środa, 17 grudnia 2014

Nowość!

Zapraszam Was na coś całkowicie innego od wszystkich motywów, które pisałam. Mam nadzieję, że się spodoba i zostawicie swoje opinie ;) http://fuckingbiglove.blogspot.com/

poniedziałek, 3 listopada 2014

14.

- Nie będziesz traktowała mnie jak śmiecia. - Wysyczał przez zaciśnięte zęby. - Jestem Louis. Louis Tomlinson.
- Żebyś się nie zdziwił wielki panie Tomlinson. - Parsknęłam z ironią. - A teraz z łaski swojej, puść moją rękę.
- Dopiero, kiedy sam tego zechcę. - Rzucił niskim głosem, zaciskając palce mocniej.

Spojrzałam na chłopaka z wyrzutem, by później skierować wzrok na jego wciąż zaciśniętą na moim nadgarstku dłoń. Żadne z nas nawet się nie poruszyło. Jego uścisk nie zelżał ani na sekundę. Nigdy nie sądziłam, że Louis byłby zdolny do takiej stanowczości. Czułam jak moje wnętrzności szaleją, kiedy przeszywał mnie wzrokiem. W tamtym momencie stan po paleniu wziął górę, a ja przestałam myśleć racjonalnie. Oblizałam bezwiednie wargę i wbiłam się w usta chłopaka, popychając go na ścianę. Wplotłam palce w jego włosy, całując namiętnie i czując narastającą w sobie falę ciepła. Louis nie pozostawał dłużny. Objął mnie w pasie, przyciągając do siebie i całując zachłannie. Dopiero po czasie, gdy jego dłoń zaczęła zbliżać się do mojego pośladka, oprzytomniałam.
Odepchnęłam Louis'a i spojrzałam po raz ostatni w jego oczy.

- To był ostatni raz. Żegnam. - Rzuciłam cicho, szybko wychodząc z pokoju. Szłam, niemalże biegłam korytarzem. Zatrzymałam się dopiero za rogiem. Oparłam się o ścianę i schowałam twarz w dłonie. Próbowałam uspokoić własne myśli. Myślałam, że wykonanie własnego planu przyjdzie mi z łatwością. Pomyliłam się. Myślałam, że zajaranie przyniesie mi spokój. Będzie ratunkiem. Pomyliłam się.

Myśli o jego ustach, o jego dotyku i zapachu nie dawały mi spokoju. Za bardzo chciałam wyrzucić go z głowy. Wszystkie moje zmysły i serce szalały. Musiałam znaleźć się jak najszybciej na zewnątrz. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam biegiem do windy. Nerwowo przeczesałam włosy, kiedy winda ruszyła w dół. Nie miałam nawet odwagi spojrzeć na swoje odbicie. Wychodząc na powietrze, zaciągnęłam się nim zachłannie, wkładając rękę do kieszeni. Wyciągnęłam paczkę, po czym włożyłam  papierosa do ust. Tuż przed moim nosem pojawiła się odpalona zapalniczka. Uniosłam wzrok, trafiając na uroczy uśmiech Zayn'a.

- Co ty tu jeszcze robisz? - Rzuciłam niezbyt miłym tonem.
- Palę? - Wzruszył ramionami, zaciągając się. Przytaknęłam jedynie głową, opierając się o ścianę budynku.
- Co się stało? - Usłyszałam cichy głos mulata. Wzruszyłam ramionami, wciąż przyglądając się swoim trampkom.
- Ana..
- Daj spokój. - Przerwałam mu, odrzucając niedopałek. - Jeśli skończyłeś, ja wracam do pracy.
- Czekaj. - W sekundę znalazł się tuż za mną. Poczułam jego ciepły oddech na karku, a moje ciało oblała gęsia skórka. - Może masz ochotę wpaść jutro na imprezę?
- Jaką imprezę? - Odwróciłam się powoli, trafiając na błyszczące, czekoladowe ślepia chłopaka.
- Urządzamy z chłopakami małą imprezę nad basenem. Niedługo trasa. Chcieliśmy się spotkać ze znajomymi...
- Chyba sobie oszczędzę. - Przerwałam ciemnowłosemu wpół słowa.
- Ponieważ? - Uniósł brew pytająco.
- Nie mam za bardzo ochoty widzieć się z Louis'em. Wystarczy, że z wami pracuję. - Stwierdziłam, przeczesując włosy i uciekając wzrokiem.
- Nie bądź taka oschła. - Złapał mnie za dłoń, uśmiechając się uroczo. - No proszę. Chłopaki się ucieszą. Będziecie się świetnie bawiły!
- My?
- Jestem pewny, że Niall zaprosił już Monikę.
- Sama nie wiem.. - Westchnęłam cicho, patrząc na proszącą minę mulata.
- Obiecuję, że będzie fajnie. Nie musisz nawet gadać z Lou. - Dodał szybko.
Pomyślałam chwilę i zdecydowałam się zgodzić. Lubię Chłopców, a rezygnowanie z fajnej zabawy tylko i wyłącznie z powodu Tomlinsona, nie miało sensu. Pokiwałam powolnie głową, a na twarzy ciemnowłosego pojawił się szeroki uśmiech. Pożegnałam się i leniwym krokiem, wróciłam do budynku.


~*~

Monika zniknęła gdzieś z chłopakami. Nie miałam Jej tego za złe. Poczułam, że to nawet lepiej. Miałam ochotę na trochę samotności. Normalnie po pracy, wykończona do cna zamówiłabym taksówkę a w domu zadzwoniłabym po coś do jedzenia. Jednak tego wieczoru miałam ochotę na odrobinę świeżego powietrza. Wychodząc ze studia, włożyłam słuchawki do uszu i narzuciłam kaptur na głowę. Krzyżując ręce na piersi, podążałam przed siebie. Każdy krok zgodny z rytmem słyszanym w uszach. Tak bardzo chciałam zapomnieć o głupim, bezsensownym i całkowicie nierealnym śnie. Nie potrafiłam. Może dlatego, a raczej przede wszystkim dlatego, że Louis był całkiem inny. Cudowny i uroczy we śnie. Zakłamany i zadufany w sobie w życiu realnym. Jak ja w ogóle mogłam pozwolić sobie na taką chwilę zapomnienia? Z każdą minutą wstydziłam się samej siebie. Mojej słabości. Mojej cholernej naiwności. Przecież nigdy nie jest tak pięknie i tak bajkowo. Nawet, gdy wydaję nam się, że wyśniliśmy sobie swoje życie. To absurd!

Gdy wkroczyłam do mieszkania, przywitało mnie wytęsknione, długie miauknięcie. W całym domu było ciemno. Poczułam puszyste futerko krążące wokół moich nóg. Nachyliłam się i chwilę później głaskałam już łepek stęsknionego Will'a. Wtuliłam twarz w rudą sierść zwierzaka i odetchnęłam. Kiedy nasypałam górę karmy do miski rudego, opadłam na krzesło w kuchni i oparłam podbródek na rękach. Z jakiegoś powodu do głowy przyszedł mi Zayn. Jest świetnym facetem, dobrze się dogadujemy. Nie wygląda i nie zachowuję się jak zakłamana, wielka gwiazdka. Przez ułamek sekundy przyszło mi nawet na myśl, że to może nie Louis a Zayn jest moim przeznaczeniem. Bardzo szybko odrzuciłam tą głupią myśl. Nie mogę, nie powinnam i nie dam znów złapać się w ten cały zakłamany świat show biznesu. Poza tym, nie powinno łączyć mnie nic z ludźmi dla których pracuję. Przeczesałam włosy i leniwie podniosłam się z krzesła, podążając w stronę łazienki. Po drodze utworzyłam krótki szlak z własnych ubrań.

sobota, 27 września 2014

13.

 Wpadłam do domu, trzaskając drzwiami. Rzuciłam torebkę w kąt. Weszłam do pokoju i oparłam się o ścianę. Osunęłam się po niej powoli i schowałam twarz w dłoniach. Nie potrafiłam płakać, a tak bardzo tego pragnęłam. Nie mogłam wymusić ani jednej łzy.  Odetchnęłam głęboko, podniosłam się i zrzuciłam z siebie wszystkie ciuchy. Podeszłam do szafy, wyjęłam z niej ulubioną koszulę i ubrałam się. Włosy spięłam w kok i stanęłam przed lustrem, przyglądając się sobie.


Jesteś totalną idiotką. Nie powinnaś pozwolić, by zdarzyło się coś takiego. To jest prawdziwe życie. Okrutne życie. Nie możesz nastawiać się na bajkowe momenty. Nie z taką osobą. Taką zakłamaną, dwulicową osobą.

Spuściłam wzrok, przeczesując grzywkę. Musiałam nauczyć się oddzielać pracę od uczuć. Lepiej zrobić to późno, niż wcale. Nie mogę pozwolić, by ktokolwiek jeszcze zrobił ze mną to samo. Nie chciałam się nawet zastanawiać co myślał i jak się czuł Louis, kiedy całował mnie w tak czuły sposób. Musi być cholernie dobrym aktorem. Odwróciłam się na pięcie i wolnym krokiem wyszłam z pokoju. Wzrokiem odszukałam torebkę i wyjęłam z niej paczkę papierosów wraz z zapalniczką. Idąc w stronę balkonu, wstąpiłam jeszcze do kuchni. W jednej z szafek odnalazłam nieotwartą butelkę wina. Otworzyłam ją i upiłam dużego łyka. Oparłam się dłonią o blat i westchnęłam. Pragnęłam w końcu zapomnieć o tym wszystkim co wydarzyło się w pieprzonym śnie. A skoro Louis okazał się zupełnie innym człowiekiem, nie będę się tym przejmowała. Jest milion innych. Skoro chce tak grać, proszę bardzo. Wyszłam na balkon, usiadłam na chłodnych płytkach i po upiciu kolejnego, dużego łyka wina, odpaliłam papierosa.  Nagle usłyszałam jak ktoś wykrzykuje moje imię. Podniosłam się i wychyliłam przez barierkę. Tuż pod moim balkonem stał Louis i przechodząc nerwowo z nogi na nogę, krzyczał.
- Ana! Wpuść mnie! Musimy pogadać! - Zaśmiałam się z ironią, odwróciłam na pięcie i weszłam z powrotem do mieszkania, zamykając za sobą szklane drzwi. Opadłam na kanapę z butelką w ręku i włączyłam telewizor. Zaraz potem na moje kolana wskoczył Will, ocierając się, mrucząc i mrużąc oczy. Podrapałam go po główce i spojrzałam na ekran telewizora. Nie minęło nawet pięć minut, kiedy rozległo się walenie do drzwi i krzyki. Dokładnie takie same jak spod balkonu. Chwyciłam za pilota i podgłośniłam maksymalnie dźwięk. Po kilku minutach dobijanie do drzwi ustało. Odetchnęłam z ulgą i położyłam się, patrząc w sufit. Musiałam uspokoić i opanować samą siebie, by kolejnego dnia móc stanąć z nimi wszystkimi twarzą w twarz.
Usłyszałam dźwięk telefonu. Nie poruszyłam się nawet, mrużąc oczy. Byłam pewna, że to Lou. Poczułam jak Will wgramolił się na mój brzuch. Ułożyłam dłoń na jego miękkim futerku i drapałam go za uchem. Telefon rozdzwonił się po raz kolejny, a kot uniósł gwałtownie głowę, rozglądając się. Uspokoiłam go i odwróciłam twarz w stronę ekranu. Po kilku minutach ponownie usłyszałam ten sam dźwięk. Westchnęłam ciężko, podniosłam się leniwie i odszukałam komórkę.
- Słucham? - Rzuciłam dalekim od miłego tonem.
- Ana, co się stało? - Usłyszałam zatroskany głos Zayn'a.
- Odpuść.
- Nie odpuszczę, bo nie wiem o co ci chodzi. Wszyscy się martwimy. Co takiego wydarzyło się u Paul'a?
- Nieważne. - Odburknęłam.
- Ana, no proszę cię, po..
- Dajcie mi spokój! - Przerwałam chłopakowi. - Dajcie mi wszyscy spokój. - Rzuciłam słuchawką, nie czekając nawet na odpowiedź. Wróciłam do salonu i opadłam na fotel. Nachyliłam się po pilot, kiedy rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Wkurzona, podniosłam się gwałtownie i ruszyłam w ich stronę. Byłam pewna, że to Louis, albo któryś z chłopaków. Miałam zamiar otworzyć i wykrzyczeć im żeby sobie w końcu odpuścili. Kiedy jednak otworzyłam drzwi, moim oczom ukazała się uśmiechnięta Monika.
- Ach, to ty.. - Szepnęłam i odwróciłam się, wchodząc do pokoju.
- Co się stało? - Spytała, zamykając drzwi.
- Nasłali cię na mnie? - Rzuciłam z ironią, opadając po raz kolejny na fotel.
- Kto i dlaczego? - Uniosła brew, stając przede mną.
- Nieważne. Napijesz się czegoś? - Uniosłam w górę butelkę wina, patrząc na ciemnowłosą.
- Nie. Przyszłam bo się stęskniłam. Miałyśmy się spotkać, czekałam na twój telefon. - Usiadła na kanapie, głaszcząc Will'a po główce i przyglądając mi się z zaciekawieniem.
- Przepraszam. Zapomniałam. Co słychać? Jak z ojcem? - Odetchnęłam dyskretnie i spojrzałam w niebieskie oczy dziewczyny.
- Nie nazywaj go tak. - Rzuciła od razu, przeczesując długie, czarne włosy. - Od kilku dni nie ma go w domu, więc mam spokój. Nie wiem co będzie, jeśli wróci ze swojej tygodniowej wiecznej imprezy. - Wzruszyła ramionami, uciekając wzrokiem.
- Wiesz, że jakby co, możesz zamieszkać tutaj? - Podniosłam się powoli i usiadłam obok Moniki.
- Jesteś za dobra. - Uśmiechnęła się. - Nie będę zwalała ci się na głowę. Szczególnie, że już masz sublokatorkę.
- Przestań. - Wywróciłam oczami, upijając duży łyk wina. - Sarah niedługo się wyprowadza. Na całe szczęście. Jeszcze jej mi brakuje do tego wszystkiego.
- Powiesz mi co się stało? Jesteś jakaś strasznie drażliwa dzisiaj.
- Nie warto o tym mówić.. - Oparłam się i odchyliłam głowę do tyłu, mrużąc oczy.
Resztę wieczoru spędziłyśmy na rozmawianiu o wszystkim i o niczym. Dzięki Monice, pierwszy raz tego dnia mogłam się śmiać. Piłyśmy, jadłyśmy, oglądałyśmy głupie programy w telewizji. Po prostu dobrze się bawiłyśmy. Właśnie dzięki temu zapomniałam o cholernym kłamstwie Tomlinsona.

