środa, 17 grudnia 2014

Nowość!

Zapraszam Was na coś całkowicie innego od wszystkich motywów, które pisałam. Mam nadzieję, że się spodoba i zostawicie swoje opinie ;) http://fuckingbiglove.blogspot.com/

poniedziałek, 3 listopada 2014

14.

- Nie będziesz traktowała mnie jak śmiecia. - Wysyczał przez zaciśnięte zęby. - Jestem Louis. Louis Tomlinson.
- Żebyś się nie zdziwił wielki panie Tomlinson. - Parsknęłam z ironią. - A teraz z łaski swojej, puść moją rękę.
- Dopiero, kiedy sam tego zechcę. - Rzucił niskim głosem, zaciskając palce mocniej.

Spojrzałam na chłopaka z wyrzutem, by później skierować wzrok na jego wciąż zaciśniętą na moim nadgarstku dłoń. Żadne z nas nawet się nie poruszyło. Jego uścisk nie zelżał ani na sekundę. Nigdy nie sądziłam, że Louis byłby zdolny do takiej stanowczości. Czułam jak moje wnętrzności szaleją, kiedy przeszywał mnie wzrokiem. W tamtym momencie stan po paleniu wziął górę, a ja przestałam myśleć racjonalnie. Oblizałam bezwiednie wargę i wbiłam się w usta chłopaka, popychając go na ścianę. Wplotłam palce w jego włosy, całując namiętnie i czując narastającą w sobie falę ciepła. Louis nie pozostawał dłużny. Objął mnie w pasie, przyciągając do siebie i całując zachłannie. Dopiero po czasie, gdy jego dłoń zaczęła zbliżać się do mojego pośladka, oprzytomniałam.
Odepchnęłam Louis'a i spojrzałam po raz ostatni w jego oczy.

- To był ostatni raz. Żegnam. - Rzuciłam cicho, szybko wychodząc z pokoju. Szłam, niemalże biegłam korytarzem. Zatrzymałam się dopiero za rogiem. Oparłam się o ścianę i schowałam twarz w dłonie. Próbowałam uspokoić własne myśli. Myślałam, że wykonanie własnego planu przyjdzie mi z łatwością. Pomyliłam się. Myślałam, że zajaranie przyniesie mi spokój. Będzie ratunkiem. Pomyliłam się.

Myśli o jego ustach, o jego dotyku i zapachu nie dawały mi spokoju. Za bardzo chciałam wyrzucić go z głowy. Wszystkie moje zmysły i serce szalały. Musiałam znaleźć się jak najszybciej na zewnątrz. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam biegiem do windy. Nerwowo przeczesałam włosy, kiedy winda ruszyła w dół. Nie miałam nawet odwagi spojrzeć na swoje odbicie. Wychodząc na powietrze, zaciągnęłam się nim zachłannie, wkładając rękę do kieszeni. Wyciągnęłam paczkę, po czym włożyłam  papierosa do ust. Tuż przed moim nosem pojawiła się odpalona zapalniczka. Uniosłam wzrok, trafiając na uroczy uśmiech Zayn'a.

- Co ty tu jeszcze robisz? - Rzuciłam niezbyt miłym tonem.
- Palę? - Wzruszył ramionami, zaciągając się. Przytaknęłam jedynie głową, opierając się o ścianę budynku.
- Co się stało? - Usłyszałam cichy głos mulata. Wzruszyłam ramionami, wciąż przyglądając się swoim trampkom.
- Ana..
- Daj spokój. - Przerwałam mu, odrzucając niedopałek. - Jeśli skończyłeś, ja wracam do pracy.
- Czekaj. - W sekundę znalazł się tuż za mną. Poczułam jego ciepły oddech na karku, a moje ciało oblała gęsia skórka. - Może masz ochotę wpaść jutro na imprezę?
- Jaką imprezę? - Odwróciłam się powoli, trafiając na błyszczące, czekoladowe ślepia chłopaka.
- Urządzamy z chłopakami małą imprezę nad basenem. Niedługo trasa. Chcieliśmy się spotkać ze znajomymi...
- Chyba sobie oszczędzę. - Przerwałam ciemnowłosemu wpół słowa.
- Ponieważ? - Uniósł brew pytająco.
- Nie mam za bardzo ochoty widzieć się z Louis'em. Wystarczy, że z wami pracuję. - Stwierdziłam, przeczesując włosy i uciekając wzrokiem.
- Nie bądź taka oschła. - Złapał mnie za dłoń, uśmiechając się uroczo. - No proszę. Chłopaki się ucieszą. Będziecie się świetnie bawiły!
- My?
- Jestem pewny, że Niall zaprosił już Monikę.
- Sama nie wiem.. - Westchnęłam cicho, patrząc na proszącą minę mulata.
- Obiecuję, że będzie fajnie. Nie musisz nawet gadać z Lou. - Dodał szybko.
Pomyślałam chwilę i zdecydowałam się zgodzić. Lubię Chłopców, a rezygnowanie z fajnej zabawy tylko i wyłącznie z powodu Tomlinsona, nie miało sensu. Pokiwałam powolnie głową, a na twarzy ciemnowłosego pojawił się szeroki uśmiech. Pożegnałam się i leniwym krokiem, wróciłam do budynku.


~*~

Monika zniknęła gdzieś z chłopakami. Nie miałam Jej tego za złe. Poczułam, że to nawet lepiej. Miałam ochotę na trochę samotności. Normalnie po pracy, wykończona do cna zamówiłabym taksówkę a w domu zadzwoniłabym po coś do jedzenia. Jednak tego wieczoru miałam ochotę na odrobinę świeżego powietrza. Wychodząc ze studia, włożyłam słuchawki do uszu i narzuciłam kaptur na głowę. Krzyżując ręce na piersi, podążałam przed siebie. Każdy krok zgodny z rytmem słyszanym w uszach. Tak bardzo chciałam zapomnieć o głupim, bezsensownym i całkowicie nierealnym śnie. Nie potrafiłam. Może dlatego, a raczej przede wszystkim dlatego, że Louis był całkiem inny. Cudowny i uroczy we śnie. Zakłamany i zadufany w sobie w życiu realnym. Jak ja w ogóle mogłam pozwolić sobie na taką chwilę zapomnienia? Z każdą minutą wstydziłam się samej siebie. Mojej słabości. Mojej cholernej naiwności. Przecież nigdy nie jest tak pięknie i tak bajkowo. Nawet, gdy wydaję nam się, że wyśniliśmy sobie swoje życie. To absurd!

