sobota, 30 sierpnia 2014

12.

To wszystko było chwilą. Alkohol wirujący w mojej głowie. Zapach Jego perfum wirujący w moich nozdrzach. Kilka sekund i całowałam Jego nagi tors, wypełniony tatuażami. Jego dłonie błądziły po moich biodrach. Delikatnie ściskał moje pośladki, czule całując moje policzki, wargi, szyję. W tamtym momencie nic innego nie było ważne. O niczym innym nie myślałam. Usiadłam na Nim okrakiem i dłońmi błądząc po Jego brzuchu, całowałam Jego usta.

- Ana.. - Wyszeptał niskim głosem, chwycił moją twarz w dłonie i spojrzał w oczy. Jego brązowe ślepia błyszczały, kąciki ust uniosły się. Kciukami muskał moje policzki ponownie zbliżając twarz. Nagle usłyszeliśmy trzask.

- Ups, chyba nie w porę. - Odwróciłam się gwałtownie. Sarah stała z rękami na piersiach, oparta o framugę i z szerokim uśmiechem przyglądała się nam. Zeskoczyłam z Zayn'a jak poparzona, poprawiłam włosy i podeszłam do siostry.
- To nie tak jak myślisz, z resztą... Nie muszę ci się tłumaczyć. - Rzuciłam, patrząc na jej nie znikający uśmiech. - Czego chcesz?
- Chciałam  pogadać. Ale masz lepsze rzeczy widzę. - Odpowiedziała. Mimo, że mówiła do mnie, nie odrywała wzroku od Malika. Widziałam jak subtelnie oblizuje wargę i prostuje się, wypinając piersi.
- Pogadamy potem. To wszystko?
- Jasne. - Spojrzała na mnie, jednak chwilę później znów wróciła do chłopaka. - Wybaczcie. - Jej głos zmienił się na niższy niż zwykle. Odwróciłam się. Zayn wpatrywał się w Sarę bez żadnego ruchu.
- Nie ma sprawy. - Rzucił w końcu, przeczesując włosy dłonią.
- To do zobaczenia. - Odwróciła się na pięcie ze swoim słynnym, cwaniackim uśmieszkiem. - I to niedługo. - Dodała szeptem, wychodząc z pokoju. Ja już wiedziałam co to znaczy. Domyślałam się co krąży po jej głowie. Dobrze wiedziałam, że Zayn stał się właśnie jej nową zwierzyną.

Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się do chłopaka. Przez całą tę sytuację momentalnie wytrzeźwiałam. Co za tym idzie, dopadły mnie okropne wyrzuty sumienia. Wolnym krokiem podeszłam do łóżka.

- Zayn, ja..strasznie cię przepraszam. - Zaczęłam, siadając na jego krańcu.
- Nie, to ja powinienem Cie przeprosić.. - Spojrzał na mnie, robiąc niewyraźną minę. - Nie wiem dlaczego.. Może już pójdę. - Stwierdził, podnosząc się szybko, przeczesując włosy i zapinając koszulę. Nie odezwałam się, wpatrzona i nagle wielce zainteresowana własnymi paznokciami. Kiedy jednak usłyszałam, że Zayn zbliża się do drzwi, wzięłam się w garść i podbiegłam do niego.
- Jeszcze raz, strasznie cię przepraszam. - Wyszeptałam, patrząc na własne buty.
- Nic się przecież nie stało. - Podniósł moją twarz i spojrzał w oczy. Uśmiechnął się uroczo, przejeżdżając dłonią po moim policzku. Coś w Jego spojrzeniu mnie zaintrygowało. Było inne niż zawsze.
- Do zobaczenia mała. - Rzucił krótko i wyszedł z pokoju. Wychodząc za nim, rozejrzałam się za Sarą. Ponieważ nigdzie jej nie zobaczyłam, poczułam ulgę. Zanim jeszcze wyszedł, dostałam całusa w czoło. Kiedy wystawiał już nogę za drzwi usłyszeliśmy głos.