~*~ 

Gdy uchyliłam powieki, niemal od razu zamknęłam je z powrotem. Ostre, jasne światło poraziło moje oczy i momentalnie zaczęła boleć mnie głowa. Przeciągnęłam się, ziewając. Po kilku minutach zmuszania się, w końcu otworzyłam oczy. Od razu spojrzałam na miejsce obok siebie. Monika spała słodko, z ręką na moim brzuchu i lekko rozwartymi wargami. Uśmiechnęłam się pod nosem i ostrożnie wysunęłam się spod jej dłoni. Chyba poprzedniego wieczoru wypiłyśmy trochę za dużo. Nie pamiętałam nawet momentu, kiedy zasnęłyśmy. Spuściłam nogi z łóżka i ponownie przeciągnęłam się ziewając. Bardzo leniwie podreptałam do łazienki, gdzie wzięłam długi, zimny prysznic. Ponieważ walczyłam ze swoim uzależnieniem od kawy, musiałam stosować bardziej drastyczne środki na przebudzenie. Gdy wróciłam do swojej sypialni, zastałam przebudzoną już Monikę, która wyglądała przez otwarte okno, wystawiając dłonie.
- Dzień dobry. - Rzuciłam. Odwróciła się gwałtownie i schowała coś za plecami.
- Hej. - Posłała krótki uśmiech, uciekając wzrokiem.
- Co tam chowasz? - Ruszyłam powoli, patrząc z zaciekawieniem,
- A nic. Wydawało ci się. - Powiedziała to tak szybko, że prawie jej nie zrozumiałam. Nie odpuszczając, zbliżyłam się, stając praktycznie nos w nos z dziewczyną, założyłam ręce na klatkę piersiową i spojrzałam na nią wyczekująco. Westchnęła dyskretnie i wyjęła zza pleców to, co trzymała.
- No ładnie. - Stwierdziłam, patrząc na żarzącego się skręta. Spojrzałam na Monikę. Jej mina zmieniła się diametralnie na wyraz twarzy małej dziewczynki przyłapanej na czymś bardzo złym. Zaśmiałam się i pokręciłam głową. - Nie podzielisz się?
- Co? - Spojrzała na mnie robiąc wielkie oczy.
- Przydałoby mi się małe odstresowanie przed dzisiejszym dniem pracy. - Stwierdziłam, wskakując na parapet, nie odwracając wzroku od dziewczyny.
- Naprawdę chcesz? - Na jej twarzy powoli pojawiał się uśmiech. Przytaknęłam i chwilę później dostałam do ręki małego skręta. Zwilżyłam wargi i zaciągnęłam się, zatrzymując dym w płucach. Uchyliłam wargi i wypuszczając go, spojrzałam na Monikę.
- Nie wiedziałam, że już od samego rana palisz. - Stwierdziłam, przeczesując włosy dłonią, układając nogi na parapecie i opierając się o ścianę.
- Tak jakoś wyszło. Nauczyłam się przez tyle lat, że tylko dzięki temu - Uniosła skręta w górę - Mogę mieć choć odrobinę weselszy dzień.
- Dzisiaj mnie to również się przyda. - Westchnęłam głośno, wyglądając przez okno.
Ponieważ nie pozwoliłam Monice wrócić do domu, zaciągnęłam ją do swojej pracy. Chyba potrzebowałam kogoś obok, kiedy będę mierzyła się z piątką kłamców. Nie miałam pojęcia czy dam radę, a Monika dawała mi w pewnym sensie siłę. Postanowiłyśmy przejść się do studia na piechotę. Całą drogę miałyśmy świetną zabawę. Czułam jak brzuch zaczyna boleć mnie od ciągłego śmiechu. Szłyśmy pod rękę, komentując względnie dyskretnie każdego, kto nas mijał. Na miejsce dotarłyśmy z małym opóźnieniem, o którym poinformował mnie sam Paul.
- Aż godzina spóźnienia? - Pokręcił głową, lustrując mnie i Monikę.
- Wybacz. - Rzuciłam krótko i zaśmiałam się, spoglądając na dziewczynę. Złapałam ją za rękę i wprowadziłam do pokoju, gdzie miało znajdować się całe One Direction.
- Cześć! - Krzyknęła, uśmiechając się szeroko. Niall w kilka sekund znalazł się obok niej. Harry i Liam również podeszli, by przywitać się z ciemnowłosą, Zayn podszedł nieśmiało do mnie, a Louis siedział na kanapie z założonymi na klatce piersiowej rękoma i wpatrywał się we mnie niczym obrażone dziecko.
- Hej mała. - Szepnął Zayn i ucałował mnie w policzek.
- Co tak zawadiacko? - Zaśmiałam się, oblizując bezwiednie wargę. Spojrzał na mnie, lustrując od góry do dołu i uniósł brew. - Co?
- Czy ty się zjarałaś? - Lekko przechylił głowę w bok, nie odrywając ode mnie wzroku.
- Skąd tak bzdurne wnioski mój drogi? - Ułożyłam dłonie na biodrach, robiąc z głową dokłądnie to co mulat.
- Właśnie stąd. - Zaśmiał się. Wzruszyłam ramionami i jak gdyby nigdy nic, odwróciłam się w stronę Paul'a, patrząc na niego pytająco.
Kiedy wyjaśnił mi co dokładnie należy do moich obowiązków tamtego dnia, usadziłam Monikę miedzy chłopakami i zajęłam się pracą. Omawianie kolejnych formalności, dat koncertów w mieście, krótka trasa po kilku miastach Anglii, sesja zdjęciowa i dwa wywiady. I to wszystko oczywiście na mojej głowie. Coraz rzadziej czułam się studentką na praktykach, a coraz częściej pełnoetatową menadżerką popularnego zespołu, która ma coraz mniej czasu na własne sprawy.
Szłam szybkim krokiem długim, jasnym korytarzem. W jednej ręce trzymałam niemały plik kartek i karteluszek, w drugiej wielki kubek z kawą. Monika pewnie świetnie się bawiła, zabawiana przez popisującego się Horana, a ja musiałam wykonywać swoje obowiązki. Jednak lubiłam to mimo, że nie miałam nawet czasu się podrapać.
- Ana. - Usłyszałam za sobą. Odwróciłam się gwałtownie. przestraszyłam się, wpadając na Louis'a i wylewając na niego połowę kawy.
- Co? - Rzuciłam krótko, uciekając wzrokiem.
- Możemy porozmawiać? - Spytał, poprawiając grzywkę. Kiedyś ten gest wydawał mi się uroczy, od razu chciałam go całować. Teraz jedyne na co miałam ochotę to wylać cały kubek kawy na jego głowę.
- Nie sądzę. Jestem zajęta. Nie to co niektórzy. - Stwierdziłam, odwracając się na pięcie.
- Proszę cię tylko o kilka minut. - Odetchnęłam głęboko, wpatrując się w podłogę. Nie wiedziałam dlaczego, ale nie potrafiłam mu odmówić. Kiwnęłam głową na zgodę i ruszyłam w stronę pierwszych lepszych drzwi.


Odłożyłam kawę na szafkę i usiadłam na fotelu, patrząc na Louis'a.
- No więc? O czym chciałeś gadać mój drogi? - Spytałam ze sztucznym uśmiechem.
- O nas. - Usiadł na przeciwko, nie odrywając ode mnie wzroku.
- Ta.. - Zaśmiałam się z ironią, podkulając nogę.
- Dlaczego tak się zachowujesz? W ogóle się do mnie nie odzywasz. - Zaczął poważnym tonem.
- A teraz to niby co robię? - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie, bawiąc się palcami.
- Dobrze wiesz o co mi chodzi.
- No nie bardzo. - Wzruszyłam ramionami, nie podnosząc wzroku.
- An. - Usłyszałam jak podjeżdża na krześle, by chwilę potem złapać mnie za dłoń i zmusić do spojrzenia na siebie. - Co takiego powiedział ci Paul?
- Nie dotykaj mnie. - Wyrwałam dłoń z jego uścisku i odsunęłam się. - I przestań w końcu udawać.
- Co udawać? - Uniósł brew ze zdziwienia.
- Daruj sobie, bo zaczynasz robić się żałosny. Jakoś nie chce mi się wiierzyć, że nie wiesz o co chodzi. Może spytaj Eleanor. - Podniosłam się z krzesła, obdarzając chłopaka zabójczym spojrzeniem.
- Słucham? - Podniósł się gwałtownie, łapiąc mnie za nadgarstek.
- Powiedziałam coś. - Wysyczałam,  wyrywając rękę. - Nie rozmawiam z kłamcami. A teraz wybacz, mam ważniejsze sprawy niż rozmowy z tobą.
- Nie tak prędko. - Rzucił przerażająco niskim głosem i ponownie złapał mnie za nadgarstek. Ale tym razem zacisnął na nim palce tak mocno, że zmrużyłam oczy z bólu.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Czas na wielki powrót. Mam nadzieję, że będzie naprawdę wielki. Trzymam kciuki, by rozdział się spodobał i do kolejnego. ;) 
Buziaki. 

czwartek, 18 września 2014

Autopromocja i współpraca.

Chciałabym zaprosić Was na całkiem nowego bloga tworzonego z tofi. Mam nadzieję, że fabuła i tematyka przypadnie Wam do gustu, bo jest to coś trochę innego od moich opowiadań. 
Zapraszam serdecznie.


Buziaki.


czwartek, 4 września 2014

Ogłoszenia parafialne.

Bardzo Was przepraszam, ale jestem zmuszona zawiesić tego bloga. Chciałabym, żeby wychodziło mi jak najlepiej jednak ostatnimi czasy nie mam kompletnie siły na Nanosekundy. Ponieważ sama bardzo lubię Anę i Louis'a, nie likwiduje opowiadania. Muszę po prostu zrobić sobie dłuższą chwilę przerwy. Może w międzyczasie wpadnę na kilka nowych pomysłów? Jeżeli tak będzie, popracuje nad nimi i powrócę do Was w wielkim stylu. Mam nadzieję, że mnie nie opuścicie. 
Zapraszam serdecznie na moje inne blogi. 

Mam nadzieję, że do szybkiego zobaczenia. Uwielbiam Was niesamowicie.
Buziaczki. 


sobota, 30 sierpnia 2014

12.

To wszystko było chwilą. Alkohol wirujący w mojej głowie. Zapach Jego perfum wirujący w moich nozdrzach. Kilka sekund i całowałam Jego nagi tors, wypełniony tatuażami. Jego dłonie błądziły po moich biodrach. Delikatnie ściskał moje pośladki, czule całując moje policzki, wargi, szyję. W tamtym momencie nic innego nie było ważne. O niczym innym nie myślałam. Usiadłam na Nim okrakiem i dłońmi błądząc po Jego brzuchu, całowałam Jego usta.

- Ana.. - Wyszeptał niskim głosem, chwycił moją twarz w dłonie i spojrzał w oczy. Jego brązowe ślepia błyszczały, kąciki ust uniosły się. Kciukami muskał moje policzki ponownie zbliżając twarz. Nagle usłyszeliśmy trzask.

- Ups, chyba nie w porę. - Odwróciłam się gwałtownie. Sarah stała z rękami na piersiach, oparta o framugę i z szerokim uśmiechem przyglądała się nam. Zeskoczyłam z Zayn'a jak poparzona, poprawiłam włosy i podeszłam do siostry.
- To nie tak jak myślisz, z resztą... Nie muszę ci się tłumaczyć. - Rzuciłam, patrząc na jej nie znikający uśmiech. - Czego chcesz?
- Chciałam  pogadać. Ale masz lepsze rzeczy widzę. - Odpowiedziała. Mimo, że mówiła do mnie, nie odrywała wzroku od Malika. Widziałam jak subtelnie oblizuje wargę i prostuje się, wypinając piersi.
- Pogadamy potem. To wszystko?
- Jasne. - Spojrzała na mnie, jednak chwilę później znów wróciła do chłopaka. - Wybaczcie. - Jej głos zmienił się na niższy niż zwykle. Odwróciłam się. Zayn wpatrywał się w Sarę bez żadnego ruchu.
- Nie ma sprawy. - Rzucił w końcu, przeczesując włosy dłonią.
- To do zobaczenia. - Odwróciła się na pięcie ze swoim słynnym, cwaniackim uśmieszkiem. - I to niedługo. - Dodała szeptem, wychodząc z pokoju. Ja już wiedziałam co to znaczy. Domyślałam się co krąży po jej głowie. Dobrze wiedziałam, że Zayn stał się właśnie jej nową zwierzyną.

Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się do chłopaka. Przez całą tę sytuację momentalnie wytrzeźwiałam. Co za tym idzie, dopadły mnie okropne wyrzuty sumienia. Wolnym krokiem podeszłam do łóżka.

- Zayn, ja..strasznie cię przepraszam. - Zaczęłam, siadając na jego krańcu.
- Nie, to ja powinienem Cie przeprosić.. - Spojrzał na mnie, robiąc niewyraźną minę. - Nie wiem dlaczego.. Może już pójdę. - Stwierdził, podnosząc się szybko, przeczesując włosy i zapinając koszulę. Nie odezwałam się, wpatrzona i nagle wielce zainteresowana własnymi paznokciami. Kiedy jednak usłyszałam, że Zayn zbliża się do drzwi, wzięłam się w garść i podbiegłam do niego.
- Jeszcze raz, strasznie cię przepraszam. - Wyszeptałam, patrząc na własne buty.
- Nic się przecież nie stało. - Podniósł moją twarz i spojrzał w oczy. Uśmiechnął się uroczo, przejeżdżając dłonią po moim policzku. Coś w Jego spojrzeniu mnie zaintrygowało. Było inne niż zawsze.
- Do zobaczenia mała. - Rzucił krótko i wyszedł z pokoju. Wychodząc za nim, rozejrzałam się za Sarą. Ponieważ nigdzie jej nie zobaczyłam, poczułam ulgę. Zanim jeszcze wyszedł, dostałam całusa w czoło. Kiedy wystawiał już nogę za drzwi usłyszeliśmy głos.

- Już uciekasz? - Znowu ona. Podążała w stronę chłopaka wolnym krokiem, lekko kołysząc biodrami i nie przerywając z nim kontaktu wzrokowego. Zatrzymała się o milimetry od Niego. Jak gdyby nie zauważając mojej obecności, oblizała wargę, nachyliła się i zmysłowo musnęła wargami policzek wciąż zszokowanego chłopaka.

- Sarah. - Zaczęłam donośnie. Bardzo powoli spojrzała w moją stronę, unosząc brew.
- To ja już pójdę. Do zobaczenia Ana..Sarah. - Rzucił na jednym wydechu i w kilka sekund zniknął za drzwiami.
- Co chciałaś? - Spytała, ruszając w stronę kuchni, odrzucając zmysłowo włosy.
- Już go nie ma. - Przewróciłam oczami, idąc za siostrą. - Możesz mi powiedzieć co to było?
- Co takiego? - Odwróciła się, patrząc niewinnie i opierając się o blat kuchenny.
- Czy mogłabym cie prosić, byś łaskawie odczepiła się od moich znajomych?
- Nie wiem o co ci chodzi kochanie.
- Po pierwsze, nie mów tak do mnie. - Podeszłam do lodówki, wyjmując z niej butelkę wody. - A po drugie, dobrze widziałam w jaki sposób się zachowywałaś.
- Oj siostrzyczko. - Pokręciła głową z uśmiechem i oblizała wargę. - Zachowałam się normalnie. A Ty widzę, że nie zadowalasz się jednym. - Uniosła śmiesznie brwi. - Jestem z ciebie dumna, mała. Po co się ograniczać.
- Do niczego nie doszło. Nie jestem z żadnym z nich, więc... A z resztą. - Machnęłam ręką i usiadłam przy stole. - Chciałaś o czymś gadać.
- Ano właśnie. - Zasiadła na przeciwko i złapała za jabłko, leżące w półmisku. - Niedługo będę wracała do siebie, a nasze kontakty jakoś nie za bardzo się poprawiły.
- No w końcu. Jakoś nie wierzę, że chciałabyś poprawić nasze relacje.
- Nie bądź niemiła. - Uśmiechnęła się sztucznie. - Chciałabym gdzieś z tobą wyskoczyć. Co powiesz na małą imprezkę?
- Wiesz, jakoś nie bardzo..
- An, przestań udawać. - Przerwała mi, bawiąc się ogryzkiem.
- Niby co..
- Pamiętasz jak kiedyś się dogadywałyśmy? Siostra, jesteśmy identyczne. Nie tylko pod względem wyglądu. - Uśmiechnęła się słodko.
- Może kiedyś byłyśmy. Ale tobie odwaliło. Nie mam zamiaru.
- Ana, proszę. - Złapała mnie za dłoń i spojrzała prosto w oczy. Poczułam jak moje serce rośnie. Czyżby Ona naprawdę się zmieniła? Czy możliwe są między nami relacje z dzieciństwa? Odetchnęłam subtelnie i zmrużyłam oczy.
- No dobra. Niech ci będzie. - Stwierdziłam. - Ale nie wiem kiedy będę wolna.
- Spoko, daj mi znać mała. - Uśmiechnęła się i podniosła z krzesła gwałtownie. - Lecę, umówiłam się na mieście. Do zobaczenia.
- Cześć. - Spojrzałam na nią ze zdziwieniem. Przez chwilę miałam wrażenie, że ponownie jej uśmiech był fałszywy i cwaniacki. Szybko jednak ogarnęłam swoje myśli. Ogarnia mnie jakaś paranoja. Przecież to moja siostra. W dodatku bliźniaczka. Nie może być aż tak zakłamana.

