środa, 26 lutego 2014

68 „Land in his bed, repeat yesterday's mistakes.”


~ Harry ~

Miesiące mijały, a każdy dzień był taki sam. Gdyby nie wywiady, czy występy na pewno nie wyszedłby z domu. Kiedy tylko wracał, zalegał na łóżku i wpatrywał się tępo w sufit. Niby powinien cieszyć się i brać udział w przygotowaniach do ślubu przyjaciół, ale psychicznie kompletnie nie miał na to siły. W jego głowie wciąż mieszkała pewna szatynka o dużych, szarych oczach. Nic nie było w stanie zmienić jego myśli. Nawet to jak okropnie go ostatnio potraktowała. Wiedział, że jest w niej coś co go pociąga. Coś, co przyćmiewa wszystkie jej zmiany nastrojów i chamskie teksty. Była dla niego jak narkotyki, które ona sama tak bardzo lubiła. Nie wiedział co, ale coś uzależniło jego myśli i jego zmysły od tej pięknej dziewczyny. Mimo, że w jednej minucie był na nią wściekły, za to jak go wykorzystała, w kolejnej pragnął znów poczuć jej dotyk, jej słodki zapach.

- stary! Wyjdź w końcu! – usłyszał walenie w drzwi i głos Liam’a.
- nie mam ochoty! – odkrzyknął i chwytając za poduszkę, wsadził ją sobie pod głowę.
- masz zamiar przesiedzieć tu całe życie? – przyjaciel nie dawał za wygraną.
- tak! Daj mi spokój!
- jak chcesz. Jakby co, my idziemy do klubu. Trzymaj się. – rzucił Liam, trochę ciszej i odszedł.

Brunet obrócił się na bok i wpatrywał się w okno. Nagle usłyszał dźwięk przychodzącej wiadomości. Nie wstał od razu. Tak bardzo się rozleniwił, że nie chciało mu się nawet ruszyć ręką. Jednak po dłuższej chwili zdecydował się w końcu podnieść tyłek.

„Spotkajmy się dzisiaj. Pod klubem XX, 19. Patty.”

Czytał tą wiadomość jeszcze co najmniej paręnaście razy. Mógł spodziewać się wszystkiego, tylko nie tego, że ONA się do niego odezwie.

- i co mam kurwa niby zrobić? – spytał sam siebie. z jednej strony pragnął znów ją zobaczyć, jednak miał już w głowie jak może wyglądać ich spotkanie. Na pewno na niego nakurwi i tyle po rozmowie. Wzruszył ramionami i odrzucił telefon. Ułożył się z powrotem na łóżku, z rękami pod głową.

Po pół godziny jego telefon ponownie się odezwał. Wstał niechętnie z wygodnej pozycji i chwycił za komórkę.

„Proszę.”

To jedno słowo, mimo, że napisane, przełamało w nim wszelkie lody.

- nie mogę uwierzyć, że tak szybko uległem.. – mówił do siebie, zamykając drzwi od domu i podążając do taksówki. – zachowuję się jak pieprzony pies.. – mimo, że wciż to sobie powtarzał i tak nie zdecydował się wrócić do domu.

Stała w umówionym miejscu, ze skrzyżowanymi nogami i rozglądała się. wyglądała naprawdę pięknie, mimo, że ubrana była całkowicie zwyczajnie. Wysiadł z taksówki i wziął głęboki oddech. Kiedy ruszył w jej stronę od razu go zobaczyła i uśmiechnęła się szeroko.

- Harry – wyrzekła, podbiegając do niego i oplatając jego szyje rękoma. Nie pozwolił sobie na chwilę zapomnienia i zrzucił automatycznie jej chude ręce. 
- czego chciałaś? – rzucił oschle, nie patrząc nawet na szatynkę.
- chciałam pogadać. – uśmiechnęła się nieśmiało.
- gadamy.
- chciałam.. chciałam cię przeprosić za swoje zachowanie. – zaczęła, a Harry czuł jak ogromna gula podchodzi mu do gardła. Patty i przeprosiny? to kompletna abstrakcja. Mimo swojego pozytywnego szoku, wzruszył ramionami i wciąż uciekał wzrokiem.

- Harry, spójrz na mnie. – wyszeptała, łapiąc w dłonie jego twarz. – naprawdę przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło..
- ale ja wiem. – rzucił i spojrzał prosto w jej szare tęczówki – musiałaś ćpać? Teraz też jesteś naćpana? Dlatego taka nagła zmiana podejścia? – mówił szybko, nie odrywając od niej zielonych oczu.
- ja rozumiem, że możesz być na mnie wściekły. Ale dzisiaj.. dzisiaj jestem całkowicie czysta! – uśmiechnęła się. – przejdźmy się.

Wzruszył ramionami, udając obojętność i ruszył powolnym krokiem za dziewczyną. Spacerowali ciemnym, chłodnym parkiem w całkowitym milczeniu.

- powiesz coś w końcu? – odezwała się Patty bo dłuższym czasie.
- a co mam niby powiedzieć? – rzucił w przestrzeń.
- nie wiem. Co o tym wszystkim sądzisz. Czy przyjmujesz moje przeprosiny? cokolwiek.
- uważasz, że powinienem? – przystanął i spojrzał na dziewczynę. Trzęsąc się z zimna, pocierała ramiona, by choć trochę się rozgrzać. Przewrócił oczami o zdjąwszy kurtkę, okrył nią szatynkę.
- bardzo bym tego chciała. – uniosła twarz, a ich oczy się spotkały. Przeszyła go wzrokiem. Nawet nie mrugnęła. Zbliżyła się powoli do bruneta i chwyciła jego twarz w dłonie. Przejechała kciukiem po jego pełnych ustach i uśmiechnęła się.