- Już uciekasz? - Znowu ona. Podążała w stronę chłopaka wolnym krokiem, lekko kołysząc biodrami i nie przerywając z nim kontaktu wzrokowego. Zatrzymała się o milimetry od Niego. Jak gdyby nie zauważając mojej obecności, oblizała wargę, nachyliła się i zmysłowo musnęła wargami policzek wciąż zszokowanego chłopaka.

- Sarah. - Zaczęłam donośnie. Bardzo powoli spojrzała w moją stronę, unosząc brew.
- To ja już pójdę. Do zobaczenia Ana..Sarah. - Rzucił na jednym wydechu i w kilka sekund zniknął za drzwiami.
- Co chciałaś? - Spytała, ruszając w stronę kuchni, odrzucając zmysłowo włosy.
- Już go nie ma. - Przewróciłam oczami, idąc za siostrą. - Możesz mi powiedzieć co to było?
- Co takiego? - Odwróciła się, patrząc niewinnie i opierając się o blat kuchenny.
- Czy mogłabym cie prosić, byś łaskawie odczepiła się od moich znajomych?
- Nie wiem o co ci chodzi kochanie.
- Po pierwsze, nie mów tak do mnie. - Podeszłam do lodówki, wyjmując z niej butelkę wody. - A po drugie, dobrze widziałam w jaki sposób się zachowywałaś.
- Oj siostrzyczko. - Pokręciła głową z uśmiechem i oblizała wargę. - Zachowałam się normalnie. A Ty widzę, że nie zadowalasz się jednym. - Uniosła śmiesznie brwi. - Jestem z ciebie dumna, mała. Po co się ograniczać.
- Do niczego nie doszło. Nie jestem z żadnym z nich, więc... A z resztą. - Machnęłam ręką i usiadłam przy stole. - Chciałaś o czymś gadać.
- Ano właśnie. - Zasiadła na przeciwko i złapała za jabłko, leżące w półmisku. - Niedługo będę wracała do siebie, a nasze kontakty jakoś nie za bardzo się poprawiły.
- No w końcu. Jakoś nie wierzę, że chciałabyś poprawić nasze relacje.
- Nie bądź niemiła. - Uśmiechnęła się sztucznie. - Chciałabym gdzieś z tobą wyskoczyć. Co powiesz na małą imprezkę?
- Wiesz, jakoś nie bardzo..
- An, przestań udawać. - Przerwała mi, bawiąc się ogryzkiem.
- Niby co..
- Pamiętasz jak kiedyś się dogadywałyśmy? Siostra, jesteśmy identyczne. Nie tylko pod względem wyglądu. - Uśmiechnęła się słodko.
- Może kiedyś byłyśmy. Ale tobie odwaliło. Nie mam zamiaru.
- Ana, proszę. - Złapała mnie za dłoń i spojrzała prosto w oczy. Poczułam jak moje serce rośnie. Czyżby Ona naprawdę się zmieniła? Czy możliwe są między nami relacje z dzieciństwa? Odetchnęłam subtelnie i zmrużyłam oczy.
- No dobra. Niech ci będzie. - Stwierdziłam. - Ale nie wiem kiedy będę wolna.
- Spoko, daj mi znać mała. - Uśmiechnęła się i podniosła z krzesła gwałtownie. - Lecę, umówiłam się na mieście. Do zobaczenia.
- Cześć. - Spojrzałam na nią ze zdziwieniem. Przez chwilę miałam wrażenie, że ponownie jej uśmiech był fałszywy i cwaniacki. Szybko jednak ogarnęłam swoje myśli. Ogarnia mnie jakaś paranoja. Przecież to moja siostra. W dodatku bliźniaczka. Nie może być aż tak zakłamana.