~*~

Siedziałam przy pianinie już kolejną godzinę. Całkiem sama. Z własnymi myślami, dźwiękami pianina i kropli deszczu stukającymi o parapet. Wpatrywałam się w okno, nawet nie patrząc na klawisze. Jakaś dziwna siła prowadziła moje palce. Nie potrafiłam przestać myśleć o słowach Zayn'a. Prędzej zapomniałam o tym co wydarzyło się między nami. Wytłumaczyłam to sobie zbyt dużą ilością alkoholu i Jego wyglądem. Wciąż uważałam Malika za świetny materiał na przyjaciela. Jednakże co takiego mogło się stać, że Louis zachowywał się tak a nie inaczej? Jedyne co przychodziło mi do głowy i było w miarę logiczne, to fakt, że może się mnie wstydzi? Może nie jestem odpowiednią osobą do pokazywania w mediach? Usilnie wyrzucałam z głowy pomysły o Jego kłamstwach, grach lub innych, jeszcze gorszych faktach. Nie chciałam i nie wierzyłam, że Louis mógłby się tak zachować. Przecież On taki nie jest.
Niechcący nacisnęłam na nieodpowiedni klawisz, a dźwięk, który się wydobył jakby rozbudził mnie ze wszystkich dotychczasowych myśli. A co jeśli oszalałam? Jeśli tylko wmówiłam sobie, że się w Nim zakochałam? Co jeśli to wszystko co dzieje się w moim sercu jest zwykłym fałszem? Wmówiłam sobie, że jesteśmy sobie przeznaczeni i usilnie staram się upodobnić prawdziwe życie do głupiego, całkiem nierealnego snu?

Wstałam i podeszłam do uchylonego balkonu. Zaciągnęłam się deszczowym powietrzem. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego od zawsze wszystko utrudniałam sobie tak bardzo. Od zawsze bowiem miałam zbyt dużo przemyśleń. Na każdy temat. Uświadamiam sobie z każdym dniem, że takie roztrząsanie każdego, najbłahszego problemu sprawia, że denerwuje się jeszcze bardziej. Może powinnam przestać rozmyślać o Lou, zająć się pracą i nie wchodzić w żadne zażyłości z chłopakami. Przecież dla nich pracuję. Nie powinno łączyć mnie z nimi nic prócz czystego biznesu. Usłyszałam telefon i wolnym krokiem ruszyłam wgłąb pokoju. Jak się później okazało, musiałam pojawić się u Paul'a w ciągu godziny. Kilka problemów, dopięcie paru spraw na ostatni guzik. Przebrałam się szybko, założyłam ulubione kalosze, chwyciłam za torebkę, parasol i wyszłam z domu. Podążając ulicami miasta, wsłuchiwałam się w muzykę dochodzącą ze słuchawek. Z czystej ciekawości przystanęłam przy jednym ze sklepów i spojrzałam na wystawę najnowszych czasopism. To co zobaczyłam na kilku okładkach sprawiło, że żołądek podszedł mi do gardła, a wargi zacisnęły się ze złości i rozczarowania.

- To niemożliwe..

W kilkanaście minut znalazłam się w dużym, przeszklonym budynku. Wjechałam na odpowiednie piętro, zrzuciłam płaszcz, przeczesałam włosy i z nadzieją zastania całego zespołu, ruszyłam pewnie w stronę gabinetu Paul'a. Miałam szczęście. Cała piątka szalała w pokoju mężczyzny, a On sam udawał, że tego nie widzi. Nie dziwię się, bo użeranie się z takimi osobami sprawia, że można dostać prawdziwej nerwicy.

- Już jesteś. Świetnie. - Paul wstał z fotela i gestem ręki zaprosił mnie głębiej. Sztucznym uśmiechem przywitałam się z Chłopcami i zasiadłam na krześle po drugiej stronie biurka.
- Najpierw kilka spraw organizacyjnych. - Zaczął po czym opowiedział o co dokładnie chodzi. Następnego dnia czekała mnie wycieczka po całym mieście wraz z piątką niewyżytych chłopaków. Może nie pracowałam dla nich długo, ale już zdążyłam przyzwyczaić się, że wszystkie ważne sprawy spadają właśnie na mnie. Paul od samego początku wrzucił mnie na głęboką wodę, ale bardzo się z tego cieszyłam. Inaczej przecież nie zdobyłabym żadnej praktyki.

- Ano, chciałbym jeszcze zamień z tobą słówko. - Mężczyzna spojrzał na mnie znacząco.
- No jasne, o co chodzi?
- Ale na osobności. - Stwierdził, spoglądając na resztę.
- Jasne, już wychodzimy. - Jako pierwszy i jedyny odezwał się Liam i zgarniając swoich przyjaciół, wyszedł z gabinetu. Kiedy zostaliśmy w nim z Paul'em tylko we dwoje, spojrzał mi prosto w oczy.
- Mam do ciebie sprawę. Ale to jest coś prywatnego. - Zaczął niesamowicie spokojnym tonem. Poprawiłam się na krześle i popatrzyłam na niego pytająco.
- Proszę cię tylko o szczerość.
- Jasne.
- Łączy cię coś z Louis'em? - Kiedy zadał pytanie, moje serce zaczęło bić szybciej, a oczy powiększyły się do wielkości monet.
- Ja.. Um.. My..
- Tak?
- Sama nie wiem.. - Odwróciłam wzrok na akwarium stojące po jego prawej stronie. - Wydaję mi się, że tak.
- Przykro mi to mówić, ale.. No cóż. Louis chyba nie może być z tobą.
- Słucham? - Gwałtownie odwróciłam wzrok w stronę mężczyzny.
- Nie chce byś źle mnie zrozumiała. Bardzo cię lubię. - Uśmiechnął się delikatnie i chwycił w dłonie plik kartek. - Ale wasz związek nie ma przyszłości. Nie możecie być razem.
- Ale o czym ty mówisz? - Bawiłam się ze zdenerwowania palcami, przyglądając się Paul'owi.
- To nie ja tu ustalam zasady. to Management.
- Wciąż nie wiem o czym mówisz..
- Mam rozumieć, że nie wiesz nic o Eleanor? Myślałem, żę Lou..
- Jaka Eleanor?
- Ana, on ma dziewczynę. Są ze sobą od trzech lat. Modest uważa, że to idealne rozwiązanie. Oni nie chcą by ktokolwiek z pracowników mieszał się w życie chłopaków.
- Ale dlaczego Lou mi nie powiedział..
- Nie powiedział? Byłem pewny, że wy.. - Spojrzał na mnie ze współczuciem.
- Czyli to była ta cała Eleanor. - Pomyślałam, przypominając sobie okładki gazet. - Mogę już iść? - Przerwałam mężczyźnie, podnosząc się i zbierając swoje rzeczy.
- Jasne. Przepraszam jeśli..
- Do zobaczenia. - Rzuciłam ruszając w stronę drzwi w pośpiechu. Kiedy wyszłam, cała piątka stała pod drzwiami i jak zwykle wygłupiała się do granic możliwości. Gdy mnie ujrzeli uspokoili się nieco i z uśmiechami, podeszli bliżej.

- Coś się stało? - Zaczął Zayn, obserwując mnie.
- Nie. Muszę wracać. - Stwierdziłam, nie patrząc na żadnego z nich, zakładając płaszcz.
- An, co jest? - Usłyszałam głos Louis'a. Podniosłam wzrok i spojrzałam na niego ze złością. Pokręciłam głową i z ironicznym uśmiechem, ruszyłam przed siebie. Kiedy Go mijałam, potrąciłam go barkiem.
- Ana! - Krzyknął za mną.
- Dajcie mi wszyscy spokój! - Rzuciłam wkurzona i nie odwracając się weszłam do windy, naciskając guzik z rosnącą złością.

W tamtym momencie byłam wściekła. Na każdego z osobna. Jak mogli mnie okłamać? Jak On mógł ukrywać przede mną coś o czym wie pół świata? W mojej głowie był święty. Był czysty jak łza. Myślałam, że coś do mnie czuje. Byłam pewna, że jest inny. Okazał się zwykłym kłamcą. Z jednej strony chciałam posłuchać Jego wersji .,Dlaczego tak się zachował? Dlaczego mnie tak wykorzystał? Czy to była jedynie zwykła zabawa? Zachcianka wielkiej gwiazdki popu? Zachcianka chłopaka, który wykorzystuje fakt, że połowa dziewczyn na świecie chciałaby się z nim bzyknąć? Może ja byłam kolejną do kolekcji? Z drugiej strony jednak nie chciałam Go widzieć. Nie chciałam słuchać idiotycznych wymówek, kolejnych kłamstw.
Mogłam lepiej przygotować się do tej pracy. Przede wszystkim mogłam wyłączyć własne uczucia. Ból jaki czułam w sercu był w tamtym momencie cholernie przeszywający. Nie pragnęłam niczego innego jak zaszyć się w domu. Odizolować się od całego świata i siedzieć w ciszy, bez żadnych, męczących myśli. Bez Niego. W tamtym momencie cholernie żałowałam, że dla nich pracuje.

---------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że tak długo kazałam czekać. Poważnie zastanawiałam się nad całkowitym zakończeniem przygody z Nano. Wciąż się nad tym zastanawiam, jednak zaryzykowałam i spróbowałam coś napisać. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. 
Buziaki.

czwartek, 14 sierpnia 2014

11.

Dni mijały powoli. Z każdym kolejnym przekonywałam się, że Louis to jeszcze cudowniejszy człowiek niż myślałam. Był niesamowicie czuły, miły i wciąż mnie rozbawiał. Monika chwytała coraz lepszy kontakt z Niall'em. Często zdarzało się, że gdy gdzieś wspólnie wyszliśmy, Oni znikali na kilka minut. Wracali szeroko uśmiechnięci i wpatrzeni w siebie.

Mimo, że żadne z nas nie wypowiedziało tego na głos, czułam, że moje relacje z Louis'em przeradzają się w coś poważnego. Cieszyłam się, bo mój sen naprawdę się spełniał. Jedna sprawa nie dawała mi jedynie spokoju. Całował mnie czule, przytulał mocno i szeptał przepiękne słowa. Ale to wszystko działo się jedynie za zamkniętymi drzwiami. Tylko i wyłącznie, kiedy byliśmy we dwoje. Gdy w pobliżu pojawiali się chłopcy, lub co gorsza media czy inni ludzie - odpychał mnie od siebie. Dosłownie i w przenośni. Za każdym razem próbowałam się dowiedzieć o co mu chodzi. Nigdy nie uzyskałam odpowiedzi.

Nadszedł dzień, kiedy to chłopcy mieli zagrać charytatywny koncert wraz z kilkoma innymi gwiazdami muzyki. Weszłam do jednej z przyczep, która miała służyć za garderobę. Zdziwiłam się, kiedy nikogo w niej nie zastałam. Przeszłam się z jednego końca na drugi i już miałam wyjść, kiedy drzwi otworzyły się z hukiem. Gdy ujrzałam najpiękniejszy uśmiech jaki mogłam sobie wyobrazić, moja twarz rozpromieniała.

- Cześć maleńka. - Rzucił i podszedł do mnie. Objął mnie szczelnie i zaczął zachłannie całować moje policzki, podążając w stronę warg. Objęłam jego szyję rękoma i wczuwałam się w każdy jego ruch. Kiedy dochodził do szyi, usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi. W sekundę poczułam jak mnie odpycha i staje kilka kroków ode mnie. Automatycznie zrobiło mi się chłodniej. Spojrzałam na niego z wyrzutem. Ten jakby udawał, że nie wie o co chodzi, przechadzał się po pomieszczeniu.

- Hej wszystkim. - Do przyczepy wszedł Zayn. Uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę i odwróciłam plecami, udając, że czegoś szukam. Słyszałam jak wita się z Louis'em. Jak gdyby nie widzieli się z miesiąc, a przecież mieszkają razem. Nie potrafiłam tego zrozumieć, ale nie wnikałam. Poczułam jego dłoń na swoim ramieniu.
- Nie przywitasz się? - Spytał słodko. Bardzo powoli odwróciłam się w jego stronę, trafiając na jak zwykle błyszczące, czekoladowe oczy. Uśmiechnął się szeroko i nachylając, ucałował mnie w policzek. Odwzajemniłam krótki uśmiech, założyłam włosy za ucho i odchrząknęłam.
- Co jest z wami? - Malik odsunął się o krok, przeczesał włosy i spojrzał najpierw na mnie, później na przyjaciela.
- Gdzie reszta chłopców? - Szybko zmieniłam temat, rozglądając się.

Z każdym kolejnym koncertem zaczynałam czuć się jak maskotka One Direction. Przed każdym wyjściem na scenę, tuż przede mną ustawiał się rządek pięciu chłopaków, za nimi reszta ekipy, szczerząca się do mnie. Każdy z chłopców nastawiał policzek i patrzył na mnie znacząco. Przy wszystkich, Louis zachowywał się jak reszta. Kiedy choć na kilka sekund zostaliśmy sami, porywał mnie w ramiona i całował zachłannie. Tak samo było i przed tym koncertem. Buziakiem odesłałam każdego na scenę. Na końcu ustawił się Lou.
Opadłam na skrzyknę stojącą niedaleko i przysłuchiwałam się przedstawieniu i tysiącom pisków. Nawet tak mało nagłośniony, charytatywny występ zebrał niezliczoną liczbę wiernych fanek One Direction. Byłam z nich dumna. Z każdym dniem coraz bardziej. Z każdym wspólnie spędzonym dniem moja sympatia względem nich rosła. Moje uczucia względem Louis'a również. Jednak coraz częściej łapałam się na tym, że męczy mnie jego dziwne zachowanie. Siedząc na skrzynce, czekając na koniec koncertu, postanowiłam sobie, że z nim porozmawiam. Stanowczo, raz a porządnie. Nie chce żyć w wiecznej niepewności. Chyba każdy z nas lubi wiedzieć na czym stoi, nieprawdaż?

