Dni mijały, a każdy z nich był dla Any bardzo podobny. Codziennie odwiedzali
ją przyjaciele, Louis przesiadywał w szpitalu od rana do nocy. Bardzo się z
tego cieszyła, jednak wciąż nie mogła wyzbyć się myśli o dziecku. Nie mogła tak
po prostu zapomnieć. Starała się nie użalać nad sobą przy wszystkich. Widziała jacy
są szczęśliwi. Patty z Harry’m świetnie się dogadywali, bardzo do siebie
pasowali. Niall po uszy zakochany w Zoey, wciąż o niej mówił. Raz na jakiś czas
przynosił nawet do szpitala swojego laptopa, by dziewczyny mogły pogadać.
Zayn.. coraz lepiej dogadywał się z Jo. Wstydził się o tym mówić, ale Ana
widziała, że to nie jest przypadkowa, tymczasowa znajomość. Nie mogła się nie
uśmiechać, kiedy ich razem widziała. Louis, jak zwykle, pełen entuzjazmu, sypał
dowcipami i wygłupami na prawo i lewo. A Liam? No właśnie.. stał się dziwnie
małomówny. Zaczęła się o niego martwić. Za każdym razem kiedy pytała czy kogoś
ma udawał, że niedosłyszy, albo szybko wychodził „do łazienki”.
- Lou, nie wiesz co dzieje się z Liam’em? – spytała pewnego listopadowego
wieczoru.
- co masz na myśli? – podniósł głowę znad talerza.
- nie zauważyłeś, że co nie zapytam o jakąś dziewczynę, to od razu
zaczyna się dziwnie zachowywać? – rozmyślała, spoglądając na bruneta. Uwielbiała
kiedy robił takie głupkowate miny.
- nie mam pojęcia co z nim. W domu zachowuje się normalnie. – spojrzała raz
jeszcze na ukochanego i pogrążając się w myślach, ułożyła głowę na poduszce. Parę
minut później, zmęczona intensywnym myśleniem usnęła.
***
Obudziły ją stukające o parapet krople deszczu. Podniosła głowę i
wyjrzała przez okno. Uświadomiła sobie jak bardzo tęskni za światem
zewnętrznym, za przyrodą. Nawet za typowym, londyńskim deszczem. Wygramoliła się
z łóżka i podeszła do uchylonego okna. Zaciągnęła się pięknym zapachem świeżego
powietrza i deszczu.
- panno Brooks – usłyszała niski, męski głos. Odwróciła się, a jej oczom
ukazał się doktor Novak.
- dzień dobry – uśmiechnęła się i usiadła z powrotem na łóżku
- mam dla pani dobrą wiadomość.
- tak? – spojrzała na niego zdziwiona. Przez ułamek sekundy miała nawet
nadzieję, że jednak nie poroniła, że lekarze się pomylili.
- jutro już będzie pani mogła wrócić do domu. – mężczyzna wymusił
uśmiech
- och.. to świetnie. Bardzo się cieszę. – uśmiechnęła się sympatycznie i
włożyła nagie nogi pod kołdrę, czując dreszcze spowodowane chłodem wpadającym
przez okno.
- cześć kochanie! – pół godziny później usłyszała wesoły głos Louis’a
wchodzącego radosnym krokiem do jej pokoju.
- cze mały – zaśmiała się, kiedy chłopak ucałował ją w nos
- mały? MAŁY?! Chyba dawno nie widziałaś mnie w całości – wyszczerzył
się, napinając się i wypinając dumnie pierś.
- noo.. – spuściła głowę i udała smutną.
- nie martw się, niedługo to nadrobimy. – szepnął jej na ucho, po czym
muskając jej policzek opuszkiem palca, przygryzł płatek jej ucha.
- i to bardzo niedługo. – wyszczerzyła się, przygryzając dolną wargę
- hm? – przystawiając krzesło do łóżka, spojrzał pytająco na dziewczynę.
- jutro wychodzę MAŁY! – wykrzyknęła, podkreślając ostatnie słowo
- nareszcie! – podskoczył i klasnął w dłonie niczym mały chłopiec. – w takim
razie jutro trzeba ci przypomnieć co nieco. – posłał jej cwaniacki uśmieszek.
- jesteś nienormalny – zaśmiała się i pokazała mu język.
- możliwe.. nawet bardzo. Ale dobrze mi z tym – odwzajemnił gest i z
kieszeni kurtki wyjął średniej wielkości pudełko.
- co too? – zaciekawiła się Ana, wyciągając szyję, by móc przyjrzeć się
tajemniczemu przedmiotowi.
- a prezent. Ale coś za coś – spojrzał jej głęboko w oczy, przysuwając twarz
do jej twarzy.
- najpierw powiedz co to jest! – udała poważną, odsuwając zbliżającego
się chłopaka
- ale z ciebie materialistka. – udał obrażonego. Pokazał jej pudełko, a
dziewczyna aż podskoczyła z radości.