~*~

Siedziałam przy pianinie już kolejną godzinę. Całkiem sama. Z własnymi myślami, dźwiękami pianina i kropli deszczu stukającymi o parapet. Wpatrywałam się w okno, nawet nie patrząc na klawisze. Jakaś dziwna siła prowadziła moje palce. Nie potrafiłam przestać myśleć o słowach Zayn'a. Prędzej zapomniałam o tym co wydarzyło się między nami. Wytłumaczyłam to sobie zbyt dużą ilością alkoholu i Jego wyglądem. Wciąż uważałam Malika za świetny materiał na przyjaciela. Jednakże co takiego mogło się stać, że Louis zachowywał się tak a nie inaczej? Jedyne co przychodziło mi do głowy i było w miarę logiczne, to fakt, że może się mnie wstydzi? Może nie jestem odpowiednią osobą do pokazywania w mediach? Usilnie wyrzucałam z głowy pomysły o Jego kłamstwach, grach lub innych, jeszcze gorszych faktach. Nie chciałam i nie wierzyłam, że Louis mógłby się tak zachować. Przecież On taki nie jest.
Niechcący nacisnęłam na nieodpowiedni klawisz, a dźwięk, który się wydobył jakby rozbudził mnie ze wszystkich dotychczasowych myśli. A co jeśli oszalałam? Jeśli tylko wmówiłam sobie, że się w Nim zakochałam? Co jeśli to wszystko co dzieje się w moim sercu jest zwykłym fałszem? Wmówiłam sobie, że jesteśmy sobie przeznaczeni i usilnie staram się upodobnić prawdziwe życie do głupiego, całkiem nierealnego snu?

Wstałam i podeszłam do uchylonego balkonu. Zaciągnęłam się deszczowym powietrzem. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego od zawsze wszystko utrudniałam sobie tak bardzo. Od zawsze bowiem miałam zbyt dużo przemyśleń. Na każdy temat. Uświadamiam sobie z każdym dniem, że takie roztrząsanie każdego, najbłahszego problemu sprawia, że denerwuje się jeszcze bardziej. Może powinnam przestać rozmyślać o Lou, zająć się pracą i nie wchodzić w żadne zażyłości z chłopakami. Przecież dla nich pracuję. Nie powinno łączyć mnie z nimi nic prócz czystego biznesu. Usłyszałam telefon i wolnym krokiem ruszyłam wgłąb pokoju. Jak się później okazało, musiałam pojawić się u Paul'a w ciągu godziny. Kilka problemów, dopięcie paru spraw na ostatni guzik. Przebrałam się szybko, założyłam ulubione kalosze, chwyciłam za torebkę, parasol i wyszłam z domu. Podążając ulicami miasta, wsłuchiwałam się w muzykę dochodzącą ze słuchawek. Z czystej ciekawości przystanęłam przy jednym ze sklepów i spojrzałam na wystawę najnowszych czasopism. To co zobaczyłam na kilku okładkach sprawiło, że żołądek podszedł mi do gardła, a wargi zacisnęły się ze złości i rozczarowania.

- To niemożliwe..

W kilkanaście minut znalazłam się w dużym, przeszklonym budynku. Wjechałam na odpowiednie piętro, zrzuciłam płaszcz, przeczesałam włosy i z nadzieją zastania całego zespołu, ruszyłam pewnie w stronę gabinetu Paul'a. Miałam szczęście. Cała piątka szalała w pokoju mężczyzny, a On sam udawał, że tego nie widzi. Nie dziwię się, bo użeranie się z takimi osobami sprawia, że można dostać prawdziwej nerwicy.

- Już jesteś. Świetnie. - Paul wstał z fotela i gestem ręki zaprosił mnie głębiej. Sztucznym uśmiechem przywitałam się z Chłopcami i zasiadłam na krześle po drugiej stronie biurka.
- Najpierw kilka spraw organizacyjnych. - Zaczął po czym opowiedział o co dokładnie chodzi. Następnego dnia czekała mnie wycieczka po całym mieście wraz z piątką niewyżytych chłopaków. Może nie pracowałam dla nich długo, ale już zdążyłam przyzwyczaić się, że wszystkie ważne sprawy spadają właśnie na mnie. Paul od samego początku wrzucił mnie na głęboką wodę, ale bardzo się z tego cieszyłam. Inaczej przecież nie zdobyłabym żadnej praktyki.