~*~


Moje wielkie plany spełzły na niczym. Siedziałam wieczorem w knajpie, przyglądając się szklance z drinkiem, który zamówiłam godzinę wcześniej. Miałam spotkać się z Louis'em. Stchórzyłam. To znaczy zaczęłam temat, ale on bardzo szybko go zmienił. Nigdy nie byłam nazbyt uparta więc odpuściłam. 
Nachyliłam się i chwyciłam słomkę w zęby. Ponieważ siedziałam przy stoliku najbardziej oddalonym, mogłam cieszyć się spokojem. Chciałam przemyśleć wszystko co dręczyło mnie do tamtej pory. Całe zachowanie Tomlinsona. A może to ja przesadzam?  Może w prawdziwym show biznesie tak właśnie być powinno? Ale z drugiej strony, trochę dziwne jeśli o Twoich uczuciach nie wiedzą nawet najbliżsi. Zawsze wydawało mi się, że Lou jest z chłopakami bardzo blisko. 
Westchnęłam głośno i w tym samym momencie poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Podskoczyłam ze strachu i odwróciłam gwałtownie głowę. 

- Nie strasz mnie tak nigdy więcej. - Wyszeptałam, ledwie łapiąc oddech, obserwując zasiadającego na przeciwko mnie Zayn'a. 
- Przepraszam. Sądziłem, że mnie widziałaś. Patrzyłaś w moją stronę. - Zaśmiał się, zaczesując włosy. - Co tutaj robisz? To znaczy co tu robisz sama..
- Ja... Musiałam coś przemyśleć. - Odpowiedziałam szybko. 
- Coś się stało? - Spytał, przysuwając w swoją stronę szklankę z moim drinkiem i wąchając go. 
- Nic takiego. - Posłałam krótki uśmiech, zakładając włosy za ucho.
- Wciąż chcesz być sama czy mogę ci potowarzyszyć? - Spojrzał na mnie, robiąc uroczą minę. Nie miałam serca mu odmówić. Tak naprawdę nie chciałam już dłużej siedzieć sama. To nie miało żadnego sensu, bo do niczego konkretnego nie dochodziłam. Lubiłam Malika. Nawet bardzo. Cieszyłam się, że mogę spędzić z nim trochę więcej czasu niż normalnie, w pracy. Kiedy się zgodziłam, przeprosił mnie i zniknął na kilka minut. Wrócił z ogromnym, chyba największym w tej knajpie, kuflem piwa, zasiadł na przeciwko, a z jego twarzy nie znikał szeroki uśmiech. 

Od samego początku nasza rozmowa rozkręciła się na dobre. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Śmiałam się, tłumaczyłam mu rzeczy, na których się nie znał, wyrażaliśmy swoje zdania na przeróżne tematy, Zayn zdradzał mi plotki ze świata gwiazd. Z każdą minutą stawaliśmy się coraz bardziej pijani, ale też coraz weselsi. W końcu oboje stwierdziliśmy, że mamy ochotę zapalić. Chwiejnym krokiem przeszliśmy do wyjścia, trzymając się pod ręce i śmiejąc. Wychodząc na zewnątrz, poczułam jak wieczorne, letnie powietrze smaga moje policzki. Odetchnęłam głęboko i oparłam się o ścianę budynku, przyglądając się Malikowi, który starał się wyciągnąć paczkę papierosów z kieszeni. Muszę przyznać, że jego wyczyny były urocze, acz bezskuteczne. Powstrzymawszy się od śmiechu, zlitowałam się nad nim i zrobiłam krok w jego stronę. Odgarnęłam włosy i wsadziłam rękę do jego kieszeni. Czując na sobie jego wzrok, uniosłam głowę, wciąż grzebiąc w kieszeni. Nasze spojrzenia się spotkały. Patrzył na mnie tak jak jeszcze nigdy. Uchyliłam usta, ale nie byłam zdolna wypowiedzieć ani jednego słowa. Poczułam jak układa dłoń na moim biodrze i powoli przyciąga do siebie. W tamtym momencie w głowie nie miałam niczego, prócz powtarzającego się imienia. Zayn. Przełknęłam ślinę i przygryzłam subtelnie wargę. Ułożył dłoń na moim policzku, zbliżając twarz. Czułam, że w ciągu kilku sekund zdarzy się coś niesamowitego. Nagle poczułam coś w ręce. Odetchnęłam i odsunęłam się, posyłając mu sztuczny uśmiech. 

- Znalazłam - Podniosłam w górę paczkę papierosów. 

- Już nawet o tym zapomniałem. - Stwierdzi, wzruszając ramionami i ukazując rząd białych zębów.
Kiedy odpaliliśmy, ruszyliśmy w drogę powrotną. Żadne z nas nie wiedziało dokąd tak naprawdę idziemy, bo wcześniej nie umówiliśmy się kogo najpierw odprowadzamy. Szliśmy przed siebie, rozmawiając, śmiejąc się, żartując. Kiedy brakowało mi siły na dalszy spacer, wskakiwałam na plecy Zayn'a. Oplatałam jego szyję, pochylałam się nad uchem i szeptałam mu przeróżne historie. Niektóre zabawne, inne poważne.

- Ana, mogę cię o coś spytać? - Rzucił nagle, sadzając mnie na murku.
- Słucham?
- Co jest między tobą a Louis'em? - Spytał prosto z mostu. Przez chwilę jak gdybym straciłam umiejętność samodzielnego oddychania. Nie mam pojęcia dlaczego w tamtym momencie zareagowałam na te pytanie w taki sposób.
- Dlaczego myślisz, że coś jest? - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie, uciekając wzrokiem.
- Znam go nie od wczoraj. Dobrze widzę, że zachowuje się inaczej niż zwykle. Pomińmy już ten wasz pocałunek w basenie.
- Um...wydaję ci się Zayn. - Wyszeptałam, mrużąc oczy.
- Nie sądzę. Jeżeli coś między wami jest to mamy mały problem... - Rzucił, a ja odwróciłam się w jego stronę gwałtownie.
- Co masz na myśli?
- To nie rozmowa na teraz. - Stwierdził, przeczesując włosy i poprawiając koszulę.
- Zayn! Skoro zacząłeś, dokończ. - Chwyciłam go za nadgarstek, zmuszając do spojrzenia na mnie.
- Wybacz mi An, ale to nie ja powinienem z tobą o tym gadać. - Spuścił wzrok, bawiąc się palcami.
- Dlaczego mam wrażenie, że coś przede mną ukrywacie? - Rzuciłam, zeskakując z murku. - Nie było tematu. Skoro nie chcesz mówić. - Ruszyłam przed siebie, nie zwracając już uwagi na Zayn'a.
- Ej, mała! - Krzyknął i w kilka sekund znalazł się tuż za mną, chwytając mnie za nadgarstek. - Ale nie bądź na mnie zła. To sprawa o której naprawdę powinnaś porozmawiać z Louis'em. Nie chcę cię... - Zatrzymał się nagle i ponownie spojrzał na swoje buty - Nie chce niszczyć waszych relacji. I nie chcę cię dołować. - Rzucił trochę ciszej.

- Nieważne. - Uniosłam rękę, drugą wyrywając z jego uścisku.
- Gdzie idziesz?
- Napić się. - Odpowiedziałam krótko. - Idziesz? - Spojrzałam na chłopaka wyczekująco. Uśmiechnął się i ruszył za mną. Jak się później okazało, trafiliśmy do mojego mieszkania. Nie miałam pojęcia czy Sarah była w domu, czy jej nie było. W momencie "cichego" wchodzenia do mieszkania byliśmy jeszcze po kilku piwach i wszystko, dosłownie wszystko nas bardzo bawiło. Przemknęliśmy do mojej sypialni i zamknęliśmy się w niej, powstrzymując kolejny wybuch śmiechu. Od razu rzuciłam się na łóżko, przeciągając i cicho pomrukując. Kiedy spojrzałam na Zayn'a zauważyłam, że przygląda mi się z zaciekawieniem, przygryzając dolną wargę.

- Co? - Zaśmiałam się, zakładając nogę na nogę i wsuwając ręce pod głowę.
- Nic. - Odpowiedział krótko, wzruszając ramionami i wolnym krokiem ruszył w stronę łóżka. Ułożył się obok mnie, w bardzo podobnej pozycji. Przez chwilę leżeliśmy w ciszy. W mojej głowie wciąż plątały się sowa mulata. Nie chciałam zaczynać tematu, bo wiedziałam, że  i tak nic z niego nie wyciągnę.
A może warto spróbować?  - Pomyślałam i ułożyłam się na boku, wpatrując się w chłopaka. Przyglądał się sufitowi i nucił coś pod nosem. Uśmiechnęłam się i dotknęłam jego ramienia. Spojrzał na mnie błyszczącymi oczami, a ja poczułam jak fala gorąca zalewa mnie od środka. Przygryzłam wargę i podniosłam się, opierając na łokciach.

- Zayn? - Zaczęłam cicho.
- Tak? - Nie odrywał ode mnie wzroku, oblizując dyskretnie wargę. Zlustrowałam najpierw jego twarz, schodząc niżej. Rozpięte dwa guziki koszuli ukazywały nieznacznie jego nagi tors i kawałek tatuażu. Poczułam jak moje serce zaczyna bić szybciej. W tamtym momencie każdy najmniejszy skrawek mojego ciała pragnął poczuć Jego dotyk. Nagle chłopak podniósł głowę i uśmiechając się, zbliżył twarz.

- Chciałaś mi coś powiedzieć? - Wyszeptał niskim głosem. Nie byłam w stanie odpowiedzieć. W kolejnej sekundzie smakowałam już jego pełnych warg, zachłannie błądząc dłonią po jego torsie.




sobota, 26 lipca 2014

10.

* Monika* 

Kilka minut po tym, jak Ana wyszła, z Louis'em, w drzwiach stanął Niall. Szeroko uśmiechnięty, z błyszczącymi oczami wpatrywał się we mnie bez słowa. Zaprosiłam go do środka, czując się nieco niepewnie. Przywitał się ze mną, całując mnie w policzek i wszedł, rozglądając się po całym mieszkaniu. Najwidoczniej jeszcze tu nie był. Przechadzając się po pokojach, wciąż coś do mnie mówił. Nie byłam w stanie powstrzymać się od śmiechu, kiedy próbował używać inteligentnych słów by opisać swoje emocje i wrażenia.

- No dobra, zbierajmy się. - Rzucił nagle.
- Słucham? - Uniosłam brew, patrząc na blondyna.
- Mam trochę inne plany, niż siedzenie w domu. - Uśmiechnął się uroczo.
- Ale nie wiem czy tak mogę, bo..
- Spokojnie, wszystko już ustalone. - Przerwał mi, siadając na kanapie. - Porywam cię na mały spacer i oczywiście obiad. - Wytłumaczył, oblizując się. Wzruszyłam ramionami, ruszyłam do kuchni, gdzie zostawiłam karteczkę dla Sary. Ana opowiadała, że jej siostra jest specyficzna, że nie warto się nią przejmować, ale ja tak nie potrafiłam. Poprawiłam włosy, przeglądając się w dużym lustrze wiszącym w przedpokoju i ruszyłam za Niall'em.

Szliśmy spokojnymi ulicami miasta, rozmawiając i śmiejąc się. Blondyn nie potrafił przestać się wygłupiać i stroić dziwnych min, przez co ja nie potrafiłam przestać się śmiać. Obeszliśmy cały park, przeszliśmy brzegiem Tamizy. Pod koniec spaceru dało się dosłyszeć coraz głośniejsze jęki Niall'a. W końcu złapał mnie za rękę i pociągnął do swojej ulubionej knajpki. Sposób w jaki jadł przypominał mi biedne dziecko, które nie jadło co najmniej pół roku. Zamiast zająć się swoim daniem, znalazłam sobie lepsze zajęcie, to jest - obserwacja niesamowicie szczęśliwego blondyna. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam nikogo tak bardzo ucieszonego. Patrzyłam na jego uśmiech, błyszczące oczy i czułam jak w moim brzuchu dzieją się dziwne rzeczy. Spuściłam wzrok, jednak to w niczym nie pomogło. Wciąż czułam zapach jego perfum, który nagle zaczął mi się niesamowicie podobać. Zacisnęłam powieki, potrząsnęłam subtelnie głową i odetchnęłam.

- Wszystko okej? - Usłyszałam radosny głos chłopaka. Uniosłam głowę, trafiając na głęboki błękit jego oczu.
- Tak, okej. - Posłałam mu krótki uśmiech i wróciłam do grzebania w swoim talerzu. - Chcesz skończyć? - Spytała, czując, że na pewno już nic więcej nie przełknę. Niall spojrzał na mnie, robiąc wielkie oczy i pokiwał szybko głową.
- Już niesamowicie cię uwielbiam. - Rzucił szybko i przysunął talerz do siebie. Zaśmiałam się, chwyciłam za szklankę z sokiem i upiłam łyk, wciąż obserwując blondyna.

~*~

Opierałam się o barierkę, czując na swoich plecach tors Louis'a. Czułam na szyi jego czułe, gorące pocałunki i ciarki na całym ciele. Obserwowałam drugi brzeg, wczuwając się w każdy jego ruch. Spojrzałam w dół, na alejkę przy samej rzece. Uśmiechnęłam się pod nosem i odwróciłam głowę do chłopaka.

- Patrz, Niall i Monika. - Wskazałam w dół
- No, no... - Ułożył brodę na moim ramieniu i spojrzał z zaciekawieniem. Skierowałam wzrok na wciąż śmiejącą się parę. Nagle Niall chwycił dziewczynę za rękę i przyśpieszyli kroku.
- Ciekawe gdzie im się tak śpieszy. - Rzuciłam.
- Horan pewnie zgłodniał. - Stwierdził Louis, po czym obydwoje się roześmialiśmy.
- Chodźmy do nich..- Odepchnęłam się od barierki i zrobiłam krok w stronę schodów. Poczułam jak chłopak łapie mnie za nadgarstek i przyciąga do siebie. Moje dłonie zatrzymały się na jego torsie. Uniosłam głowę w górę, patrząc mu w oczy.

- Nie przeszkadzajmy im. - Szepnął, po czym wbił się w moje usta. Ułożyłam dłonie na jego rozgrzanych
policzkach, zmrużyłam oczy i wczuwałam się w tamtą chwilę. Oderwał się od moich ust, posłał tajemniczy uśmiech i pociągnął za rękę w tylko jemu znanym kierunku. Zatrzymaliśmy się przy małym skwerze. Wszędzie mnóstwo drzew, ławek. A to wszystko oświetlone słabym światłem małych, staroświeckich latarni. Spojrzałam pytająco na Louis'a. Nawet się nie odwrócił. Oblizał wargę i ruszył w stronę drzew, pociągając mnie za sobą.

- Louis, co ty wyprawiasz? - Dopytywałam, jednak bez żadnego odzewu. Dotarliśmy do najbardziej ukrytego drzewa. Popchnął mnie na nie i bardzo powoli zbliżył się do mnie, układając dłonie na moich biodrach.
- Lou, co ty.. - Wbił się w moje usta, przypierając bardziej do pnia. Jego dłonie błądziły po moim ciele, a ja czułam jak wszystkie moje wnętrzności wariują. Zmrużyłam oczy, kiedy jego dłoń, bardzo powoli zbliżała się do mojej piersi. Już miał ułożyć na niej rękę, kiedy rozdzwonił się mój telefon. Przestraszyłam się i odepchnęłam od siebie chłopaka, który spojrzał na mnie z dziwną miną. Telefon nie przestawał dzwonić, a ja drżącymi rękoma próbowałam wyjąć go z torebki. W końcu udało mi się go znaleźć i odebrałam, patrząc ukradkiem na Louis'a. Przeczesał dłonią włosy, otarł kciukiem kącik ust i zakładając ręce na klatkę piersiową, oparł się o drzewo.

