~ Harry ~
Miesiące mijały, a każdy dzień był taki sam. Gdyby nie wywiady, czy
występy na pewno nie wyszedłby z domu. Kiedy tylko wracał, zalegał na łóżku i
wpatrywał się tępo w sufit. Niby powinien cieszyć się i brać udział w
przygotowaniach do ślubu przyjaciół, ale psychicznie kompletnie nie miał na to
siły. W jego głowie wciąż mieszkała pewna szatynka o dużych, szarych oczach.
Nic nie było w stanie zmienić jego myśli. Nawet to jak okropnie go ostatnio
potraktowała. Wiedział, że jest w niej coś co go pociąga. Coś, co przyćmiewa
wszystkie jej zmiany nastrojów i chamskie teksty. Była dla niego jak narkotyki,
które ona sama tak bardzo lubiła. Nie wiedział co, ale coś uzależniło jego
myśli i jego zmysły od tej pięknej dziewczyny. Mimo, że w jednej minucie był na
nią wściekły, za to jak go wykorzystała, w kolejnej pragnął znów poczuć jej
dotyk, jej słodki zapach.
- stary! Wyjdź w końcu! – usłyszał walenie w drzwi i głos Liam’a.
- nie mam ochoty! – odkrzyknął i chwytając za poduszkę, wsadził ją sobie
pod głowę.
- masz zamiar przesiedzieć tu całe życie? – przyjaciel nie dawał za
wygraną.
- tak! Daj mi spokój!
- jak chcesz. Jakby co, my idziemy do klubu. Trzymaj się. – rzucił Liam,
trochę ciszej i odszedł.
Brunet obrócił się na bok i wpatrywał się w okno. Nagle usłyszał dźwięk
przychodzącej wiadomości. Nie wstał od razu. Tak bardzo się rozleniwił, że nie
chciało mu się nawet ruszyć ręką. Jednak po dłuższej chwili zdecydował się w
końcu podnieść tyłek.
„Spotkajmy
się dzisiaj. Pod klubem XX, 19. Patty.”
Czytał tą wiadomość jeszcze co najmniej paręnaście razy. Mógł spodziewać
się wszystkiego, tylko nie tego, że ONA się do niego odezwie.
- i co mam kurwa niby zrobić? – spytał sam siebie. z jednej strony
pragnął znów ją zobaczyć, jednak miał już w głowie jak może wyglądać ich
spotkanie. Na pewno na niego nakurwi i tyle po rozmowie. Wzruszył ramionami i
odrzucił telefon. Ułożył się z powrotem na łóżku, z rękami pod głową.
Po pół godziny jego telefon ponownie się odezwał. Wstał niechętnie z
wygodnej pozycji i chwycił za komórkę.
„Proszę.”
To jedno słowo, mimo, że napisane, przełamało w nim wszelkie lody.
- nie mogę uwierzyć, że tak szybko uległem.. – mówił do siebie,
zamykając drzwi od domu i podążając do taksówki. – zachowuję się jak pieprzony
pies.. – mimo, że wciż to sobie powtarzał i tak nie zdecydował się wrócić do
domu.
Stała w umówionym miejscu, ze skrzyżowanymi nogami i rozglądała się.
wyglądała naprawdę pięknie, mimo, że ubrana była całkowicie zwyczajnie. Wysiadł
z taksówki i wziął głęboki oddech. Kiedy ruszył w jej stronę od razu go
zobaczyła i uśmiechnęła się szeroko.
- Harry – wyrzekła, podbiegając do niego i oplatając jego szyje rękoma. Nie
pozwolił sobie na chwilę zapomnienia i zrzucił automatycznie jej chude
ręce.
- czego chciałaś? – rzucił oschle, nie patrząc nawet na szatynkę.
- chciałam pogadać. – uśmiechnęła się nieśmiało.
- gadamy.