- Ano, chciałbym jeszcze zamień z tobą słówko. - Mężczyzna spojrzał na mnie znacząco.
- No jasne, o co chodzi?
- Ale na osobności. - Stwierdził, spoglądając na resztę.
- Jasne, już wychodzimy. - Jako pierwszy i jedyny odezwał się Liam i zgarniając swoich przyjaciół, wyszedł z gabinetu. Kiedy zostaliśmy w nim z Paul'em tylko we dwoje, spojrzał mi prosto w oczy.
- Mam do ciebie sprawę. Ale to jest coś prywatnego. - Zaczął niesamowicie spokojnym tonem. Poprawiłam się na krześle i popatrzyłam na niego pytająco.
- Proszę cię tylko o szczerość.
- Jasne.
- Łączy cię coś z Louis'em? - Kiedy zadał pytanie, moje serce zaczęło bić szybciej, a oczy powiększyły się do wielkości monet.
- Ja.. Um.. My..
- Tak?
- Sama nie wiem.. - Odwróciłam wzrok na akwarium stojące po jego prawej stronie. - Wydaję mi się, że tak.
- Przykro mi to mówić, ale.. No cóż. Louis chyba nie może być z tobą.
- Słucham? - Gwałtownie odwróciłam wzrok w stronę mężczyzny.
- Nie chce byś źle mnie zrozumiała. Bardzo cię lubię. - Uśmiechnął się delikatnie i chwycił w dłonie plik kartek. - Ale wasz związek nie ma przyszłości. Nie możecie być razem.
- Ale o czym ty mówisz? - Bawiłam się ze zdenerwowania palcami, przyglądając się Paul'owi.
- To nie ja tu ustalam zasady. to Management.
- Wciąż nie wiem o czym mówisz..
- Mam rozumieć, że nie wiesz nic o Eleanor? Myślałem, żę Lou..
- Jaka Eleanor?
- Ana, on ma dziewczynę. Są ze sobą od trzech lat. Modest uważa, że to idealne rozwiązanie. Oni nie chcą by ktokolwiek z pracowników mieszał się w życie chłopaków.
- Ale dlaczego Lou mi nie powiedział..
- Nie powiedział? Byłem pewny, że wy.. - Spojrzał na mnie ze współczuciem.
- Czyli to była ta cała Eleanor. - Pomyślałam, przypominając sobie okładki gazet. - Mogę już iść? - Przerwałam mężczyźnie, podnosząc się i zbierając swoje rzeczy.
- Jasne. Przepraszam jeśli..
- Do zobaczenia. - Rzuciłam ruszając w stronę drzwi w pośpiechu. Kiedy wyszłam, cała piątka stała pod drzwiami i jak zwykle wygłupiała się do granic możliwości. Gdy mnie ujrzeli uspokoili się nieco i z uśmiechami, podeszli bliżej.

- Coś się stało? - Zaczął Zayn, obserwując mnie.
- Nie. Muszę wracać. - Stwierdziłam, nie patrząc na żadnego z nich, zakładając płaszcz.
- An, co jest? - Usłyszałam głos Louis'a. Podniosłam wzrok i spojrzałam na niego ze złością. Pokręciłam głową i z ironicznym uśmiechem, ruszyłam przed siebie. Kiedy Go mijałam, potrąciłam go barkiem.
- Ana! - Krzyknął za mną.
- Dajcie mi wszyscy spokój! - Rzuciłam wkurzona i nie odwracając się weszłam do windy, naciskając guzik z rosnącą złością.