Gdy wkroczyłam do mieszkania, przywitało mnie wytęsknione, długie miauknięcie. W całym domu było ciemno. Poczułam puszyste futerko krążące wokół moich nóg. Nachyliłam się i chwilę później głaskałam już łepek stęsknionego Will'a. Wtuliłam twarz w rudą sierść zwierzaka i odetchnęłam. Kiedy nasypałam górę karmy do miski rudego, opadłam na krzesło w kuchni i oparłam podbródek na rękach. Z jakiegoś powodu do głowy przyszedł mi Zayn. Jest świetnym facetem, dobrze się dogadujemy. Nie wygląda i nie zachowuję się jak zakłamana, wielka gwiazdka. Przez ułamek sekundy przyszło mi nawet na myśl, że to może nie Louis a Zayn jest moim przeznaczeniem. Bardzo szybko odrzuciłam tą głupią myśl. Nie mogę, nie powinnam i nie dam znów złapać się w ten cały zakłamany świat show biznesu. Poza tym, nie powinno łączyć mnie nic z ludźmi dla których pracuję. Przeczesałam włosy i leniwie podniosłam się z krzesła, podążając w stronę łazienki. Po drodze utworzyłam krótki szlak z własnych ubrań.

sobota, 27 września 2014

13.

 Wpadłam do domu, trzaskając drzwiami. Rzuciłam torebkę w kąt. Weszłam do pokoju i oparłam się o ścianę. Osunęłam się po niej powoli i schowałam twarz w dłoniach. Nie potrafiłam płakać, a tak bardzo tego pragnęłam. Nie mogłam wymusić ani jednej łzy.  Odetchnęłam głęboko, podniosłam się i zrzuciłam z siebie wszystkie ciuchy. Podeszłam do szafy, wyjęłam z niej ulubioną koszulę i ubrałam się. Włosy spięłam w kok i stanęłam przed lustrem, przyglądając się sobie.


Jesteś totalną idiotką. Nie powinnaś pozwolić, by zdarzyło się coś takiego. To jest prawdziwe życie. Okrutne życie. Nie możesz nastawiać się na bajkowe momenty. Nie z taką osobą. Taką zakłamaną, dwulicową osobą.

Spuściłam wzrok, przeczesując grzywkę. Musiałam nauczyć się oddzielać pracę od uczuć. Lepiej zrobić to późno, niż wcale. Nie mogę pozwolić, by ktokolwiek jeszcze zrobił ze mną to samo. Nie chciałam się nawet zastanawiać co myślał i jak się czuł Louis, kiedy całował mnie w tak czuły sposób. Musi być cholernie dobrym aktorem. Odwróciłam się na pięcie i wolnym krokiem wyszłam z pokoju. Wzrokiem odszukałam torebkę i wyjęłam z niej paczkę papierosów wraz z zapalniczką. Idąc w stronę balkonu, wstąpiłam jeszcze do kuchni. W jednej z szafek odnalazłam nieotwartą butelkę wina. Otworzyłam ją i upiłam dużego łyka. Oparłam się dłonią o blat i westchnęłam. Pragnęłam w końcu zapomnieć o tym wszystkim co wydarzyło się w pieprzonym śnie. A skoro Louis okazał się zupełnie innym człowiekiem, nie będę się tym przejmowała. Jest milion innych. Skoro chce tak grać, proszę bardzo. Wyszłam na balkon, usiadłam na chłodnych płytkach i po upiciu kolejnego, dużego łyka wina, odpaliłam papierosa.  Nagle usłyszałam jak ktoś wykrzykuje moje imię. Podniosłam się i wychyliłam przez barierkę. Tuż pod moim balkonem stał Louis i przechodząc nerwowo z nogi na nogę, krzyczał.
- Ana! Wpuść mnie! Musimy pogadać! - Zaśmiałam się z ironią, odwróciłam na pięcie i weszłam z powrotem do mieszkania, zamykając za sobą szklane drzwi. Opadłam na kanapę z butelką w ręku i włączyłam telewizor. Zaraz potem na moje kolana wskoczył Will, ocierając się, mrucząc i mrużąc oczy. Podrapałam go po główce i spojrzałam na ekran telewizora. Nie minęło nawet pięć minut, kiedy rozległo się walenie do drzwi i krzyki. Dokładnie takie same jak spod balkonu. Chwyciłam za pilota i podgłośniłam maksymalnie dźwięk. Po kilku minutach dobijanie do drzwi ustało. Odetchnęłam z ulgą i położyłam się, patrząc w sufit. Musiałam uspokoić i opanować samą siebie, by kolejnego dnia móc stanąć z nimi wszystkimi twarzą w twarz.
Usłyszałam dźwięk telefonu. Nie poruszyłam się nawet, mrużąc oczy. Byłam pewna, że to Lou. Poczułam jak Will wgramolił się na mój brzuch. Ułożyłam dłoń na jego miękkim futerku i drapałam go za uchem. Telefon rozdzwonił się po raz kolejny, a kot uniósł gwałtownie głowę, rozglądając się. Uspokoiłam go i odwróciłam twarz w stronę ekranu. Po kilku minutach ponownie usłyszałam ten sam dźwięk. Westchnęłam ciężko, podniosłam się leniwie i odszukałam komórkę.
- Słucham? - Rzuciłam dalekim od miłego tonem.
- Ana, co się stało? - Usłyszałam zatroskany głos Zayn'a.
- Odpuść.
- Nie odpuszczę, bo nie wiem o co ci chodzi. Wszyscy się martwimy. Co takiego wydarzyło się u Paul'a?
- Nieważne. - Odburknęłam.
- Ana, no proszę cię, po..
- Dajcie mi spokój! - Przerwałam chłopakowi. - Dajcie mi wszyscy spokój. - Rzuciłam słuchawką, nie czekając nawet na odpowiedź. Wróciłam do salonu i opadłam na fotel. Nachyliłam się po pilot, kiedy rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Wkurzona, podniosłam się gwałtownie i ruszyłam w ich stronę. Byłam pewna, że to Louis, albo któryś z chłopaków. Miałam zamiar otworzyć i wykrzyczeć im żeby sobie w końcu odpuścili. Kiedy jednak otworzyłam drzwi, moim oczom ukazała się uśmiechnięta Monika.
- Ach, to ty.. - Szepnęłam i odwróciłam się, wchodząc do pokoju.
- Co się stało? - Spytała, zamykając drzwi.
- Nasłali cię na mnie? - Rzuciłam z ironią, opadając po raz kolejny na fotel.
- Kto i dlaczego? - Uniosła brew, stając przede mną.
- Nieważne. Napijesz się czegoś? - Uniosłam w górę butelkę wina, patrząc na ciemnowłosą.
- Nie. Przyszłam bo się stęskniłam. Miałyśmy się spotkać, czekałam na twój telefon. - Usiadła na kanapie, głaszcząc Will'a po główce i przyglądając mi się z zaciekawieniem.
- Przepraszam. Zapomniałam. Co słychać? Jak z ojcem? - Odetchnęłam dyskretnie i spojrzałam w niebieskie oczy dziewczyny.
- Nie nazywaj go tak. - Rzuciła od razu, przeczesując długie, czarne włosy. - Od kilku dni nie ma go w domu, więc mam spokój. Nie wiem co będzie, jeśli wróci ze swojej tygodniowej wiecznej imprezy. - Wzruszyła ramionami, uciekając wzrokiem.
- Wiesz, że jakby co, możesz zamieszkać tutaj? - Podniosłam się powoli i usiadłam obok Moniki.
- Jesteś za dobra. - Uśmiechnęła się. - Nie będę zwalała ci się na głowę. Szczególnie, że już masz sublokatorkę.
- Przestań. - Wywróciłam oczami, upijając duży łyk wina. - Sarah niedługo się wyprowadza. Na całe szczęście. Jeszcze jej mi brakuje do tego wszystkiego.
- Powiesz mi co się stało? Jesteś jakaś strasznie drażliwa dzisiaj.
- Nie warto o tym mówić.. - Oparłam się i odchyliłam głowę do tyłu, mrużąc oczy.
Resztę wieczoru spędziłyśmy na rozmawianiu o wszystkim i o niczym. Dzięki Monice, pierwszy raz tego dnia mogłam się śmiać. Piłyśmy, jadłyśmy, oglądałyśmy głupie programy w telewizji. Po prostu dobrze się bawiłyśmy. Właśnie dzięki temu zapomniałam o cholernym kłamstwie Tomlinsona.