- Słucham?
- No witam. - Usłyszałam znajomy głos. Znów zapomniałam spojrzeć kto właściwie się do mnie dobijał.
- Paul?
- Owszem. Przeszkadzam? - Spytał, kiedy mój głos odrobinę zadrżał.
- Jasne, że nie. Coś się stało? - Odwróciłam się plecami do chłopaka, bo patrzenie na jego subtelne zachowanie sprawiało, że nie mogłam skupić się nawet na tym co mówię.
- Dzwonie w  sprawie jutrzejszego koncertu charytatywnego. Chciałbym, żebyś pojawiła się na miejscu trochę wcześniej. Słyszałem, że techniczni są nie bardzo ogarnięci, więc trzeba wszystkiego dopilnować. Zrobiłbym to sam, ale niestety mam sprawy rodzinne, których nie mogę odpuścić.
- No jasne szefie. - Rzuciłam z lekkim uśmiechem.
- To do zobaczenia. - Zaśmiał się i rozłączył.
Odchrząknęłam i odwróciłam się w stronę Louis'a. Patrzył na mnie, nawet nie mrugając. W pewnym momencie odepchnął się od drzewa, podszedł wolnym krokiem, ułożył dłonie na moich biodrach i uśmiechnął się zawadiacko. Otworzyłam usta, jednak jedyne co zrobiłam to ciche wypuszczenie powietrza. Nie byłam w stanie się odezwać, patrząc w jego niebieskie oczy i czując jego ręce na swoim ciele. Poczułam jak bardzo powoli zjeżdża na moje pośladki.

- Przestań... - Wyszeptałam i odsunęłam się. - Musze iść..
- Przepraszam. - Rzucił, przecierając twarz. - Nie powinienem tego robić. Chodźmy. - Wyciągnął dłoń w moją stronę i uśmiechnął się uroczo. Odetchnęłam, poprawiłam sukienkę i złapałam jego dłoń.

Szliśmy w milczeniu, jednak nie czułam zakłopotania. Ściskał co chwilę moją dłoń, uśmiechając się. Kiedy dotarliśmy pod mój dom, stanął przede mną i złapał drugą dłoń.

- Mam nadzieję, że nie masz mi za złe tego co zaszło. - Zaczął cicho, uciekając wzrokiem.
- Oj Louis. - Pokręciłam głową z uśmiechem. - Do zobaczenia. - Stanęłam na palcach i ucałowałam go w policzek.
- Serio? - Uniósł brew z rozbawieniem.
- No ale o co chodzi? - Spytałam. On jedynie pokręcił głową, nachylił się i wbił się w moje usta, wplatając palce we włosy.
~*~


Usiadłam przy syntezatorze i ułożyłam palce na klawiszach. Czułam w głębi serca słowa, które chciałam zaśpiewać. Powoli naciskałam pojedyncze klawisze, by chwilę później grać melodię, którą miałam w głowie. W krótkim czasie zaczęłam śpiewać wszystko, na co wpadłam. W moich myślach był Louis, w moim sercu był Louis. Uśmiechnęłam się, przeczesałam włosy i ponownie ułożyłam dłonie na klawiszach, by wyśpiewać samej sobie to co myślałam w tamtym momencie.

Oh, you capture my attention
Carefully listening,
Don't wanna miss a thing,
Keeping my eyes on you
Got me on my toes.


środa, 23 lipca 2014

9.

Nie mam pojęcia o której zasnęłam. Pamiętam tylko, że nie było mi łatwo. Usłyszałam cichy szept. Leniwie uchyliłam powieki. Monika siedziała po turecku, tuż obok mnie i wpatrując się ze zdenerwowaniem, starała się mnie obudzić. Spotkawszy się z jej wzrokiem, uśmiechnęłam się delikatnie, podniosłam do pozycji siedzącej i przetarłam twarz.

- Dzień dobry. - Rzuciłam lekko zachrypniętym głosem.
-Hej.. - Odpowiedziała cicho, bawiąc się palcami. - Słuchaj Ana, przepraszam. Nie chciałam, żeby tak wyszło. Nie wiedziałam co robić i..
- Przestań. - Przerwałam jej, układając dłoń na jej rękach. - Najważniejsze, że jesteś już bezpieczna.
- Dziękuję. - Posłała mi nikły uśmiech.
- Zawsze do usług mała. - Odwzajemniłam gest i zeszłam z łóżka. - Zrobię nam śniadanie. Na co masz ochotę?
Już kilka minut później stałam w kuchni przygotowując jajecznicę i tosty. Oczywiście o wszystkim zdecydowałam ja, bo Monika za bardzo się wstydziła. Kiedy ja przygotowywałam śniadanie, Ona brała prysznic.

- Widzę, że gotujesz. Mam nadzieję, że i o mnie pamiętasz. - Usłyszałam zachrypnięty głos. Nie musiałam się nawet odwracać, bo w krótkim czasie Sarah znalazłam się na blacie obok mnie. Nie odezwałam się, nawet na nią nie spojrzałam. Mówiła o czymś zawzięcie, a ja starałam się olewać jej głupie komentarze na temat mężczyzn, jej historie o podbojach seksualnych i o tym czego to nie brała ostatniej nocy.
- A ten Twój.. jak on ma? - Rzuciła nagle, bawiąc się nożem i patrząc na mnie znacząco.
- Louis, ale nie jest mój. - Dodałam szybko.
- Tym lepiej. - Uśmiechnęła się tajemniczo - Niezłe z niego ciacho. Chyba warto go spróbować. - Stwierdziła, oblizując wargę.
- Sarah. - Odwróciłam się gwałtownie, czując rosnącą w sobie złość. - Nie obchodzi mnie z kim się puszczasz i co robisz. Proszę cię tylko o jedno - odwal się od ludzi, z którymi pracuję. To cudowni faceci, a ja nie chce, byś spieprzyła im życie. - Mówiłam, patrząc jej w oczy. Miałam świadomość, że i tak to co powiem przejdzie jej obok uszu, ale może jednak coś zostanie w głowie. Naprawdę bałam się o chłopaków. Może byłam zbyt troskliwa, może nadopiekuńcza, ale dobrze wiedziałam jaka jest moja kochana siostrzyczka. Potrafi wykorzystać zaufanie, wziąć to czego chce i porzucić człowieka jak zwykłą, zużytą szmatę.

Śniadanie zjadłyśmy we trzy, w całkowitej ciszy. Sarah przypatrywała się Monice, a ja modliłam się w duchu, by nie zaczęła jej o wszystko wypytywać. Moja siostra jest strasznie uparta i ciekawska. Gdyby zaczęła dociekać co Monika robi w moim mieszkaniu, mogłoby się to skończyć niefajnie.

- Dobra, ja wychodzę do pracy. - Rzuciła Sarah, wstając i odkładając talerz do zmywarki.
- Pracy? Słyszałam, że masz wakacje. - Spojrzałam na nią ze zdziwieniem.
- Każde wakacje muszą się kiedyś skończyć.
- To znaczy, że się w końcu wyprowadzasz? - Spytałam z nadzieją.
- Żartujesz siostrzyczko? - Uśmiechnęła się szeroko, poprawiając włosy. - Za dobrze nam razem. - Stwierdziła i wyszła z kuchni. Opadłam na oparcie krzesła, mrużąc oczy i pocierając twarz. W tamtym momencie czułam rosnące w sobie poirytowanie. Nie rozumiałam jak kiedyś mogłyśmy się tak dobrze dogadywać, skoro teraz każdy jej gest tak cholernie mnie denerwuje.

- Coś się stało? - Usłyszałam zachrypnięty głos Moniki. Odetchnęłam i spojrzałam na nią ze sztucznym uśmiechem.
- Wszystko okej. Może masz ochotę na kawę? I może chciałabyś opowiedzieć mi.. - Nie dokończyłam, widząc reakcję dziewczyny. Spuściła wzrok i bawiła się palcami. - Przepraszam, nie chciałam być wścibska. Jeśli będziesz chciała, to mi opowiesz. - Stwierdziłam, podnosząc się i ruszając w stronę zmywarki.
Wspólnie posprzątałyśmy po śniadaniu. Wzięłam szybki prysznic i dołączyłam do siedzącej w salonie Moniki. Opadłam na kanapę, tuż obok niej. Ułożyłam laptopa na kolanach i zajęłam się sprawami organizacyjnymi. Monika przerzucała kanały, a ja układałam plany Chłopaków na kolejne dni. Poczułam jej głowę na ramieniu. Przyglądała się temu co robię, raz na jakiś czas pytając o coś konkretnego. Monika była taka jak ja. Gdyby nie mój wielki, całkowicie dziwny sen, też nie znałabym Chłopaków. Odłożyłam laptopa i pogrążyłyśmy się w zagorzałej dyskusji na temat muzyki i twórczości chłopaków. Poleciłam kilka kawałków, opowiedziałam o krótkiej współpracy z nimi. Później zaczęłyśmy jedynie obgadywać każdego z nich.
Wyjątkowo dużo słyszałam o Niall'u. Dziewczyna udawała, że nic się nie dzieje, ale powiedzmy sobie szczerze - bardzo często widać, kiedy dwie osoby czują do siebie "miętę". Tak właśnie było w przypadku tej dwójki. Nagle usłyszałam telefon. Odrzuciłam laptopa, a Monika złapała go w ostatniej chwili. Komórkę odnalazłam pod łóżkiem w sypialni. Wciąż nie wiem jakim cudem udało mi się go usłyszeć. Odebrałam w ostatniej chwili, opadając z powrotem na kanapę.

- Słucham?
- Cześć mała. - Słysząc ten głos, moje serce zaczęło bić mocniej, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Monika spojrzała na mnie pytająco, a ja kontynuowałam.
- No hej Louis. Coś się stało?
- Od razu coś się stało. - Zaśmiał się - Dzwonie, bo chciałem spytać czy nie miałabyś ochoty wyskoczyć gdzieś dzisiaj wieczorem? - Spytał, a ja zatrzymałam powietrze w ustach. Sama nie wiem dlaczego, ale byłam w lekkim szoku. Szok ten jednak szybko minął, a na jego miejsce wstąpiło podniecenie. Uśmiechnęłam się szerzej i spojrzałam na wciąż zdziwioną Monikę. Wtedy właśnie uświadomiłam sobie, że nie mogę jej zostawić.
- Wiesz Lou.. Bardzo chętnie, ale nie mogę.. - Zaczęłam cicho, wypuszczając powietrze z ust.
- Dlaczego?
- Jest u mnie Monika, nie mogę..
- Przestań. - Przerwała mi dziewczyna, uśmiechając się. - Umów się z nim. - Szepnęła, poruszając śmiesznie brwiami.
- Ale..- Pokręciłam głową, patrząc na nią ze zdziwieniem. Zabrała mi telefon, porozmawiała chwilę z Louis'em i oddała mi moją własność. - Co ty..

- Spotykacie się za trzy godziny. Lou tu wpadnie. - Uśmiechnęła się szeroko, chwytając w rękę pilota.
- Ale co z tobą? Przecież cię nie zostawię.
- Dam sobie radę.
- Mam pomysł. - Spojrzałam na telefon. Odblokowałam go i już kilka sekund później słyszałam sygnał. - No cześć Niall. - Zaczęłam, szczerząc się do Moniki. Ustaliłam z nim, że zajmie się dziewczyną. Ustaliłam wszystkie szczegóły i rozłączyłam się.
- Jesteś okropna. Nie potrzebuję niańki. - Stwierdziła, zakładając ręce na klatkę piersiową i robiąc obrażoną minę.
- Myślę, że akurat ta niańka ci się spodoba. - Zaśmiałam się, odkładając telefon.

~*~

Stanęłam przed lustrem, przyglądając się swojemu odbiciu. Przejechałam dłońmi po brzuchu i biodrach. Wciąż nie mogłam zrozumieć dlaczego niby miałam się tak elegancko ubrać. Kompletnie to do mnie nie pasowało. Biała dopasowana sukienka na ramiączka, która kończyła się nad kolanami. Spojrzałam na odbicie Moniki.

- Jesteś pewna, że to nie przesada? - Spytałam, krzywiąc się.
- Jestem pewna, że wyglądasz prześlicznie. - Posłała mi uroczy uśmiech, podeszła i poprawiła moje włosy. Nagłe rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Odetchnęłam i wyszłam z pokoju. Kiedy otworzyłam drzwi, w progu stanął niesamowicie przystojny, elegancko ubrany chłopak. Szara koszula z podwiniętymi rękawami i ciemne rurki. Zlustrowałam go całego, trafiając w końcu na błyszczące oczy.

- Cześć. - Rzuciłam cicho.
- No cześć piękna. - Uśmiechnął się zawadiacko, oblizał subtelnie dolną wargę i zrobił krok w moją stronę. Kiedy znalazł się blisko mnie, poczułam intensywny zapach jego niesamowicie męskich perfum. Spojrzałam w górę, a sekundę później zostałam obdarowana soczystym buziakiem w policzek.
- Mogłabym wiedzieć gdzie mnie zabierasz? - Spytałam, kiedy wyszliśmy na ulicę i podążaliśmy w tylko jemu znanym kierunku.
- A musisz wszystko wiedzieć? - Spojrzał na mnie kątem oka, uśmiechając się.
- Nie wszystko, ale..
- Ufasz mi? - Zatrzymał się gwałtownie, stanął na przeciwko mnie i przeszył wzrokiem.
- Czasem się boję, ale w sumie to ufam. - Rzuciłam cicho. Posłał mi szeroki uśmiech, przeczesał dłonią włosy i ruszyliśmy w dalszą drogę.

Jak się okazało, Louis zabrał mnie do ekskluzywnej i chyba najdroższej restauracji w mieście. Przez pierwsze minuty, kiedy zasiadłam przy stoliku, rozglądałam się ze zdenerwowaniem. Bałam się, że popełnię jakąś gafę. Nie nadawałam się do takich miejsc. Jednak jego zachowanie i głupie żarty, sprawiły, że bardzo szybko się rozluźniłam. Po kolacji, postanowiliśmy zrobić sobie długi spacer. Zamiast zamawiać taksówkę, wracaliśmy do domu na piechotę. Całą drogę rozmawialiśmy. Z każdą kolejną minutą dowiadywałam się o nim coraz to ciekawszych rzeczy. Poznawałam go coraz lepiej, dzięki czemu lubiłam go coraz bardziej. Wkroczyliśmy na most, przechodząc przez rzekę. Spojrzałam na chłopaka, czując, że moje nogi długo nie wytrzymają. Zaśmiał się, ale kiwnął głową na znak, że zrozumiał. Skręciliśmy w prawo, by w krótkim czasie znaleźć się w alejce. Po jednej stronie, na całej długości deptaka stały ławki, po drugiej stronie była metalowa barierka. Dawno nie byłam w tym miejscu, więc z ogromnym uśmiechem ruszyłam w stronę barierek, pociągając za sobą chłopaka.

