niedziela, 22 czerwca 2014

6.

Tylko przez chwilę czułam na sobie wzrok całej piątki. Niall szybko zdjął koszulkę i wskoczył do basenu. To samo zrobił Harry i Zayn. Liam stał przez chwilę, jak gdyby zastanawiał się czy to na pewno dobry pomysł. Wzruszył jednak ramionami, uśmiechnął się do siebie i dołączył do przyjaciół. Jedynie Monika została obok mnie. Byłam pewna, że  i Lou stoi obok. Odwróciłam się w jego stronę.

- No tak.. - Rzuciłam do siebie, przewróciłam oczami, a mój wzrok powędrował w stronę basenu, w którym piątka chłopaków, bawiła się jak pięcioletnie dzieci, albo wesołe szczeniaki. Toczyła się wojna. Jeden wskakiwał na drugiego, chlapali się, wskakiwali sobie na barana, albo podtapiali. Przy wszystkich tych czynnościach niesamowicie głośno krzyczeli.Cieszyłam się z faktu, że chłopcy nie mają praktycznie żadnych sąsiadów. Nagle usłyszałyśmy z Moniką dziwnie brzmiący pisk. Nasze głowy skierowały się na chłopaków, jednak żaden nawet na nas nie spojrzał. Miałam wrażenie, jakby starali się ukryć, który z nich wydobył z siebie ten wyjątkowo kobiecy i słodki dźwięk. Spojrzałyśmy na siebie z Moniką w tym samym momencie. I dokładnie w tym samym momencie wybuchłyśmy śmiechem.

- Dziewczyny! - Usłyszałyśmy zachrypnięty głos. Odwróciłyśmy się w stronę basenu. Harry stał przy drabince, w przemokniętej koszulce, włosach przyklejonych do twarzy i ogromnym uśmiechem na twarzy. - Chodźcie! - Pomachał do nas, wyszczerzając się jeszcze bardziej.
- Żartujesz? - Monika szepnęła i w sekundę znalazła się tuż obok mnie, chwytając mój nadgarstek.
- No nie dajcie się namawiać! - Kontynuował Styles, wychodząc z basenu i podchodząc do nas. Kiedy znalazł się bardzo blisko mnie, zlustrowałam jego klatkę piersiową, później twarz. Subtelnie oblizałam wargę i uśmiechnęłam się. Kiedy spotkałam się z jego wzrokiem, posłał mi uroczy uśmiech, ukazując dołeczki.

- No chodźcie po dobroci, bo inaczej użyję siły. - Stwierdził poważnym tonem.
- Ja..um..Ja sobie odpuszczę. - Stwierdziła Monika i zrobiła krok w tył. Harry spojrzał na mnie wyczekująco.
- Nawet nie mam zamiaru. - Rzuciłam.
- Jesteś tego pewna? - Spytał tajemniczo, podchodząc bliżej.
- Owszem. A co mi niby możesz zrobić? - Zaśmiałam się, zakładając ręce na klatkę piersiową.
- Sama tego chciałaś. - Wyszczerzył się, złapał mnie za biodra i przerzucił sobie przez ramię.
- Nawet się nie waż! Zostaw mnie! - Krzyczałam, kiedy ruszył w stronę basenu - Zostaw, bo..
- Bo co, poskarżysz się mamie? - Zaśmiał się. Reszta chłopaków mu zawtórowała. A ja, zanim zdążyłam powiedzieć coś jeszcze, zostałam wrzucona do zimnej wody, która dla mnie była bardzo głęboka. Zebrałam się w sobie i wypłynęłam na powierzchnie, łapiąc powietrze. Usłyszałam niepohamowane śmiechy i plusk, co oznaczało, że Styles również znalazł się w wodzie. Rozejrzałam się, szukając brzegu. Może i zawsze chciałam wskoczyć do basenu w ciuchach. Jednak w moich wyobrażeniach te baseny były o wiele płytsze.

- A  ty gdzie uciekasz? - Usłyszałam za sobą głos Lou.
- Do brzegu. - Rzuciłam, nie przestając ruszać rękami i nogami. - Ja nawet nie dosięgam dna. - W odpowiedzi usłyszałam śmiech, a chwilę potem poczułam jak chłopak łapie mnie za biodra i płynie.
- Dobra, jednak nie chcę wychodzić. - Rzuciłam, odwracając się do niego i wyszczerzając. Trafiłam centralnie na jego błyszczące oczy. Przełknęłam ślinę i odwróciłam głowę.
- Kobiety.. - Rzucił cicho.
- Nie kobietuj tylko do boju! - Krzyknęłam, wskazując na niespodziewającego się niczego Harry'ego. Wciąż jednak nie ruszyliśmy się z miejsca. Wydostałam się więc z objęcia Louis'a, opłynęłam go i wskoczyłam na jego plecy.
- Ej! - Zaśmiał się. Oplotłam jego szyje rękoma i nachyliłam się. Dopiero wtedy ruszył w stronę, którą mu wcześniej wskazałam.

- Styles! Już nie żyjesz! - Krzyknęłam i chwilę później, z pomocą Lou, zatapiałam zdziwionego, jednak wciąż śmiejącego się chłopaka. W bardzo krótkim czasie dołączył również Zayn i Liam. Jedynie Niall gdzieś zniknął. Dosłownie na sekundę odwróciłam się w stronę Moniki. Blondyn siedział tuż obok niej i dyskutowali o czymś zawzięcie, nie zwracając na nas uwagi. Uśmiechnęłam się pod nosem, jednak w następnej sekundzie już zanurzałam się, dotykając dna. Kiedy udało mi się odepchnąć nogami od dna i ponownie pojawić się na powierzchni, rozejrzałam się.

 - Który to zrobił?! - Krzyknęłam. Cała czwórka wzruszyła jedynie ramionami, robiąc niewinne miny. - Przyznać się to zemszczę się tylko na jednym. - Dodałam poważnym tonem. Każdy z chłopaków powstrzymywał się od śmiechu i trójka z nich zgodnie wskazała na Louis'a. Powoli odwróciłam się w jego stronę, nie przestając machać nogami, by się przypadkiem nie utopić.
- Jak mogłeś, myślałam, że jesteśmy w jednej drużynie. - Rzuciłam. On się jedynie uśmiechnął. - Zobaczysz, że moja zemsta będzie słodka. - Stwierdziłam, zaczynając machać rękami i podpływając do niego.

- No i co mi zrobisz? - Zaśmiał się. Zamiast odpowiedzieć, rzuciłam się na niego i obydwoje wylądowaliśmy pod wodą. Poczułam jak obejmuje moje biodra dłońmi i przyciąga do siebie. Bardzo powoli opadaliśmy na dno, oboje z otwartymi oczami. Zbliżył się do mnie, nie odrywając wzroku. Kręciliśmy się w wodzie, wciąż
nie wypływając na powierzchnie. Objął mnie i wbił się w moje usta. Czułam jego niesamowite wargi, jego dłonie błądzące po moim ciele. Ten pocałunek był jedyny w swoim rodzaju. Wyjątkowy. Nigdy nie spodziewałabym się, że posmakuje jego ust akurat pod wodą. Z każdą sekundą wczuwałam się w nasz pocałunek coraz bardziej. Nie przeszkadzało mi, że za chwilę mogę stracić powietrze w płucach. Nie przeszkadzał mi chłód wody. W tamtym momencie go nie czułam. Ciepło bijące od jego ciała, bliskość, dotyk jego ust były wystarczającym wynagrodzeniem.


Kiedy wypłynęliśmy w końcu na powierzchnię, jedyne co słyszeliśmy to cisza, ewentualnie śpiew świerszczy. Oderwaliśmy się od siebie powoli. Liam patrzył na nas, robiąc wielkie oczy. Harry zatrzymał się w połowie uśmiechu, nawet Horan na chwilę zaprzestał rozmowy z Moniką, która jako jedynie nie patrzyła na nas wielce zszokowana. A Zayn..w pierwszej chwili go nie zauważyłam. Dopiero, kiedy się odwróciłam, ujrzałam jego twarz, zakrytą czarnymi, mokrymi kosmykami. Jego oczy powiększyły się do wielkości monet, a z jego miny nie można było wyczytać niczego konkretnego.