~*~ 

Gdy uchyliłam powieki, niemal od razu zamknęłam je z powrotem. Ostre, jasne światło poraziło moje oczy i momentalnie zaczęła boleć mnie głowa. Przeciągnęłam się, ziewając. Po kilku minutach zmuszania się, w końcu otworzyłam oczy. Od razu spojrzałam na miejsce obok siebie. Monika spała słodko, z ręką na moim brzuchu i lekko rozwartymi wargami. Uśmiechnęłam się pod nosem i ostrożnie wysunęłam się spod jej dłoni. Chyba poprzedniego wieczoru wypiłyśmy trochę za dużo. Nie pamiętałam nawet momentu, kiedy zasnęłyśmy. Spuściłam nogi z łóżka i ponownie przeciągnęłam się ziewając. Bardzo leniwie podreptałam do łazienki, gdzie wzięłam długi, zimny prysznic. Ponieważ walczyłam ze swoim uzależnieniem od kawy, musiałam stosować bardziej drastyczne środki na przebudzenie. Gdy wróciłam do swojej sypialni, zastałam przebudzoną już Monikę, która wyglądała przez otwarte okno, wystawiając dłonie.
- Dzień dobry. - Rzuciłam. Odwróciła się gwałtownie i schowała coś za plecami.
- Hej. - Posłała krótki uśmiech, uciekając wzrokiem.
- Co tam chowasz? - Ruszyłam powoli, patrząc z zaciekawieniem,
- A nic. Wydawało ci się. - Powiedziała to tak szybko, że prawie jej nie zrozumiałam. Nie odpuszczając, zbliżyłam się, stając praktycznie nos w nos z dziewczyną, założyłam ręce na klatkę piersiową i spojrzałam na nią wyczekująco. Westchnęła dyskretnie i wyjęła zza pleców to, co trzymała.
- No ładnie. - Stwierdziłam, patrząc na żarzącego się skręta. Spojrzałam na Monikę. Jej mina zmieniła się diametralnie na wyraz twarzy małej dziewczynki przyłapanej na czymś bardzo złym. Zaśmiałam się i pokręciłam głową. - Nie podzielisz się?
- Co? - Spojrzała na mnie robiąc wielkie oczy.
- Przydałoby mi się małe odstresowanie przed dzisiejszym dniem pracy. - Stwierdziłam, wskakując na parapet, nie odwracając wzroku od dziewczyny.
- Naprawdę chcesz? - Na jej twarzy powoli pojawiał się uśmiech. Przytaknęłam i chwilę później dostałam do ręki małego skręta. Zwilżyłam wargi i zaciągnęłam się, zatrzymując dym w płucach. Uchyliłam wargi i wypuszczając go, spojrzałam na Monikę.
- Nie wiedziałam, że już od samego rana palisz. - Stwierdziłam, przeczesując włosy dłonią, układając nogi na parapecie i opierając się o ścianę.
- Tak jakoś wyszło. Nauczyłam się przez tyle lat, że tylko dzięki temu - Uniosła skręta w górę - Mogę mieć choć odrobinę weselszy dzień.
- Dzisiaj mnie to również się przyda. - Westchnęłam głośno, wyglądając przez okno.
Ponieważ nie pozwoliłam Monice wrócić do domu, zaciągnęłam ją do swojej pracy. Chyba potrzebowałam kogoś obok, kiedy będę mierzyła się z piątką kłamców. Nie miałam pojęcia czy dam radę, a Monika dawała mi w pewnym sensie siłę. Postanowiłyśmy przejść się do studia na piechotę. Całą drogę miałyśmy świetną zabawę. Czułam jak brzuch zaczyna boleć mnie od ciągłego śmiechu. Szłyśmy pod rękę, komentując względnie dyskretnie każdego, kto nas mijał. Na miejsce dotarłyśmy z małym opóźnieniem, o którym poinformował mnie sam Paul.
- Aż godzina spóźnienia? - Pokręcił głową, lustrując mnie i Monikę.
- Wybacz. - Rzuciłam krótko i zaśmiałam się, spoglądając na dziewczynę. Złapałam ją za rękę i wprowadziłam do pokoju, gdzie miało znajdować się całe One Direction.
- Cześć! - Krzyknęła, uśmiechając się szeroko. Niall w kilka sekund znalazł się obok niej. Harry i Liam również podeszli, by przywitać się z ciemnowłosą, Zayn podszedł nieśmiało do mnie, a Louis siedział na kanapie z założonymi na klatce piersiowej rękoma i wpatrywał się we mnie niczym obrażone dziecko.
- Hej mała. - Szepnął Zayn i ucałował mnie w policzek.
- Co tak zawadiacko? - Zaśmiałam się, oblizując bezwiednie wargę. Spojrzał na mnie, lustrując od góry do dołu i uniósł brew. - Co?
- Czy ty się zjarałaś? - Lekko przechylił głowę w bok, nie odrywając ode mnie wzroku.
- Skąd tak bzdurne wnioski mój drogi? - Ułożyłam dłonie na biodrach, robiąc z głową dokłądnie to co mulat.
- Właśnie stąd. - Zaśmiał się. Wzruszyłam ramionami i jak gdyby nigdy nic, odwróciłam się w stronę Paul'a, patrząc na niego pytająco.
Kiedy wyjaśnił mi co dokładnie należy do moich obowiązków tamtego dnia, usadziłam Monikę miedzy chłopakami i zajęłam się pracą. Omawianie kolejnych formalności, dat koncertów w mieście, krótka trasa po kilku miastach Anglii, sesja zdjęciowa i dwa wywiady. I to wszystko oczywiście na mojej głowie. Coraz rzadziej czułam się studentką na praktykach, a coraz częściej pełnoetatową menadżerką popularnego zespołu, która ma coraz mniej czasu na własne sprawy.
Szłam szybkim krokiem długim, jasnym korytarzem. W jednej ręce trzymałam niemały plik kartek i karteluszek, w drugiej wielki kubek z kawą. Monika pewnie świetnie się bawiła, zabawiana przez popisującego się Horana, a ja musiałam wykonywać swoje obowiązki. Jednak lubiłam to mimo, że nie miałam nawet czasu się podrapać.
- Ana. - Usłyszałam za sobą. Odwróciłam się gwałtownie. przestraszyłam się, wpadając na Louis'a i wylewając na niego połowę kawy.
- Co? - Rzuciłam krótko, uciekając wzrokiem.
- Możemy porozmawiać? - Spytał, poprawiając grzywkę. Kiedyś ten gest wydawał mi się uroczy, od razu chciałam go całować. Teraz jedyne na co miałam ochotę to wylać cały kubek kawy na jego głowę.
- Nie sądzę. Jestem zajęta. Nie to co niektórzy. - Stwierdziłam, odwracając się na pięcie.
- Proszę cię tylko o kilka minut. - Odetchnęłam głęboko, wpatrując się w podłogę. Nie wiedziałam dlaczego, ale nie potrafiłam mu odmówić. Kiwnęłam głową na zgodę i ruszyłam w stronę pierwszych lepszych drzwi.


