poniedziałek, 9 czerwca 2014

3.

Podążałam ulicami Londynu, w wyjątkowo dobrym humorze. W głowie nuciłam jedną ze swoich ulubionych piosenek i podziwiałam niesamowicie słoneczny i piękny dzień. Mijający mnie ludzie jak gdyby zwolnili swój codzienny bieg, by móc zachwycać się cieplutkimi promieniami. Wszyscy, których mijałam byli uśmiechnięci
i radośni. Mijając pobliski park, miałam ogromną ochotę wejść do niego, rozłożyć się na trawie i wystawić twarz na promienie słoneczne. Niestety, musiałam iść do pracy. Stwierdziłam więc, że po wszystkim koniecznie odwiedzę moje ulubione miejsce.

Dochodząc do umówionego miejsca, już z daleka słyszałam krzyki i piski. To jeszcze bardziej upewniło mnie, że chłopcy już są na miejscu. Uśmiechnęłam się pod nosem i weszłam w mniejszą uliczkę, która bez problemu zaprowadziła mnie do tylnego wejścia budynku. Przywitałam się z Paulem i resztą ekipy i od razu utonęłam w ilości pracy. Nie sądziłam, że to wszystko jest tak cholernie trudne, pochłaniające każdą wolną komórkę. W śnie wydawało się takie miłe i przyjemne. Odetchnęłam subtelnie i zanim jeszcze do końca odpłynęłam w świat odpowiedzialności i pracy, postanowiłam przywitać się z chłopcami. Przeszukałam cały budynek, jednak nigdzie ich nie zauważyłam. Piski i krzyki na zewnątrz również ucichły.


- Przecież muszą tu gdzieś być.. - Nie dokończyłam myśli, wchodząc do jednego z pomieszczeń i widząc co się w nim dzieje. Ręce mi opadły, kiedy przede mną przebiegł półnagi Harry krzycząc coś niezrozumiałego, Louis bił się z Niall'em na poduszki, a Liam i Zayn pokazywali sobie nawzajem jakieś kroki taneczne, które miały niewiele wspólnego z prawdziwym tańcem. Wkrótce potem dołączył do nich również Harry i wtedy właśnie całkowicie zwątpiłam. Odetchnęłam i odchrząknęłam znacząco. Wzrok wszystkich skierował się w moją stronę.


- Cześć! - Krzyknął Niall i podbiegł do mnie. Ucałował mnie w policzek i wyszczerzył się głupio.
- Tak... - Zaczęłam cicho i spojrzałam na pozostałą czwórkę, która szczerzyła się równie głupio. - Chciałam się z wami przywitać i powiedzieć, że niedługo zbieramy się na wywiad.
- Jesteśmy już gotowi. - Stwierdził Liam, prostując się i ruszając w moją stronę.
- No właśnie widzę. - Stwierdziłam, patrząc znacząco na Harry'ego, który przyglądał mi się z lekko rozwartymi wargami. - Słyszałam o twoich ekshibicjonistycznych zapędach, ale nie sądziłam, ze to prawda. - Zaśmiałam się, na co chłopak ukazał swoje urocze dołeczki. Reszta mi zawtórowała. Przez cały czas czułam na sobie czyjś wzrok. Ukradkiem rozejrzałam się po pomieszczeniu, trafiając na niebieskie oczy Louis'a. Odchrząknął subtelnie i jak gdyby nigdy nic, zaczął zaczepiać Zayn'a.

- Za pięć minut na parkingu. - Rzuciłam i z uśmiechem wyszłam z pomieszczenia.


Kiedy znalazłam się przy niewielkim vanie, wyjęłam z kieszeni papierosa i odpaliłam go, opierając się o maskę samochodu. Wpatrywałam się w masywne drzwi budynku, w głowie miałam melodię, która męczyła mnie już od paru dni, a moje nogi same ruszały się w jej rytm. Nagle ogromne drzwi uchyliły się powoli i pojawił się w nich Louis. Odszukał mnie wzrokiem i od razu posłał mi swój najpiękniejszy uśmiech. Kiedy znalazł się tuż obok mnie, oparł się o maskę i założył ręce na klatkę piersiową. Zapadła cisza, a ja miałam wrażenie, że chłopak stara się wymyślić co powiedzieć. Uśmiechnęłam się pod nosem, przypominając sobie jak zachowywał się w moim śnie.

