czwartek, 27 lutego 2014

69 „Love you like a love song.”


Siedzieli w salonie, w jej mieszkaniu. Louis oparty o kanapę, wpatrywał się w telewizor i bawił się włosami dziewczyny. Ona leżała z głową na jego kolanach i wpatrywała się w jego uśmiechniętą twarz. Bawiła się jego palcami, raz na jakiś czas całując ich opuszki. Za każdym razem uśmiech chłopaka poszerzał się i zerkał na brunetkę. Ułożyła się na boku, przodem do niego i wtuliła twarz w jego brzuch.

Odłożył wcześniej trzymanego pilota i spojrzał na wtuloną w niego brunetkę.

- chodź tu – wyszeptał i jednym ruchem podniósł i usadził sobie dziewczynę na kolanach. 
Spojrzał w jej czekoladowe oczy i odgarnął kosmyk z jej czoła. Wyszczerzył się i dotknął brzucha dziewczyny. Nie potrzebowali słów, bo oboje dobrze wiedzieli co chcą sobie w tym momencie powiedzieć, dobrze wiedzieli co czują. Wtuliła nos między linią jego szczęki, a szyją. Muskał ją delikatnie po policzku, całując w głowę.


~ Zayn ~

Stał oparty o samochód i z założonymi na klatce piersiowej rękoma. Czekał pod szpitalem na swoją ukochaną Jo. Przechodził niecierpliwie z nogi na nogę i wciąż wpatrywał się w drzwi wyjściowe. Co chwila poprawiał włosy, albo obciągał koszulkę. Kiedy tylko jakaś młoda dziewczyna wyłaniała się ze szpitala on od razu oddychał szybciej, myśląc, że to właśnie Jo.
Nigdy nie sądził, że znajdzie kogoś tak niesamowitego. Ta dziewczyna była wyjątkowa, jak wciąż powtarzał. Piękna, inteligentna, zabawna, przyjacielska. Wszystko to składało się na jego idealną Jo.

Wybiegła z budynku i w pośpiechu naciągała na siebie płaszcz. Kiedy tylko znalazła wzrokiem mulata, uśmiechnęła się szeroko i podbiegła do niego. Widząc biegnącą dziewczynę, wyszczerzył się i rozłożył ramiona. Wskoczyła na niego, a ten, obejmując jej biodra, obkręcił dziewczynę wokół siebie, po czym wbił się w jej piękne usta.
Usadził ją na masce samochodu i zaczął całować szyję dziewczyny, raz po raz wracając z namiętnymi buziakami do ust.

- Zayn.. – wyszeptała
- hm? – mruknął, nie odrywając się od jej szyi
- jesteśmy w miejscu publicznym, a mam wrażenie jakbyś chciał mnie zaraz rozebrać. – zaśmiała się cicho i odepchnęła go delikatnie. Na jego twarz wkradł się smutek, na co nie mogła patrzeć. Pokręciła głową i przyciągnęła go z powrotem, na co chłopak szeroko się uśmiechnął

- jesteś niemożliwy. – rzekła i wbiła się w jego pełne usta.


***

Stała na balkonie, spoglądając na przechadzających się ludzi. Nagle poczuła na swoich biodrach ciepłe dłonie Louis’a. uśmiechnęła się pod nosem i odwróciła do chłopaka.

- co tam mała? – rzucił, kładąc głowę na jej ramieniu
- tak się zastanawiam..
- hm?
- nie pośpieszyliśmy się z tym ślubem?
- co masz na myśli? – spojrzał na nią ze zdziwieniem
- no bo.. to zaprzepaści twoją karierę. Nie będziesz już wolnym strzelcem, którego kochają miliony dziewczyn..
- ależ jesteś głupia. – zaśmiał się, kręcąc głową. Już otwierała usta, by coś powiedzieć, ale chłopak wbił się w jej usta. – kocham cię – rzekł, wlepiając w dziewczynę swoje niebieskie tęczówki – i kocham ją albo jego – wyszczerzył się, dotykając jej brzucha.
- no właśnie. Jutro USG. Co ty na to by spytać wszystkich czy chcą z nami iśc? – uśmiechnęła się
- świetny pomysł! Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć to małe cudo – wyszczerzył się
- Looouis.. co ze świadkami? – spytała, odwracając się ponownie do wciąż uśmiechniętego Louis’a
- myślę, że to już postanowione. Dzwoń do niej! – wręczył dziewczynie telefon.


Parę minut później Ana i Lou umówili się z przyjaciółmi w parku, niedaleko domu chłopaków. Czekając na wszystkich, zasiedli na jednej z ławek.

- pamiętasz ją? – zaczęła brunetka
- to tutaj pierwszy raz usłyszałem jak śpiewasz.. i pierwszy raz tak bardzo się zbliżyliśmy. – rozmarzył się, odchylając głowę do tyłu – no i strasznie wtedy padało – zaśmiał się po chwili
- jestem w szoku! – spojrzała na niego, udając zdziwienie – nie pamiętasz gdzie położyłeś pilota, a pamiętasz co działo się w konkretnym miejscu parę miesięcy wcześniej?
- takich rzeczy się nie zapomina mała – pokazał jej język.

- hej wam! – usłyszeli krzyk Niall’a, idącego z Zoey za rękę.
- och, świetnie, że jesteście pierwsi – uśmiechnęła się Ana
- a coś się stało? – przestraszyła się rudowłosa, siadając Horanowi na kolanach
- mamy do was sprawę – rzucił Lou.
- a mianowicie? – zdziwił się Niall. Spojrzeli po sobie i wyszczerzyli się do przyjaciół.
- zgodzilibyście się zostać naszymi świadkami? – wypaliła brunetka
- o boże! – pisnęła Zoey, po czym z jej oczu popłynęły łzy
- mówicie serio? – Niall spoglądał to na Anę, to na Louis’a
- no jasne, że pewnie! – zaśmiał się brunet.