Odłożyłam kawę na szafkę i usiadłam na fotelu, patrząc na Louis'a.
- No więc? O czym chciałeś gadać mój drogi? - Spytałam ze sztucznym uśmiechem.
- O nas. - Usiadł na przeciwko, nie odrywając ode mnie wzroku.
- Ta.. - Zaśmiałam się z ironią, podkulając nogę.
- Dlaczego tak się zachowujesz? W ogóle się do mnie nie odzywasz. - Zaczął poważnym tonem.
- A teraz to niby co robię? - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie, bawiąc się palcami.
- Dobrze wiesz o co mi chodzi.
- No nie bardzo. - Wzruszyłam ramionami, nie podnosząc wzroku.
- An. - Usłyszałam jak podjeżdża na krześle, by chwilę potem złapać mnie za dłoń i zmusić do spojrzenia na siebie. - Co takiego powiedział ci Paul?
- Nie dotykaj mnie. - Wyrwałam dłoń z jego uścisku i odsunęłam się. - I przestań w końcu udawać.
- Co udawać? - Uniósł brew ze zdziwienia.
- Daruj sobie, bo zaczynasz robić się żałosny. Jakoś nie chce mi się wiierzyć, że nie wiesz o co chodzi. Może spytaj Eleanor. - Podniosłam się z krzesła, obdarzając chłopaka zabójczym spojrzeniem.
- Słucham? - Podniósł się gwałtownie, łapiąc mnie za nadgarstek.
- Powiedziałam coś. - Wysyczałam,  wyrywając rękę. - Nie rozmawiam z kłamcami. A teraz wybacz, mam ważniejsze sprawy niż rozmowy z tobą.
- Nie tak prędko. - Rzucił przerażająco niskim głosem i ponownie złapał mnie za nadgarstek. Ale tym razem zacisnął na nim palce tak mocno, że zmrużyłam oczy z bólu.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Czas na wielki powrót. Mam nadzieję, że będzie naprawdę wielki. Trzymam kciuki, by rozdział się spodobał i do kolejnego. ;) 
Buziaki. 

czwartek, 18 września 2014

Autopromocja i współpraca.

Chciałabym zaprosić Was na całkiem nowego bloga tworzonego z tofi. Mam nadzieję, że fabuła i tematyka przypadnie Wam do gustu, bo jest to coś trochę innego od moich opowiadań. 
Zapraszam serdecznie.


Buziaki.


czwartek, 4 września 2014

Ogłoszenia parafialne.

Bardzo Was przepraszam, ale jestem zmuszona zawiesić tego bloga. Chciałabym, żeby wychodziło mi jak najlepiej jednak ostatnimi czasy nie mam kompletnie siły na Nanosekundy. Ponieważ sama bardzo lubię Anę i Louis'a, nie likwiduje opowiadania. Muszę po prostu zrobić sobie dłuższą chwilę przerwy. Może w międzyczasie wpadnę na kilka nowych pomysłów? Jeżeli tak będzie, popracuje nad nimi i powrócę do Was w wielkim stylu. Mam nadzieję, że mnie nie opuścicie. 
Zapraszam serdecznie na moje inne blogi. 

Mam nadzieję, że do szybkiego zobaczenia. Uwielbiam Was niesamowicie.
Buziaczki. 


sobota, 30 sierpnia 2014

12.

To wszystko było chwilą. Alkohol wirujący w mojej głowie. Zapach Jego perfum wirujący w moich nozdrzach. Kilka sekund i całowałam Jego nagi tors, wypełniony tatuażami. Jego dłonie błądziły po moich biodrach. Delikatnie ściskał moje pośladki, czule całując moje policzki, wargi, szyję. W tamtym momencie nic innego nie było ważne. O niczym innym nie myślałam. Usiadłam na Nim okrakiem i dłońmi błądząc po Jego brzuchu, całowałam Jego usta.

- Ana.. - Wyszeptał niskim głosem, chwycił moją twarz w dłonie i spojrzał w oczy. Jego brązowe ślepia błyszczały, kąciki ust uniosły się. Kciukami muskał moje policzki ponownie zbliżając twarz. Nagle usłyszeliśmy trzask.

- Ups, chyba nie w porę. - Odwróciłam się gwałtownie. Sarah stała z rękami na piersiach, oparta o framugę i z szerokim uśmiechem przyglądała się nam. Zeskoczyłam z Zayn'a jak poparzona, poprawiłam włosy i podeszłam do siostry.
- To nie tak jak myślisz, z resztą... Nie muszę ci się tłumaczyć. - Rzuciłam, patrząc na jej nie znikający uśmiech. - Czego chcesz?
- Chciałam  pogadać. Ale masz lepsze rzeczy widzę. - Odpowiedziała. Mimo, że mówiła do mnie, nie odrywała wzroku od Malika. Widziałam jak subtelnie oblizuje wargę i prostuje się, wypinając piersi.
- Pogadamy potem. To wszystko?
- Jasne. - Spojrzała na mnie, jednak chwilę później znów wróciła do chłopaka. - Wybaczcie. - Jej głos zmienił się na niższy niż zwykle. Odwróciłam się. Zayn wpatrywał się w Sarę bez żadnego ruchu.
- Nie ma sprawy. - Rzucił w końcu, przeczesując włosy dłonią.
- To do zobaczenia. - Odwróciła się na pięcie ze swoim słynnym, cwaniackim uśmieszkiem. - I to niedługo. - Dodała szeptem, wychodząc z pokoju. Ja już wiedziałam co to znaczy. Domyślałam się co krąży po jej głowie. Dobrze wiedziałam, że Zayn stał się właśnie jej nową zwierzyną.

Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się do chłopaka. Przez całą tę sytuację momentalnie wytrzeźwiałam. Co za tym idzie, dopadły mnie okropne wyrzuty sumienia. Wolnym krokiem podeszłam do łóżka.

