sobota, 8 lutego 2014

56 „Przecież on zawsze był."

Kiedy został sam z dziewczyną, znów zaczął do niej mówić. Teraz nawet opowiadał jej jakieś dowcipy i starał się śmiać przez łzy. Kiedy nie widział żadnej reakcji ze strony dziewczyny, podniósł delikatnie jej dłoń, której wciąż nie puszczał i ucałował ją.

- kocham cię najmocniej na świecie, mój świecie. Proszę, wróć do mnie.. nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.. – szeptał, gładząc jej dłoń.

Słyszała każde słowo, które wypowiadali. Tak bardzo pragnęła się uśmiechnąć, dać im znak, że wszystko słyszy, że ona też tęskni. Chciała się w końcu obudzić i przytulić wszystkich. Rzucić się na Louis’a i być w końcu szczęśliwą. Słysząc ostatnie słowa bruneta poczuła w sobie niewiarygodną siłę. Zmusiła wszystkie swoje komórki, wszystkie mięśnie i mózg by z nią współpracowały.

Nagle poczuł jak dziewczyna bardzo powoli i delikatnie porusza palcem.

- An? – spojrzał na jej twarz. nie widział na niej żadnej reakcji, ale wciąż czuł jak porusza palcem. Po chwili ścisnęła bardzo delikatnie jego rękę. – jesteś silna, dasz radę. – mówił, nachylając się nad twarzą dziewczyny i muskając jej policzek opuszkiem palca.

Uchyliła powieki, a jej oczom ukazała się piękna i ukochana twarz oraz te niesamowite, niebieskie tęczówki.

- L..Lou.. – ledwo wyszeptała, po czym poczuła na swoim policzku łzę, która przed sekundą skapnęła z oczu uśmiechniętego bruneta.
- Ana.. jak dobrze, że cię odzyskałem.. – szepnął i ucałował ją w nos.

Wysiliła wszystkie swoje mięśnie twarzy i uśmiechnęła się delikatnie. Chwilę potem do Sali wparował Liam, Harry, Niall, Zayn i Patty. Gdy tylko zauważyli, że dziewczyna się obudziła uśmiechnęli się od ucha do ucha i podbiegli do łóżka.

- super, że wróciłaś. – rzucił szczęśliwy Niall. Wszyscy zasiedli dookoła Any.
- Z..Zayni.. – wyszeptała po chwili. Mulat podniósł się z krzesła i zbliżył się.
- tęskniłem mała. – wyszeptał, po czym ucałował ją w czoło i musnął opuszkiem palca jej policzek.

Siedzieli szczęśliwi i opowiadali Anie o przeróżnych rzeczach. Niall wspomniał o Zoey, która bardzo się martwiła. Po krótkim czasie zaczęli nawet żartować, szczęśliwy Louis, rozkręcając się zaczął opowiadać swoje popularne dowcipy, czasem wymyślając coś nowego.

***

Dni mijały, a Ana czuła się coraz lepiej. Codziennie odwiedzali ją przyjaciele. Louis w końcu mógł się wyspać. Mimo, że przyjeżdżał do szpitala bardzo wcześnie i wychodził bardzo późno, nie czuł już zmęczenia. Wciąż nie mógł nacieszyć się coraz lepszym stanem zdrowia Any.
Nikt do tej pory nie miał odwagi powiadomić dziewczyny o poronieniu. Poprosili nawet lekarza, by na razie jej tego nie mówił. Jednak nadszedł ten dzień kiedy Ana zaczęła temat.

- Louis?
- tak? – przerwał poprawianie grzywki i spojrzał na brunetkę
- mam dziwne uczucie pustki.. – stwierdziła, dotykając własnego brzucha. Poczuł jak robi mu się gorąco.
- zaraz wracam. – rzucił szybko i całując dziewczynę w czoło, wybiegł szybko z Sali.

Podbiegł do stojącego przy automacie Zayn’a.

- stary, nie mam pojęcia co robić.. – wysapał
- co się stało? – zdziwił się mulat, wyjmując batonika
- Ana.. zaczęła temat dziecka. Co ja mam jej powiedzieć? Przecież będzie załamana.. nie wiadomo jak na to zareaguje..
- kiedyś musiał nadejść ten moment..
- może lepiej nie mówić?
- żartujesz? Przecież i tak się dowie. Jak nie od nas to od lekarza. Lou, musisz jej to powiedzieć, ale w bardzo delikatny sposób. – stwierdził Zayn
- boję się o nią..
- ja też. Ale nie można jej okłamywać. Mam iść z tobą? – spytał, kładąc rękę na ramieniu bruneta
- postaram się sam jej to powiedzieć.. – rzucił i wziął głęboki oddech.