- chciałam.. chciałam cię przeprosić za swoje zachowanie. – zaczęła, a
Harry czuł jak ogromna gula podchodzi mu do gardła. Patty i przeprosiny? to
kompletna abstrakcja. Mimo swojego pozytywnego szoku, wzruszył ramionami i
wciąż uciekał wzrokiem.
- Harry, spójrz na mnie. – wyszeptała, łapiąc w dłonie jego twarz. –
naprawdę przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło..
- ale ja wiem. – rzucił i spojrzał prosto w jej szare tęczówki –
musiałaś ćpać? Teraz też jesteś naćpana? Dlatego taka nagła zmiana podejścia? –
mówił szybko, nie odrywając od niej zielonych oczu.
- ja rozumiem, że możesz być na mnie wściekły. Ale dzisiaj.. dzisiaj
jestem całkowicie czysta! – uśmiechnęła się. – przejdźmy się.
Wzruszył ramionami, udając obojętność i ruszył powolnym krokiem za
dziewczyną. Spacerowali ciemnym, chłodnym parkiem w całkowitym milczeniu.
- powiesz coś w końcu? – odezwała się Patty bo dłuższym czasie.
- a co mam niby powiedzieć? – rzucił w przestrzeń.
- nie wiem. Co o tym wszystkim sądzisz. Czy przyjmujesz moje
przeprosiny? cokolwiek.
- uważasz, że powinienem? – przystanął i spojrzał na dziewczynę. Trzęsąc
się z zimna, pocierała ramiona, by choć trochę się rozgrzać. Przewrócił oczami
o zdjąwszy kurtkę, okrył nią szatynkę.
- bardzo bym tego chciała. – uniosła twarz, a ich oczy się spotkały. Przeszyła
go wzrokiem. Nawet nie mrugnęła. Zbliżyła się powoli do bruneta i chwyciła jego
twarz w dłonie. Przejechała kciukiem po jego pełnych ustach i uśmiechnęła się.
Czuł wzbierające w nim ciepło i dziwne uczucie w brzuchu. Ta dziewczyna
była tak niesamowita, tak piękna. Wiedział, że już jej wybaczył wszystko co
zrobiła. Nie chciał jednak wyjść na mięczaka i postanowił nie dawać się tak łatwo
przekonać.
Zbliżyła się jeszcze bardziej i zlustrowała powoli całą jego twarz. wplotła
dłonie w jego loki i ułożyła usta na jego wargach. Z początku dawała mu
pojedyncze, krótkie buziaki, by zaraz potem całować go namiętnie. Poczuła jak
traci grunt pod nogami. Chłopak trzymał ją mocno za biodra, a ona oplotła swe
szczupłe nogi wokół niego. Stali na środku alejki parkowej i całowali się, nie
zwracając uwagi na resztę świata. Ten pocałunek nie był jednak pełen pożądania.
Całowali się z utęsknieniem i namiętnością. Tak, jak jeszcze nigdy dotąd.
Przy tobie jestem zbyt uległy.. – stwierdził w myślach i wtulił się w szatynkę.
***
Ana i Louis siedzieli w salonie chłopaków i zastanawiali się nad bardzo
ważną rzeczą, w której jakoś nie bardzo mogli dojść do porozumienia.
- Lou, już ci mówiłam. Musimy mieć tylko dwóch..
- ale ja chce wszystkich! – przerwał jej i opadł na kanapę.
- co jest? – spytała Zoey, wchodząc do pokoju
- a nic, staramy się ustalić kogo bierzemy na świadków – rzuciła Ana i wstając,
podążyła do kuchni.
- no, ja chce was wszystkich. – stwierdził Louis dziecięcym, obrażonym
tonem
- przykro mi, ale tak się nie da – zaśmiała się Zo i poczochrała jego
misternie ułożoną fryzurę
- no ja mu to tłumaczę od paru godzin. – rzuciła brunetka, wyjmując z
lodówki butelkę soku i wracając na swoje miejsce
- że też nie macie większych problemów – wyszczerzyła się rudowłosa –
wybrałaś już sukienkę?