- Zayn, ja..strasznie cię przepraszam. - Zaczęłam, siadając na jego krańcu.
- Nie, to ja powinienem Cie przeprosić.. - Spojrzał na mnie, robiąc niewyraźną minę. - Nie wiem dlaczego.. Może już pójdę. - Stwierdził, podnosząc się szybko, przeczesując włosy i zapinając koszulę. Nie odezwałam się, wpatrzona i nagle wielce zainteresowana własnymi paznokciami. Kiedy jednak usłyszałam, że Zayn zbliża się do drzwi, wzięłam się w garść i podbiegłam do niego.
- Jeszcze raz, strasznie cię przepraszam. - Wyszeptałam, patrząc na własne buty.
- Nic się przecież nie stało. - Podniósł moją twarz i spojrzał w oczy. Uśmiechnął się uroczo, przejeżdżając dłonią po moim policzku. Coś w Jego spojrzeniu mnie zaintrygowało. Było inne niż zawsze.
- Do zobaczenia mała. - Rzucił krótko i wyszedł z pokoju. Wychodząc za nim, rozejrzałam się za Sarą. Ponieważ nigdzie jej nie zobaczyłam, poczułam ulgę. Zanim jeszcze wyszedł, dostałam całusa w czoło. Kiedy wystawiał już nogę za drzwi usłyszeliśmy głos.

- Już uciekasz? - Znowu ona. Podążała w stronę chłopaka wolnym krokiem, lekko kołysząc biodrami i nie przerywając z nim kontaktu wzrokowego. Zatrzymała się o milimetry od Niego. Jak gdyby nie zauważając mojej obecności, oblizała wargę, nachyliła się i zmysłowo musnęła wargami policzek wciąż zszokowanego chłopaka.

- Sarah. - Zaczęłam donośnie. Bardzo powoli spojrzała w moją stronę, unosząc brew.
- To ja już pójdę. Do zobaczenia Ana..Sarah. - Rzucił na jednym wydechu i w kilka sekund zniknął za drzwiami.
- Co chciałaś? - Spytała, ruszając w stronę kuchni, odrzucając zmysłowo włosy.
- Już go nie ma. - Przewróciłam oczami, idąc za siostrą. - Możesz mi powiedzieć co to było?
- Co takiego? - Odwróciła się, patrząc niewinnie i opierając się o blat kuchenny.
- Czy mogłabym cie prosić, byś łaskawie odczepiła się od moich znajomych?
- Nie wiem o co ci chodzi kochanie.
- Po pierwsze, nie mów tak do mnie. - Podeszłam do lodówki, wyjmując z niej butelkę wody. - A po drugie, dobrze widziałam w jaki sposób się zachowywałaś.
- Oj siostrzyczko. - Pokręciła głową z uśmiechem i oblizała wargę. - Zachowałam się normalnie. A Ty widzę, że nie zadowalasz się jednym. - Uniosła śmiesznie brwi. - Jestem z ciebie dumna, mała. Po co się ograniczać.
- Do niczego nie doszło. Nie jestem z żadnym z nich, więc... A z resztą. - Machnęłam ręką i usiadłam przy stole. - Chciałaś o czymś gadać.
- Ano właśnie. - Zasiadła na przeciwko i złapała za jabłko, leżące w półmisku. - Niedługo będę wracała do siebie, a nasze kontakty jakoś nie za bardzo się poprawiły.
- No w końcu. Jakoś nie wierzę, że chciałabyś poprawić nasze relacje.
- Nie bądź niemiła. - Uśmiechnęła się sztucznie. - Chciałabym gdzieś z tobą wyskoczyć. Co powiesz na małą imprezkę?
- Wiesz, jakoś nie bardzo..
- An, przestań udawać. - Przerwała mi, bawiąc się ogryzkiem.
- Niby co..
- Pamiętasz jak kiedyś się dogadywałyśmy? Siostra, jesteśmy identyczne. Nie tylko pod względem wyglądu. - Uśmiechnęła się słodko.
- Może kiedyś byłyśmy. Ale tobie odwaliło. Nie mam zamiaru.
- Ana, proszę. - Złapała mnie za dłoń i spojrzała prosto w oczy. Poczułam jak moje serce rośnie. Czyżby Ona naprawdę się zmieniła? Czy możliwe są między nami relacje z dzieciństwa? Odetchnęłam subtelnie i zmrużyłam oczy.
- No dobra. Niech ci będzie. - Stwierdziłam. - Ale nie wiem kiedy będę wolna.
- Spoko, daj mi znać mała. - Uśmiechnęła się i podniosła z krzesła gwałtownie. - Lecę, umówiłam się na mieście. Do zobaczenia.
- Cześć. - Spojrzałam na nią ze zdziwieniem. Przez chwilę miałam wrażenie, że ponownie jej uśmiech był fałszywy i cwaniacki. Szybko jednak ogarnęłam swoje myśli. Ogarnia mnie jakaś paranoja. Przecież to moja siostra. W dodatku bliźniaczka. Nie może być aż tak zakłamana.

~*~

Siedziałam przy pianinie już kolejną godzinę. Całkiem sama. Z własnymi myślami, dźwiękami pianina i kropli deszczu stukającymi o parapet. Wpatrywałam się w okno, nawet nie patrząc na klawisze. Jakaś dziwna siła prowadziła moje palce. Nie potrafiłam przestać myśleć o słowach Zayn'a. Prędzej zapomniałam o tym co wydarzyło się między nami. Wytłumaczyłam to sobie zbyt dużą ilością alkoholu i Jego wyglądem. Wciąż uważałam Malika za świetny materiał na przyjaciela. Jednakże co takiego mogło się stać, że Louis zachowywał się tak a nie inaczej? Jedyne co przychodziło mi do głowy i było w miarę logiczne, to fakt, że może się mnie wstydzi? Może nie jestem odpowiednią osobą do pokazywania w mediach? Usilnie wyrzucałam z głowy pomysły o Jego kłamstwach, grach lub innych, jeszcze gorszych faktach. Nie chciałam i nie wierzyłam, że Louis mógłby się tak zachować. Przecież On taki nie jest.
Niechcący nacisnęłam na nieodpowiedni klawisz, a dźwięk, który się wydobył jakby rozbudził mnie ze wszystkich dotychczasowych myśli. A co jeśli oszalałam? Jeśli tylko wmówiłam sobie, że się w Nim zakochałam? Co jeśli to wszystko co dzieje się w moim sercu jest zwykłym fałszem? Wmówiłam sobie, że jesteśmy sobie przeznaczeni i usilnie staram się upodobnić prawdziwe życie do głupiego, całkiem nierealnego snu?

Wstałam i podeszłam do uchylonego balkonu. Zaciągnęłam się deszczowym powietrzem. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego od zawsze wszystko utrudniałam sobie tak bardzo. Od zawsze bowiem miałam zbyt dużo przemyśleń. Na każdy temat. Uświadamiam sobie z każdym dniem, że takie roztrząsanie każdego, najbłahszego problemu sprawia, że denerwuje się jeszcze bardziej. Może powinnam przestać rozmyślać o Lou, zająć się pracą i nie wchodzić w żadne zażyłości z chłopakami. Przecież dla nich pracuję. Nie powinno łączyć mnie z nimi nic prócz czystego biznesu. Usłyszałam telefon i wolnym krokiem ruszyłam wgłąb pokoju. Jak się później okazało, musiałam pojawić się u Paul'a w ciągu godziny. Kilka problemów, dopięcie paru spraw na ostatni guzik. Przebrałam się szybko, założyłam ulubione kalosze, chwyciłam za torebkę, parasol i wyszłam z domu. Podążając ulicami miasta, wsłuchiwałam się w muzykę dochodzącą ze słuchawek. Z czystej ciekawości przystanęłam przy jednym ze sklepów i spojrzałam na wystawę najnowszych czasopism. To co zobaczyłam na kilku okładkach sprawiło, że żołądek podszedł mi do gardła, a wargi zacisnęły się ze złości i rozczarowania.