Zoey podeszła do Any i przytuliła ją najmocniej jak tylko potrafiła, później to samo zrobiła z Lou.

- nawet nie wiecie ile to dla nas znaczy – uśmiechnął się blondyn i uściskał przyjaciela, by później zrobić to samo z Aną.
- a wy nie wiecie jak my się cieszymy – stwierdziła Ana.

Niedługo potem dołączyła do nich reszta. Brunetka powiadomiła przyjaciół o wybranych świadkach i o pójściu na USG. Wszyscy jednocześnie zgodzili się i rzucili na dziewczynę. Mimo, że Harry za każdym razem na spotkanie przychodził sam, Ana wiedziała, że między nim a Patty musiało się naprawić. Chłopak zmienił się nie do poznania, podobnie jak kiedyś, kiedy to pogodził się z szatynką po raz pierwszy. Mimo, że nic nie mówił, jej intuicja podpowiadała jej najlepsze, z czego naprawdę bardzo się cieszyła.



***

- macie już pomysł na imię? – zagadnął Zayn, kiedy siedzieli w poczekalni jednej z londyńskich przychodni.
- zabawne, że pytasz.. – wyszeptała Ana z tajemniczym uśmieszkiem.
- dlaczego? – mulat spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- a nic, tak do siebie coś powiedziałam. Nieważne – wyszczerzyła się, klepiąc zdezorientowanego chłopaka po ramieniu.
- chcecie znać płeć? – spytał nagle Liam
- hm.. Lou? – zwróciła się do bruneta, pochłoniętego zabawą plastikową atrapą dziecka – Lou!
- co? – spojrzał na nią z wyrzutem
- pytano nas o coś – przewróciła oczami i zabrała chłopakowi jego nową zabawkę
- ej! – oburzył się i usiadł prosto na krześle
- ja wciąż nie mogę uwierzyć, że ON ma być ojcem.. – wyszeptała Zoey. Wszyscy poza Louis’em usłyszeli i wybuchli śmiechem.
- wracając do pytania.. ja chyba nie chcę wiedzieć. Wolę niespodziankę – stwierdziła Ana, ocierając łzę, spowodowaną śmiechem.  – a ty Louis?

Chłopak znalazł sobie już kolejną zabawkę. Siedział i w skupieniu oglądał plastikową atrapę brzucha, z którego można było wyjąć „dziecko”.


- co ja najlepszego zrobiłam.. – Ana przewróciła znacząco oczami, a reszta przyjaciół po raz kolejny wybuchła śmiechem. 


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

mam nadzieję, że rozdział jest troszkę lepszy od poprzedniego. ale zapewniam, że następny, czyli ostatni będzie chyba najlepszy :D chyba zaczne przyjmować zamówienia na kolejne imaginy, skoro przypadly Wam do gustu ;p
Kocham Was!
buziaki!

środa, 26 lutego 2014

68 „Land in his bed, repeat yesterday's mistakes.”


~ Harry ~

Miesiące mijały, a każdy dzień był taki sam. Gdyby nie wywiady, czy występy na pewno nie wyszedłby z domu. Kiedy tylko wracał, zalegał na łóżku i wpatrywał się tępo w sufit. Niby powinien cieszyć się i brać udział w przygotowaniach do ślubu przyjaciół, ale psychicznie kompletnie nie miał na to siły. W jego głowie wciąż mieszkała pewna szatynka o dużych, szarych oczach. Nic nie było w stanie zmienić jego myśli. Nawet to jak okropnie go ostatnio potraktowała. Wiedział, że jest w niej coś co go pociąga. Coś, co przyćmiewa wszystkie jej zmiany nastrojów i chamskie teksty. Była dla niego jak narkotyki, które ona sama tak bardzo lubiła. Nie wiedział co, ale coś uzależniło jego myśli i jego zmysły od tej pięknej dziewczyny. Mimo, że w jednej minucie był na nią wściekły, za to jak go wykorzystała, w kolejnej pragnął znów poczuć jej dotyk, jej słodki zapach.

- stary! Wyjdź w końcu! – usłyszał walenie w drzwi i głos Liam’a.
- nie mam ochoty! – odkrzyknął i chwytając za poduszkę, wsadził ją sobie pod głowę.
- masz zamiar przesiedzieć tu całe życie? – przyjaciel nie dawał za wygraną.
- tak! Daj mi spokój!
- jak chcesz. Jakby co, my idziemy do klubu. Trzymaj się. – rzucił Liam, trochę ciszej i odszedł.

Brunet obrócił się na bok i wpatrywał się w okno. Nagle usłyszał dźwięk przychodzącej wiadomości. Nie wstał od razu. Tak bardzo się rozleniwił, że nie chciało mu się nawet ruszyć ręką. Jednak po dłuższej chwili zdecydował się w końcu podnieść tyłek.

„Spotkajmy się dzisiaj. Pod klubem XX, 19. Patty.”

Czytał tą wiadomość jeszcze co najmniej paręnaście razy. Mógł spodziewać się wszystkiego, tylko nie tego, że ONA się do niego odezwie.

- i co mam kurwa niby zrobić? – spytał sam siebie. z jednej strony pragnął znów ją zobaczyć, jednak miał już w głowie jak może wyglądać ich spotkanie. Na pewno na niego nakurwi i tyle po rozmowie. Wzruszył ramionami i odrzucił telefon. Ułożył się z powrotem na łóżku, z rękami pod głową.