W tamtym momencie byłam wściekła. Na każdego z osobna. Jak mogli mnie okłamać? Jak On mógł ukrywać przede mną coś o czym wie pół świata? W mojej głowie był święty. Był czysty jak łza. Myślałam, że coś do mnie czuje. Byłam pewna, że jest inny. Okazał się zwykłym kłamcą. Z jednej strony chciałam posłuchać Jego wersji .,Dlaczego tak się zachował? Dlaczego mnie tak wykorzystał? Czy to była jedynie zwykła zabawa? Zachcianka wielkiej gwiazdki popu? Zachcianka chłopaka, który wykorzystuje fakt, że połowa dziewczyn na świecie chciałaby się z nim bzyknąć? Może ja byłam kolejną do kolekcji? Z drugiej strony jednak nie chciałam Go widzieć. Nie chciałam słuchać idiotycznych wymówek, kolejnych kłamstw.
Mogłam lepiej przygotować się do tej pracy. Przede wszystkim mogłam wyłączyć własne uczucia. Ból jaki czułam w sercu był w tamtym momencie cholernie przeszywający. Nie pragnęłam niczego innego jak zaszyć się w domu. Odizolować się od całego świata i siedzieć w ciszy, bez żadnych, męczących myśli. Bez Niego. W tamtym momencie cholernie żałowałam, że dla nich pracuje.

---------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że tak długo kazałam czekać. Poważnie zastanawiałam się nad całkowitym zakończeniem przygody z Nano. Wciąż się nad tym zastanawiam, jednak zaryzykowałam i spróbowałam coś napisać. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. 
Buziaki.

czwartek, 14 sierpnia 2014

11.

Dni mijały powoli. Z każdym kolejnym przekonywałam się, że Louis to jeszcze cudowniejszy człowiek niż myślałam. Był niesamowicie czuły, miły i wciąż mnie rozbawiał. Monika chwytała coraz lepszy kontakt z Niall'em. Często zdarzało się, że gdy gdzieś wspólnie wyszliśmy, Oni znikali na kilka minut. Wracali szeroko uśmiechnięci i wpatrzeni w siebie.

Mimo, że żadne z nas nie wypowiedziało tego na głos, czułam, że moje relacje z Louis'em przeradzają się w coś poważnego. Cieszyłam się, bo mój sen naprawdę się spełniał. Jedna sprawa nie dawała mi jedynie spokoju. Całował mnie czule, przytulał mocno i szeptał przepiękne słowa. Ale to wszystko działo się jedynie za zamkniętymi drzwiami. Tylko i wyłącznie, kiedy byliśmy we dwoje. Gdy w pobliżu pojawiali się chłopcy, lub co gorsza media czy inni ludzie - odpychał mnie od siebie. Dosłownie i w przenośni. Za każdym razem próbowałam się dowiedzieć o co mu chodzi. Nigdy nie uzyskałam odpowiedzi.

Nadszedł dzień, kiedy to chłopcy mieli zagrać charytatywny koncert wraz z kilkoma innymi gwiazdami muzyki. Weszłam do jednej z przyczep, która miała służyć za garderobę. Zdziwiłam się, kiedy nikogo w niej nie zastałam. Przeszłam się z jednego końca na drugi i już miałam wyjść, kiedy drzwi otworzyły się z hukiem. Gdy ujrzałam najpiękniejszy uśmiech jaki mogłam sobie wyobrazić, moja twarz rozpromieniała.

- Cześć maleńka. - Rzucił i podszedł do mnie. Objął mnie szczelnie i zaczął zachłannie całować moje policzki, podążając w stronę warg. Objęłam jego szyję rękoma i wczuwałam się w każdy jego ruch. Kiedy dochodził do szyi, usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi. W sekundę poczułam jak mnie odpycha i staje kilka kroków ode mnie. Automatycznie zrobiło mi się chłodniej. Spojrzałam na niego z wyrzutem. Ten jakby udawał, że nie wie o co chodzi, przechadzał się po pomieszczeniu.