- Ana.. - Usłyszałam i spojrzałam na niego pytająco. - Może to głupie, że tak od razu w sumie cię o to pytam.. bo wiesz..
- Coś się stało? - Spytałam, odrzucając niedopałek i stając na przeciwko chłopaka. Odetchnął i spojrzał mi w oczy. Wtedy właśnie poczułam jak ogromne stado motyli tańczy we wnętrzu mojego brzucha. Jego oczy były niesamowite, a blask sprawiał, że uśmiech pojawiał się na twarzy samoistnie.
- Miałabyś ochotę.. - Niestety nie dane było mu skończyć, bo usłyszeliśmy krzyki i śmiechy, a sekundę później obok nas pojawiła się reszta chłopców.
- Jedziemy? - Spytał Niall, pakując się do vana.
- A gdzie Paul? - Zdziwił się Liam.
- Czeka na nas na miejscu. Zawiozę was. - Odpowiedziałam przechodząc dookoła wielkiego auta i otwierając drzwi od strony kierowcy. - Zapraszam na pokład. - Rzuciłam z uśmiechem i wsiadłam. Na miejsce obok mnie wcisnął się Louis. Przez chwilę miał niewyraźną minę, jednak kiedy dorwał się do radia, wykrzyknął radośnie i zwrócił się do chłopaków. Przez całą drogę miałam ochotę schować twarz w dłoniach, robiąc nieustannego facepalm'a. Miałam wrażenie jakbym jechała ze stadem małych chłopców, podróżujących na ich pierwszą w życiu wycieczkę. Nie odzywałam się, bo to nie miało sensu. Oni sami dla siebie byli wystarczającą rozrywką. Nie słyszałam nawet własnych myśli, kiedy zaczęli drzeć się na całe auto, wyśpiewując i śmiejąc się.


W końcu dotarliśmy na miejsce. Chłopcy wypadli z samochodu i od razu pobiegli do budynku. Zamykając auto odetchnęłam i z uśmiechem pokręciłam głową. Ku mojemu zdziwieniu przy drzwiach stał Louis i ewidentnie czekał właśnie na mnie.

- Co? - Spytałam, widząc jak nie odrywa ode mnie wzroku.
- A nic. - Uśmiechnął się, otworzył drzwi i przepuścił mnie. - Chciałem cię o coś spytać.. - Zaczął, podążając tuż obok mnie.
- No właśnie, o co chodzi?
- Chciałem spytać, czy...- Ponownie nie mógł skończyć. Nie wiadomo skąd pojawiła się stylistka chłopaków i posyłając mi uśmiech, porwała Louis'a ze sobą, ponaglając go. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam w stronę garderoby. To co się tam działo sprawiało, że miałam poważne wątpliwości co do stanu umysłowego całej piątki. Niesamowicie współczułam ekipie, że muszą użerać się z takimi dzieciakami. Zasiadłam grzecznie na jednej z kanap i przyglądałam się przygotowaniom do wywiadu.


Pół godziny później, życząc chłopcom szczęścia, ruszyłam do pomieszczenia, gdzie mogłam na spokojnie obejrzeć wywiad. W międzyczasie, z przyklejonym do ucha telefonem, umawiałam kolejny wywiad w kolejnej stacji telewizyjnej. Po wszystkim odwiozłam chłopaków pod ich dom. Pożegnałam się ze wszystkimi i ruszyłam z powrotem do van'a. Tak jak obiecałam to sobie rano, zatrzymałam się przed parkiem i zostawiając samochód na małym parkingu, wkroczyłam w zielone alejki. Przechadzałam się nimi, rozglądając się na boki, podziwiając kwitnące kwiaty i wsłuchując się w śpiew ptaków. Niestety, po paru minutach mój spokój został przerwany. Rozdzwonił się mój telefon i kiedy wyjęłam go z kieszeni, okazało się, że dzwoni numer nieznany. Będąc pewną, że to z pracy, wzruszyłam ramionami i odebrałam.

- Słucham?
- No cześć! - Usłyszałam radosny głos.
- Hej.. - Odpowiedziałam niepewnie.
- Z tej strony Louis.. - Automatycznie moje policzki oblał rumieniec i uśmiechnęłam się pod nosem.
- No co tam? Stało się coś?
- Właściwie to nie. Cały dzień próbowałem cię o to spytać, ale wciąż nam przerywano - Zaśmiał się.- Miałabyś ochotę na mały spacer, kolacje, albo.. cokolwiek? - Spytał, lekko się jąkając. Mój uśmiech jeszcze bardziej się powiększył, a moje wnętrzności ponownie zaczęły swój taniec.
- No jasne, bardzo chętnie. - Rzuciłam.
- Świetnie! - Wykrzyknął tak głośno, że musiałam oddalić telefon od ucha. - Przyjdę po ciebie o 15, pasuje ci?
- No pewnie.
- W takim razie do zobaczenia! - Rzucił radośnie i rozłączył się. Stanęłam gwałtownie i wpatrując się w przestrzeń przed sobą zaczęłam zastanawiać się skąd on tak właściwie miał mój numer. Przecież żądnemu z nich go nie podawałam. Wzruszyłam ramionami z uśmiechem i spojrzałam na godzinę. Miałam dokładnie dwie godziny do umówionego spotkania. Odetchnęłam i odwracając się na pięcie, ruszyłam w stronę parkingu.