- Czego się gapicie? - Odezwał się w końcu Louis, chwytając mnie za biodra i przyciągając jak najbliżej siebie.
- Szybcy jesteście. - Zaśmiał się Harry, za co dostał od Liam'a w ramię. - No co? - Spojrzał na przyjaciela z wyrzutem, masując miejsce, w które dostał.
- Chyba mamy powód do świętowania. - Wyszczerzył się Payne i ruszył w stronę drabinki.
- Każdy powód jest dobry. - Stwierdził Niall i pociągnął Monikę za rękę w stronę domu. Uśmiechnęłam się, widząc jego zachowanie. Byłam spokojna, że dziewczynie nic nie grozi. Horan od samego początku wydał się wspaniałym człowiekiem, wiec w jego rękach była bezpieczna.
Poczułam na swoich biodrach dłonie Louis'a. Z jego pomocą podpłynęłam do brzegu i jednym, sprawnym ruchem wyjął mnie z wody. Usiadłam na krawędzi basenu i zanim jeszcze wyszedł, na chwilę nasze oczy się spotkały. Posłał mi swój najpiękniejszy uśmiech i w sekundę, znalazł się tuż obok mnie. Siedzieliśmy w milczeniu. Oboje wpatrywaliśmy się w taflę wody. Nie mam pojęcia dlaczego żadne z nas nie miało odwagi wypowiedzieć słowa. Z każdą sekundą milczenia, która niesamowicie mi się wydłużała, czułam, że to co się stało wcale nie było dobre. Co z tego, że już od dawna tego pragnęłam? Co z tego, że w moim śnie robiliśmy to milion razy? Przecież to był tylko głupi sen, a to jest rzeczywistość. Rzeczywistość, którą odczuwam trochę inaczej.

- Ana.. - Usłyszałam i spojrzałam w jego stronę. Zamiast patrzeć mi w oczy, jego wzrok wciąż gdzieś uciekał. - Przepraszam.
- Co? - Patrzyłam na niego ze zdziwieniem.
- Nie powinienem był tego robić. W ogóle nie powinienem był cię nigdzie zapraszać i..- Nie dane mu było skończyć. Z domu wybiegł Harry i pociągnął mnie za sobą do środka, krzycząc coś do Lou. Kiedy znalazłam się w domu, wciąż w głowie miałam słowa chłopaka. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego mnie przepraszał. Bo niby dlaczego? Co  w tym złego, że gdzieś razem wyszliśmy? Co było złego w naszym pocałunku? Spojrzałam na niego, jednak ten jakby trochę nieobecny, wpatrywał się w okno, nie zwracając uwagi na to co dzieję się z resztą.

- Musisz się przebrać. - Usłyszałam i chwilę potem zostałam pociągnięta za rękę. Jak się okazało, Zayn zabrał mnie do swojego pokoju i usadził na wielkim łóżku. Patrzyłam na chłopaka, który grzebał  w szafie. Chciałam coś powiedzieć, ale nie potrafiłam, bo w głowie moje myśli wciąż plątały się wokół kilku słów wypowiedzianych przez Louis'a. Mulat odwrócił się do mnie z zadowoloną miną, w rękach trzymając jakąś bordową koszulkę i spodenki. Podszedł do mnie i wręczył mi ubrania.

- Dlaczego..
- Żaden się nie rwał, a przecież możesz się przeziębić. - Przerwał mi i usiadł obok. - A teraz idź się przebrać. Chyba, że chcesz to zrobić tutaj. Chętnie zostanę. - Wyszczerzył się.
- Nie, wiesz. Jakoś nie bardzo.. - Zaśmiałam się, wstając. Spojrzałam na chłopaka pytająco, a on wskazał mi białe drzwi, prowadzące do łazienki. Weszłam do pomieszczenia. Jak się później okazało, każdy z chłopców miał jeszcze po jednej łazience dla siebie. Rozejrzałam się i stwierdziłam, że w tej nie jest wcale tak źle. Zrzuciłam z siebie mokre ciuchy i przebrałam się w to co znalazł dla mnie Zayn. Zmierzwiłam włosy i przejrzałam się w lustrze.

- Dlaczego nikt mi nie powiedział, że wyglądam jak straszydło? - Rzuciłam do siebie, wycierając rozmazany tusz.
- Bo wyglądasz super! - Usłyszałam krzyk i zaśmiałam się. Rozwiesiłam swoje mokre ciuchy i wyszłam z łazienki. Przy przechodzeniu przez próg o mało co się nie zabiła, bo spodnie, które dał mi mulat były o wiele za duże i spadały mi z tyłka, utrudniając chodzenie. Zayn uśmiechnął się do mnie szeroko i podszedł do drzwi.

Ponownie całą grupą zasiedliśmy w salonie, dyskutując, śmiejąc się i jedząc. Wraz z Moniką obserwowałyśmy wygłupy chłopaków, a ja ponownie miałam wrażenie, że Louis mnie olewa. Za każdym razem, kiedy nasze oczy się spotkały, odwracał wzrok. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Najpierw mnie całuje, a teraz znowu ma mnie gdzieś. Nagle poczułam na nadgarstku delikatny uścisk. Spojrzałam pytająco na dziewczynę.

- Muszę już iść. - Wyszeptała. Momentami, jej nieśmiałość była naprawdę urocza. Przytaknęłam jej i podniosłyśmy się z miejsca w tym samym momencie. Zebrałam swoje wciąż mokre ciuchy i chwyciłam Monikę pod rękę. Pożegnałyśmy się z każdym i ruszyłyśmy przed siebie.
Przegadałyśmy całą drogę praktycznie tylko o chłopakach. Postanowiłam odprowadzić dziewczynę. Z początku nie była ku temu przychylna, ale moja siła perswazji pomogła mi w przekonaniu jej. Zanim jeszcze wypuściłam ją spod ręki, wymieniłyśmy się numerami. Przytuliła się do mnie, jak gdybyśmy miały rozstać się na zawsze i odeszła wolnym krokiem. Przez chwile stałam w jednym miejscu i patrzyłam jak jej sylwetka znika za drzwiami jednej z kamienic. Odetchnęłam i ruszyłam z powrotem do domu. Poczułam dziwny niepokój w sercu, przypominając sobie kogo zastanę, kiedy wrócę.

~*~

Kolejny dzień miałam wolny. Obudziłam się więc dość późno i po wykonaniu porannej toalety, zasiadłam przy stole z wielką miską płatków i dużym kubkiem kawy. Sarah jeszcze nie wstała, albo wcale nie wróciła. Nie obchodziło mnie to. Cieszyłam się ciszą i spokojem, delektując się śniadaniem i cichym pomrukiwaniem Will'a, śpiącego na krześle obok. Nie mam pojęcia ile siedziałam nad miską, grzebiąc w płatkach, a w myślach mając jedną osobę. Sama nie wiedziałam dlaczego wciąż zastanawiałam się nad tymi niewiele znaczącymi słowami. Może to przez sen, może przez to, że w tamtym, innym, nierealnym życiu było tyle wątpliwości, tyle problemów i kłótni? Może właśnie dlatego miałam bardzo złe przeczucia? Bo przecież prawdziwe życie jest o wiele gorsze, mniej kolorowe od pięknego snu. Snu, w którym nie zawsze było tak cudnie jak w bajce. 

niedziela, 15 czerwca 2014

5.

Nigdy jeszcze nie byłam u chłopaków i powiem szczerze, że ogrom ich domu trochę mnie przytłoczył. Kiedy weszłyśmy do ogromnego salonu, połączonego z kuchnią, poczułam na swoim nadgarstku delikatny uścisk. Spojrzałam na Monikę, która z coraz większym zdenerwowaniem rozglądała się po pokoju. Zwróciła na mnie swoje błękitne oczy, a ja posłałam jej szczery uśmiech. Nagle poczułam na swoim policzku czyjeś usta. Przede mną stanął szeroko uśmiechnięty Zayn. Zaraz za nim pojawił się Harry, Louis i Niall. Każdy z nich przywitał się ze mną w ten sam sposób. Jedynie Lou przez chwilę się zawahał, patrząc mi prosto w oczy.

- Panowie, to Monika. - Rzuciłam w końcu, wskazując na dziewczynę. Chłopcy przywitali się z nią radośnie i zaprosili nas głębiej. Usiadłam na czarnej, skórzanej kanapie. Tuż obok mnie zasiadła Monika. Była tak blisko, że mogłam odczuć jak jej ciało delikatnie drży.

- Czego się napijecie? - Spytał Liam, ruszając w stronę lodówki.
- Może na początek herbaty? - Spojrzałam na dziewczynę, która skinęła ledwo widocznie głową.
- Co tak słabo? - Zaśmiał się Zayn, opadając na fotel na przeciwko nas. - Payne, rzuć się piwem! - Krzyknął, odwracając głowę w stronę przyjaciela.
- Masz rączki i nóżki to sam sobie weź. - Stwierdził Liam, wyciągając dwa duże kubki.
- Gdzie są moje żelki?! - Krzyknął Niall, przeszukując niesamowicie głośno każdą z szafek.
- Przykro mi stary. - Lou wzruszył ramionami i wyszczerzył się w naszą stronę. Pokręciłam z pożałowaniem głową, kiedy Horan niemalże rzucił się na przyjaciela. Harry zaczął opowiadać swoje wybitne dowcipy, których czasem on sam nie rozumiał, Zayn wciąż męczył Liam'a, a my wpatrywałyśmy się w nich jak głupie, nie wiedząc czy się śmiać, czy płakać. Nagle poczułam na swojej ręce zimną dłoń dziewczyny. Odwróciłam się i spojrzałam na nią pytająco. Nie musiała nic mówić, bo dobrze wiedziałam o co jej chodzi. Podniosłam się więc z kanapy i poprawiając koszulkę, starałam się przekrzyknąć chłopaków.