- Hej wszystkim. - Do przyczepy wszedł Zayn. Uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę i odwróciłam plecami, udając, że czegoś szukam. Słyszałam jak wita się z Louis'em. Jak gdyby nie widzieli się z miesiąc, a przecież mieszkają razem. Nie potrafiłam tego zrozumieć, ale nie wnikałam. Poczułam jego dłoń na swoim ramieniu.
- Nie przywitasz się? - Spytał słodko. Bardzo powoli odwróciłam się w jego stronę, trafiając na jak zwykle błyszczące, czekoladowe oczy. Uśmiechnął się szeroko i nachylając, ucałował mnie w policzek. Odwzajemniłam krótki uśmiech, założyłam włosy za ucho i odchrząknęłam.
- Co jest z wami? - Malik odsunął się o krok, przeczesał włosy i spojrzał najpierw na mnie, później na przyjaciela.
- Gdzie reszta chłopców? - Szybko zmieniłam temat, rozglądając się.

Z każdym kolejnym koncertem zaczynałam czuć się jak maskotka One Direction. Przed każdym wyjściem na scenę, tuż przede mną ustawiał się rządek pięciu chłopaków, za nimi reszta ekipy, szczerząca się do mnie. Każdy z chłopców nastawiał policzek i patrzył na mnie znacząco. Przy wszystkich, Louis zachowywał się jak reszta. Kiedy choć na kilka sekund zostaliśmy sami, porywał mnie w ramiona i całował zachłannie. Tak samo było i przed tym koncertem. Buziakiem odesłałam każdego na scenę. Na końcu ustawił się Lou.
Opadłam na skrzyknę stojącą niedaleko i przysłuchiwałam się przedstawieniu i tysiącom pisków. Nawet tak mało nagłośniony, charytatywny występ zebrał niezliczoną liczbę wiernych fanek One Direction. Byłam z nich dumna. Z każdym dniem coraz bardziej. Z każdym wspólnie spędzonym dniem moja sympatia względem nich rosła. Moje uczucia względem Louis'a również. Jednak coraz częściej łapałam się na tym, że męczy mnie jego dziwne zachowanie. Siedząc na skrzynce, czekając na koniec koncertu, postanowiłam sobie, że z nim porozmawiam. Stanowczo, raz a porządnie. Nie chce żyć w wiecznej niepewności. Chyba każdy z nas lubi wiedzieć na czym stoi, nieprawdaż?

~*~


Moje wielkie plany spełzły na niczym. Siedziałam wieczorem w knajpie, przyglądając się szklance z drinkiem, który zamówiłam godzinę wcześniej. Miałam spotkać się z Louis'em. Stchórzyłam. To znaczy zaczęłam temat, ale on bardzo szybko go zmienił. Nigdy nie byłam nazbyt uparta więc odpuściłam. 
Nachyliłam się i chwyciłam słomkę w zęby. Ponieważ siedziałam przy stoliku najbardziej oddalonym, mogłam cieszyć się spokojem. Chciałam przemyśleć wszystko co dręczyło mnie do tamtej pory. Całe zachowanie Tomlinsona. A może to ja przesadzam?  Może w prawdziwym show biznesie tak właśnie być powinno? Ale z drugiej strony, trochę dziwne jeśli o Twoich uczuciach nie wiedzą nawet najbliżsi. Zawsze wydawało mi się, że Lou jest z chłopakami bardzo blisko. 
Westchnęłam głośno i w tym samym momencie poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Podskoczyłam ze strachu i odwróciłam gwałtownie głowę. 

- Nie strasz mnie tak nigdy więcej. - Wyszeptałam, ledwie łapiąc oddech, obserwując zasiadającego na przeciwko mnie Zayn'a. 
- Przepraszam. Sądziłem, że mnie widziałaś. Patrzyłaś w moją stronę. - Zaśmiał się, zaczesując włosy. - Co tutaj robisz? To znaczy co tu robisz sama..
- Ja... Musiałam coś przemyśleć. - Odpowiedziałam szybko. 
- Coś się stało? - Spytał, przysuwając w swoją stronę szklankę z moim drinkiem i wąchając go. 
- Nic takiego. - Posłałam krótki uśmiech, zakładając włosy za ucho.
- Wciąż chcesz być sama czy mogę ci potowarzyszyć? - Spojrzał na mnie, robiąc uroczą minę. Nie miałam serca mu odmówić. Tak naprawdę nie chciałam już dłużej siedzieć sama. To nie miało żadnego sensu, bo do niczego konkretnego nie dochodziłam. Lubiłam Malika. Nawet bardzo. Cieszyłam się, że mogę spędzić z nim trochę więcej czasu niż normalnie, w pracy. Kiedy się zgodziłam, przeprosił mnie i zniknął na kilka minut. Wrócił z ogromnym, chyba największym w tej knajpie, kuflem piwa, zasiadł na przeciwko, a z jego twarzy nie znikał szeroki uśmiech. 