Po pół godziny jego telefon ponownie się odezwał. Wstał niechętnie z wygodnej pozycji i chwycił za komórkę.

„Proszę.”

To jedno słowo, mimo, że napisane, przełamało w nim wszelkie lody.

- nie mogę uwierzyć, że tak szybko uległem.. – mówił do siebie, zamykając drzwi od domu i podążając do taksówki. – zachowuję się jak pieprzony pies.. – mimo, że wciż to sobie powtarzał i tak nie zdecydował się wrócić do domu.

Stała w umówionym miejscu, ze skrzyżowanymi nogami i rozglądała się. wyglądała naprawdę pięknie, mimo, że ubrana była całkowicie zwyczajnie. Wysiadł z taksówki i wziął głęboki oddech. Kiedy ruszył w jej stronę od razu go zobaczyła i uśmiechnęła się szeroko.

- Harry – wyrzekła, podbiegając do niego i oplatając jego szyje rękoma. Nie pozwolił sobie na chwilę zapomnienia i zrzucił automatycznie jej chude ręce. 
- czego chciałaś? – rzucił oschle, nie patrząc nawet na szatynkę.
- chciałam pogadać. – uśmiechnęła się nieśmiało.
- gadamy.
- chciałam.. chciałam cię przeprosić za swoje zachowanie. – zaczęła, a Harry czuł jak ogromna gula podchodzi mu do gardła. Patty i przeprosiny? to kompletna abstrakcja. Mimo swojego pozytywnego szoku, wzruszył ramionami i wciąż uciekał wzrokiem.

- Harry, spójrz na mnie. – wyszeptała, łapiąc w dłonie jego twarz. – naprawdę przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło..
- ale ja wiem. – rzucił i spojrzał prosto w jej szare tęczówki – musiałaś ćpać? Teraz też jesteś naćpana? Dlatego taka nagła zmiana podejścia? – mówił szybko, nie odrywając od niej zielonych oczu.
- ja rozumiem, że możesz być na mnie wściekły. Ale dzisiaj.. dzisiaj jestem całkowicie czysta! – uśmiechnęła się. – przejdźmy się.

Wzruszył ramionami, udając obojętność i ruszył powolnym krokiem za dziewczyną. Spacerowali ciemnym, chłodnym parkiem w całkowitym milczeniu.

- powiesz coś w końcu? – odezwała się Patty bo dłuższym czasie.
- a co mam niby powiedzieć? – rzucił w przestrzeń.
- nie wiem. Co o tym wszystkim sądzisz. Czy przyjmujesz moje przeprosiny? cokolwiek.
- uważasz, że powinienem? – przystanął i spojrzał na dziewczynę. Trzęsąc się z zimna, pocierała ramiona, by choć trochę się rozgrzać. Przewrócił oczami o zdjąwszy kurtkę, okrył nią szatynkę.
- bardzo bym tego chciała. – uniosła twarz, a ich oczy się spotkały. Przeszyła go wzrokiem. Nawet nie mrugnęła. Zbliżyła się powoli do bruneta i chwyciła jego twarz w dłonie. Przejechała kciukiem po jego pełnych ustach i uśmiechnęła się.

Czuł wzbierające w nim ciepło i dziwne uczucie w brzuchu. Ta dziewczyna była tak niesamowita, tak piękna. Wiedział, że już jej wybaczył wszystko co zrobiła. Nie chciał jednak wyjść na mięczaka i postanowił nie dawać się tak łatwo przekonać.
Zbliżyła się jeszcze bardziej i zlustrowała powoli całą jego twarz. wplotła dłonie w jego loki i ułożyła usta na jego wargach. Z początku dawała mu pojedyncze, krótkie buziaki, by zaraz potem całować go namiętnie. Poczuła jak traci grunt pod nogami. Chłopak trzymał ją mocno za biodra, a ona oplotła swe szczupłe nogi wokół niego. Stali na środku alejki parkowej i całowali się, nie zwracając uwagi na resztę świata. Ten pocałunek nie był jednak pełen pożądania. Całowali się z utęsknieniem i namiętnością. Tak, jak jeszcze nigdy dotąd.

Przy tobie jestem zbyt uległy.. – stwierdził w myślach i wtulił się w szatynkę.


***

Ana i Louis siedzieli w salonie chłopaków i zastanawiali się nad bardzo ważną rzeczą, w której jakoś nie bardzo mogli dojść do porozumienia.

- Lou, już ci mówiłam. Musimy mieć tylko dwóch..
- ale ja chce wszystkich! – przerwał jej i opadł na kanapę.
- co jest? – spytała Zoey, wchodząc do pokoju
- a nic, staramy się ustalić kogo bierzemy na świadków – rzuciła Ana i wstając, podążyła do kuchni.
- no, ja chce was wszystkich. – stwierdził Louis dziecięcym, obrażonym tonem
- przykro mi, ale tak się nie da – zaśmiała się Zo i poczochrała jego misternie ułożoną fryzurę
- no ja mu to tłumaczę od paru godzin. – rzuciła brunetka, wyjmując z lodówki butelkę soku i wracając na swoje miejsce
- że też nie macie większych problemów – wyszczerzyła się rudowłosa – wybrałaś już sukienkę?
- c.. co? – Ana spojrzała na przyjaciółkę z głupia miną
- błagam, nie mów, że zapomniałaś.. – zaśmiała się
- no kurdę. Zajęłam się wszystkim, ale..
- o najważniejszym zapomniałaś – dokończyła za nią Zo – dobra, chodźmy – wstała z kanapy i pociągnęła brunetkę za rękę
- ale gdzie?
- musimy wybrać sukienkę! Dzwoń po Jo! A no i po Liam’a, ktoś musi nas podwieźć – rzuciła rudowłosa
- a ja nie mogę? – krzyknął Louis z salonu
- nie, bo po pierwsze to Li zabrał samochód, a po drugie, pan młody nie może widzieć sukni przed ślubem! – stwierdziła Zo poważnym tonem. Ana spojrzała na chłopaka wzruszając ramionami i pociągnięta przez przyjaciółkę, zdążyła jedynie posłać mu buziaka.