- Gdzie macie jakąś łazienkę? - Spytałam. Bez żadnego odzewu, bo każdy był w swoim świecie. - Gdzie macie łazienkę do cholery?! - Krzyknęłam, a wzrok wszystkich skierował się w moją stronę.
- Po prawo. - Zaśmiał się Liam, wskazując mi drogę.
- Dziękuję! - Rzuciłam z uśmiechem i pociągnęłam Monikę za sobą.

Kiedy znalazłyśmy się w pomieszczeniu, szczęka mi opadła. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam tak ogromnej, a jednocześnie tak zabałaganionej łazienki. Wszędzie walały się koszulki, spodnie, spodenki. Cieszyłam się, że nie dostrzegłam żadnych gaci. Mimo całego burdelu spowodowanego ciuchami,  łazienka była bardzo zadbana. Spojrzałam na Monikę, która była w równie ogromnym szoku co ja.

- Jeszcze u nich nie byłam, więc nie znam się za bardzo - Wskazałam rękami na całe pomieszczenie - Ale jeśli chcesz, spytam się..
- Nie.. - Przerwała mi, łapiąc mnie za nadgarstek. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem. - Chciałam tylko przemyć twarz i ogarnąć włosy. Nie zrobiłam chyba zbyt dobrego pierwszego wrażenia. - Rzuciła i zaśmiała się. Dopiero wtedy, po raz pierwszy ujrzałam jak się śmieje. Mimo swej niesamowicie kobiecej urody, kiedy się śmiała, wyglądała niczym mała dziewczynka. Odwzajemniłam gest i wspólnie podeszłyśmy do wielkiego, podłużnego lustra, nad którym umieszczone były małe kinkiety, a tuż pod nim dwie, ogromne umywalki. Monika odkręciła wodę i przemyła twarz. Z małymi trudnościami odnalazłam coś, co mogło służyć nam za waciki. Kiedy dziewczyna zmywała resztki makijażu, ja ruszyłam na poszukiwania jakiejś szczotki. Pomogłam jej z włosami, które swoją drogą miała niesamowicie piękne i długie. Po wszystkim, Monika spojrzała w lustro, jednak jej mina wciąż była niewyraźna.

- Coś nie tak? - Spytałam.
- Przydałoby się zrobić coś z twarzą.. - Rzuciła, krzywiąc się.
- Daj mi momencik. - Uśmiechnęłam się i wyszłam z łazienki. Chwyciłam za torebkę i powróciłam do dziewczyny. Trochę mi zajęło wyszukanie tego co chciałam, jednak po paru minutach trzymałam już w rękach puder i tusz do rzęs. - Tyle musi ci wystarczyć. - Stwierdziłam, wręczając dziewczynie kosmetyki.
- Dziękuję. - Uśmiechnęła się i sekundę później zajęła się makijażem. W międzyczasie pozgarniałam wszystko, co musiałam wyrzucić z torebki. Zarzuciłam ją na ramię i spojrzałam na Monikę.
- Gotowa?
- Tak. - Skinęła głową i wspólnie wyszłyśmy z łazienki. - Skąd ich znasz? - Spytała nagle.
- Pracuję dla nich. - Zaśmiałam się, bo dopiero wtedy zorientowałam się, że trochę to zabawne.
- Jak to? - Spojrzała na mnie ze zdziwieniem. - To kim oni są?
- Nie znasz tej porąbanej piątki? - Byłam naprawdę zszokowana, bo zdawało mi się, że prawie każdy na świecie zna chłopaków. Pokiwała przecząco głową. - To Chłopcy z One Direction, może obiło ci się o uszy?
- Niestety.. - Znów pokiwała głową, a na jej policzkach pojawił się rumieniec. - Kurcze, teraz mi głupio..
- Przestań. Mam wrażenie, jakby oni cieszyli się z tego, że nie wszyscy piszczą na ich widok. - Zaśmiałam się i odłożyłam torebkę. Parę sekund później zasiadałyśmy już na tej samej ,skórzanej kanapie, a tuż przed nami, na małym, szklanym stoliku pojawiły się dwa wielkie kubki herbaty.

- No w końcu. - Rzucił Zayn, upijając łyk piwa. - Ile można siedzieć w łazience? Tak właściwie to czemu dziewczyny zawsze chodzą tam co najmniej we dwie?
- Stary, to odwieczna tajemnica. - Stwierdził Harry, który leżał ze zwisającą, do góry nogami głową.
- No pewnie. I nigdy jej nie poznacie. - Pokazałam mulatowi język i opadłam na miękkie oparcie, w dłoniach trzymając kubek. Monika wciąż siedziała w jednej pozie, bez żadnego ruchu ani słowa. Nie sięgnęła nawet po kubek. Wpatrywała się jedynie w swoje palce. Spojrzałam na chłopaków. Każdy był zajęty sobą, jedynie Niall siedział bez słowa, grzebał w pustej już paczce po orzeszkach i ukradkiem spoglądał na dziewczynę. Wyszczerzyłam się i spojrzałam na niego. Nasze oczy się spotkały, a ja dałam mu do zrozumienia, swoim zabójczym wzrokiem, by coś zadziałał. Odchrząknął, odłożył pustą paczkę i zbliżył
się do stolika. Bez żadnego słowa podniósł kubek gorącej herbaty i wręczył go Monice. Uniosła głowę, a na twarzy blondyna pojawił się szeroki uśmiech.

Z ogromnych głośników, poustawianych w każdym kącie pokoju leciała muzyka, chłopcy rozmawiali i wydurniali się, a ja bawiłam się palcami, ułożonymi na kubku. Mimo, że miałam ochotę nie odrywać wzroku od Louis'a, wpatrywałam się w gorący napój, którego ubywało z każdą minutą. Mimo wszystko, zdarzało mi się unieść głowę. Kiedy to robiłam, za każdym razem trafiałam na moment, kiedy Lou robił z siebie totalnego idiotę. Niestety, za żadnym razem nie spotkałam się z jego wzrokiem. Miałam wrażenie jakby mnie unikał, nie chciał nawet spojrzeć, zamienić ani jednego słowa. Bo nie rozmawialiśmy, odkąd tylko pojawiłam się w ich domu. Czy to ze mną jest coś nie tak? Czy to wszystko przez moją kochaną siostrzyczkę?

Mój wzrok powrócił na Monikę. Nie zmieniła swojej pozycji ani o milimetr. Wpatrywała się w kubek, raz na jakiś czas podnosząc wzrok. Za którymś razem udało mi się trafić na obiekt, któremu się przyglądała. Uśmiechnęłam się pod nosem, widząc jak Niall coraz bardziej się popisuje. I już wiadomo na kogo spogląda dziewczyna. Kilka minut później chłopcy opadli wokół nas. Louis oczywiście jak najdalej mnie. Spojrzałam na niego, a nasze oczy w końcu się spotkały. Posłałam mu pytający wzrok, jednak ten szybko odwrócił głowę i zaczął mówić coś do Harry'ego. Westchnęłam subtelnie, odłożyłam kubek i oparłam się o skórzane oparcie kanapy. Obok mnie zasiadł Zayn i od razu chwycił w dłoń pilota. Zaczął przelatywać po kanałach, a ja obserwowałam jego rękę. Prawdę mówiąc, zapatrzyłam się w nią. Kiedy naciskał na guzik, mięśnie jego dłoni napinały się subtelnie. Ja jednak dostrzegałam każdy ich ruch. Oblizałam subtelnie wargę i spojrzałam na jego profil. Zapatrzony w ekran telewizora nie zauważył nawet, że mu się przyglądam. Jego niesamowite rysy twarzy, zarost, uniesione kąciki ust - wszystko to było bardzo pociągające. Dopiero wtedy to zauważyłam. Siedząc tak blisko Zayn'a. Podsunęłam się nieznacznie, dotknęłam swoim ramieniem jego ramienia i subtelnie zaciągnęłam się jego zapachem, kiedy ciarki wkradały się na moje ciało. W pewnym momencie mój wzrok spotkał się z czekoladowymi tęczówkami mulata. Uśmiechnął się do mnie, a ja poczułam jak moje policzki oblewa rumieniec. Szybko odwróciłam wzrok w stronę ekranu i już więcej nie ruszałam głową. Po paru minutowym przelatywaniu po kanałach, Zayn zatrzymał się w końcu na jakimś strasznie głupawym filmie. Chłopcy się nim zachwycili, Monika się nie odezwała, a ja zmrużyłam oczy. Poczułam, że w tamtej chwili najbardziej potrzebuje świeżego powietrza. Podniosłam się powoli. Nikt, prócz dziewczyny nie zauważył nawet, że się poruszyłam.