- czekoladki! O matko! – klasnęła w ręce i wyrwała mu rzeczony przedmiot
z rąk
- ech.. – pokręcił głową i oparł się o krzesło, wpatrując się z
uśmiechem w pochłaniającą słodkości dziewczynę.
Kiedy zjadła połowę z nich, spojrzała w końcu na chłopaka.
- szybko sobie o mnie przypomniałaś – zaśmiał się – chyba to był zły
pomysł
- no psestan! – wybełkotała z buzią pełną słodyczy – chocdz! –
przyciągnęła go do siebie i ucałowała. Czuł słodki smak czekolady, połączony z jego
ulubionym smakiem warg Any. Kiedy w końcu się od siebie „odczepili”, spojrzał
na jej wciąż radosną twarz i wybuchł śmiechem.
- czego cieszysz michę? – zdziwiła się
- chyba zostawiłaś sobie trochę na potem – stwierdził i nachylając się
nad dziewczyną, wytarł kciukiem kąciki jej ust.
- Louis?
- no?
- wiesz, że cię kocham najbardziej na świecie? – wyszeptała
- i to tylko przez czekoladki!
- głupi jesteś. zero romantyzmu. – oburzyła się i zakładając ręce na
klatkę piersiową opadła na poduszkę.
Pokręcił z uśmiechem głową i wstając, nachylił się nad dziewczyną. Złożył
na jej ustach soczystego i namiętnego buziaka.
- ja ciebie zawsze bardziej. – wyszeptał, patrząc jej w oczy i splatając
ich palce.
Siedzieli dyskutując i śmiejąc się. Anę zaczynał boleć brzuch przez ciągłe
wygłupy bruneta. Nagle usłyszeli ciche pukanie. Po zaproszeniu, do pokoju
wszedł uśmiechnięty Liam.
- cześć wam – przywitał się
- no hej – rzucili obydwoje w tym samym czasie, spojrzeli na siebie i
wybuchli śmiechem.
- co wam tak wesoło? – spytał, podchodząc do dziewczyny i całując ją w
policzek.
- bo Lou jest głupi – zaśmiała się
- ej!
- no to wszystko tłumaczy – Liam odwzajemnił gest – jak się czujesz?
- jutro wracam do domu! – wykrzyknęła
- świetnie, nareszcie. – ucieszył się brunet.
- Liam.. coś taki niemrawy? – spytała nagle, trochę ciszej.
- wszystko jest w porządku. – wymusił uśmiech, jednak Ana dobrze
widziała, że ją okłamuje.
- Louis, możesz skoczyć do stołówki po jedzenie? Strasznie zgłodniałam –
zwróciła się do bawiącego się włosami ukochanego
- przecież niedawno pożarłaś całe pudełko czekoladek – rzucił, robiąc
głupią minę
- ale znowu jestem głodna!
- no dooobra. – przeciągnął i wyszedł wolnym krokiem z Sali. Kiedy zniknął
za drzwiami, Ana spojrzała znacząco na Liam’a.
- co? – nie wytrzymał w końcu.
- powiesz mi co się dzieję? Widzę, że coś jest nie tak.
- przestań wyda..
- nieprawda. Znam cię. – przerwała mu, patrząc w jego czekoladowe oczy. Westchnął
głośno i spuścił wzrok.
- Ana..
- tak?
- ja.. ja chyba jestem…
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
no i jest kolejny ;) powiem Wam, że chyba go lubię. mam nadzieję, że podzielicie moje zdanie :D
Kocham Was!
buziaki!
co to ma kur wa być?! gdzie reszta?! :oo mogłaś dopisać jeszcze drugie tyle i byłoby zajebiście! jaaaaaa. ale się zawiodłam. : (
OdpowiedzUsuń" Ja.. ja chyba jestem" Co jestem?!!! Jak mogłaś przerwać w takim momencie?! Dodawaj mi tu szybciutko dalszą część,bo padnę z ciekawości.:) I błagam Cię, pisz dłuższe rozdziały, bo uwielbiam "Cie" czytać. Love ya.xx <3
OdpowiedzUsuńCo jest? Nie wiem czemu ale pierwsze co mi wpadlo do glowy to 'Jestem w ciazy'. Hahahaha :D
OdpowiedzUsuńNie no ale tak na serio to czemu taki krotki i przerwany w takim momencie? Ja juz nie moge doczekac nowego. Dobrze, ze Anie sie polepszylo ale kurde co z tym Liam'em?
Jak najszybciej dodaj nowy! Kocham! <3
Awww...
OdpowiedzUsuńJak ja ich kocham.
I myślę, że Liam powie, że jest zakochany. Hehehe
Albo powie, że jest chory, a to już nie będzie miła wiadomość :(
Ok, mam nadzieję, że to pierwsze.
Czekam na kolejny.
Dominika.
Ana i Lou są słodcy w tym rozdziale, ale zachowanie Liama mi się nie podoba. Piszesz świetnie, kocham ciebie i twojego bloga >:)
OdpowiedzUsuń