- To niemożliwe..

W kilkanaście minut znalazłam się w dużym, przeszklonym budynku. Wjechałam na odpowiednie piętro, zrzuciłam płaszcz, przeczesałam włosy i z nadzieją zastania całego zespołu, ruszyłam pewnie w stronę gabinetu Paul'a. Miałam szczęście. Cała piątka szalała w pokoju mężczyzny, a On sam udawał, że tego nie widzi. Nie dziwię się, bo użeranie się z takimi osobami sprawia, że można dostać prawdziwej nerwicy.

- Już jesteś. Świetnie. - Paul wstał z fotela i gestem ręki zaprosił mnie głębiej. Sztucznym uśmiechem przywitałam się z Chłopcami i zasiadłam na krześle po drugiej stronie biurka.
- Najpierw kilka spraw organizacyjnych. - Zaczął po czym opowiedział o co dokładnie chodzi. Następnego dnia czekała mnie wycieczka po całym mieście wraz z piątką niewyżytych chłopaków. Może nie pracowałam dla nich długo, ale już zdążyłam przyzwyczaić się, że wszystkie ważne sprawy spadają właśnie na mnie. Paul od samego początku wrzucił mnie na głęboką wodę, ale bardzo się z tego cieszyłam. Inaczej przecież nie zdobyłabym żadnej praktyki.

- Ano, chciałbym jeszcze zamień z tobą słówko. - Mężczyzna spojrzał na mnie znacząco.
- No jasne, o co chodzi?
- Ale na osobności. - Stwierdził, spoglądając na resztę.
- Jasne, już wychodzimy. - Jako pierwszy i jedyny odezwał się Liam i zgarniając swoich przyjaciół, wyszedł z gabinetu. Kiedy zostaliśmy w nim z Paul'em tylko we dwoje, spojrzał mi prosto w oczy.
- Mam do ciebie sprawę. Ale to jest coś prywatnego. - Zaczął niesamowicie spokojnym tonem. Poprawiłam się na krześle i popatrzyłam na niego pytająco.
- Proszę cię tylko o szczerość.
- Jasne.
- Łączy cię coś z Louis'em? - Kiedy zadał pytanie, moje serce zaczęło bić szybciej, a oczy powiększyły się do wielkości monet.
- Ja.. Um.. My..
- Tak?
- Sama nie wiem.. - Odwróciłam wzrok na akwarium stojące po jego prawej stronie. - Wydaję mi się, że tak.
- Przykro mi to mówić, ale.. No cóż. Louis chyba nie może być z tobą.
- Słucham? - Gwałtownie odwróciłam wzrok w stronę mężczyzny.
- Nie chce byś źle mnie zrozumiała. Bardzo cię lubię. - Uśmiechnął się delikatnie i chwycił w dłonie plik kartek. - Ale wasz związek nie ma przyszłości. Nie możecie być razem.
- Ale o czym ty mówisz? - Bawiłam się ze zdenerwowania palcami, przyglądając się Paul'owi.
- To nie ja tu ustalam zasady. to Management.
- Wciąż nie wiem o czym mówisz..
- Mam rozumieć, że nie wiesz nic o Eleanor? Myślałem, żę Lou..
- Jaka Eleanor?
- Ana, on ma dziewczynę. Są ze sobą od trzech lat. Modest uważa, że to idealne rozwiązanie. Oni nie chcą by ktokolwiek z pracowników mieszał się w życie chłopaków.
- Ale dlaczego Lou mi nie powiedział..
- Nie powiedział? Byłem pewny, że wy.. - Spojrzał na mnie ze współczuciem.
- Czyli to była ta cała Eleanor. - Pomyślałam, przypominając sobie okładki gazet. - Mogę już iść? - Przerwałam mężczyźnie, podnosząc się i zbierając swoje rzeczy.
- Jasne. Przepraszam jeśli..
- Do zobaczenia. - Rzuciłam ruszając w stronę drzwi w pośpiechu. Kiedy wyszłam, cała piątka stała pod drzwiami i jak zwykle wygłupiała się do granic możliwości. Gdy mnie ujrzeli uspokoili się nieco i z uśmiechami, podeszli bliżej.

- Coś się stało? - Zaczął Zayn, obserwując mnie.
- Nie. Muszę wracać. - Stwierdziłam, nie patrząc na żadnego z nich, zakładając płaszcz.
- An, co jest? - Usłyszałam głos Louis'a. Podniosłam wzrok i spojrzałam na niego ze złością. Pokręciłam głową i z ironicznym uśmiechem, ruszyłam przed siebie. Kiedy Go mijałam, potrąciłam go barkiem.
- Ana! - Krzyknął za mną.
- Dajcie mi wszyscy spokój! - Rzuciłam wkurzona i nie odwracając się weszłam do windy, naciskając guzik z rosnącą złością.

W tamtym momencie byłam wściekła. Na każdego z osobna. Jak mogli mnie okłamać? Jak On mógł ukrywać przede mną coś o czym wie pół świata? W mojej głowie był święty. Był czysty jak łza. Myślałam, że coś do mnie czuje. Byłam pewna, że jest inny. Okazał się zwykłym kłamcą. Z jednej strony chciałam posłuchać Jego wersji .,Dlaczego tak się zachował? Dlaczego mnie tak wykorzystał? Czy to była jedynie zwykła zabawa? Zachcianka wielkiej gwiazdki popu? Zachcianka chłopaka, który wykorzystuje fakt, że połowa dziewczyn na świecie chciałaby się z nim bzyknąć? Może ja byłam kolejną do kolekcji? Z drugiej strony jednak nie chciałam Go widzieć. Nie chciałam słuchać idiotycznych wymówek, kolejnych kłamstw.
Mogłam lepiej przygotować się do tej pracy. Przede wszystkim mogłam wyłączyć własne uczucia. Ból jaki czułam w sercu był w tamtym momencie cholernie przeszywający. Nie pragnęłam niczego innego jak zaszyć się w domu. Odizolować się od całego świata i siedzieć w ciszy, bez żadnych, męczących myśli. Bez Niego. W tamtym momencie cholernie żałowałam, że dla nich pracuje.

---------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że tak długo kazałam czekać. Poważnie zastanawiałam się nad całkowitym zakończeniem przygody z Nano. Wciąż się nad tym zastanawiam, jednak zaryzykowałam i spróbowałam coś napisać. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. 
Buziaki.

czwartek, 14 sierpnia 2014

11.

Dni mijały powoli. Z każdym kolejnym przekonywałam się, że Louis to jeszcze cudowniejszy człowiek niż myślałam. Był niesamowicie czuły, miły i wciąż mnie rozbawiał. Monika chwytała coraz lepszy kontakt z Niall'em. Często zdarzało się, że gdy gdzieś wspólnie wyszliśmy, Oni znikali na kilka minut. Wracali szeroko uśmiechnięci i wpatrzeni w siebie.