- kobiety.. – mruknął Louis, wyciągając się na kanapie i włączając telewizor.


***

- Ana… ile można zakładać jedną sukienkę! – krzyknął znudzony Liam, opadając na dużą, białą, skórzaną kanapę w jednym z salonów z sukniami ślubnymi.
- daj jej spokój, nawet nie wiesz jakie to trudne – Jo wystawiła głowę z przymierzalni i zaśmiała się
- nie wiem po co ja wam potrzebny.. – jęknął chłopak
- jesteś naszym kierowcą – rzuciła Zo i podeszła do zasłonki, za którą stała przyjaciółka. Nagle poczuła jak Ana ciągnie ją za rękę i w następnej chwili szepcze coś na ucho. – o! Liam! Możesz się na coś przydać – zaśmiała się Zoey
- no? – uniósł brew
- załatw jakieś czekoladki. Najlepiej w dużej ilości – wszyscy, prócz wygłodzonej Any, wybuchli śmiechem


- znowu czekoladki. Ile można jeść? – mówił pod nosem, wychodząc i rozglądając się za odpowiednim sklepem.


----------------------------------------------------------------------------------------------------------

tak bardzo Was przepraszam, że ten rozdział jest beznadziejny. nie wiem czemu, ale nie mogłam nic lepszego wymyśleć ;/ mam nadzieję, że mi wybaczycie ;) i wpadajcie na mojego nowego bloga! http://cant-remember-to-forget.blogspot.com/
Kocham Was!
buziaki!

wtorek, 25 lutego 2014

Imagin - Louis.



"I loved you long before we were alive."

Przechadzałam się białymi, mocno oświetlonymi korytarzami szpitala. Od paru godzin nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Oczy miałam czerwone od płaczu, a twarz brudną od rozmazanego makijażu. Nie mogłam sobie wybaczyć tego co Mu zrobiłam. Byłam podłą, egoistyczną zdzirą. Nie potrafiłam docenić tego co dla mnie robił, jak bardzo się poświęcał, rezygnując ze swoich marzeń. Nie byłam w stanie Mu zaufać. ale najgorsze jest to, że nigdy nie powiedziałam mu tak naprawdę jak bardzo Go kocham. Bo przecież to On mnie wyciągnął z totalnego bagna, pomógł mi się otrzepać i ruszyć dalej. Jemu zawdzięczam szczęśliwe życie. To Jego przyjaciele przyjęli mnie pod swoje skrzydła. Dał mi wszystko, a ja nie potrafiłam się odwdzięczyć. A teraz jest już za późno.

Leży na wielkiej, pustej Sali, popodłączany do wszelkiego rodzaju aparatury i walczy. Walczy o życie, które z taką łatwością mu zniszczyłam. Gdyby tylko wiedział jak bardzo żałuję. Jak bardzo jestem mu za wszystko wdzięczna. Jak bardzo Go kocham.
Podeszłam do ściany i uderzyłam z całej siły pięściami. Jestem tak cholernie bezradna. Nie mogę Mu nawet pomóc. Nie mogę się odwdzięczyć. Oparłam się o białą ścianę i opadłam powolnie na podłogę. Schowałam twarz w dłoniach i rozpłakałam się. po raz kolejny w ciągu paru dni.

- pani [T.I]? – usłyszałam nad sobą niski, męski głos lekarza.
- tak, czy coś się stało? – spojrzałam na niego z przerażeniem.
- spokojnie – posłał mi sympatyczny uśmiech. – chciałem powiedzieć, że może pani już do niego wejść. – rzucił po czym oddalił się w pośpiechu.

Na tą informację czekałam od paru dni, jednak kiedy to usłyszałam nie miałam odwagi ruszyć się z miejsca. Bałam się go zobaczyć, bałam się na niego spojrzeć, bo to przeze mnie leżał w tej ogromnej Sali. To przeze mnie miał ten wypadek. To ja zniszczyłam mu życie.

- wejdź do niego. – poczułam na ramieniu gorącą dłoń Liam’a. Stał ze swoim poczciwym uśmiechem i dodawał mi otuchy. Już otwierałam usta, żeby coś powiedzieć, ale chłopak pogonił mnie gestem. Podeszłam do ogromnych, białych drzwi i wzięłam głęboki oddech. Nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka.

Leżał na łóżku, stojącym pod oknem. Gdybym nie wiedziała, że to on, nigdy bym go nie poznała. Praktycznie na całym ciele miał bandaże, blizny. Nie mogłam ruszyć się z miejsca. Strach przed spojrzeniem w jego twarz trzymał mnie wciąż w jednym miejscu. Wzięłam się jednak w garść i bardzo powolnym krokiem podeszłam bliżej. Zawsze uśmiechnięta, rozpromieniona twarz była teraz blada. Bez żadnego wyrazu. Jego piękne, niebieskie oczy były zamknięte i nic nie wskazywało na to, by miały się otworzyć. Dotknęłam jego dłoni. Była taka lodowata. Jak nigdy.

- Louis.. – pisnęłam przerażona, a z moich oczu popłynęły kolejne łzy. Kucnęłam przy łóżku, nie puszczając jego dłoni. Przyłożyłam do niej usta i zaczęłam ją delikatnie muskać. Tak bardzo chciałam ją ogrzać. Tak bardzo pragnęłam by się obudził. By znów dotknął mnie swoimi gorącymi rękoma.