- Gdzie idziesz? - Szepnęła z przerażeniem w oczach.
- Muszę się przewietrzyć. Chcesz iść ze mną?
- Tak. - Rzuciła szybko i podniosła się z kanapy. Uśmiechnęłam się do niej i chwytając za nadgarstek, ruszyłyśmy do wielkiego holu. Z torebki wyjęłam paczkę papierosów i zapalniczkę. Jakimś cudem udało nam się odnaleźć taras. Przeszłyśmy przez wielkie, szklane i ciężkie drzwi. Rozejrzałyśmy się po ogrodzie. Na samym środku znajdował się wielki basen ze zjeżdżalnią - zupełnie jakby mieszkały tu dzieci. Na trawniku obok stała duża trampolina, a przy samym zejściu z tarasu porozkładane były leżaki. Podeszłyśmy do nich i rozłożyłyśmy się. Otworzyłam paczkę i wyciągnęłam rękę w stronę dziewczyny. Wzięła papierosa i uśmiechem, podziękowała mi. Wpatrywałyśmy się w granatowe niebo, zaciągając się. Przy chłopakach Monika praktycznie nic nie mówiła, czasem coś odburkiwała. Jednak kiedy zostałyśmy same, okazało się, że jest bardzo rozmowną i inteligentną osobą. Śmiałyśmy się, opowiedziałam jej co nieco o chłopakach i ich upodobaniach, które do tej pory udało mi się poznać. Jak na zawołanie, kiedy tylko wspomniałam o Zayn'ie, usłyszałyśmy jego głos.

- Czemu panie nie mówiły, że idą palić? - Spytał z wyrzutem i zasiadł na trawie, między mną, a Moniką.
- Byłeś zbyt zajęty tą durnotą, którą włączyłeś. - Wzruszyłam ramionami. Odpalił papierosa, zaciągnął się nim i kiedy wypuszczał dym, znów się w niego zapatrzyłam. Robił to niesamowicie pociągająco.
- A to przepraszam - Wyszczerzył się i musnął moje ramię nosem. - Jak ci się u nas podoba? - Zwrócił się do Moniki z uśmiechem.
- Um.. macie duży dom. - Wydusiła z siebie i pomimo ciemności jaka panowała, zauważyłam, że się rumieni.
- Co racja to racja. - Przyznałam i posłałam dziewczynie zachęcający uśmiech.
- Na początku sam się w nim gubiłem. - Zaśmiał się. Tak właśnie rozpoczęła się dyskusja, w której z każdą minutą Monika brała coraz większy udział. Cieszyłam się, widząc jak jej nieśmiałość i strach znikają.

- Ej, ludziska! - Usłyszeliśmy krzyk, dochodzący z domu. Odwróciliśmy się, a w drzwiach od tarasu stanął Niall i machał do nas radośnie - Chodźcie, bo zamawiamy pizzę!
- No tak, Horan zbyt długo nie jadł. - Stwierdził Malik, podnosząc się. Stanął na przeciwko nas i podał nam ręce. Już parę sekund później siedziałyśmy w tym samym miejscu, na tej samej kanapie. Monika pogrążyła się w rozmowie z Zayn'em, a ja postanowiłam pomóc Liam'owi w sprzątaniu, bo nikt inny specjalnie się do tego nie rwał. Kiedy zmywałam, kątem oka zauważyłam, że do Moniki i Malika dosiadł się zaciekawiony Horan. Byłam ciekawa czy również przed tak chętnie się otworzy. Na szczęście wygłupy i idiotyzm blondyna sprawiły, że dziewczyna śmiała się w niebo głosy, by chwilę później zająć się zaciętą rozmową na temat wyższością pizzy nad hamburgerami. Wróciłam wzrokiem do kubeczków, które zmywała, kiedy nagle poczułam na swoich biodrach czyjeś dłonie, a chwilę potem ciepłe usta na policzku. Odwróciłam się, spotykając tym samym szeroki uśmiech Liam'a.

- Dzięki za pomoc mała. - Rzucił i puścił mi oczko. Odwzajemniłam uśmiech i wytarłam ręce. Mój wzrok mimowolnie skierował się w bok, trafiając tym samym na Louis'a. Poczułam jak stado motyli porusza się w moim brzuchu, widząc jego niesamowity uśmiech. Nagle rozbrzmiał się dzwonek do drzwi.

- Jedzenie! - Krzyknął Niall. Zrobił to tak głośno, że przez parę sekund miałam wrażenie, że ogłuchłam. Kiedy wszystko wróciło do normy, zasiadłam na fotelu, a Horan wniósł trzy wielkie pudła. Powiem szczerze, że nigdy u nikogo nie widziałam tak niesamowitej, radości. Nawet dzieci mniej się cieszą z nowej zabawki.
- Aż tyle jedzenia? - Spojrzałam na blondyna.
- No tak, dla Was to pudełko. - Stwierdził, kładąc tekturowe pudło na szklanym stoliku.
- Twierdzisz, że sam zjesz te dwie, ogromne pizzę? - Zdziwiła się Monika
- A co, rzucasz mi wyzwanie? - Wyszczerzył się do dziewczyny.
- Lepiej nie ryzykuj. On jest zdolny do wszystkiego, jeśli chodzi o jedzenie. - Rzucił Zayn. Zapanowała krótka chwila ciszy, po której wszyscy wybuchli śmiechem.

Po zjedzeniu późnej kolacji, wszyscy opadli najedzeni, jedynie Horan z blaskiem w oczach, kończył swoją setną porcję. Wszyscy wpatrzeni w telewizor, rozmawiali i śmiali się. Monika zaczęła nawet powoli rozmawiać z resztą chłopców. Jedynie ja siedziałam cicho, oglądając własne paznokcie. W końcu nie wytrzymałam i wstałam. Nikt nawet nie zauważył mojego ruchu. Wolnym krokiem wyszłam do ogródka. Podeszłam do basenu i zdjąwszy buty, zasiadłam na jego krawędzi, wkładając nogi do wody. Odetchnęłam i wyjęłam papierosa. Odpaliłam go i wpatrując się w czystą wodę, poruszałam stopami, zaburzając spokojną taflę. Nie mam pojęcia ile tak przesiedziałam, rozmowy dochodzące ze środka nie cichły, a ja jakoś nie miałam ochoty wracać do wszystkich. Nagle poczułam czyjś oddech na karku. Odwróciłam się gwałtownie.

- Nie strasz mnie.. - Rzuciłam widząc jak Lou mi się przygląda i odwróciłam wzrok z powrotem na wodę.
- Przepraszam. - Rzucił cicho i poczułam jego dłoń na ramieniu. - Coś się stało?
- Hm? - Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Dlaczego cały wieczór się do mnie nie odzywasz? A teraz wyszłaś tak bez słowa..
- Ja się nie odzywam? - Zaśmiałam się z ironią. Przyznam szczerze, że nie chciałam by to tak zabrzmiało. Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem. - To Ty nawet na mnie nie spojrzysz. Nie wiem, jeśli zrobiłam coś złego, to przepraszam..
- Przestań. - Przerwał mi, układając palec na moich ustach. - Przepraszam, że się nie odezwałem po naszym spotkaniu.. i w ogóle.. - Zaczął się plątać.
- Spoko, rozumiem to. Moja siostra..
- Z początku tak.
- Co? - Spojrzałam na niego pytająco. Zamiast opowiedzieć, ukląkł i zbliżył się do mnie. Ułożył dłoń na moim policzku i spojrzał mi prosto w oczy. Mimo, że było ciemno, bardzo dobrze widziałam blask w jego jasnych ślepiach. Przełknęłam subtelnie ślinę, kiedy jego twarz zaczęła powoli zbliżać się do mojej. Przejechał kciukiem po moich wargach i oblizał swoje. Nasze twarze dzieliły dosłownie milimetry.

- Wszyscy do basenu! - Usłyszałam krzyk, a sekundę później wokół nas stanęła czwórka chłopaków i roześmiana Monika. I po raz kolejny nici z zasmakowania ust Louis'a. Odetchnęłam i podniosłam się na nogi.


środa, 11 czerwca 2014

4.

Między naszą trójką panowała niezręczna cisza, podczas której mierzyłam Sarę morderczym spojrzeniem, a Lou spoglądał to na mnie, to na nią. Czułam jak moje policzki powoli różowieją ze złości. Otworzyłam drzwi i chwytając siostrę za nadgarstek, wciągnęłam ją do środka. Zanim jeszcze zamknęłam drzwi, wystawiłam przez nie głowę.

- Louis, przepraszam... Wybacz, że ten dzień tak się kończy, ale.. Przepraszam. - Rzuciłam cicho, spoglądając nieśmiało w jego zdziwione oczy.
- No dobrze. To do zobaczenia. - Rzucił, posyłając mi uśmiech.
- Do zobaczenia przystojniaku. - Sarah wychyliła się zza mojego ramienia i posłała chłopakowi buziaka.