Stanęliśmy przy barierce i obserwowaliśmy spokojną taflę Tamizy, w której odbijały się światła miasta. Czułam jego intensywny zapach. Nie potrafiłam powstrzymać się od zaciągania się nim. Oboje ułożyliśmy dłonie na metalowej barierce. Panowała cisza, przerywana odgłosami miasta. Spojrzałam na jego profil. Był niesamowity, jego kilkudniowy zarost, lazurowe oczy, których blask widziałam nawet w takiej ciemności. Wstrzymałam oddech, kiedy oblizał dolną wargę. Odwróciłam głowę i zmrużyłam oczy, starając się doprowadzić swoje myśli do normalności. Nagle poczułam jego dużą, ciepłą dłoń na swojej. Spojrzałam w dół, a on splótł nasze palce, wciąż patrząc przed siebie. Uśmiechnęłam się pod nosem. Spojrzał na mnie z poważną miną. Uniosłam brew pytająco. Odsunął się od barierki i stanął tuż za mną. Objął mnie całym sobą. Czułam jego tors na swoich plecach, jego ciepło, jego oddech na karku i jego zapach, który sprawiał, że podświadomie czułam się niesamowicie bezpiecznie i błogo. Objął mnie w pasie, układając nasze dłonie na moim brzuchu. Drugą ręką odsunął moje włosy, a sekundę później czułam jego gorące pocałunki na szyi. Otworzyłam usta, chcąc coś powiedzieć. Nie byłam w stanie. Zamknęłam oczy, a głowę oparłam na jego ramieniu. Ścisnął delikatnie nasze dłonie, muskając kciukiem wierzch mojej. Jego usta błądziły po mojej skórze. Poczułam jak gęsia skórka wkrada się na całe moje ciało. Oblewa każdy jego skrawek. Przyciągnął mnie bliżej. Wstrzymałam oddech, kiedy jego ciepłe wargi dotarły do moich ramion. Całował każdy skrawek mojej skóry, a ja rozpływałam się, czując niesamowicie wielką falę gorąca zalewającą moje wnętrze. Nagle oderwał się ode mnie i jednym ruchem przekręcił mnie przodem do siebie. Chwycił moją
twarz w dłonie i spojrzał w oczy. Kciukami potarł moje policzki i uśmiechnął się tak pięknie, jak jeszcze nigdy. Ponownie otworzyłam usta, by coś powiedzieć. Ponownie nie byłam w stanie wykrztusić z siebie ani słowa. Zbliżył twarz i pocałował mnie w czoło. Później to samo zrobił z moim nosem, policzkami. Wplótł palce w moje włosy i zaczął bardzo delikatnie całować moje powieki. Oplotłam ręce wokół jego szyi, rozchyliłam wargi, wypuszczając subtelnie powietrze. Każda sekunda dłużyła mi się w nieskończoność. Jego obecność, jego zachowanie sprawiały, że pragnęłam, by ten moment trwał wiecznie. W tamtym momencie już wiedziałam. Wiedziałam, że mogłabym zrobić dla niego wszystko. To dziwne uczucie, które towarzyszyło mi do tej pory bardzo powoli zmieniało się w coś pięknego. Uchyliłam powieki i spojrzałam w błękit jego oczu. Przygryzłam wargę i uśmiechnęłam się lekko. Ucałował kąciki moich ust.

- Louis.. - Zaczęłam, jednak nie dał mi dokończyć. Zatopił dłonie w moich włosach, całując mnie namiętnie. Z początku bardzo delikatny i nieśmiały pocałunek, z każdą sekundą przeradzał się w coś coraz bardziej wyjątkowego. Całował mnie coraz czulej, przypierając do zimnej barierki. Wzdrygnęłam się, a sekundę później poczułam jak tracę grunt pod stopami. Oplotłam nogami jego biodra, a on odsunął mnie od barierki, przytulając mnie tak szczelnie, jakby chciał ochronić mnie przed całym światem. Ale to przecież śmieszne. Przecież to On był całym moim światem. Od tamtego momentu, na zawsze.

sobota, 12 lipca 2014

8.

Zmrużyłam oczy, rękoma oplatając jego szyję. Poczułam jak jego dłonie wędrują na moją talię. Sekundę później straciłam grunt pod stopami. Uśmiechnęłam się lekko i oplotłam nogami jego biodra. Nigdy dotąd nie zdarzył mi się tak niesamowicie czuły, długi i cudowny pocałunek. Smakowałam jego ust, wplatając palce w misternie ułożoną fryzurę chłopaka. Poczułam jak rusza z miejsca, a sekundę później moje plecy spotkały się z zimną ścianą. Chwycił moją twarz w dłonie, oderwał się od ust i spojrzał mi w oczy.

- Ana.. ja.. Przepraszam za tamto. - Usłyszałam szept.
- Louis.. - Nie zdążyłam powiedzieć nic więcej, bo ponownie wbił się w moje wargi, muskając kciukami policzki. Nagle usłyszeliśmy nawoływanie. Odsunęliśmy się od siebie. Spuściłam wzrok, chrząkając i poprawiając bluzkę. Czułam się jak mała dziewczynka przyłapana na czymś bardzo niestosownym. Odetchnęłam i spojrzałam w jego błyszczące oczy. Otworzył usta, jednak bardzo szybko je zamknął. Złapał mnie za rękę i uniósł, dotykając jej zewnętrzną stronę wargami. Chciałam coś powiedzieć, jednak nie potrafiłam. Oboje nie potrafiliśmy w żaden sposób skomentować tego, co stało się kilka sekund wcześniej. Mimo, że przecież już się całowaliśmy. Czułam jak moje wnętrzności szaleją, dokładnie tak jak myśli. Zrobiłam krok w jego stronę. Ułożyłam dłoń na jego rozgrzanym policzku, nie odrywając wzroku od lazurowych ślepi.

- Tomlinson do cholery! Ile można cię wołać! - Usłyszeliśmy krzyk.Uśmiechnęliśmy się w tym samym momencie. Cofnęłam się i odwróciłam. Poczułam jak Lou łapie mnie za nadgarstek, a sekundę później poczułam jego klatkę piersiową na swoich plecach i oddech na karku.

- Niech to zostanie między nami. - Wyszeptał, a mnie przeszły ciarki. Jego głos był inny. Poważny, niski, odrobinę przerażający. Odwróciłam się powoli, ale jego już nie było. Odetchnęłam powoli, przeczesałam palcami włosy i weszłam do łazienki.

~*~

Dni mijały, a z każdym kolejnym miałam coraz więcej obowiązków. Praca, szkoła, załatwianie sesji zdjęciowych, wywiadów, planowanie trasy koncertowej, nauka, egzaminy. Wszystkiego miałam powyżej uszu, jednak jedna sprawa nie dawała mi spokoju. Myślałam, że moje spotkanie z Moniką przerodziło się w swego rodzaju przyjaźń. Mimo, że spędziłyśmy jedynie kilka wspólnych godzin, miałam wrażenie, że bardzo dobrze się dogadujemy. Jednak, odkąd odprowadziłam ją do domu, nie odezwała się ani razu. Rozumiem ogrom obowiązków, bo sama miałam zapieprz, jednak coś mi nie pasowało w tej całej sytuacji. Moja kobieca intuicja podpowiadała mi, że coś jest nie tak. 

Pewnego dnia, wróciłam do domu bardzo późno. Sarah balangowała na kolejnej imprezie, a ja dzięki temu mogłam na spokojnie odpocząć. Przebrałam się w najwygodniejsze dresy jakie tylko miałam, nakarmiłam Will'a i zasiadłam na balkonie z pudełkiem sajgonek, które udało mi się kupić w drodze do domu. Ułożyłam nogi na metalowej barierce i wsłuchując się w rytm piosenki, która leciała z głośników, zajadałam się późnym obiadem. Nagle usłyszałam dzwoniący telefon. Odłożyłam pudełko i wolnym krokiem weszłam do pokoju. Odnalazłam komórkę i odebrałam, nawet nie patrząc na ekran. 

- Słucham?
- Ana..? - Usłyszałam bardzo cichy, kobiecy głos.
- Tak, kto..
- Ana, błagam, pomóż mi..
- Monika? - Dopytywałam, czując jak moje serce wali coraz mocniej. - Co się stało? Gdzie jesteś?
- Jestem u siebie, ale już dłużej nie wytrzymam..proszę, pomóż mi..- Mówiła coraz ciszej i coraz bardziej piskliwie.
- Ale co się stało?! - W odpowiedzi usłyszałam jedynie odgłos uderzenia i przerwane połączenie. Przerażona, włożyłam telefon do kieszeni dresów i chwyciłam za kluczyki od samochodu. W mojej głowie plątały się przeróżne, coraz gorsze myśli. Otworzyłam drzwi i wybiegając z mieszkania wpadłam na kogoś. Odbiłam się od tajemniczej osoby i podniosłam głowę, wściekła, że ktoś śmiał przerwać mi akcję ratunkową.

- Niall? Co tu robisz?! - Krzyknęłam tonem dalekim od miłego.
- Wpadłem po ratunek, bo.. - Przerwał, lustrując mnie od góry do dołu - Coś się stało?
- Obawiam się, że tak. - Rzuciłam cicho i wyminęłam blondyna. W ostatniej jednak chwili, zatrzymałam się i wpadłam na pomysł. Obróciłam się na pięcie i podeszłam do chłopaka. - Chodź, przydasz się. - Stwierdziłam i pociągnęłam zdziwionego i oniemiałego Horana za sobą. 

Wepchnęłam go do samochodu i ignorując jego ciągłe pytania, ruszyłam z piskiem opon. Byłam z siebie dumna, że bez żadnego problemu zapamiętywałam miejsca, w których byłam przynajmniej raz. W ciągu niecałych dziesięciu minut, zatrzymałam się przed domem Moniki. Wysiadłam z samochodu, wciąż krzycząc na blondyna, by się pośpieszył. Już miałam wchodzić do bloku, kiedy chłopak złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie.

- Możesz mi w końcu wyjaśnić o co tu właściwie chodzi?! - Krzyknął, przeszywając mnie swoimi niebieskimi oczami. 
- Przepraszam. - Odetchnęłam, a on rozluźnił uścisk. - Dzwoniła do mnie Monika. Prosiła o pomoc i.. Słyszałam coś niepokojącego. Musimy tam wejść! - Wskazałam na ceglany blok tuż za mną. 
- No to na co jeszcze czekamy. - Rzucił, odepchnął mnie i wszedł jako pierwszy. Pokręciłam głową i ruszyłam za blondynem. Nie miałam zielonego pojęcia pod jakim numerem mieszkała Monika. Przeszliśmy chyba wszystkie mieszkania, wypytując o młodą dziewczynę. Oczywiście nikt nic nie wiedział. W końcu udało nam się trafić na pewną starszą panią. Okazała się bardzo sympatyczna i już miałam nam wyjaśnić gdzie dokładnie mieszka Monika, kiedy usłyszeliśmy przeraźliwy krzyk.

- To ona! - Wrzasnęłam i pociągnęłam za sobą Niall'a. Hałas dochodził z mieszkania, w rogu korytarza. Bez żadnego słowa, blondyn wyważył drzwi i wszedł do środka jako pierwszy. To co zobaczyłam na miejscu sprawiło, że moje serce zatrzymało się na chwilę. Pod ścianą leżała na wpół przytomna, pobita i łkająca Monika. Nad nią stał mężczyzna w średnim wieku, w jednej dłoni trzymając butelkę wódki, w drugiej pustą, zbitą butelkę, najprawdopodobniej po piwie. Zakryłam usta dłonią, a Niall wkroczył do akcji. Odepchnął mężczyznę, przypierając go do ściany, a wcześniej wytrącając z jego rąk butelki. Podbiegłam do Moniki i kucnęłam, obejmując ją ramieniem.

- Już wszystko dobrze, spokojnie. - Szeptałam, odgarniając z jej zakrwawionego czoła włosy i głaszcząc ją po głowie. - Chodźmy stąd mała. - Pomogłam dziewczynie wstać i kiedy ruszyłyśmy w stronę drzwi, tajemniczy mężczyzna zaczął krzyczeć coś całkowicie niezrozumiałego. Szarpał się i pluł w naszą stronę. Blondyn nie dał mu jednak możliwości na wydostanie się. Nigdy nie sądziłam, że to tak silny i stanowczy chłopak. Wyprowadziłam Monikę z mieszkania, później z klatki. Dopiero, kiedy usadziłam ją na tylnym siedzeniu swojego samochodu, obejrzałam się do tyłu, sprawdzając co z Horanem. Kilka sekund później zauważyłam jego sylwetkę w drzwiach. Podążał w naszą stronę, rozmasowując sobie nadgarstki.

- Monika..- Zaczęłam cicho, kucając przed dziewczyną i muskając jej policzki kciukami. - Kto to był? co się.. - Nie dokończyłam. Dziewczyna wpadła w histeryczny płacz, a ja już wiedziałam, że niczego i tak się nie dowiem. Poinstruowałam blondyna, by przyniósł mi kilka chusteczek i butelkę wody ze schowka. Wytarłam zakrwawioną twarz, ręce i ramiona, otarłam jej oczy z łez i rozmazanego makijażu i podeszłam bliżej.

- Już wszystko dobrze, nie bój się. - Szeptałam, obejmując ją i czując jak cała drży. Niall stał za mną i przyglądał się wszystkiemu bez słowa. Nie miałam pojęcia co powiedzieć, co myśleć o tej całej sytuacji. Wiedziałam jedynie, że to niesamowite szczęście, że zdążyliśmy przyjechać nim stało się coś o wiele gorszego. Wiedziałam też, że tak naprawdę Niall spadł mi z nieba. Kiedy w końcu udało mi się uspokoić dziewczynę, ułożyłam ją na tylnym siedzeniu i przykryłam bluzą, którą wręczył mi blondyn. Odwróciłam się do niego powoli i spojrzałam w oczy. Widać było, że jest tak samo jak ja, przerażony i zdezorientowany całą tą sytuacją. Odetchnęłam i podchodząc bliżej, oplotłam jego szyję rękoma.

- Dziękuję Horan. - Wyszeptałam i ucałowałam go w policzek. Posłał mi nikły uśmiech, ułożył dłonie na moich ramionach i ustami dotknął moich dłoni, wciąż ciężko oddychając. Nigdy nie lubiłam oceniać ludzi, nie wiedząc o nich tak naprawdę za wiele, ale w tamtym momencie stwierdziłam, że Niall to niesamowicie wrażliwy chłopak. Tak cholernie bardzo przejął się tym wszystkim.

Wsiedliśmy do auta i spojrzeliśmy w tył. Monika zasnęła. Uzgodniłam z blondynem, że zabieram ją do siebie, a on przekaże Paulowi, że kolejnego dnia nie będę mogła stawić się w pracy. Zaoferował również, że pomoże mi przy wniesieniu Moniki do mojego mieszkania. Zatrzymałam się pod swoją kamienicą. Niall wyjął dziewczynę bardzo delikatnie, ułożył sobie na rękach, starając się jej nie zbudzić i wniósł na górę. Nakazałam ułożyć ja w swoim łóżku, po czym wygoniłam chłopaka z pokoju. Przebrałam Monikę w swoje ciuchy, nakryłam i na palcach, wyszłam z pokoju. Niall stał w kuchni, przy oknie. Wpatrywał się w przestrzeń i ani drgnął, kiedy weszłam do pomieszczenia.

- Napijesz się czegoś? - Spytałam cicho, podchodząc do lodówki.
- Tak, chyba tak.. - Rzucił równie cicho, nie odwracając wzroku. Wyjęłam butelkę soku, dwie szklanki i nalałam do nich pomarańczowego płynu. Podeszłam do blondyna i układając dłoń na jego ramieniu, wręczyłam szklankę.
- Spokojnie. Porozmawiam z nią jutro.
- Ale.. - Zaczął, odwracając głowę w moją stronę.
- Tak, od razu do ciebie zadzwonię. - Przerwałam mu, posyłając delikatny uśmiech.

Kilkanaście minut później pożegnałam się z chłopakiem. Przebrałam się w łazience i na palcach wróciłam do swojej sypialni. Usiadłam na drugim końcu łóżka, podciągając kolana pod brodę i starałam się uporządkować wszystkie myśli, obserwując spokojnie śpiącą Monikę.


Liebster Awards.

Jest mi niesamowicie miło ponieważ dostałam aż dwie nominację. ;) dziękuję bardzo i ogromnie się cieszę, że podobają się Wam moje wypociny.


