Liam’a i paręnaście minut później parkował już pod domem dziewczyny.
Już od paru minut stał pod drzwiami jej mieszkania i dobijał się do nich bez końca. Nie słyszał żadnej reakcji. Zdenerwowany i przerażony, postanowił wyważyć drzwi. Kiedy wpadł do środka, jego oczom ukazała się leżąca na podłodze Ana. W jednej ręce trzymała na wpół pustą butelkę, a w drugiej zapalonego papierosa. Spała, a jej piękna twarz była brudna od rozmazanego makijażu.

- cholera, dziewczyno… - rzucił mulat, podbiegając do niej i gasząc papierosa. klęknął obok i chwycił ją za ramiona, podnosząc. – Ana, obudź się! – krzyczał, jednak bez żadnej reakcji. – kurwa, Ana! – teraz już trząsł ją za ramiona.
- co… - usłyszał ledwo słyszalny bełkot dziewczyny.
- ile ty wypiłaś? Jesteś całkowicie nieprzytomna.. – mówił bardziej do siebie niż do niej. 

Dziewczyna spojrzała na niego, jak gdyby dopiero teraz zorientowała się, że ktoś jest obok.

- Zayni..- szepnęła, po czym uśmiechnęła się i spróbowała przytulić chłopaka. Niestety bezskutecznie. Butelka, którą mulat wyjął z jej ręki i ustawił obok, przewróciła się i cała zawartość wylała się na podłogę – kurwa… - rzekła i starała się wstać. Jej ruchy były pełne pożałowania i komiczne.



- Ana. Zostaw to. Chodź.. – szepnął do niej Zayn i wziął ją jednym zwinnym ruchem na ręce i zaniósł do sypialni. – coś ty ze sobą zrobiła… - pokręcił głową, przykrywając brunetkę. 

hej!

po dłuższym czasie postanowiłam przenieść się tutaj. będzie mi prościej z pewnym względów. przynajmniej mam taką nadzieję. ;)
buziaczki!