Wepchnęłam ją z powrotem do środka i machając Lou, zatrzasnęłam drzwi. Oparłam się o nie, odetchnęłam i powoli uniosłam wzrok na siostrę. Stała w jednym miejscu, ze swoim cwaniackim uśmieszkiem i rozglądała się. Chwilę później ruszyła w stronę salonu i oglądała wszystkie pokoje po drodze. W głowie miałam całkowity mętlik. W jednej chwili czułam bliskość Lou, jego zapach, jego ciepło i błogość, która całkowicie mnie ogarnęła. W drugiej jednak chwili poczułam rosnącą złość i zdziwienie.

- Sarah! - Krzyknęłam, kiedy ona wcale nie miała zamiaru na mnie spojrzeć, ani się odezwać.
- No co tam? - Rzuciła, opadając na kanapę, ściągając buty i rozkładając się.
- Co ty tu do cholery robisz? Jak mnie w ogóle znalazłaś?
- Mam swoje sposoby maleńka. - Uśmiechnęła się, chwytając za figurkę kota, stojącą na małym stoliku. Podeszłam do niej i wyrwałam jej z rąk moją własność. Zacisnęłam na niej dłoń i spojrzałam na blondynkę.
- Czego ty ode mnie chcesz? Nasze drogi już dawno się rozeszły. Nie rozumiem po co to psujesz.
- Mam pewne powody.
- Jakieś kłopoty w raju? - Zaśmiałam się z ironią.
- Kiedy to moja mała siostrzyczka stała się taka niemiła? - Rzuciła, podnosząc się do pozycji siedzącej i wpatrując mi się prosto w oczy.
- Jesteś starsza dwie minuty, nie pozwalaj sobie. - Rzuciłam i ruszyłam do kuchni. Z lodówki wyjęłam dużą butelkę wody i upiłam duży łyk. Potrzebowałam orzeźwienia.

- Sis, musisz mnie przenocować przez parę dni. - Usłyszałam i odwróciłam wzrok.
- A co, masz remont w swoim apartamencie? - Prychnęłam, zatrzaskując lodówkę i opierając się o blat.
- Można tak powiedzieć. Mam pewne problemy i mój menadżer kazał mi znaleźć sobie jakieś spokojne miejsce do ich przeczekania.
- Żartujesz sobie, prawda? Myślisz, że ci pomogę? Bez szans.
- An, nie przesadzaj. To tylko parę dni. - Zaczęła i podeszła do mnie. Ułożyła dłonie na moich ramionach i przeszyła mnie wzrokiem. - Mamy szansę na odnowienie naszych relacji maleńka. - Wyszeptała i uśmiechnęła się.


~*~

Przez kolejne dni chodziłam niesamowicie wściekła. I to nie tylko dlatego, że w moim życiu znów pojawiła się Sarah. Najbardziej wkurzało mnie to, że znów jej uległam. Ponownie nie potrafiłam jej odmówić, bo w przeciwieństwie do niej, mam jakieś serce, które mimo wszystko ją kocha. Codziennie chłopcy pytali mnie co się stało, dlaczego jestem taka drażliwa, dlaczego wciąż mi wszystko wypada z rąk. W końcu się przemogłam i opowiedziałam im o powrocie Sary. Oczywiście przy okazji, musiałam po raz setny przeprosić Louis'a.

- Mieszkacie razem? Ale wypas. - Stwierdził Harry, kiedy zasiadaliśmy w ich garderobie po udanym występie. 
- Nieprawda, żaden wypas. - Rzuciłam, podając Zayn'owi jego koszulkę. 
- A to dlaczego? Tak długo się nie widziałyście, nie chcesz odnowić..
- Nie, nie chcę. Bez niej było mi świetnie. - Przerwałam mulatowi. 
- Ana, skoro już mieszkacie razem, może..
- Nie Harry! - Przerwałam mu, a wzrok wszystkich skierował się w moją stronę. Chyba trochę za głośno to zrobiłam. Odetchnęłam i spojrzałam na lokowatego. 
- Zrozum, że robię to dla ciebie. Spotkanie z Sarą wcale nie wyszłoby ci na dobre. Znam ją i dobrze wiem jakie ma podejście do mężczyzn. Szczególnie przystojnych mężczyzn. Niestety od zawsze było tak, że podobali nam się ci sami kolesie. - Przerwałam na chwilę, wzdychając i kątem oka spoglądając na Lou - Boję się, że jeśli się poznacie, ona cię wykorzysta Styles. A tego bym nie chciała. - Wróciłam wzrokiem do Harry'ego i uśmiechnęłam się. Odwzajemnił gest, ukazując swoje urocze dołeczki.

- To mówisz, że jestem przystojny? - Zaczął nagle, unosząc śmiesznie brwi. Westchnęłam głośno, a ręce opadły mi wzdłuż ciała. Pokręciłam głową z pożałowaniem i powróciłam na puchaty fotel, na którym leżały moje rzeczy. 


Kiedy wróciłam wieczorem do domu, przywitała mnie głośna muzyka i śmiechy. Zamknęłam drzwi, odłożyłam torebkę i ruszyłam w głąb mieszkania. Zanim zdążyłam jeszcze przekroczyć próg salonu, moja twarz spotkała się z wyjątkowo umięśnionym torsem. Spojrzałam w górę, trafiając na uśmiechniętą twarz jakiegoś kompletnie obcego kolesia. Moje oczy powiększył się do wielkości monet. Odsunęłam się i spojrzałam na niego pytająco.

- Jason. - Rzucił z uśmiechem, wyciągając rękę w moją stronę. Olałam jego gest i czując rosnącą w sobie złość, wyminęłam go, wchodząc do salonu. Na kanapie leżała naga Sarah i bawiła się paznokciami.
- Co ty do cholery wyrabiasz?! - Krzyknęłam. Spojrzała na mnie zdziwiona. - Co to za fagas?
- Coś ty taka nerwowa. - Zaśmiała się
- Coś nie tak? - Usłyszałam za sobą męski głos. Odwróciłam się gwałtownie w stronę chłopaka i zmierzyłam go morderczym wzrokiem.
- Ubieraj się i won z mojego mieszkania. - Rzuciłam i powróciłam wzrokiem do siostry. - Jak możesz robić z mojego mieszkania jakiś burdel?! Co ty sobie w ogóle wyobrażasz? W moim salonie.. Boże.. - Mówiłam, chodząc w tą i z powrotem.
- Nie przesadzasz trochę? - Stwierdziła Sarah, podnosząc się i powoli ubierając.

Parę minut później zostałyśmy same. Odetchnęłam ciężko i opadłam na kanapę. Moja siostra, jak gdyby nigdy nic zarzuciła na siebie koszulkę i ruszyła w stronę kuchni. Zanim jeszcze zniknęła za drzwiami zauważyłam co tak właściwie na siebie narzuciła.

- Ej! Chwila! Dlaczego zabrałaś moją koszulkę!? - Krzyknęłam, podążając za nią.
- Bo nie miałam niczego lepszego. A ten goryl jest zabawny. - Wzruszyła ramionami i otworzyła lodówkę.
- A mogłabyś z łaski swojej pytać o zgodę? To moja ulubiona koszulka. - Stwierdziłam.
- Jakby to miało jakieś znaczenie. Jesteśmy siostrami.
- To niczego nie tłumaczy.
- A dla mnie tłumaczy wszystko. - Ponownie wzruszyła ramionami i zasiadła przy stole z kanapkami.

Czułam w sobie coraz większą złość i zażenowanie. Ona miałam wywalone na dosłownie wszystko co do niej mówiłam. Nie sądziłam, że może być jeszcze bardziej denerwująca, a jednak. Wiedziałam, że dalsza dyskusja nie ma najmniejszego sensu. Po raz ostatni zmierzyłam ją morderczym spojrzeniem i wyszłam z kuchni. Wzięłam bardzo długi prysznic i położyłam się z książką w ręku. Odpływanie w świat fantazji zawsze pomagało mi ze stresem, więc kiedy tylko zaczęłam czytać, poczułam się lepiej.  Niestety ta błogość nie potrwała długo. Zaraz usłyszałam zbyt głośno oglądany telewizor i śmiech. Odłożyłam książkę i przewróciłam oczami.

- Sarah! Jutro mam pracę! - Krzyknęłam.
- Sory! - Odkrzyknęła, zaśmiała się, ale przyciszyła.
Opadłam na poduszkę, wtulając twarz w błękitny materiał. Starałam się uspokoić, wytłumaczyć sobie, że to tylko na kilka dni. Że to nie potrwa wieczność. Że niedługo moje życie powróci do normalności.