Nie miałam pojęcia co robić, co myśleć. Wiedziałam jedynie co chce teraz wykrzyczeć. Ucałowałam delikatnie jego blady, zimny policzek i wzięłam głęboki oddech.

- tak bardzo cię przepraszam. Byłam okrutna, a ty pomimo wszystko mnie kochałeś. Opiekowałeś się mną.. jeżeli się nie obudzisz nigdy sobie tego nie wybaczę.. – szeptałam, wciąż patrząc na jego twarz. – wiem, że nigdy ci tego nie mówiłam. Ale jeśli to są nasze ostatnie wspólne chwilę chciałam.. chciałam ci powiedzieć, że.. mimo, że tego nie okazywałam.. jesteś dla mnie wszystkim. Całym światem. – dotknęłam jego ramienia, na którym miał mnóstwo śladów po wypadku – twoje blizny są piękne, twoje niedoskonałości, choć jest ich tak niewiele, czynią mnie całością.. odkąd cię poznałam.. uczyłam się sposobu w jaki chodzisz, chciałam całować cię codziennie, kawałek po kawałku. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym byś był przy mnie w każdej sekundzie mojego życia.. jesteś moją poezją, jesteś wszystkim. Tak bardzo cię przepraszam, że nigdy tego nie powiedziałam, ale.. kocham cię Louis.. kocham z całego serca i nigdy nie przestanę. Nigdy nie chciałam byś cierpiał. Przepraszam, że byłam taka egoistyczna. Wiem, że możesz żałować, że mnie poznałeś.. ale ja dziękuję Temu, który jest na górze, że udało mi się spotkać najcudowniejszego mężczyznę na świecie. Kocham cię.. przepraszam, że o tym nie wiedziałeś.. – ostatnie słowa wypowiedziałam resztką siły, wciąż łkając i ściskając delikatnie jego dłoń. Kucałam ze spuszczoną głową, kiwając się powoli do przodu i do tyłu. Nagle poczułam jak Jego palce powoli splatają się z moimi. Uniosłam zapłakaną twarz, a moim oczom ukazał się słabo uśmiechnięty, niebieskooki.

- Louis… - wyszeptałam i nachyliłam się nad jego twarzą, nie mogąc oderwać się od jego tęczówek.
- wiedziałem.. ja ciebie też kocham maleńka. – wyszeptał. Na jego blade policzki skapnęły moje słone łzy. Nie mogłam w to uwierzyć. Wrócił.. wrócił do mnie. – chodź tutaj. – rzekł cicho, a chwilę potem całowałam jego coraz cieplejsze wargi.

Nikt nie może sobie wyobrazić jak bardzo byłam szczęśliwa. Dziękuję, naprawdę niesamowicie bardzo dziękuję losowi za tą szansę. Już nigdy Go nie zawiodę.


- jesteś moim życiem.. – wyszeptałam, patrząc prosto w jego błękitne tęczówki.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

taki trochę głupi pomysł, ale mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu ;)
buziaki!

Liebster Award.

Chciałam bardzo podziękować za nominację Tynce z http://milosc-nie-dla-mnie.blogspot.com/  ;)
z każdą nominacją jestem naprawdę szczęsliwa, że doceniacie moje wypociny i, że Wam się podoba. ;)

Odpowiedzi:

1. Jak masz na imię?
podobno ładnie, ale mnie tam się nie podoba :D
2. Ile masz lat?
rocznikowo? 21 ;/
3. Jakie jest Twoje hobby?
oczywiście pisanie, ostatnio nauka gry na gitarze.
4. Co robisz w wolnym czasie?
leniuchuje, piszę ;)
5. Za co lubisz 1D?
hm.. Chłopaki naprawdę mają talent. ;)
6. Która piosenka 1D jest Twoją ulubioną?
oczywiście "Little Things".
7. Którego z Chłopców z 1D lubisz najbardziej?
nie mam ulubieńca, każdy z Nich ma w sobie urok. ;)
8. Jakie trzy rzeczy zabrałabyś na bezludną wyspę?
ulubioną książkę, ipod'a, papierosy.
9. Jaką stronę internetową odwiedzasz najczęsciej?
Wasze blogi. :D
10. Skąd czerpiesz pomysły na bloga?
najczęściej ze zwykłego życia, trochę podkoloryzowane przez moją wyobraźnię. ;)
11. Dlaczego zaczęłaś pisać opowiadanie?
jedna noc, bezsenność, spontaniczność i duży pomysł.

Nominacje:

http://onedicectionforever.blogspot.com/
http://all-our-life.blogspot.com/
http://lovee-story-for-us.blogspot.com/
http://owszystkimioniczym-1.blogspot.com/
http://you-light-up-my-world.blogspot.com/
http://we-have-got-a-bit-of-love.blogspot.com/

Pytania:

1. Ulubiona piosenka 1D?
2. Za co lubisz Chłopaków?
3. Masz jakieś hobby?
4. Kraj/miasto do którego najbardziej chciałabyś pojechać?
5.Największe marzenie?
6. Kolor Twoich oczu?
7. Ulubiony aktor/aktorka?
8. Ulubiony film?
9. Ile masz wzrostu?
10. Trochę egoistycznie - czy mam dalej bawić się w Imaginy? :D
11. znów to samo pytanie, ale cóż. - Kocham Cię, wiesz?

Dziękuję raz jeszcze za nominację! ;)


poniedziałek, 24 lutego 2014

67 „Singing in the rain.”



Przechadzali się ulicami styczniowego Londynu. Z nieba padał deszcz, jednak wyjątkowo, jak na tą porę było bardzo przyjemnie. Trzymali się za ręce i machali nimi radośnie.