Ann Horan  right-now-one-direction.blogspot.com

1. Twoja największa wtopa?
całe życie je zaliczam, więc nie potrafię powiedzieć ;)
2. Lubisz wyróżniać się z tłumu?
nie.
3. Ulubiony zapach perfum?
DKNY.
4. Twoje hobby?
pisanie, czytanie.
5. Ulubiony cytat?
"Ze wszystkich rzeczy wiecznych miłość trwa najkrócej."
6. Dlaczego prowadzisz bloga?
sama nie wiem. uwielbiam pisać i mimo, że nie wychodzi to za dobrze, wciąż się uczę. ;)
7. Masz jakiegoś idola?
aż trzech: Jared, Shannon, Tomo.
8. Czego nigdy byś nie zrobiła?
istnieje mnóstwo takich rzeczy.
9. Dokończ!
Kocham.. muzykę.
Nienawidzę.. kłamstwa i pozerstwa.
Nie mogę.. rzucić palenia.
Uwielbiam.. tańczyć i śpiewać.
Mam.. mnóstwo nadziei.
Szukam.. niczego nie szukam.
Tęsknię.. za przyjaciółmi.
Marzę.. i nigdy nie przestanę.
Ufam.. przyjaciołom.
Szanuję.. każdego człowieka.
Toleruję.. mnóstwo rzeczy i mnóstwo odmienności.
Chciałabym.. skończyć studia.
Potrzebuję.. bliskiej osoby.
Śmieję się gdy.. jestem z przyjaciółmi.
Płaczę gdy.. w sumie to bardzo często.
10. Twoja największa wada?
zbyt wielka naiwność.
11. Plany na przyszłość?
mnóstwo.

Mrs Payne   myfallenangel-liampayne.blogspot.com

1)Ulubione danie?
nie mam takiego.
2)Twoja największa zaleta?
bardzo tolerancyjna.
3) Ulubiona piosenka?
"Jolka Jolka" Budka Suflera ;)
4)Dlaczego prowadzisz bloga?
J.W.
5)Twoje hobby?
taniec, pisanie, narzekanie.
6)O czym marzysz?
mam mnóstwo marzeń.
7)Plany na przyszłość.?
bardzo dużo.
8)Ulubiony kwiatek?
gerber.
9) Umiesz grać na jakimś instrumencie?
uczę się - gitara.
10)Chciałabyś coś zmienić w swoim życiu?
jedynie w swoim charakterze.
11) Jak widzisz siebie za 20 lat?
nie wybiegam aż tak daleko w przyszłość ;) 

Nominacje:

http://all-our-life.blogspot.com/
http://pozostac-bez-echa.blogspot.com/
http://you-light-up-my-world.blogspot.com/
http://you-break-my-heart-again.blogspot.com/
http://lovee-story-for-us.blogspot.com/

Pytania:

1. Ulubiona piosenka?
2. Ukochana książka?
3. Ulubiony cytat?
4. Co Cię inspiruje do pisania opowiadania?
5. Jestes tolerancyjna?
6. Twoje największe hobby?
7. Jakie miasta chcesz odwiedzić?
8. Ulubiony członek 1D?
9. Ile masz lat?
10. Masz jakiegoś pupila? jeśli tak - jak ma na imię?
11. Czy uważasz, że marzenia się spełniają?


sobota, 5 lipca 2014

7.

Cały dzień nie widziałam siostry. Z początku byłam ciekawa i nawet trochę zaniepokojona co się z nią właściwie dzieje. Jednak, kiedy zasiadłam przed telewizorem, słysząc jedynie ciszę przerywaną odgłosami filmu, uśmiechnęłam się szeroko i całkowicie o niej zapomniałam. Wokół siebie rozłożyłam wszystkie możliwe smakołyki, jakie miałam w domu, a jakie udało mi się ukryć przed Sarą. Otworzyłam paczkę żelek i od razu wepchnęłam sobie kilka do buzi, starając się nie roześmiać z tego co akurat leciało w telewizji. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie zwlokłam się z łóżka i podreptałam otworzyć. Moim oczom ukazał się uśmiechnięty Zayn.

- Siema. - Rzucił i od razu ucałował mnie w policzek.
- No hej. Co tu robisz? - Spytałam, przepuszczając go.
- Już nie można odwiedzić naszej pani menadżer? - Zaśmiał się, podając mi czteropak piwa.
- Oczywiście, że można. A to co? - Uśmiechnęłam się, przejmując puszki i patrząc na chłopaka pytająco.
- Pomyślałem, że nie wypada przyjść z pustymi rękoma. - Wyszczerzył się, przeciągnął i wszedł do salonu. - No, no. Widzę, że niezła impreza tu było. - Stwierdził, lustrując wszystkie puste paczki po żelkach, ciasteczkach i chipsach.
- Nie czepiaj się. Mam dziś wolne. - Rzuciłam i ruszyłam do kuchni. Wyjęłam dwa piwa, pozostałe dwa zostawiając w lodówce. Kiedy wróciłam do pokoju, Zayn już dawno rozłożył się na mojej kanapie, z nogami na stoliku, Will'em na kolanach i ręką w paczce chipsów.

- Ekhm. - Chrząknęłam i opadłam obok chłopaka. - Cieszę się, że czujesz się jak u siebie.
- Ja też się cieszę. - Uśmiechnął się do mnie, po czy zwrócił wzrok do telewizora. - Słyszałem, że masz coś fajnego. - Odnalazł wzrokiem pada, nachylił się i już sekundę później bawił się nim, patrząc na mnie prosząco. Pokręciłam głową z uśmiechem i podniosłam się. Z szafki pod telewizorem wyjęłam drugiego pada i włączyłam konsolę.

- Ze mną nie masz szans. - Rzuciłam, usadawiając się obok Zayn'a. - W co chcesz przegrać?
- Ale pewna siebie. - Zaśmiał się. Kilka minut później już graliśmy, a Malikowi rzedła mina z każdą kolejną sekundą.

Nie dawał jednak za wygraną. W przerwach obrywałam za swoje umiejętności. Za którymś razem Zayn tak wczuł się w torturowanie mnie łaskotkami, że odrzucił pada i zajął się jedynie tą jedną czynnością. Broniłam się na wszelkie sposoby. Wymachiwałam rękami, nogami, gryzłam go i próbowałam łaskotać. Był nie do pokonania. Po kilkunastu minutach straszliwych tortur, w końcu sobie odpuścił i wróciliśmy do gry. Kiedy nam się znudziło, włączyliśmy jakiś strasznie głupi film. Komentowaliśmy go, śmialiśmy się z wyjątkowo słabej gry aktorów i rzucaliśmy chrupkami w ekran, gdy jakaś scena była wyjątkowo tandetna. Popijaliśmy piwo, dyskutując o grach, muzyce i tatuażach. Tego wieczoru przekonałam się, że Malik to niesamowity człowiek. Czułam w sercu, że moglibyśmy być świetnymi przyjaciółmi. Z nikim do tamtej pory, nie dogadywałam się tak dobrze jak z nim. Może jeden prawdziwie wspólny wieczór, bez fleszy, wścibskich dziennikarzy i miliona fanek, sprawił, że zdobyłam nowego przyjaciela? Dokładnie tak jak w moim śnie.

Około pierwszej w nocy, opadliśmy bez sił na dalsze rozmowy. Zayn rozłożył się na kanapie, układając nogi na stoliku, wcześniej podkładając sobie poduszkę. Ja położyłam głowę na jego udach i bawiłam się jego wyjątkowo długimi palcami. Każde z nas kiwało głową w rytm lecącej  muzyki. Jak się okazało słuchamy praktycznie tego samego. W pewnym momencie zauważyłam, że Zayn przestał się poruszać. Spojrzałam w jego twarz. Wyglądał jak małe dziecko, z lekko wydętymi wargami i długimi rzęsami spoczywającymi na policzkach. Zasnął. Uśmiechnęłam się pod nosem i bardzo powoli podniosłam się z jego nóg. Z sypialni przyniosłam koc i nakryłam go, całując w czoło.

- No, no. - Usłyszałam za sobą. Odwróciłam się, a moja mina automatycznie zrzedła.
- I czego się tak gapisz. - Rzuciłam, przewracając oczami.
- Widzę, że jeden facet ci nie wystarcza. Szalejesz maleńka. - Sarah stała oparta o framugę, z założonymi na klatce piersiowej rękoma i cwaniackim uśmieszkiem na twarzy.
- Nie twój interes. Z resztą.. - Wzruszyłam ramionami i ruszyłam w stronę sypialni - Nic nie zaszło.
- Ależ oczywiście. - Zaśmiała się szyderczo. Weszła do salonu i nachyliła się nad Malikiem. - No muszę przyznać, że niezły. Nawet bardzo. - Oblizała wargę i ułożyła dłoń na jego torsie.
- Sarah, odczep się od niego. - Podeszłam do siostry i spojrzałam na nią zabójczym wzrokiem. Posłała mi szeroki, cwaniacki uśmiech, wzruszyła ramionami i wyszła z pokoju. Odetchnęłam z ulgą i spojrzałam na Zayn'a. Pogładziłam go po policzku, poprawiłam koc i ruszyłam do sypialni.

~*~

Obudziło mnie stukanie naczyń. Uchyliłam niechętnie powieki, a promienie słońca od razu zaatakowały moje oczy. Podniosłam się do pozycji siedzącej, przetarłam zaspaną twarz i spojrzałam na zegarek. Godzina wczesna, jednak mnóstwo nieodebranych połączeń. Widząc, że wszystkie są od Paul'a, wykręciłam do niego numer, czując lekkie zdenerwowanie. Przywitał mnie radosny głos mężczyzny. Okazało się, że jestem dziś potrzebna w sprawie omówienia sesji zdjęciowej. 

- Po wszystkim musimy się jeszcze spotkać z chłopakami. Nowa płyta i obowiązki z nią związane. Sama rozumiesz. - Rzucił.
- No jasne. 
- Mogłabyś mi pomóc z Malikiem? Dzwonie do niego od wczorajszego wieczoru, ale wcale nie zamierza odbierać. 
- Tak się składa, że jest u mnie. - Zaśmiałam się.
- Um.. - Zapadła cisza. Uderzyłam się w czoło, uświadamiając sobie jak głupio musiało to zabrzmieć.
- Ale to nie to co myślisz! Zgarnę go, jadąc do ciebie. - Wytłumaczyłam się szybko i odetchnęłam dyskretnie. Po paru minutach skończyliśmy rozmowę i zeskoczyłam z łózka. Wolnym krokiem podreptałam do kuchni, przeciągając się i ziewając. Wchodząc do pomieszczenia, stanęłam jak wryta, zatrzymując powietrze w ustach.
- Zayn? - Rzuciłam, wypuszczając je i unosząc brew. Odwrócił się do mnie z uśmiechem. Zlustrowałam jego nagi tors, docierając w końcu do czekoladowych oczu. - Co ty tu wyrabiasz? 
- Sama powiedziałaś, żebym czuł się jak u siebie. Postanowiłem zrobić nam kawę. - Wyszczerzył się, podnosząc w górę dwa kubki.
- Byłam pewna, że jeszcze śpisz, albo zwiałeś do domu. - Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej butelkę wody.
- Przykro mi, że cię zawiodłem. - Zaśmiał się. - A gdzie jakieś "dzień dobry" - Spytał nagle, podchodząc do mnie.
- Um.. Dzień dobry. - Uśmiechnęłam się do niego promiennie. Pokręcił głową i pochylając się, pocałował mnie w policzek.
- Lepiej się streszczaj, bo mamy ważne sprawy Panie Malik. - Wyminęłam go i siadając przy stole, spojrzałam znacząco. - I fajnie byłoby gdybyś się ubrał. - Pokazałam mu język i założyłam ręce na klatkę piersiową. Odwzajemnił gest i ustawił na stole dwa kubki, po czym nalał do nich kawy. Kilka minut później już zajadaliśmy się wspólnie przygotowanym śniadaniem. Przy tworzeniu go nie zabrakło oczywiście wygłupów i zrobienia z mojej kuchni pobojowiska. Po jedzeniu udało mi się zagonić Zayn'a do łazienki. Pół godziny później nadeszła pora na mnie. Wzięłam szybki, orzeźwiający prysznic, przebrałam się, nałożyłam delikatny makijaż, związałam włosy i byłam gotowa do wyjścia. Wychodząc z łazienki, z czystej ciekawości, zajrzałam do Sary. Nie było jej, a pokój wyglądał jak po przejściu okropnie wielkiego huraganu. Pokręciłam głową z politowaniem i wróciłam do Malika.

Już godzinę później latałam jak wariatka po studiu nagraniowym, załatwiając kolejne sprawy. Do ucha przyczepiony telefon, a w ręku ogromny plik kartek i karteluszek znacząco spowalniał moje ruchy, jednak nie poddawałam się. Gdyby nie ta cholerna biurokracja, wszystko szłoby lepiej i sprawniej. W końcu, po paru godzinach jeżdżenia po mieście i załatwiania wszystkiego za Paul'a, udało mi się wstąpić do kawiarni. Zamówiłam największą możliwą kawę i po raz setny tego dnia, wsiadłam do samochodu, kierując się do domu chłopaków. Nie obyło się oczywiście bez kilku ostrych wiązanek, kiedy stałam w korku i widziałam poczynania innych kierowców. Ponad godzinę później, parkowałam na wielkim podjeździe. Wysiadając z auta, trzasnęłam drzwiami tak mocno, że w pewnym momencie musiałam sprawdzić, czy oby na pewno nie odpadły. Zanim weszłam do chłopaków, usiadłam na schodku i odpaliłam papierosa. Zaciągnęłam się i zmrużyłam oczy, wypuszczając dym z ust. Nagle poczułam na swoim ramieniu czyjąś dużą dłoń, a sekundę później usłyszałam zachrypnięty głos przy uchu.

- Nie pal. - Odwróciłam głowę. Tuż za mną kucał uśmiechnięty Harry i wpatrywał się we mnie z zaciekawieniem.
- Nie strasz mnie. - Rzuciłam cicho, biorąc bucha.
- Wybacz. - Posłał mi uroczy uśmiech. - Musiałem sprawdzić co to było ten straszny trzask.
- To chyba moja wina. - Zwróciłam wzrok na auto.
- Co ono zawiniło? - Zaśmiał się.
- Jestem strasznie wkurzona. To chyba ten dzień.. A jeszcze czeka mnie użeranie się ze stadem pawianów z ADHD. - Odwróciłam się i pokazałam chłopakowi język. Pfuknął i zrobił obrażoną minę. Wyrzuciłam niedopałek, podniosłam się i stanęłam za Harry'm. Objęłam jego szyję i nachylając się, ucałowałam w policzek.
- Żartowałam Styles. Chodźmy. - Szepnęłam.

Siedziałam oparta plecami o ramię Zayn'a i zawzięcie dyskutowałam z Paul'em i Liam'em na temat nowej płyty. Czemu tylko z nimi? Bo tylko oni byli tak naprawdę zainteresowani tym, po co właściwie się zebraliśmy. Zayn z Horanem grali na PSP, Harry zajął się swoimi guzikami w koszuli, szepcząc coś do samego siebie, a Lou siedział bez ruchu, raz na jakiś czas odpowiadając Malikowi. Przez cały czas czułam na sobie jego wzrok. Nie odczuwałam jednak potrzeby, by odwrócić głowę. Nie odczuwałam potrzeby spotkania się z jego wzrokiem. Byłam wkurzona i nie miałam ochoty na kolejne, męczące myśli. Snucie jakichś scenariuszy po kolejnych niedopowiedzeniach.