~*~

Dni mijały, a ja miałam coraz więcej pracy. Jak się okazało bardzo dobrze sobie radziłam, Paul był ze mnie dumny, więc dawał mi jeszcze więcej zadań. Zaprzyjaźniłam się również z resztą ekipy. Cieszyłam się z tak dużego natłoku pracy, bo nie musiałam siedzieć w domu, a co za tym idzie, przebywać z siostrą. Moje relacje z chłopcami również były coraz lepsze. Po dwóch tygodniach mogłam nawet stwierdzić, że stali się moimi przyjaciółmi. Mimo, że minęło już tyle czasu od naszego spotkania, Lou ani razu nie zaprosił mnie na kolejne. Byłam tym poważnie zdziwiona i trochę zawiedziona. Nie mogłam jednak nic zrobić. Nie chciałam się narzucać. Czasem nawet myślałam, że ta sytuacja z moją siostrą trochę go odstraszyła. Nie zachowywał się jednak dziwniej niż zwykle. 


Pewnego dnia wróciłam do domu wyjątkowo wcześnie. Nie zastałam Sary, z czego bardzo się ucieszyłam. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w dresy i z miską chrupków, zasiadłam przed telewizorem. Wciągnęłam się w oglądany film, kiedy usłyszałam telefon. Odszukałam go pod poduszką i odebrałam, nie patrząc nawet na ekran.

- Słucham?
- No hej mała! - Usłyszałam w słuchawce męski głos.
- Um..
- Z tej strony Zayn. - Zaśmiał się, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- No cześć. Coś się stało? 
- Chcieliśmy z chłopakami zaprosić cię na wieczorek integracyjny. - Ponownie się zaśmiał, a w tle usłyszałam głosy chłopaków. - Co o tym myślisz?
- Myślę, że to nie jest wcale zły pomysł. - Stwierdziłam - Kiedy, o której i gdzie?
- Jak miło, że tak od razu się zgadzasz. - Rzucił tajemniczo.
- Teraz wydaje mi się, że to źle.. Mam się bać?
- Przestań! Przyjeżdżaj do nas, najlepiej o 18. 
 - No dobra. Mam coś przynieść? 
- Wystarczy, że przyniesiesz siebie. - Stwierdził, po czym zamilkł. Usłyszałam jak odetchnął i uśmiechnęłam się pod nosem.
- No dobra, to do zobaczenia.
- Do zobaczenia! - Usłyszałam radosny śmiech piątki chłopaków i rozłączyłam się. Spojrzałam na zegarek. Miałam jeszcze ponad trzy godziny. Wzruszyłam ramionami i zabrałam się za chrupki i kończenie filmu. Nawet się nie zorientowałam, kiedy do wyjścia zostały mi niecałe dwie godziny. W tym czasie Sarah zdążyła wrócić i mnie zdenerwować. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się. 

- A gdzież to moja piękna się wybiera? - Rzuciła blondynka, kiedy ostatni raz przeglądałam się w lustrze. 
- Nie twój interes. - Odburknęłam i chwyciłam za torebkę. Zanim jeszcze wyszłam, ponownie zwróciłam się do siostry - Chciałabym zastać moje mieszkanie w dobrym stanie. - Rzuciłam krótko. Ona się zaśmiała, a ja powoli wyszłam z domu. 


Podążałam spokojnym krokiem ulicami miasta. Podziwiałam zachód słońca, wystawiając twarz na ciepły wiatr. Postanowiłam przejść przez Tamizę, więc skręciłam w małą uliczkę, która zaprowadziła mnie wprost na jeden z małych mostów. Kiedy się tam znalazłam, doznałam szoku. Ktoś siedział na metalowej barierce i delikatnie machał nogami. Wytężyłam wzrok i jak się okazało była to młoda dziewczyna. Przestraszyłam się, że za chwilę mogę być świadkiem samobójstwa, bo wcale nie wyglądało na to, by miała zamiar schodzić. Nabrałam powietrza w usta i bardzo wolnym krokiem, zbliżyłam się do nieznajomej. Wpatrywała się w rzekę, oddychając powoli, a z jej oczu płynęły pojedyncze łzy. Odetchnęłam i podeszłam jeszcze jeden krok bliżej. 

- Wszystko w porządku? - Rzuciłam. Dopiero po paru sekundach zorientowałam się jak głupie było moje pytanie. Nic nie jest w porządku, jeśli posuwa się do takich kroków. Skarciłam się w myślach i spojrzałam na dziewczynę. Odwróciła w moją stronę swoje zapłakane oczy. Jej twarz była całkowicie czarna od rozmazanego makijażu, oczy spuchnięte, a na wargach zaschnięta krew. 
- Odejdź. - Wyszeptała i odwróciła wzrok. 
- Wybacz, ale nie zostawię cię tutaj. - Stwierdziłam, robiąc kolejny krok w jej stronę. Poruszyła się niespokojnie i puściła jedną dłonią poręcz, którą trzymała do tej pory.  - Nie skacz, to nie ma sensu.
- To ma największy sens. - Odpowiedziała szybko. 
- To nigdy nie jest dobre rozwiązanie. - Zaczęłam ponownie, wciąż powoli zbliżając się coraz bardziej. - Jestem Ana. - Rzuciłam uśmiechając się. Spojrzała na mnie, a jej oczy powoli odzyskiwały blask. Posłała mi bardzo delikatny uśmiech. 
- Dlaczego to robisz? - Spytała w końcu.
- Co takiego?
- Dlaczego chcesz mnie uratować? - Przeszyła mnie wzrokiem. Dopiero wtedy zauważyłam, że ma wyjątkowo błękitne i wyraziste oczy.
- Bo tego potrzebujesz. - Odpowiedziałam, wciąż się do niej uśmiechając. 
- Ja już niczego nie potrzebuję. No może z wyjątkiem tego. - Wskazała na spokojną taflę rzeki. 
- Czy na pewno? Pozwól mi sobie pomóc. - Wyciągnęłam dłoń w jej stronę.
- Nie Ana. - Rzuciła, nawet na mnie nie patrząc. - Nie chce niczyjej pomocy. Nikt nigdy się o mnie nie martwił, czemu teraz miałoby się to zmienić? Nikt nie może mi pomóc - Odetchnęła. 
- Pozwól mi spróbować. Chwyć mnie za rękę. - Spojrzała na mnie, a ja poczułam ukłucie w sercu. W jej błękitnych oczach blask, który dostrzegłam bardzo powoli dogasał. W tamtym momencie zauważyłam w nich mnóstwo cierpienia i smutku. W tamtym właśnie momencie obiecałam sobie, że jej pomogę. Muszę. Bo nikt nie zasługuje na takie cierpienie. A ona musiała wycierpieć naprawdę sporo. Odetchnęła ponownie i delikatnie złapała moją dłoń. Poczułam ulgę i zaciskając rękę na jej chudym nadgarstku, pociągnęłam w swoją stronę. Chwilę potem obydwie stałyśmy na środku mostu. Ona przytuliła się do mnie, a ja objęłam ją szczelnie, czując jej szybki oddech. Po paru minutach, oderwała się ode mnie i spojrzała mi w oczy.

- Jestem Monika. Dziękuję.. - Wyszeptała.
- Miło mi poznać. - Uśmiechnęłam się. - Musisz odpocząć i trochę ochłonąć. Mam fajny pomysł. - 

Uśmiechnęłam się do dziewczyny. Spojrzała na mnie pytająco. Ja jedynie objęłam ją ramieniem i ruszyłyśmy przed siebie. Już parę minut później, w których udało mi się nawet wyciągnąć z niej co nieco o niej samej, stanęłyśmy pod wielkim domem. Zadzwoniłam do drzwi. Otworzył Liam z szerokim uśmiechem. 

- Hej mała. - Zaczął, a jego wzrok zatrzymał się na dziewczynie, z którą przyszłam. Spojrzał na mnie pytająco.
- No witam. To Monika, mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko, że ją zabrałam. - Rzuciłam, całując chłopaka w policzek.
- No jasne, że nie. Liam - Wyciągnął rękę w stronę dziewczyny, która delikatnie ją uścisnęła. - Zapraszam do środka. - Uśmiechnął się i odsuwając się, wpuścił nas do domu. 


poniedziałek, 9 czerwca 2014

3.

Podążałam ulicami Londynu, w wyjątkowo dobrym humorze. W głowie nuciłam jedną ze swoich ulubionych piosenek i podziwiałam niesamowicie słoneczny i piękny dzień. Mijający mnie ludzie jak gdyby zwolnili swój codzienny bieg, by móc zachwycać się cieplutkimi promieniami. Wszyscy, których mijałam byli uśmiechnięci
i radośni. Mijając pobliski park, miałam ogromną ochotę wejść do niego, rozłożyć się na trawie i wystawić twarz na promienie słoneczne. Niestety, musiałam iść do pracy. Stwierdziłam więc, że po wszystkim koniecznie odwiedzę moje ulubione miejsce.