Mimo, że żadne z nas nie wypowiedziało tego na głos, czułam, że moje relacje z Louis'em przeradzają się w coś poważnego. Cieszyłam się, bo mój sen naprawdę się spełniał. Jedna sprawa nie dawała mi jedynie spokoju. Całował mnie czule, przytulał mocno i szeptał przepiękne słowa. Ale to wszystko działo się jedynie za zamkniętymi drzwiami. Tylko i wyłącznie, kiedy byliśmy we dwoje. Gdy w pobliżu pojawiali się chłopcy, lub co gorsza media czy inni ludzie - odpychał mnie od siebie. Dosłownie i w przenośni. Za każdym razem próbowałam się dowiedzieć o co mu chodzi. Nigdy nie uzyskałam odpowiedzi.

Nadszedł dzień, kiedy to chłopcy mieli zagrać charytatywny koncert wraz z kilkoma innymi gwiazdami muzyki. Weszłam do jednej z przyczep, która miała służyć za garderobę. Zdziwiłam się, kiedy nikogo w niej nie zastałam. Przeszłam się z jednego końca na drugi i już miałam wyjść, kiedy drzwi otworzyły się z hukiem. Gdy ujrzałam najpiękniejszy uśmiech jaki mogłam sobie wyobrazić, moja twarz rozpromieniała.

- Cześć maleńka. - Rzucił i podszedł do mnie. Objął mnie szczelnie i zaczął zachłannie całować moje policzki, podążając w stronę warg. Objęłam jego szyję rękoma i wczuwałam się w każdy jego ruch. Kiedy dochodził do szyi, usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi. W sekundę poczułam jak mnie odpycha i staje kilka kroków ode mnie. Automatycznie zrobiło mi się chłodniej. Spojrzałam na niego z wyrzutem. Ten jakby udawał, że nie wie o co chodzi, przechadzał się po pomieszczeniu.

- Hej wszystkim. - Do przyczepy wszedł Zayn. Uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę i odwróciłam plecami, udając, że czegoś szukam. Słyszałam jak wita się z Louis'em. Jak gdyby nie widzieli się z miesiąc, a przecież mieszkają razem. Nie potrafiłam tego zrozumieć, ale nie wnikałam. Poczułam jego dłoń na swoim ramieniu.
- Nie przywitasz się? - Spytał słodko. Bardzo powoli odwróciłam się w jego stronę, trafiając na jak zwykle błyszczące, czekoladowe oczy. Uśmiechnął się szeroko i nachylając, ucałował mnie w policzek. Odwzajemniłam krótki uśmiech, założyłam włosy za ucho i odchrząknęłam.
- Co jest z wami? - Malik odsunął się o krok, przeczesał włosy i spojrzał najpierw na mnie, później na przyjaciela.
- Gdzie reszta chłopców? - Szybko zmieniłam temat, rozglądając się.

Z każdym kolejnym koncertem zaczynałam czuć się jak maskotka One Direction. Przed każdym wyjściem na scenę, tuż przede mną ustawiał się rządek pięciu chłopaków, za nimi reszta ekipy, szczerząca się do mnie. Każdy z chłopców nastawiał policzek i patrzył na mnie znacząco. Przy wszystkich, Louis zachowywał się jak reszta. Kiedy choć na kilka sekund zostaliśmy sami, porywał mnie w ramiona i całował zachłannie. Tak samo było i przed tym koncertem. Buziakiem odesłałam każdego na scenę. Na końcu ustawił się Lou.
Opadłam na skrzyknę stojącą niedaleko i przysłuchiwałam się przedstawieniu i tysiącom pisków. Nawet tak mało nagłośniony, charytatywny występ zebrał niezliczoną liczbę wiernych fanek One Direction. Byłam z nich dumna. Z każdym dniem coraz bardziej. Z każdym wspólnie spędzonym dniem moja sympatia względem nich rosła. Moje uczucia względem Louis'a również. Jednak coraz częściej łapałam się na tym, że męczy mnie jego dziwne zachowanie. Siedząc na skrzynce, czekając na koniec koncertu, postanowiłam sobie, że z nim porozmawiam. Stanowczo, raz a porządnie. Nie chce żyć w wiecznej niepewności. Chyba każdy z nas lubi wiedzieć na czym stoi, nieprawdaż?

~*~


Moje wielkie plany spełzły na niczym. Siedziałam wieczorem w knajpie, przyglądając się szklance z drinkiem, który zamówiłam godzinę wcześniej. Miałam spotkać się z Louis'em. Stchórzyłam. To znaczy zaczęłam temat, ale on bardzo szybko go zmienił. Nigdy nie byłam nazbyt uparta więc odpuściłam. 
Nachyliłam się i chwyciłam słomkę w zęby. Ponieważ siedziałam przy stoliku najbardziej oddalonym, mogłam cieszyć się spokojem. Chciałam przemyśleć wszystko co dręczyło mnie do tamtej pory. Całe zachowanie Tomlinsona. A może to ja przesadzam?  Może w prawdziwym show biznesie tak właśnie być powinno? Ale z drugiej strony, trochę dziwne jeśli o Twoich uczuciach nie wiedzą nawet najbliżsi. Zawsze wydawało mi się, że Lou jest z chłopakami bardzo blisko. 
Westchnęłam głośno i w tym samym momencie poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Podskoczyłam ze strachu i odwróciłam gwałtownie głowę. 

- Nie strasz mnie tak nigdy więcej. - Wyszeptałam, ledwie łapiąc oddech, obserwując zasiadającego na przeciwko mnie Zayn'a. 
- Przepraszam. Sądziłem, że mnie widziałaś. Patrzyłaś w moją stronę. - Zaśmiał się, zaczesując włosy. - Co tutaj robisz? To znaczy co tu robisz sama..
- Ja... Musiałam coś przemyśleć. - Odpowiedziałam szybko. 
- Coś się stało? - Spytał, przysuwając w swoją stronę szklankę z moim drinkiem i wąchając go. 
- Nic takiego. - Posłałam krótki uśmiech, zakładając włosy za ucho.
- Wciąż chcesz być sama czy mogę ci potowarzyszyć? - Spojrzał na mnie, robiąc uroczą minę. Nie miałam serca mu odmówić. Tak naprawdę nie chciałam już dłużej siedzieć sama. To nie miało żadnego sensu, bo do niczego konkretnego nie dochodziłam. Lubiłam Malika. Nawet bardzo. Cieszyłam się, że mogę spędzić z nim trochę więcej czasu niż normalnie, w pracy. Kiedy się zgodziłam, przeprosił mnie i zniknął na kilka minut. Wrócił z ogromnym, chyba największym w tej knajpie, kuflem piwa, zasiadł na przeciwko, a z jego twarzy nie znikał szeroki uśmiech. 