- naprawdę nie przeszkadza ci deszcz? – spytał w końcu Louis
- mam dziś wyjątkowo dobry humor. Nic mi nie przeszkadza – wyszczerzyła się i zaczęła nucić.
- co ty śpiewasz? – spojrzał na nią unosząc brew
- nie mów, że tego nie znasz! I'm singin' in the rain, just singin' in the rain.. – zaśpiewała, a chłopak od razu to podchwycił i dołączył. Podążali wesoło przed siebie, kiedy nagle Louis puścił rękę dziewczyny i podbiegł do najbliższej latarni.

- co ty wyrabiasz? – zaśmiała się
- wczuwam się! – odkrzyknął, po czym wrócił do śpiewania i wspiął się na słup.
- naćpałeś się? – zaśmiała się i dobiegła do chłopaka. Nie odpowiedział, zamiast tego, zeskoczył i zaczął biegać po kałużach, wyciągając w jej stronę dłonie.
- chodź! Wiem, że tego chcesz – wyszczerzył się

Pokręciła głową i dołączyła do wygłupów, które mógł wymyśleć tylko Louis.

- jesteś nienormalny.. – wysapała, kiedy w końcu zatrzymali się pod parkiem.
- wiem i za to mnie kochasz – wyszczerzył się i przyciągnął dziewczynę do siebie.
- najbardziej. – wyszeptała i zatopiła się w jego ustach. Stali na środku chodnika, z nieba padał coraz większy deszcz, a oni całkowicie mokrzy pochłonięci byli w namiętnym pocałunku.

Nagle poczuła, że brunet się odsuwa, a z jego twarzy nie znika uśmiech.

- co?
- poczekaj chwilkę – wyszczerzył się i wyjmując telefon, odszedł na bok. Podczas rozmowy był bardzo podekscytowany, a Ana głowiła się co mu się tak nagle przypomniało.
- dobra, możemy iść! – rzucił, chwytając ją za rękę.


~ Louis ~

- stary, co ty znowu wymyśliłeś? – spytał Zayn, widząc podekscytowanego przyjaciela, chodzącego w tą i z powrotem po salonie.
- Ana ma niedługo urodziny! Podczas naszego spaceru wpadłem na genialny pomysł prezentu. Ale musicie mi w tym wszyscy pomóc – spojrzał na czwórkę zdziwionych chłopaków
- no jasne, ale co dokładnie wymyśliłeś? – zagadnął Liam


***

Obudziły ją promienie słońca nieśmiało wpadające przez okno. Od razu po otwarciu oczu, uśmiechnęła się do siebie. Jednak zaraz potem mina jej zrzedła. Dziś 14 luty, a co za tym idzie, pomijając oczywiście walentynki, dziś są jej urodziny.

- boże.. jestem taka stara. – narzekała, podążając powolnym krokiem do łazienki.

Siedząc przy stole i jedząc śniadanie usłyszała dzwonek do drzwi. Podniosła się niechętnie z krzesła i poczłapała, by otworzyć.

- Lou? Co ty tu robisz? – zdziwiła się, widząc chłopaka, który trzymał coś za plecami.
- nie udawaj – wyszczerzył się. – zaprosisz mnie do środka? Czy będziemy tutaj dyskutować?
- ach.. wchodź – zaprosiła go gestem. – coś się stało?
- tak! To, że moja kochana się starzeje – zaśmiał się i wyjął zza pleców bukiet białych Gerberów – wszystkiego co najlepsze moja mała. Spełnienia marzeń – wręczył dziewczynie kwiaty i wbił się w jej usta.

- są piękne.. moje ulubione. – stwierdziła, kiedy w końcu uwolniła się z objęć bruneta – dziękuję – uśmiechnęła się i ruszyła do kuchni po szklany wazon.
- zawsze do usług! A teraz się zbieraj – wyszczerzył się, opierając o framugę i obserwując dziewczynę.
- jak to zbieraj? Gdzie niby? – spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Paul cię potrzebuję. Kazał mi cię jak najszybciej przywieźć. – rzucił chłopak tajemniczo
- no dobra.
- ach i weź ze sobą gitarę – dodał, odwracając się na pięcie
- Hope? A po co?
- nie wiem, nie moje zarządzenie! – rzucił poganiając ją gestem.
- no okej. – wzruszyła ramionami i ruszyła do sypialni po instrument.

Jechali w całkowitej ciszy. Raz po raz Ana spoglądała na pełnego skupienia chłopaka. Nie chciała przeszkadzać mu w prowadzeniu, więc nie odzywała się, rozmyślając co może od niej chcieć Paul. Przecież wszystko jest już załatwione. Czyżby zrobiła coś źle? Czy chce ją zwolnić?

- jesteśmy! – krzyknął Lou, zatrzymując się  pod małym budynkiem z cegły.
- studio? Po co.. – brunet nie dał jej dokończyć. Wysiadł z samochodu i pomagając Anie wyjść, pociągnął ją  w pośpiechu do środka.  – Lou, możesz mi powiedzieć o co chodzi? – rzuciła nagle, wyrywając się z jego uścisku
- chooodź. – przeciągnął i otworzył jedne z tysiąca znajdujących się w holu drzwi.

- NIESPODZIANKA! – usłyszała krzyk, by później dojrzeć wszystkich swoich przyjaciół, wśród balonów i innych ozdóbek
- c.. co? – patrzyła z niedowierzaniem
- najlepszego mała – Zayn podszedł do niej i ucałował.
- dużo miłości – dodał Niall, robiąc to co mulat
- i zdrowego dzidziusia – uśmiechnęła się Zoey

Reszta chłopaków i również obecny tam Paul, zrobili to samo, po czym wręczyli dziewczynie ogromny bukiet białych róż. W sumie, czterdzieści jeden pięknych kwiatów.