Dochodząc do umówionego miejsca, już z daleka słyszałam krzyki i piski. To jeszcze bardziej upewniło mnie, że chłopcy już są na miejscu. Uśmiechnęłam się pod nosem i weszłam w mniejszą uliczkę, która bez problemu zaprowadziła mnie do tylnego wejścia budynku. Przywitałam się z Paulem i resztą ekipy i od razu utonęłam w ilości pracy. Nie sądziłam, że to wszystko jest tak cholernie trudne, pochłaniające każdą wolną komórkę. W śnie wydawało się takie miłe i przyjemne. Odetchnęłam subtelnie i zanim jeszcze do końca odpłynęłam w świat odpowiedzialności i pracy, postanowiłam przywitać się z chłopcami. Przeszukałam cały budynek, jednak nigdzie ich nie zauważyłam. Piski i krzyki na zewnątrz również ucichły.


- Przecież muszą tu gdzieś być.. - Nie dokończyłam myśli, wchodząc do jednego z pomieszczeń i widząc co się w nim dzieje. Ręce mi opadły, kiedy przede mną przebiegł półnagi Harry krzycząc coś niezrozumiałego, Louis bił się z Niall'em na poduszki, a Liam i Zayn pokazywali sobie nawzajem jakieś kroki taneczne, które miały niewiele wspólnego z prawdziwym tańcem. Wkrótce potem dołączył do nich również Harry i wtedy właśnie całkowicie zwątpiłam. Odetchnęłam i odchrząknęłam znacząco. Wzrok wszystkich skierował się w moją stronę.


- Cześć! - Krzyknął Niall i podbiegł do mnie. Ucałował mnie w policzek i wyszczerzył się głupio.
- Tak... - Zaczęłam cicho i spojrzałam na pozostałą czwórkę, która szczerzyła się równie głupio. - Chciałam się z wami przywitać i powiedzieć, że niedługo zbieramy się na wywiad.
- Jesteśmy już gotowi. - Stwierdził Liam, prostując się i ruszając w moją stronę.
- No właśnie widzę. - Stwierdziłam, patrząc znacząco na Harry'ego, który przyglądał mi się z lekko rozwartymi wargami. - Słyszałam o twoich ekshibicjonistycznych zapędach, ale nie sądziłam, ze to prawda. - Zaśmiałam się, na co chłopak ukazał swoje urocze dołeczki. Reszta mi zawtórowała. Przez cały czas czułam na sobie czyjś wzrok. Ukradkiem rozejrzałam się po pomieszczeniu, trafiając na niebieskie oczy Louis'a. Odchrząknął subtelnie i jak gdyby nigdy nic, zaczął zaczepiać Zayn'a.

- Za pięć minut na parkingu. - Rzuciłam i z uśmiechem wyszłam z pomieszczenia.


Kiedy znalazłam się przy niewielkim vanie, wyjęłam z kieszeni papierosa i odpaliłam go, opierając się o maskę samochodu. Wpatrywałam się w masywne drzwi budynku, w głowie miałam melodię, która męczyła mnie już od paru dni, a moje nogi same ruszały się w jej rytm. Nagle ogromne drzwi uchyliły się powoli i pojawił się w nich Louis. Odszukał mnie wzrokiem i od razu posłał mi swój najpiękniejszy uśmiech. Kiedy znalazł się tuż obok mnie, oparł się o maskę i założył ręce na klatkę piersiową. Zapadła cisza, a ja miałam wrażenie, że chłopak stara się wymyślić co powiedzieć. Uśmiechnęłam się pod nosem, przypominając sobie jak zachowywał się w moim śnie.

- Ana.. - Usłyszałam i spojrzałam na niego pytająco. - Może to głupie, że tak od razu w sumie cię o to pytam.. bo wiesz..
- Coś się stało? - Spytałam, odrzucając niedopałek i stając na przeciwko chłopaka. Odetchnął i spojrzał mi w oczy. Wtedy właśnie poczułam jak ogromne stado motyli tańczy we wnętrzu mojego brzucha. Jego oczy były niesamowite, a blask sprawiał, że uśmiech pojawiał się na twarzy samoistnie.
- Miałabyś ochotę.. - Niestety nie dane było mu skończyć, bo usłyszeliśmy krzyki i śmiechy, a sekundę później obok nas pojawiła się reszta chłopców.
- Jedziemy? - Spytał Niall, pakując się do vana.
- A gdzie Paul? - Zdziwił się Liam.
- Czeka na nas na miejscu. Zawiozę was. - Odpowiedziałam przechodząc dookoła wielkiego auta i otwierając drzwi od strony kierowcy. - Zapraszam na pokład. - Rzuciłam z uśmiechem i wsiadłam. Na miejsce obok mnie wcisnął się Louis. Przez chwilę miał niewyraźną minę, jednak kiedy dorwał się do radia, wykrzyknął radośnie i zwrócił się do chłopaków. Przez całą drogę miałam ochotę schować twarz w dłoniach, robiąc nieustannego facepalm'a. Miałam wrażenie jakbym jechała ze stadem małych chłopców, podróżujących na ich pierwszą w życiu wycieczkę. Nie odzywałam się, bo to nie miało sensu. Oni sami dla siebie byli wystarczającą rozrywką. Nie słyszałam nawet własnych myśli, kiedy zaczęli drzeć się na całe auto, wyśpiewując i śmiejąc się.


W końcu dotarliśmy na miejsce. Chłopcy wypadli z samochodu i od razu pobiegli do budynku. Zamykając auto odetchnęłam i z uśmiechem pokręciłam głową. Ku mojemu zdziwieniu przy drzwiach stał Louis i ewidentnie czekał właśnie na mnie.

- Co? - Spytałam, widząc jak nie odrywa ode mnie wzroku.
- A nic. - Uśmiechnął się, otworzył drzwi i przepuścił mnie. - Chciałem cię o coś spytać.. - Zaczął, podążając tuż obok mnie.
- No właśnie, o co chodzi?
- Chciałem spytać, czy...- Ponownie nie mógł skończyć. Nie wiadomo skąd pojawiła się stylistka chłopaków i posyłając mi uśmiech, porwała Louis'a ze sobą, ponaglając go. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam w stronę garderoby. To co się tam działo sprawiało, że miałam poważne wątpliwości co do stanu umysłowego całej piątki. Niesamowicie współczułam ekipie, że muszą użerać się z takimi dzieciakami. Zasiadłam grzecznie na jednej z kanap i przyglądałam się przygotowaniom do wywiadu.


Pół godziny później, życząc chłopcom szczęścia, ruszyłam do pomieszczenia, gdzie mogłam na spokojnie obejrzeć wywiad. W międzyczasie, z przyklejonym do ucha telefonem, umawiałam kolejny wywiad w kolejnej stacji telewizyjnej. Po wszystkim odwiozłam chłopaków pod ich dom. Pożegnałam się ze wszystkimi i ruszyłam z powrotem do van'a. Tak jak obiecałam to sobie rano, zatrzymałam się przed parkiem i zostawiając samochód na małym parkingu, wkroczyłam w zielone alejki. Przechadzałam się nimi, rozglądając się na boki, podziwiając kwitnące kwiaty i wsłuchując się w śpiew ptaków. Niestety, po paru minutach mój spokój został przerwany. Rozdzwonił się mój telefon i kiedy wyjęłam go z kieszeni, okazało się, że dzwoni numer nieznany. Będąc pewną, że to z pracy, wzruszyłam ramionami i odebrałam.

- Słucham?
- No cześć! - Usłyszałam radosny głos.
- Hej.. - Odpowiedziałam niepewnie.
- Z tej strony Louis.. - Automatycznie moje policzki oblał rumieniec i uśmiechnęłam się pod nosem.
- No co tam? Stało się coś?
- Właściwie to nie. Cały dzień próbowałem cię o to spytać, ale wciąż nam przerywano - Zaśmiał się.- Miałabyś ochotę na mały spacer, kolacje, albo.. cokolwiek? - Spytał, lekko się jąkając. Mój uśmiech jeszcze bardziej się powiększył, a moje wnętrzności ponownie zaczęły swój taniec.
- No jasne, bardzo chętnie. - Rzuciłam.
- Świetnie! - Wykrzyknął tak głośno, że musiałam oddalić telefon od ucha. - Przyjdę po ciebie o 15, pasuje ci?
- No pewnie.
- W takim razie do zobaczenia! - Rzucił radośnie i rozłączył się. Stanęłam gwałtownie i wpatrując się w przestrzeń przed sobą zaczęłam zastanawiać się skąd on tak właściwie miał mój numer. Przecież żądnemu z nich go nie podawałam. Wzruszyłam ramionami z uśmiechem i spojrzałam na godzinę. Miałam dokładnie dwie godziny do umówionego spotkania. Odetchnęłam i odwracając się na pięcie, ruszyłam w stronę parkingu.


Paręnaście minut później byłam już w domu. Nakarmiłam Will'a i postanowiłam wziąć szybki prysznic. Po wszystkim, ułożyłam włosy i zrobiłam delikatny makijaż.


Wybiła godzina piętnasta i usłyszałam dzwonek do drzwi. Kiedy otworzyłam, moim oczom ukazał się jak zwykle uśmiechnięty Louis. Przywitaliśmy się i zaprosiłam go do środka. 