Czuł wzbierające w nim ciepło i dziwne uczucie w brzuchu. Ta dziewczyna była tak niesamowita, tak piękna. Wiedział, że już jej wybaczył wszystko co zrobiła. Nie chciał jednak wyjść na mięczaka i postanowił nie dawać się tak łatwo przekonać.
Zbliżyła się jeszcze bardziej i zlustrowała powoli całą jego twarz. wplotła dłonie w jego loki i ułożyła usta na jego wargach. Z początku dawała mu pojedyncze, krótkie buziaki, by zaraz potem całować go namiętnie. Poczuła jak traci grunt pod nogami. Chłopak trzymał ją mocno za biodra, a ona oplotła swe szczupłe nogi wokół niego. Stali na środku alejki parkowej i całowali się, nie zwracając uwagi na resztę świata. Ten pocałunek nie był jednak pełen pożądania. Całowali się z utęsknieniem i namiętnością. Tak, jak jeszcze nigdy dotąd.

Przy tobie jestem zbyt uległy.. – stwierdził w myślach i wtulił się w szatynkę.


***

Ana i Louis siedzieli w salonie chłopaków i zastanawiali się nad bardzo ważną rzeczą, w której jakoś nie bardzo mogli dojść do porozumienia.

- Lou, już ci mówiłam. Musimy mieć tylko dwóch..
- ale ja chce wszystkich! – przerwał jej i opadł na kanapę.
- co jest? – spytała Zoey, wchodząc do pokoju
- a nic, staramy się ustalić kogo bierzemy na świadków – rzuciła Ana i wstając, podążyła do kuchni.
- no, ja chce was wszystkich. – stwierdził Louis dziecięcym, obrażonym tonem
- przykro mi, ale tak się nie da – zaśmiała się Zo i poczochrała jego misternie ułożoną fryzurę
- no ja mu to tłumaczę od paru godzin. – rzuciła brunetka, wyjmując z lodówki butelkę soku i wracając na swoje miejsce
- że też nie macie większych problemów – wyszczerzyła się rudowłosa – wybrałaś już sukienkę?
- c.. co? – Ana spojrzała na przyjaciółkę z głupia miną
- błagam, nie mów, że zapomniałaś.. – zaśmiała się
- no kurdę. Zajęłam się wszystkim, ale..
- o najważniejszym zapomniałaś – dokończyła za nią Zo – dobra, chodźmy – wstała z kanapy i pociągnęła brunetkę za rękę
- ale gdzie?
- musimy wybrać sukienkę! Dzwoń po Jo! A no i po Liam’a, ktoś musi nas podwieźć – rzuciła rudowłosa
- a ja nie mogę? – krzyknął Louis z salonu
- nie, bo po pierwsze to Li zabrał samochód, a po drugie, pan młody nie może widzieć sukni przed ślubem! – stwierdziła Zo poważnym tonem. Ana spojrzała na chłopaka wzruszając ramionami i pociągnięta przez przyjaciółkę, zdążyła jedynie posłać mu buziaka.

- kobiety.. – mruknął Louis, wyciągając się na kanapie i włączając telewizor.


***

- Ana… ile można zakładać jedną sukienkę! – krzyknął znudzony Liam, opadając na dużą, białą, skórzaną kanapę w jednym z salonów z sukniami ślubnymi.
- daj jej spokój, nawet nie wiesz jakie to trudne – Jo wystawiła głowę z przymierzalni i zaśmiała się
- nie wiem po co ja wam potrzebny.. – jęknął chłopak
- jesteś naszym kierowcą – rzuciła Zo i podeszła do zasłonki, za którą stała przyjaciółka. Nagle poczuła jak Ana ciągnie ją za rękę i w następnej chwili szepcze coś na ucho. – o! Liam! Możesz się na coś przydać – zaśmiała się Zoey
- no? – uniósł brew
- załatw jakieś czekoladki. Najlepiej w dużej ilości – wszyscy, prócz wygłodzonej Any, wybuchli śmiechem


- znowu czekoladki. Ile można jeść? – mówił pod nosem, wychodząc i rozglądając się za odpowiednim sklepem.


----------------------------------------------------------------------------------------------------------

tak bardzo Was przepraszam, że ten rozdział jest beznadziejny. nie wiem czemu, ale nie mogłam nic lepszego wymyśleć ;/ mam nadzieję, że mi wybaczycie ;) i wpadajcie na mojego nowego bloga! http://cant-remember-to-forget.blogspot.com/
Kocham Was!
buziaki!

5 komentarzy:

  1. aha? : O no to się rozpisałaś! ja myślałam, że jakiś dojebany długi będzie, a tutaj koniec, lol. najważniejsze, że był Harry. ech jeju jeju, co z Tobą mam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego beznadziejny? Nie mogę się z tym zgodzić.
    Ach, te przygotowania do ślubu.
    Czekam na next.

    Dominika.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Przy tobie jestem zbyt uległy.. – stwierdził w myślach i wtulił się w szatynkę." - awww!!! genialny tekst!!!!
    akcja z czekoladkami genialna. czekamy na kolejny:****
    (haha cudownie że imagin z hazzą :) )

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow.. zaskoczyłaś mnie tym, że Patty odezwała się do Harrego, ale bardzo mnie to cieszy, bo pasuja do siebie.:D Nie mogę się doczekać ślubu.:D Kocham.:***

    OdpowiedzUsuń
  5. Haha xd
    jaki boski rozdział! :D
    Harry i Patty <3 znowu ją lubię xd
    Ana jest świetna, zapomnieć o sukience haha :D
    Liam na końcu mnie rozwala :)
    Ciekawi mnie strasznie kogo wybiorą na świadków, ale coś przeczuwam, że to będzie Harry i Patty :D

    OdpowiedzUsuń