- c.. co? – Ana spojrzała na przyjaciółkę z głupia miną
- błagam, nie mów, że zapomniałaś.. – zaśmiała się
- no kurdę. Zajęłam się wszystkim, ale..
- o najważniejszym zapomniałaś – dokończyła za nią Zo – dobra, chodźmy –
wstała z kanapy i pociągnęła brunetkę za rękę
- ale gdzie?
- musimy wybrać sukienkę! Dzwoń po Jo! A no i po Liam’a, ktoś musi nas
podwieźć – rzuciła rudowłosa
- a ja nie mogę? – krzyknął Louis z salonu
- nie, bo po pierwsze to Li zabrał samochód, a po drugie, pan młody nie
może widzieć sukni przed ślubem! – stwierdziła Zo poważnym tonem. Ana spojrzała
na chłopaka wzruszając ramionami i pociągnięta przez przyjaciółkę, zdążyła jedynie
posłać mu buziaka.
- kobiety.. – mruknął Louis, wyciągając się na kanapie i włączając
telewizor.
***
- Ana… ile można zakładać jedną sukienkę! – krzyknął znudzony Liam,
opadając na dużą, białą, skórzaną kanapę w jednym z salonów z sukniami
ślubnymi.
- daj jej spokój, nawet nie wiesz jakie to trudne – Jo wystawiła głowę z
przymierzalni i zaśmiała się
- nie wiem po co ja wam potrzebny.. – jęknął chłopak
- jesteś naszym kierowcą – rzuciła Zo i podeszła do zasłonki, za którą
stała przyjaciółka. Nagle poczuła jak Ana ciągnie ją za rękę i w następnej
chwili szepcze coś na ucho. – o! Liam! Możesz się na coś przydać – zaśmiała się
Zoey
- no? – uniósł brew
- załatw jakieś czekoladki. Najlepiej w dużej ilości – wszyscy, prócz
wygłodzonej Any, wybuchli śmiechem
- znowu czekoladki. Ile można jeść? – mówił pod nosem, wychodząc i rozglądając
się za odpowiednim sklepem.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
tak bardzo Was przepraszam, że ten rozdział jest beznadziejny. nie wiem czemu, ale nie mogłam nic lepszego wymyśleć ;/ mam nadzieję, że mi wybaczycie ;) i wpadajcie na mojego nowego bloga! http://cant-remember-to-forget.blogspot.com/
Kocham Was!
buziaki!
aha? : O no to się rozpisałaś! ja myślałam, że jakiś dojebany długi będzie, a tutaj koniec, lol. najważniejsze, że był Harry. ech jeju jeju, co z Tobą mam.
OdpowiedzUsuńDlaczego beznadziejny? Nie mogę się z tym zgodzić.
OdpowiedzUsuńAch, te przygotowania do ślubu.
Czekam na next.
Dominika.
"Przy tobie jestem zbyt uległy.. – stwierdził w myślach i wtulił się w szatynkę." - awww!!! genialny tekst!!!!
OdpowiedzUsuńakcja z czekoladkami genialna. czekamy na kolejny:****
(haha cudownie że imagin z hazzą :) )
Wow.. zaskoczyłaś mnie tym, że Patty odezwała się do Harrego, ale bardzo mnie to cieszy, bo pasuja do siebie.:D Nie mogę się doczekać ślubu.:D Kocham.:***
OdpowiedzUsuńHaha xd
OdpowiedzUsuńjaki boski rozdział! :D
Harry i Patty <3 znowu ją lubię xd
Ana jest świetna, zapomnieć o sukience haha :D
Liam na końcu mnie rozwala :)
Ciekawi mnie strasznie kogo wybiorą na świadków, ale coś przeczuwam, że to będzie Harry i Patty :D