- Jestem już gotowa, muszę tylko uzbroić Will'a. w jedzenie.  - Rzuciłam odwracając się.
- Fajne imię - Zaśmiał się. Spojrzałam na niego. Wciąż stał w jednym miejscu, jak gdyby bał się wejść głębiej. 
- Rozgość się, zaraz wracam - Wskazałam na salon i ruszyłam do kuchni. 
Nasypałam mnóstwo karmy do miski mojego zwierzaka, nie wiedząc o której wrócę, a nie chcąc by głodował. Po wszystkim wróciłam do salonu, zastając Lou przy telewizorze.
- Możemy iść. - Rzuciłam. Odwrócił się do mnie, a jego oczy błyszczały. - Co? - Zaśmiałam się.
- Muszę koniecznie wpaść do ciebie z chłopakami. - stwierdził radośnie unosząc pada od konsoli.
- A to czemu? Wy nie macie? - Zdziwiłam się
- Niestety. Nie mamy na to czasu.. To jak? - Spojrzał na mnie błagalnie.
- Jasne, wpadajcie kiedy chcecie. - Ponownie się zaśmiałam. Wyszczerzył się do mnie i podniósł z kolan. Podszedł i zlustrował mnie subtelnie.
- Idziemy?
- Pewnie. - Zawtórowałam mu i już parę sekund później wychodziliśmy z mojego mieszkania.


Podążaliśmy słonecznymi ulicami Londynu, dyskutując na wszelkie możliwe tematy. Śmialiśmy się, wygłupialiśmy. Czasem przystawaliśmy, bo jakieś fanki zauważyły Louis'a. Za każdym razem, z ogromnym uśmiechem robił sobie z nimi zdjęcia, rozmawiał i rozdawał autografy. Za każdym razem czułam się całkowicie zbędna, te wszystkie dziewczyny jak gdyby mnie nie zauważały. Może to i dobrze?

- Louis, gdzie my właściwie idziemy? - Spytałam chłopaka, kiedy uwolniliśmy się od grupki bardzo młodych dziewczyn.
- To niespodzianka. Mam nadzieję, że co się spodoba. - Odpowiedział, ukazując rząd białych zębów.
- Mam się bać? - Spojrzałam na niego, po czym obydwoje wybuchliśmy śmiechem.
Już parę minut później wchodziliśmy do wielkiego parku, gdzie na samym wejściu stał ogromny szyld "ZOO". Wstrzymałam oddech, nabrawszy powietrza w policzki i spojrzałam na chłopaka. Wpatrywał się niepewnie w szyld, by chwilę później spojrzeć na mnie.

- O boże! - Krzyknęłam, tym samym wypuszczając powietrze z policzków.
- Co? To bardzo zły pomysł? - Spytał trochę smutniejszym tonem.
- Żartujesz sobie?! Już od dawna chciałam tu przyjść. Jesteś genialny! - Krzyknęłam ponownie i rzuciłam mu się w ramiona. Przyciągnął mnie do siebie. Poczułam ciepło bijące od jego ciała, zapach jego perfum. Zaciągnęłam się nim, mrużąc oczy. Nie mam pojęcia ile trwała ta chwila, ale trwaliśmy w takiej pozycji bez ruchu. Podświadomie wcale nie miałam zamiaru go puszczać i wydawało się, jakby on również nie chciał tego zrobić. Cieszyłam się każdą sekundą bliskości. Nagle usłyszeliśmy pisk i chwilę potem podbiegła do nas trójka dziewczyn. Odsunęliśmy się od siebie i odchrząknęliśmy. Louis zajął się fankami, a ja odeszłam na bok. Moje serce wciąż waliło jak oszalałe. Ten krótki moment sprawił, że w mojej głowie pojawił się mętlik. Wpatrywałam się w swoje buty, moje policzki wciąż były rozgrzane, a ja starałam się uporządkować straszny bałagan w mojej głowie. Niby nic nieznaczące przytulenie, a jednak sprawiło, że moje serce urosło. Wcześniej sądziłam, że to niemożliwe, bym zakochała się w osobie, o której śniłam. A teraz? Spojrzałam na uśmiechniętego chłopaka i odetchnęłam.

- Idziemy? - Spytał, podchodząc z szerokim uśmiechem. Przytaknęłam i ruszyliśmy do środka. Po kupieniu biletów, zaczęliśmy swoją wycieczkę od małp. I powiem szczerze, że Louis najlepiej odnalazł się w ich towarzystwie. Później chodziliśmy po całym parku, śmiejąc się, zajadając się watą cukrową i robiąc sobie zdjęcia. Lou wydawał się jeszcze fajniejszym facetem niż myślałam. Nie potrafiłam przestać się śmiać, do tego stopnia, że potrzebowałam chwili odpoczynku. Jeszcze nigdy brzuch nie bolał mnie tak bardzo.
Spróbowaliśmy chyba wszystkich smakołyków, które sprzedawali na małych straganach. Odwiedziliśmy wszystkich mieszkańców ZOO. Zaczynało się ściemniać, a ludzie kierowali się powoli do wyjścia. Na sam koniec nie mogliśmy odmówić sobie koktajli. Podążaliśmy główną alejką w stronę wyjścia, wciąż się śmiejąc i obficie gestykulując. Od zawsze byłam mało uważna i tego dnia również nie udało mi się uniknąć małej wpadki. W pewnym momencie, zapominając o trzymanym koktajlu, tak mocno machnęłam ręką, że cała, kolorowa ciecz znalazła się na mojej koszulce.

- O boże.. - Rzuciłam, zaciskając powieki i klepiąc się wolną ręką w czoło. W odpowiedzi usłyszałam jedynie śmiech. Spojrzałam na Lou zabójczym wzrokiem, a on posłał mi szeroki uśmiech.
- Chodź. - Chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę jednego ze straganów. Tam kupił mi nową koszulkę i zaprowadził do toalety. Kiedy się przebrałam, spojrzałam w małe, podłużne lustro.
- No świetnie. - Przewróciłam oczami, widząc wielkiego goryla na swoim nowym ubraniu. Westchnęłam, poprawiłam włosy i wyszłam z łazienki. Kiedy tylko Louis mnie zobaczył,prawie zakrztusił się swoim koktajlem.
- I z czego się tak cieszysz? - Rzuciłam, podchodząc do chłopaka.
- Z niczego. Idziemy? - Spytał, powstrzymując się od dalszego śmiechu.



Odprowadził mnie pod same drzwi. Stanęłam tyłem do chłopaka, wkładając klucz do zamka. Kiedy go przekręciłam, odwróciłam się do Lou. Stał bez ruchu, wciąż się we mnie wpatrując.

- Dziękuję. Było genialnie. - Uśmiechnęłam się.
- Cieszę się, że ci się podobało. - Ukazał rząd białych zębów.
- No to... do zobaczenia. - Rzuciłam cicho i odwróciłam się. Już miałam zrobić krok, kiedy poczułam jak chłopak łapie mnie za nadgarstek. W następnej chwili wpatrywałam się już w głęboki lazur jego oczu, zaciągając się zapachem jego perfum. Puścił mój nadgarstek i ułożył dłoń na moim, coraz bardziej rozgrzanym policzku. Kiedy kciukiem dotarł do kącika moich ust, oblizał subtelnie wargę i zbliżył twarz. Czułam jak moje serce wali tak mocno, jakby miało zaraz wyskoczyć z piersi. Czułam ciarki przeszywające każdy kawałek mojego ciała i gorąco wypełniające moje wnętrze. Jego niesamowite usta były coraz bliżej moich. Zmrużyłam oczy, czując na swojej twarzy jego przyśpieszony oddech. Byłam zdecydowanie gotowa na to co miało się stać.

- No, no! Widzę, że moja siostrzyczka nie próżnuje! - Usłyszeliśmy nagle głos. Otworzyłam oczy i zwróciłam wzrok w kierunku, z którego wydobył się znajomy dźwięk. Sarah stała oparta o parapet, z założonymi na klatce piersiowej rękoma i cwaniacką miną. Unosiła śmiesznie brwi i przygryzała wargę, lustrując Louis'a od góry do dołu.

 - Co ty tu do cholery robisz?! - Krzyknęłam, zapominając całkowicie o bliskości chłopaka. Odwróciłam się w jej stronę i obdarzyłam ją morderczym spojrzeniem.
- Niespodzianka kochanie! - Zaśmiała się i odepchnęła od parapetu.
Kiedy znalazła się obok Lou, zlustrowała go po raz kolejny. Spojrzała mu w oczy i przygryzła wargę, uśmiechając się. Jej wzrok wrócił na mnie. W jej oczach tlił się płomień, którego już tak dawno nie widziałam. Wpatrywała się we mnie, nawet nie mrugając i nie odzywając się. W tamtym właśnie momencie odniosłam wrażenie, że moje dotychczasowe, spokojne życie właśnie się skończyło. Jej nagłe pojawienie się mogło wróżyć jedynie kłopoty.