- jesteście cudowni! Dziękuję wam.. – zaczęła, czując napływające do jej oczu łzy wzruszenia.
- a oto tort! – rzucił Louis, przynosząc ogromny wypiek w kształcie gitary
- o matko.. – pisnęła i już nie mogła dłużej powstrzymywać łez.

Kiedy zdmuchnęła świeczki, wszyscy zaczęli klaskać i krzyczeć. Później oczywiście odśpiewane zostało „sto lat”.

- An – zaczął Zayn – mamy dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę. – spojrzał znacząco na Paul’a.
- ano właśnie! – mężczyzna klasnął w dłonie – bierz gitarę i zapraszam! – wyszczerzył się, wskazując na pomieszczenie za szybą, gdzie nagrywało się piosenki.
- co? Ale jak to? – dziewczyna spojrzała na przyjaciół.
- postanowiliśmy, że z naszą małą pomocą nagrasz swoją debiutancką płytę – wyszczerzył się Louis
- ale… czyj to pomysł? – w odpowiedzi wszystkie dłonie skierowały się na wciąż uśmiechniętego bruneta – przecież.. ja nie..
- przestań! Bierz Hope i wynocha! – zaśmiał się Zayn i wypchnął dziewczynę do drugiego pomieszczenia.
- ale.. co ja mam śpiewać.. jak.. dlaczego? – Ana była wciąż zszokowana.
- napisałaś w swoim życiu tyle piosenek. Na pewno masz ulubioną, którą chciałabyś nagrać jako pierwszą. – stwierdził mulat.
- no.. tak..- spojrzała tępo na przyjaciół.
- to do boju mała! – Niall klasnął w dłonie, a reszta mu zawtórowała.

Wciąż zszokowana, weszła jednak do specjalnego pomieszczenia z mikrofonem. Po drugiej stronie „okna”, przy całym sprzęcie zasiadł uśmiechnięty John, a za nim reszta radosnej ekipy. Chwyciła za gitarę i myśląc chwilę, wzięła głęboki oddech. John wskazał gestem, że może zaczynać. Ze strun Hope poleciały pierwsze dźwięki, by później przerodzić się w całą, piękną piosenkę. (do posłuchania i obejrzenia ;) )

Kiedy skończyła i spojrzała przez okienko, wszyscy klaskali i gwizdali, czego ona oczywiście nie słyszała, ale widziała ich miny. Uśmiechnęła się i wróciła do przyjaciół.

- i jak? – spytała nieśmiało
- to się nazywa piękny początek kariery! – wykrzyknął Niall
- wiesz co? – zaczął Lou, kładąc rękę na jej ramieniu – kocham cię – przyciągnął brunetkę i wbił się w jej usta.


Dwie godziny później siedzieli w jednej z najlepszych restauracji, gdzie zaprosił ich Paul i wspólnie świętowali urodziny Any. Nagle dziewczyna poczuła wibrację telefonu. Kiedy odczytała wiadomość, poczuła przeszywające ciarki.

„Wszystkiego najlepszego moja Kochana. Wiedz, że życzę Ci jak najwięcej szczęścia. I miłości. nawet jeśli nie ze mną. Pamiętaj, że zawsze będę cię kochała. Patty.”

- kto to? – głos Lou wyrwał ją z zamyślenia. Spojrzała tępo na bruneta, by później przenieść wzrok na Harry’ego. Rozchyliła wargi, by coś powiedzieć, jednak w ostatniej chwili zrezygnowała.


Ona wciąż mnie kocha.. – powiedziała do siebie i poczuła jakby nóż przebija jej serce.


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

mam nadzieję, z resztą jak zawsze, że Wam się spodoba ;) nie pozostaje mi nic innego jak tylko czekać na opinie.
Kocham Was!
buziaki!

niedziela, 23 lutego 2014

66 „Powroty i rozstania.”


„Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się powrotem.”


Do końca roku pozostał jeden dzień. Blondyn stał w hali, na lotnisku. Przechodził z nogi na nogę i niecierpliwie czekał na przylot z Machesteru. Minuty przedłużały się coraz bardziej, a on nie mógł wytrzymać. Nagle w oddali zauważył piękną, rudowłosą dziewczynę, której uśmiech nie znikał z twarzy.

- Zoey! – krzyknął blondyn, z drugiego końca hali.
- Niall! – odkrzyknęła i zaczęli biec w swoją stronę. Potrącali napotkanych ludzi, nie zważając na nic, na nikogo. Spotkali się po środku drogi. Rudowłosa wpadła w jego ramiona. Obkręcił ją dookoła i po paru minutach postawił w końcu na ziemi.

- tak bardzo tęskniłem – wyszeptał jej do ucha, po czym wbił się w jej usta. Zaśmiała się i chwyciła jego twarz w dłonie.
- już spokojnie głupku – odsunęła go delikatnie, ale blondyn nie dawał za wygraną i wciąż całował ją po całej twarzy.
- kocham ci piękna – wyrzekł i przyciągnął dziewczynę do siebie.
- ja ciebie też Horan. – wyszeptała i wtuliła twarz w jego szyję.


***

Szóstka przyjaciół siedziała jak zwykle w domu chłopaków. Całą grupą zastanawiali się nad ślubem Any i Louis’a, który ma odbyć się za pięć miesięcy. Prześcigali się w pomysłach, a przez niektóre wybuchali śmiechem.