Od samego początku nasza rozmowa rozkręciła się na dobre. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Śmiałam się, tłumaczyłam mu rzeczy, na których się nie znał, wyrażaliśmy swoje zdania na przeróżne tematy, Zayn zdradzał mi plotki ze świata gwiazd. Z każdą minutą stawaliśmy się coraz bardziej pijani, ale też coraz weselsi. W końcu oboje stwierdziliśmy, że mamy ochotę zapalić. Chwiejnym krokiem przeszliśmy do wyjścia, trzymając się pod ręce i śmiejąc. Wychodząc na zewnątrz, poczułam jak wieczorne, letnie powietrze smaga moje policzki. Odetchnęłam głęboko i oparłam się o ścianę budynku, przyglądając się Malikowi, który starał się wyciągnąć paczkę papierosów z kieszeni. Muszę przyznać, że jego wyczyny były urocze, acz bezskuteczne. Powstrzymawszy się od śmiechu, zlitowałam się nad nim i zrobiłam krok w jego stronę. Odgarnęłam włosy i wsadziłam rękę do jego kieszeni. Czując na sobie jego wzrok, uniosłam głowę, wciąż grzebiąc w kieszeni. Nasze spojrzenia się spotkały. Patrzył na mnie tak jak jeszcze nigdy. Uchyliłam usta, ale nie byłam zdolna wypowiedzieć ani jednego słowa. Poczułam jak układa dłoń na moim biodrze i powoli przyciąga do siebie. W tamtym momencie w głowie nie miałam niczego, prócz powtarzającego się imienia. Zayn. Przełknęłam ślinę i przygryzłam subtelnie wargę. Ułożył dłoń na moim policzku, zbliżając twarz. Czułam, że w ciągu kilku sekund zdarzy się coś niesamowitego. Nagle poczułam coś w ręce. Odetchnęłam i odsunęłam się, posyłając mu sztuczny uśmiech. 

- Znalazłam - Podniosłam w górę paczkę papierosów. 

- Już nawet o tym zapomniałem. - Stwierdzi, wzruszając ramionami i ukazując rząd białych zębów.
Kiedy odpaliliśmy, ruszyliśmy w drogę powrotną. Żadne z nas nie wiedziało dokąd tak naprawdę idziemy, bo wcześniej nie umówiliśmy się kogo najpierw odprowadzamy. Szliśmy przed siebie, rozmawiając, śmiejąc się, żartując. Kiedy brakowało mi siły na dalszy spacer, wskakiwałam na plecy Zayn'a. Oplatałam jego szyję, pochylałam się nad uchem i szeptałam mu przeróżne historie. Niektóre zabawne, inne poważne.