Kiedy wszedł z powrotem do pokoju, siedziała na łóżku, przeglądając telefon.

- coś się stało? – spytała, unosząc głowę znad komórki
- co tam robisz? – odpowiedział pytaniem na pytanie, starając się przywołać uśmiech
- ja pierwsza spytałam – odłożyła sprzęt i spojrzała znacząco na chłopaka. Westchnął ciężko i zasiadł obok łóżka.
- muszę ci coś powiedzieć. – zaczął poważnym tonem
- co takiego?
- Ana.. chodzi o dziecko..
- co z nim? – dziwiła się coraz bardziej. Podpierając się rękami, podnosiła się powoli z łóżka. Złapał ją za dłoń i splótł ich palce. Spuścił wzrok i na jednym wydechu wyszeptał:
- jego już nie ma..
- co? Co ty gadasz? – czuła jak robi jej się coraz goręcej, jak jej oddech przyśpiesza.
- nie denerwuj się kochanie.. – spojrzał w jej oczy i ścisnął dłoń mocniej.
- mów o co chodzi! – krzyknęła zniecierpliwiona
- An.. przez ten wypadek.. poroniłaś.. – wyszeptał najciszej i najszybciej jak tylko mógł
- co?! Co ty pleciesz?! Nie! nie.. to nie może być prawda… - wyswobodziła rękę z jego uścisku, i podniosła się gwałtownie. Z jej oczu popłynęły łzy – to nieprawda! – krzyknęła, a chwilę potem opadła, czując, że nie może oddychać, widząc jedynie ciemność. Louis złapał ją w ostatniej chwili i ułożył na łóżku.
- Zayn! – krzyknął najgłośniej jak potrafił, a chwilę potem mulat stał już w drzwiach
- co..
- leć po lekarza! – nie dał mu dokończyć, układając nieprzytomną brunetkę na łóżku.

Znowu stali przed wielką szybą, wpatrując się w akcję ratunkową. Widząc miny lekarzy coraz bardziej się denerwowali.

- kurwa, co ja zrobiłem..- wyszeptał Lou, zaciskając pięści. Zayn bez słowa, przyciągnął chłopaka do siebie i przytulił.
- będzie dobrze. Musi być dobrze… - wyszeptał i spojrzał na wciąż walczących o życie Any lekarzy.
- co się dzieje? – usłyszeli nagle zasapany, dziewczęcy głos.
- Jo..  – rzucił Zayn, czując motylki w brzuchu.
- słyszałam, że Anie coś się stało. O co chodzi?
- musiałem jej powiedzieć o poronieniu.. wiedziałem, że tak to się skończy. Ale ze mnie idiota! – krzyknął Lou, łapiąc się za głowę
- spokojnie, na pewno ją uratują – położyła swoją małą dłoń na ramieniu bruneta. – musiałeś jej powiedzieć. Nie obwiniaj się.

Teraz we troje stali przed wielką szybą i wpatrywali się w akcję lekarzy. Czując bliskość dziewczyny mulat czuł w sobie przyjemne ciepło. Jednak wciąż karcił się za swoje odczucia. Moja przyjaciółka walczy o życie a ja pozwalam ponieść się emocjom! – mówił sobie w myślach.

Po godzinnej akcji ratunkowej, zmęczeni lekarze wyszli z Sali.

- co z nią?! – Lou i Zayn krzyknęli jednocześnie
- wszystko w porządku. Pani Brooks potrzebuje teraz odpoczynku. – rzucił doktor Novak, ocierając czoło. Wszyscy odetchnęli z ulga.
- mogę do niej wejść? – spytał Louis
- na razie jest to niemożliwe. Niech się prześpi. Co się właściwie stało?
- powiedziałem jej o dziecku..
- rozumiem. – spojrzał na bruneta i odszedł bez słowa.
- zadzwonię do Liam’a. – stwierdził Lou po chwili.
Zayn i Jo zasiedli na krzesłach, naprzeciwko Sali Any.
- jak się czujesz? – spytała dziewczyna, dotykając dłoni mulata.
- teraz już lepiej.. – rzucił, starając się opanować wariujące myśli i odczucia.
Uśmiechnęła się do niego, a po chwili zaczęli rozmawiać.