Od samego początku nasza rozmowa rozkręciła się na dobre. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Śmiałam się, tłumaczyłam mu rzeczy, na których się nie znał, wyrażaliśmy swoje zdania na przeróżne tematy, Zayn zdradzał mi plotki ze świata gwiazd. Z każdą minutą stawaliśmy się coraz bardziej pijani, ale też coraz weselsi. W końcu oboje stwierdziliśmy, że mamy ochotę zapalić. Chwiejnym krokiem przeszliśmy do wyjścia, trzymając się pod ręce i śmiejąc. Wychodząc na zewnątrz, poczułam jak wieczorne, letnie powietrze smaga moje policzki. Odetchnęłam głęboko i oparłam się o ścianę budynku, przyglądając się Malikowi, który starał się wyciągnąć paczkę papierosów z kieszeni. Muszę przyznać, że jego wyczyny były urocze, acz bezskuteczne. Powstrzymawszy się od śmiechu, zlitowałam się nad nim i zrobiłam krok w jego stronę. Odgarnęłam włosy i wsadziłam rękę do jego kieszeni. Czując na sobie jego wzrok, uniosłam głowę, wciąż grzebiąc w kieszeni. Nasze spojrzenia się spotkały. Patrzył na mnie tak jak jeszcze nigdy. Uchyliłam usta, ale nie byłam zdolna wypowiedzieć ani jednego słowa. Poczułam jak układa dłoń na moim biodrze i powoli przyciąga do siebie. W tamtym momencie w głowie nie miałam niczego, prócz powtarzającego się imienia. Zayn. Przełknęłam ślinę i przygryzłam subtelnie wargę. Ułożył dłoń na moim policzku, zbliżając twarz. Czułam, że w ciągu kilku sekund zdarzy się coś niesamowitego. Nagle poczułam coś w ręce. Odetchnęłam i odsunęłam się, posyłając mu sztuczny uśmiech. 

- Znalazłam - Podniosłam w górę paczkę papierosów. 

- Już nawet o tym zapomniałem. - Stwierdzi, wzruszając ramionami i ukazując rząd białych zębów.
Kiedy odpaliliśmy, ruszyliśmy w drogę powrotną. Żadne z nas nie wiedziało dokąd tak naprawdę idziemy, bo wcześniej nie umówiliśmy się kogo najpierw odprowadzamy. Szliśmy przed siebie, rozmawiając, śmiejąc się, żartując. Kiedy brakowało mi siły na dalszy spacer, wskakiwałam na plecy Zayn'a. Oplatałam jego szyję, pochylałam się nad uchem i szeptałam mu przeróżne historie. Niektóre zabawne, inne poważne.

- Ana, mogę cię o coś spytać? - Rzucił nagle, sadzając mnie na murku.
- Słucham?
- Co jest między tobą a Louis'em? - Spytał prosto z mostu. Przez chwilę jak gdybym straciłam umiejętność samodzielnego oddychania. Nie mam pojęcia dlaczego w tamtym momencie zareagowałam na te pytanie w taki sposób.
- Dlaczego myślisz, że coś jest? - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie, uciekając wzrokiem.
- Znam go nie od wczoraj. Dobrze widzę, że zachowuje się inaczej niż zwykle. Pomińmy już ten wasz pocałunek w basenie.
- Um...wydaję ci się Zayn. - Wyszeptałam, mrużąc oczy.
- Nie sądzę. Jeżeli coś między wami jest to mamy mały problem... - Rzucił, a ja odwróciłam się w jego stronę gwałtownie.
- Co masz na myśli?
- To nie rozmowa na teraz. - Stwierdził, przeczesując włosy i poprawiając koszulę.
- Zayn! Skoro zacząłeś, dokończ. - Chwyciłam go za nadgarstek, zmuszając do spojrzenia na mnie.
- Wybacz mi An, ale to nie ja powinienem z tobą o tym gadać. - Spuścił wzrok, bawiąc się palcami.
- Dlaczego mam wrażenie, że coś przede mną ukrywacie? - Rzuciłam, zeskakując z murku. - Nie było tematu. Skoro nie chcesz mówić. - Ruszyłam przed siebie, nie zwracając już uwagi na Zayn'a.
- Ej, mała! - Krzyknął i w kilka sekund znalazł się tuż za mną, chwytając mnie za nadgarstek. - Ale nie bądź na mnie zła. To sprawa o której naprawdę powinnaś porozmawiać z Louis'em. Nie chcę cię... - Zatrzymał się nagle i ponownie spojrzał na swoje buty - Nie chce niszczyć waszych relacji. I nie chcę cię dołować. - Rzucił trochę ciszej.

- Nieważne. - Uniosłam rękę, drugą wyrywając z jego uścisku.
- Gdzie idziesz?
- Napić się. - Odpowiedziałam krótko. - Idziesz? - Spojrzałam na chłopaka wyczekująco. Uśmiechnął się i ruszył za mną. Jak się później okazało, trafiliśmy do mojego mieszkania. Nie miałam pojęcia czy Sarah była w domu, czy jej nie było. W momencie "cichego" wchodzenia do mieszkania byliśmy jeszcze po kilku piwach i wszystko, dosłownie wszystko nas bardzo bawiło. Przemknęliśmy do mojej sypialni i zamknęliśmy się w niej, powstrzymując kolejny wybuch śmiechu. Od razu rzuciłam się na łóżko, przeciągając i cicho pomrukując. Kiedy spojrzałam na Zayn'a zauważyłam, że przygląda mi się z zaciekawieniem, przygryzając dolną wargę.

- Co? - Zaśmiałam się, zakładając nogę na nogę i wsuwając ręce pod głowę.
- Nic. - Odpowiedział krótko, wzruszając ramionami i wolnym krokiem ruszył w stronę łóżka. Ułożył się obok mnie, w bardzo podobnej pozycji. Przez chwilę leżeliśmy w ciszy. W mojej głowie wciąż plątały się sowa mulata. Nie chciałam zaczynać tematu, bo wiedziałam, że  i tak nic z niego nie wyciągnę.
A może warto spróbować?  - Pomyślałam i ułożyłam się na boku, wpatrując się w chłopaka. Przyglądał się sufitowi i nucił coś pod nosem. Uśmiechnęłam się i dotknęłam jego ramienia. Spojrzał na mnie błyszczącymi oczami, a ja poczułam jak fala gorąca zalewa mnie od środka. Przygryzłam wargę i podniosłam się, opierając na łokciach.

- Zayn? - Zaczęłam cicho.
- Tak? - Nie odrywał ode mnie wzroku, oblizując dyskretnie wargę. Zlustrowałam najpierw jego twarz, schodząc niżej. Rozpięte dwa guziki koszuli ukazywały nieznacznie jego nagi tors i kawałek tatuażu. Poczułam jak moje serce zaczyna bić szybciej. W tamtym momencie każdy najmniejszy skrawek mojego ciała pragnął poczuć Jego dotyk. Nagle chłopak podniósł głowę i uśmiechając się, zbliżył twarz.

- Chciałaś mi coś powiedzieć? - Wyszeptał niskim głosem. Nie byłam w stanie odpowiedzieć. W kolejnej sekundzie smakowałam już jego pełnych warg, zachłannie błądząc dłonią po jego torsie.