- kiedy oni w końcu przyjadą? – rzucił nagle Louis
- kto? – Ana uniosła brew
- no Niall i Zo, ile można jechać z lotniska!
- spokojnie, przecież na pewno powitanie zajmie im co najmniej z pół godziny. – wyszczerzył się Zayn i spojrzał z uśmiechem na Jo. Siedziała obok i nie udzielając się w rozmowie, bawiła się swoimi długimi, chudymi palcami.

- co jest? – spytał zatroskany
- trochę się denerwuję. – wyszeptała
- czym?
- no wiesz.. wasza przyjaciółka.. chciałabym, żeby wszystko poszło dobrze.
- oj mała, przestań – zaśmiał się i musnął rudowłosą po policzku – Zo, to świetna dziewczyna i na pewno się polubicie. nie denerwuj się tak wszystkim.
- tak bardzo bym chciała, żeby wszyscy twoi przyjaciele mnie polubili. Wiem, że to trochę egoistyczne ale..
- no i wszyscy cię kochamy – usłyszała radosny głos Any – Zayni ma szczęście! – wyszczerzyła się i przytuliła dziewczynę.

- ej, kogo tak właściwie zapraszacie? – rzucił nagle Liam
- ano właśnie.. – Lou spojrzał na narzeczoną pytająco
- ja myślę, że was wszystkich, z osobami towarzyszącymi – Ana spojrzała znacząco na Liam’a – Paul, rodzina Lou i to wszystko.
- a co z mediami? – spytał brunet
- oczywiście, że nie. ale na pewno ktoś się wkręci. To nieuniknione, kiedy panem młodym  będzie taka gwiazda! – zaśmiała się Ana i stuknęła bruneta w ramię.
- a świadkowie? – zaczął Zayn
- a tego jeszcze nie ustaliliśmy. – odpowiedział Louis
- a ja mam pewien pomysł. Ale to trzeba omówić na osobności – brunetka spojrzała znacząco na chłopaka
- na osobności? – Lou wyszczerzył się, pocierając dłonie
- zboczeniec. – skwitowała Ana, przewracając oczami.

Po dłuższym czasie do wszystkich dołączyła Zoey z Niall’em. Dziewczyna została niesamowicie przywitana, przez rzucających się na nią przyjaciół. Ponieważ każdy argument do imprezowania jest dobry, postanowili urządzić małą domówkę na cześć powrotu rudowłosej.


***

Koniec roku był najpiękniejszym jak do tej pory w mniemaniu Any. Nigdy bowiem nie spędziła go wśród najlepszych przyjaciół i narzeczonego, z którymi bawiła się niesamowicie dobrze. Dodatkowo, do ich grupy „wzajemnej adoracji” jak to ujął Niall, dołączył John, chłopak Liam’a. wszyscy byli szczęśliwi. A o północy wypłynęło mnóstwo emocji i wyznań.

- Harry.. – zagadnęła cicho Ana, do stojącego w ogródku lokowatego. – szczęśliwego nowego roku. – objęła chłopaka w pasie i wtuliła się w jego ramię.
- dzięki mała. wzajemnie.  – posłał jej nikły uśmiech i wrócił wzrokiem na niebo.
- mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Naprawdę pragnę waszego szczęścia. – rzuciła, bawiąc się jego długimi palcami.
- nie mówmy o tym. jak się czujesz? – zmienił szybko temat, nachylając się nad dziewczyną i dotykając jej brzucha.
- w porządku. – uśmiechnęła się, widząc z jaką czułością chłopak traktuję jej brzuch. – coś czuję, że będziesz dobrym wujkiem – zaśmiała się
- mam nadzieję – wyszczerzył się – wiecie już co to będzie?
- no troszkę jeszcze za wcześnie – pokazała mu język
- jak będzie chłopiec, zamawiam sobie wybór imienia! – uniósł z powagą palec
- hm.. ciekawe co wybierzesz – udała zamyślenie
- oczywiście, że Harry! To najpiękniejsze imię – wyszczerzył się, po czym oboje wybuchli śmiechem.

- Hazza..
- no? – spojrzał na brunetkę swoimi błyszczącymi ślepiami
- porozmawiaj z nią. – rzuciła spokojnym tonem.
- nie.. to nie ma sensu. Próbowałem. Ona jest..
- znam ją i wiem, że to naprawdę wrażliwa dziewczyna. To niemożliwe, żeby stała się nagle taką suką, z którą nie można się dogadać. – stwierdziła, wspinając się na palce i klepiąc chłopaka po ramieniu.
- no dobrze. Postaram się.. – uśmiechnął się, widząc próby dosięgnięcia jego ramienia. – Ana, wiesz, że jesteś cudowna?
- hm.. wiem na pewno, że jestem głodna! – wykrzyknęła ze śmiechem i pociągając za sobą lokowatego, weszła z powrotem do środka.


***

Impreza się rozkręcała, a wszyscy świetnie się bawili. Nawet Harry’emu poprawił się humor. Chłopaki jak zwykle zaczęli się wygłupiać, a dziewczyny siedziały na kanapie i wpatrywały się z pożałowaniem i uśmiechem w poczynania rozbawionych i wstawionych chłopaków.

- i on ma być ojcem? Jakoś sobie tego nie wyobrażam.. – rzuciła Zo, kręcąc głową, widząc co wyczynia Louis.
- uwierz mi, że ja też.. – zaśmiała się Ana i posłała buziaka chłopakowi, który właśnie w tym momencie na nią spojrzał.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Wiem, że jestem głupia, bo pomyśłalam o tym dopiero teraz. Ale zamierzam zalozyc specjalne konto naszych zakochańców na TT. By odpuscic Wam spamy, tam wlasnie będę powiadamiala o nowych rozdziałach, także na innych blogach ;) co Wy na to?