- Ana, mogę cię o coś spytać? - Rzucił nagle, sadzając mnie na murku.
- Słucham?
- Co jest między tobą a Louis'em? - Spytał prosto z mostu. Przez chwilę jak gdybym straciłam umiejętność samodzielnego oddychania. Nie mam pojęcia dlaczego w tamtym momencie zareagowałam na te pytanie w taki sposób.
- Dlaczego myślisz, że coś jest? - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie, uciekając wzrokiem.
- Znam go nie od wczoraj. Dobrze widzę, że zachowuje się inaczej niż zwykle. Pomińmy już ten wasz pocałunek w basenie.
- Um...wydaję ci się Zayn. - Wyszeptałam, mrużąc oczy.
- Nie sądzę. Jeżeli coś między wami jest to mamy mały problem... - Rzucił, a ja odwróciłam się w jego stronę gwałtownie.
- Co masz na myśli?
- To nie rozmowa na teraz. - Stwierdził, przeczesując włosy i poprawiając koszulę.
- Zayn! Skoro zacząłeś, dokończ. - Chwyciłam go za nadgarstek, zmuszając do spojrzenia na mnie.
- Wybacz mi An, ale to nie ja powinienem z tobą o tym gadać. - Spuścił wzrok, bawiąc się palcami.
- Dlaczego mam wrażenie, że coś przede mną ukrywacie? - Rzuciłam, zeskakując z murku. - Nie było tematu. Skoro nie chcesz mówić. - Ruszyłam przed siebie, nie zwracając już uwagi na Zayn'a.
- Ej, mała! - Krzyknął i w kilka sekund znalazł się tuż za mną, chwytając mnie za nadgarstek. - Ale nie bądź na mnie zła. To sprawa o której naprawdę powinnaś porozmawiać z Louis'em. Nie chcę cię... - Zatrzymał się nagle i ponownie spojrzał na swoje buty - Nie chce niszczyć waszych relacji. I nie chcę cię dołować. - Rzucił trochę ciszej.

- Nieważne. - Uniosłam rękę, drugą wyrywając z jego uścisku.
- Gdzie idziesz?
- Napić się. - Odpowiedziałam krótko. - Idziesz? - Spojrzałam na chłopaka wyczekująco. Uśmiechnął się i ruszył za mną. Jak się później okazało, trafiliśmy do mojego mieszkania. Nie miałam pojęcia czy Sarah była w domu, czy jej nie było. W momencie "cichego" wchodzenia do mieszkania byliśmy jeszcze po kilku piwach i wszystko, dosłownie wszystko nas bardzo bawiło. Przemknęliśmy do mojej sypialni i zamknęliśmy się w niej, powstrzymując kolejny wybuch śmiechu. Od razu rzuciłam się na łóżko, przeciągając i cicho pomrukując. Kiedy spojrzałam na Zayn'a zauważyłam, że przygląda mi się z zaciekawieniem, przygryzając dolną wargę.

- Co? - Zaśmiałam się, zakładając nogę na nogę i wsuwając ręce pod głowę.
- Nic. - Odpowiedział krótko, wzruszając ramionami i wolnym krokiem ruszył w stronę łóżka. Ułożył się obok mnie, w bardzo podobnej pozycji. Przez chwilę leżeliśmy w ciszy. W mojej głowie wciąż plątały się sowa mulata. Nie chciałam zaczynać tematu, bo wiedziałam, że  i tak nic z niego nie wyciągnę.
A może warto spróbować?  - Pomyślałam i ułożyłam się na boku, wpatrując się w chłopaka. Przyglądał się sufitowi i nucił coś pod nosem. Uśmiechnęłam się i dotknęłam jego ramienia. Spojrzał na mnie błyszczącymi oczami, a ja poczułam jak fala gorąca zalewa mnie od środka. Przygryzłam wargę i podniosłam się, opierając na łokciach.

- Zayn? - Zaczęłam cicho.
- Tak? - Nie odrywał ode mnie wzroku, oblizując dyskretnie wargę. Zlustrowałam najpierw jego twarz, schodząc niżej. Rozpięte dwa guziki koszuli ukazywały nieznacznie jego nagi tors i kawałek tatuażu. Poczułam jak moje serce zaczyna bić szybciej. W tamtym momencie każdy najmniejszy skrawek mojego ciała pragnął poczuć Jego dotyk. Nagle chłopak podniósł głowę i uśmiechając się, zbliżył twarz.

- Chciałaś mi coś powiedzieć? - Wyszeptał niskim głosem. Nie byłam w stanie odpowiedzieć. W kolejnej sekundzie smakowałam już jego pełnych warg, zachłannie błądząc dłonią po jego torsie.