W pewnym momencie przeprosiłam Payne'a i Paul'a i wychodząc z pokoju, ruszyłam w stronę łazienki. Nacisnęłam na klamkę, jednak nie zdążyłam wejść, czując na swoim nadgarstku czyjś uścisk. Nie zdążyłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Poczułam ciepłe usta całujące zachłannie moje. Poczułam duże dłonie, trzymające moją twarz i znajomy, niesamowity zapach perfum.


niedziela, 22 czerwca 2014

6.

Tylko przez chwilę czułam na sobie wzrok całej piątki. Niall szybko zdjął koszulkę i wskoczył do basenu. To samo zrobił Harry i Zayn. Liam stał przez chwilę, jak gdyby zastanawiał się czy to na pewno dobry pomysł. Wzruszył jednak ramionami, uśmiechnął się do siebie i dołączył do przyjaciół. Jedynie Monika została obok mnie. Byłam pewna, że  i Lou stoi obok. Odwróciłam się w jego stronę.

- No tak.. - Rzuciłam do siebie, przewróciłam oczami, a mój wzrok powędrował w stronę basenu, w którym piątka chłopaków, bawiła się jak pięcioletnie dzieci, albo wesołe szczeniaki. Toczyła się wojna. Jeden wskakiwał na drugiego, chlapali się, wskakiwali sobie na barana, albo podtapiali. Przy wszystkich tych czynnościach niesamowicie głośno krzyczeli.Cieszyłam się z faktu, że chłopcy nie mają praktycznie żadnych sąsiadów. Nagle usłyszałyśmy z Moniką dziwnie brzmiący pisk. Nasze głowy skierowały się na chłopaków, jednak żaden nawet na nas nie spojrzał. Miałam wrażenie, jakby starali się ukryć, który z nich wydobył z siebie ten wyjątkowo kobiecy i słodki dźwięk. Spojrzałyśmy na siebie z Moniką w tym samym momencie. I dokładnie w tym samym momencie wybuchłyśmy śmiechem.

- Dziewczyny! - Usłyszałyśmy zachrypnięty głos. Odwróciłyśmy się w stronę basenu. Harry stał przy drabince, w przemokniętej koszulce, włosach przyklejonych do twarzy i ogromnym uśmiechem na twarzy. - Chodźcie! - Pomachał do nas, wyszczerzając się jeszcze bardziej.
- Żartujesz? - Monika szepnęła i w sekundę znalazła się tuż obok mnie, chwytając mój nadgarstek.
- No nie dajcie się namawiać! - Kontynuował Styles, wychodząc z basenu i podchodząc do nas. Kiedy znalazł się bardzo blisko mnie, zlustrowałam jego klatkę piersiową, później twarz. Subtelnie oblizałam wargę i uśmiechnęłam się. Kiedy spotkałam się z jego wzrokiem, posłał mi uroczy uśmiech, ukazując dołeczki.

- No chodźcie po dobroci, bo inaczej użyję siły. - Stwierdził poważnym tonem.
- Ja..um..Ja sobie odpuszczę. - Stwierdziła Monika i zrobiła krok w tył. Harry spojrzał na mnie wyczekująco.
- Nawet nie mam zamiaru. - Rzuciłam.
- Jesteś tego pewna? - Spytał tajemniczo, podchodząc bliżej.
- Owszem. A co mi niby możesz zrobić? - Zaśmiałam się, zakładając ręce na klatkę piersiową.
- Sama tego chciałaś. - Wyszczerzył się, złapał mnie za biodra i przerzucił sobie przez ramię.
- Nawet się nie waż! Zostaw mnie! - Krzyczałam, kiedy ruszył w stronę basenu - Zostaw, bo..
- Bo co, poskarżysz się mamie? - Zaśmiał się. Reszta chłopaków mu zawtórowała. A ja, zanim zdążyłam powiedzieć coś jeszcze, zostałam wrzucona do zimnej wody, która dla mnie była bardzo głęboka. Zebrałam się w sobie i wypłynęłam na powierzchnie, łapiąc powietrze. Usłyszałam niepohamowane śmiechy i plusk, co oznaczało, że Styles również znalazł się w wodzie. Rozejrzałam się, szukając brzegu. Może i zawsze chciałam wskoczyć do basenu w ciuchach. Jednak w moich wyobrażeniach te baseny były o wiele płytsze.

- A  ty gdzie uciekasz? - Usłyszałam za sobą głos Lou.
- Do brzegu. - Rzuciłam, nie przestając ruszać rękami i nogami. - Ja nawet nie dosięgam dna. - W odpowiedzi usłyszałam śmiech, a chwilę potem poczułam jak chłopak łapie mnie za biodra i płynie.
- Dobra, jednak nie chcę wychodzić. - Rzuciłam, odwracając się do niego i wyszczerzając. Trafiłam centralnie na jego błyszczące oczy. Przełknęłam ślinę i odwróciłam głowę.
- Kobiety.. - Rzucił cicho.
- Nie kobietuj tylko do boju! - Krzyknęłam, wskazując na niespodziewającego się niczego Harry'ego. Wciąż jednak nie ruszyliśmy się z miejsca. Wydostałam się więc z objęcia Louis'a, opłynęłam go i wskoczyłam na jego plecy.
- Ej! - Zaśmiał się. Oplotłam jego szyje rękoma i nachyliłam się. Dopiero wtedy ruszył w stronę, którą mu wcześniej wskazałam.

- Styles! Już nie żyjesz! - Krzyknęłam i chwilę później, z pomocą Lou, zatapiałam zdziwionego, jednak wciąż śmiejącego się chłopaka. W bardzo krótkim czasie dołączył również Zayn i Liam. Jedynie Niall gdzieś zniknął. Dosłownie na sekundę odwróciłam się w stronę Moniki. Blondyn siedział tuż obok niej i dyskutowali o czymś zawzięcie, nie zwracając na nas uwagi. Uśmiechnęłam się pod nosem, jednak w następnej sekundzie już zanurzałam się, dotykając dna. Kiedy udało mi się odepchnąć nogami od dna i ponownie pojawić się na powierzchni, rozejrzałam się.

 - Który to zrobił?! - Krzyknęłam. Cała czwórka wzruszyła jedynie ramionami, robiąc niewinne miny. - Przyznać się to zemszczę się tylko na jednym. - Dodałam poważnym tonem. Każdy z chłopaków powstrzymywał się od śmiechu i trójka z nich zgodnie wskazała na Louis'a. Powoli odwróciłam się w jego stronę, nie przestając machać nogami, by się przypadkiem nie utopić.
- Jak mogłeś, myślałam, że jesteśmy w jednej drużynie. - Rzuciłam. On się jedynie uśmiechnął. - Zobaczysz, że moja zemsta będzie słodka. - Stwierdziłam, zaczynając machać rękami i podpływając do niego.

- No i co mi zrobisz? - Zaśmiał się. Zamiast odpowiedzieć, rzuciłam się na niego i obydwoje wylądowaliśmy pod wodą. Poczułam jak obejmuje moje biodra dłońmi i przyciąga do siebie. Bardzo powoli opadaliśmy na dno, oboje z otwartymi oczami. Zbliżył się do mnie, nie odrywając wzroku. Kręciliśmy się w wodzie, wciąż
nie wypływając na powierzchnie. Objął mnie i wbił się w moje usta. Czułam jego niesamowite wargi, jego dłonie błądzące po moim ciele. Ten pocałunek był jedyny w swoim rodzaju. Wyjątkowy. Nigdy nie spodziewałabym się, że posmakuje jego ust akurat pod wodą. Z każdą sekundą wczuwałam się w nasz pocałunek coraz bardziej. Nie przeszkadzało mi, że za chwilę mogę stracić powietrze w płucach. Nie przeszkadzał mi chłód wody. W tamtym momencie go nie czułam. Ciepło bijące od jego ciała, bliskość, dotyk jego ust były wystarczającym wynagrodzeniem.


Kiedy wypłynęliśmy w końcu na powierzchnię, jedyne co słyszeliśmy to cisza, ewentualnie śpiew świerszczy. Oderwaliśmy się od siebie powoli. Liam patrzył na nas, robiąc wielkie oczy. Harry zatrzymał się w połowie uśmiechu, nawet Horan na chwilę zaprzestał rozmowy z Moniką, która jako jedynie nie patrzyła na nas wielce zszokowana. A Zayn..w pierwszej chwili go nie zauważyłam. Dopiero, kiedy się odwróciłam, ujrzałam jego twarz, zakrytą czarnymi, mokrymi kosmykami. Jego oczy powiększyły się do wielkości monet, a z jego miny nie można było wyczytać niczego konkretnego.

- Czego się gapicie? - Odezwał się w końcu Louis, chwytając mnie za biodra i przyciągając jak najbliżej siebie.
- Szybcy jesteście. - Zaśmiał się Harry, za co dostał od Liam'a w ramię. - No co? - Spojrzał na przyjaciela z wyrzutem, masując miejsce, w które dostał.
- Chyba mamy powód do świętowania. - Wyszczerzył się Payne i ruszył w stronę drabinki.
- Każdy powód jest dobry. - Stwierdził Niall i pociągnął Monikę za rękę w stronę domu. Uśmiechnęłam się, widząc jego zachowanie. Byłam spokojna, że dziewczynie nic nie grozi. Horan od samego początku wydał się wspaniałym człowiekiem, wiec w jego rękach była bezpieczna.
Poczułam na swoich biodrach dłonie Louis'a. Z jego pomocą podpłynęłam do brzegu i jednym, sprawnym ruchem wyjął mnie z wody. Usiadłam na krawędzi basenu i zanim jeszcze wyszedł, na chwilę nasze oczy się spotkały. Posłał mi swój najpiękniejszy uśmiech i w sekundę, znalazł się tuż obok mnie. Siedzieliśmy w milczeniu. Oboje wpatrywaliśmy się w taflę wody. Nie mam pojęcia dlaczego żadne z nas nie miało odwagi wypowiedzieć słowa. Z każdą sekundą milczenia, która niesamowicie mi się wydłużała, czułam, że to co się stało wcale nie było dobre. Co z tego, że już od dawna tego pragnęłam? Co z tego, że w moim śnie robiliśmy to milion razy? Przecież to był tylko głupi sen, a to jest rzeczywistość. Rzeczywistość, którą odczuwam trochę inaczej.

- Ana.. - Usłyszałam i spojrzałam w jego stronę. Zamiast patrzeć mi w oczy, jego wzrok wciąż gdzieś uciekał. - Przepraszam.
- Co? - Patrzyłam na niego ze zdziwieniem.
- Nie powinienem był tego robić. W ogóle nie powinienem był cię nigdzie zapraszać i..- Nie dane mu było skończyć. Z domu wybiegł Harry i pociągnął mnie za sobą do środka, krzycząc coś do Lou. Kiedy znalazłam się w domu, wciąż w głowie miałam słowa chłopaka. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego mnie przepraszał. Bo niby dlaczego? Co  w tym złego, że gdzieś razem wyszliśmy? Co było złego w naszym pocałunku? Spojrzałam na niego, jednak ten jakby trochę nieobecny, wpatrywał się w okno, nie zwracając uwagi na to co dzieję się z resztą.

- Musisz się przebrać. - Usłyszałam i chwilę potem zostałam pociągnięta za rękę. Jak się okazało, Zayn zabrał mnie do swojego pokoju i usadził na wielkim łóżku. Patrzyłam na chłopaka, który grzebał  w szafie. Chciałam coś powiedzieć, ale nie potrafiłam, bo w głowie moje myśli wciąż plątały się wokół kilku słów wypowiedzianych przez Louis'a. Mulat odwrócił się do mnie z zadowoloną miną, w rękach trzymając jakąś bordową koszulkę i spodenki. Podszedł do mnie i wręczył mi ubrania.

- Dlaczego..
- Żaden się nie rwał, a przecież możesz się przeziębić. - Przerwał mi i usiadł obok. - A teraz idź się przebrać. Chyba, że chcesz to zrobić tutaj. Chętnie zostanę. - Wyszczerzył się.
- Nie, wiesz. Jakoś nie bardzo.. - Zaśmiałam się, wstając. Spojrzałam na chłopaka pytająco, a on wskazał mi białe drzwi, prowadzące do łazienki. Weszłam do pomieszczenia. Jak się później okazało, każdy z chłopców miał jeszcze po jednej łazience dla siebie. Rozejrzałam się i stwierdziłam, że w tej nie jest wcale tak źle. Zrzuciłam z siebie mokre ciuchy i przebrałam się w to co znalazł dla mnie Zayn. Zmierzwiłam włosy i przejrzałam się w lustrze.

- Dlaczego nikt mi nie powiedział, że wyglądam jak straszydło? - Rzuciłam do siebie, wycierając rozmazany tusz.
- Bo wyglądasz super! - Usłyszałam krzyk i zaśmiałam się. Rozwiesiłam swoje mokre ciuchy i wyszłam z łazienki. Przy przechodzeniu przez próg o mało co się nie zabiła, bo spodnie, które dał mi mulat były o wiele za duże i spadały mi z tyłka, utrudniając chodzenie. Zayn uśmiechnął się do mnie szeroko i podszedł do drzwi.

Ponownie całą grupą zasiedliśmy w salonie, dyskutując, śmiejąc się i jedząc. Wraz z Moniką obserwowałyśmy wygłupy chłopaków, a ja ponownie miałam wrażenie, że Louis mnie olewa. Za każdym razem, kiedy nasze oczy się spotkały, odwracał wzrok. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Najpierw mnie całuje, a teraz znowu ma mnie gdzieś. Nagle poczułam na nadgarstku delikatny uścisk. Spojrzałam pytająco na dziewczynę.

- Muszę już iść. - Wyszeptała. Momentami, jej nieśmiałość była naprawdę urocza. Przytaknęłam jej i podniosłyśmy się z miejsca w tym samym momencie. Zebrałam swoje wciąż mokre ciuchy i chwyciłam Monikę pod rękę. Pożegnałyśmy się z każdym i ruszyłyśmy przed siebie.
Przegadałyśmy całą drogę praktycznie tylko o chłopakach. Postanowiłam odprowadzić dziewczynę. Z początku nie była ku temu przychylna, ale moja siła perswazji pomogła mi w przekonaniu jej. Zanim jeszcze wypuściłam ją spod ręki, wymieniłyśmy się numerami. Przytuliła się do mnie, jak gdybyśmy miały rozstać się na zawsze i odeszła wolnym krokiem. Przez chwile stałam w jednym miejscu i patrzyłam jak jej sylwetka znika za drzwiami jednej z kamienic. Odetchnęłam i ruszyłam z powrotem do domu. Poczułam dziwny niepokój w sercu, przypominając sobie kogo zastanę, kiedy wrócę.

~*~

Kolejny dzień miałam wolny. Obudziłam się więc dość późno i po wykonaniu porannej toalety, zasiadłam przy stole z wielką miską płatków i dużym kubkiem kawy. Sarah jeszcze nie wstała, albo wcale nie wróciła. Nie obchodziło mnie to. Cieszyłam się ciszą i spokojem, delektując się śniadaniem i cichym pomrukiwaniem Will'a, śpiącego na krześle obok. Nie mam pojęcia ile siedziałam nad miską, grzebiąc w płatkach, a w myślach mając jedną osobę. Sama nie wiedziałam dlaczego wciąż zastanawiałam się nad tymi niewiele znaczącymi słowami. Może to przez sen, może przez to, że w tamtym, innym, nierealnym życiu było tyle wątpliwości, tyle problemów i kłótni? Może właśnie dlatego miałam bardzo złe przeczucia? Bo przecież prawdziwe życie jest o wiele gorsze, mniej kolorowe od pięknego snu. Snu, w którym nie zawsze było tak cudnie jak w bajce.