***

Parę godzin po udanej akcji ratunkowej, Louis siedział na krześle przy łóżku dziewczyny i delikatnie gładził jej rękę.

-Louis.. – usłyszał cichutki głosik dziewczyny
- śpij. – rzucił z uśmiechem, gładząc jej włosy
- już nie chce.. gdzie Zayn? – był trochę zdziwiony pytaniem, ale po zastanowieniu odpowiedział.
- siedzi z nowo poznaną koleżanką. Chyba coś się kroi. – zaśmiał się.

Poczuła w sobie dziwną rzecz. Czyżby zazdrość? Nie, nie mogę być zazdrosna. Przecież to tylko mój przyjaciel. Kocham go jak brata. – pomyślała. Spojrzała na wyszczerzonego bruneta.

- cieszę się. – odrzekła, spoglądając za szybę. Dostrzegła mulata rozmawiającego z ową nową koleżanką. Uśmiechnęła się pod nosem.
- tak bardzo się cieszę.. – rzekła w myślach.
- An, jak się czujesz? – z zamyśleń wyrwał ją głos ukochanego.
- dobrze. – odrzekła szybko. Jednak w tym samym momencie przypomniała sobie, co usłyszała parę godzin temu. Spojrzała na chłopaka, a z jej oczu popłynęły pojedyncze łzy. Mimo, że to była wpadka, zdążyła przyzwyczaić się do tego faktu. czekała na to dziecko. Zdążyła pokochać je całym sercem. Tak bardzo się cieszyła, że miała w sobie małą istotkę, która jest wynikiem miłości jej i Lou.

A teraz.. teraz czuje się taka pusta, taka bezradna. Niepotrzebna.. – myślała, ściskając dłoń chłopaka.

- kochanie?
- hm? – jakby wybudzona z letargu, wcześniej patrząca tępo na chłopaka, teraz spojrzała głęboko w jego niebieskie tęczówki, w których się zakochała od samego początku.
Wstał z krzesła i nachylił się nad twarzą brunetki. Splótł ich palce razem, a opuszkiem palca drugiej dłoni dotknął jej mokrego od łez policzka.
- obiecuję, że będziemy mieli jeszcze gromadkę pięknych dzieci. Najważniejsze, że żyjesz. – wyszeptał, nie odrywając wzroku od jej smutnej twarzy.

Nie odpowiedziała. Zamiast tego, przyciągnęła chłopaka do siebie i przytuliła najmocniej jak tylko potrafiła.

- jak dobrze, że was mam.. – rzekła cicho i ucałowała bruneta w szyję. Spojrzała przez szybę, na wciąż rozmawiającego i uśmiechającego się Zayn’a. westchnęła cicho. 


Przecież on zawsze był, zawsze, gdy potrzebowałam. Nigdy nie chciał nic w zamian. Po prostu był. Musi być szczęśliwy. Najszczęśliwszy. – pomyślała, przypominając sobie wszystkie piękne chwile spędzone z Zayn’em.



---------------------------------------------------------------------------------------------------

mam nadzieję, że nie zanudziłam Was tym rozdziałeeem. Liczę na szczere komentarze moje Piękne. ;) 
kocham Was!
buziaki!

3 komentarze:

  1. Jejku, jak ja się cieszę :D
    Tyle emocji!
    hahaha.
    Dobrze, że wszystko się już układa.
    Bardzo mnie to uszczęśliwia.

    Dominika.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak zgadzam się, zayn powinien być szczęśliwy i mam nadzieję że w końcu będzie :-)
    Jestem pewna że Louis się jeszcze nie raz postara o dziecko :-D
    Dobrze że Ana przeżyła ten wypadek, oby teraz było wszystko dobrze.
    Kocham te Twoje rozdziały :-*
    Obiecuje czytać i nadrabiać, bo widzę że szalejesz, jak tylko znajdę trochę czasu <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju ten rozdział..jest..genialny.. Tyle emocji ,zwrotów akcji... Bardzo się cieszę, że mój ukochany Zayn wreszcie ma kogoś, z kim mógłby być szczęśliwy, bo należy mu się!!! Love ya.xx

    OdpowiedzUsuń