Paręnaście minut później byłam już w domu. Nakarmiłam Will'a i postanowiłam wziąć szybki prysznic. Po wszystkim, ułożyłam włosy i zrobiłam delikatny makijaż.


Wybiła godzina piętnasta i usłyszałam dzwonek do drzwi. Kiedy otworzyłam, moim oczom ukazał się jak zwykle uśmiechnięty Louis. Przywitaliśmy się i zaprosiłam go do środka. 

- Jestem już gotowa, muszę tylko uzbroić Will'a. w jedzenie.  - Rzuciłam odwracając się.
- Fajne imię - Zaśmiał się. Spojrzałam na niego. Wciąż stał w jednym miejscu, jak gdyby bał się wejść głębiej. 
- Rozgość się, zaraz wracam - Wskazałam na salon i ruszyłam do kuchni. 
Nasypałam mnóstwo karmy do miski mojego zwierzaka, nie wiedząc o której wrócę, a nie chcąc by głodował. Po wszystkim wróciłam do salonu, zastając Lou przy telewizorze.
- Możemy iść. - Rzuciłam. Odwrócił się do mnie, a jego oczy błyszczały. - Co? - Zaśmiałam się.
- Muszę koniecznie wpaść do ciebie z chłopakami. - stwierdził radośnie unosząc pada od konsoli.
- A to czemu? Wy nie macie? - Zdziwiłam się
- Niestety. Nie mamy na to czasu.. To jak? - Spojrzał na mnie błagalnie.
- Jasne, wpadajcie kiedy chcecie. - Ponownie się zaśmiałam. Wyszczerzył się do mnie i podniósł z kolan. Podszedł i zlustrował mnie subtelnie.
- Idziemy?
- Pewnie. - Zawtórowałam mu i już parę sekund później wychodziliśmy z mojego mieszkania.


Podążaliśmy słonecznymi ulicami Londynu, dyskutując na wszelkie możliwe tematy. Śmialiśmy się, wygłupialiśmy. Czasem przystawaliśmy, bo jakieś fanki zauważyły Louis'a. Za każdym razem, z ogromnym uśmiechem robił sobie z nimi zdjęcia, rozmawiał i rozdawał autografy. Za każdym razem czułam się całkowicie zbędna, te wszystkie dziewczyny jak gdyby mnie nie zauważały. Może to i dobrze?

- Louis, gdzie my właściwie idziemy? - Spytałam chłopaka, kiedy uwolniliśmy się od grupki bardzo młodych dziewczyn.
- To niespodzianka. Mam nadzieję, że co się spodoba. - Odpowiedział, ukazując rząd białych zębów.
- Mam się bać? - Spojrzałam na niego, po czym obydwoje wybuchliśmy śmiechem.
Już parę minut później wchodziliśmy do wielkiego parku, gdzie na samym wejściu stał ogromny szyld "ZOO". Wstrzymałam oddech, nabrawszy powietrza w policzki i spojrzałam na chłopaka. Wpatrywał się niepewnie w szyld, by chwilę później spojrzeć na mnie.

- O boże! - Krzyknęłam, tym samym wypuszczając powietrze z policzków.
- Co? To bardzo zły pomysł? - Spytał trochę smutniejszym tonem.
- Żartujesz sobie?! Już od dawna chciałam tu przyjść. Jesteś genialny! - Krzyknęłam ponownie i rzuciłam mu się w ramiona. Przyciągnął mnie do siebie. Poczułam ciepło bijące od jego ciała, zapach jego perfum. Zaciągnęłam się nim, mrużąc oczy. Nie mam pojęcia ile trwała ta chwila, ale trwaliśmy w takiej pozycji bez ruchu. Podświadomie wcale nie miałam zamiaru go puszczać i wydawało się, jakby on również nie chciał tego zrobić. Cieszyłam się każdą sekundą bliskości. Nagle usłyszeliśmy pisk i chwilę potem podbiegła do nas trójka dziewczyn. Odsunęliśmy się od siebie i odchrząknęliśmy. Louis zajął się fankami, a ja odeszłam na bok. Moje serce wciąż waliło jak oszalałe. Ten krótki moment sprawił, że w mojej głowie pojawił się mętlik. Wpatrywałam się w swoje buty, moje policzki wciąż były rozgrzane, a ja starałam się uporządkować straszny bałagan w mojej głowie. Niby nic nieznaczące przytulenie, a jednak sprawiło, że moje serce urosło. Wcześniej sądziłam, że to niemożliwe, bym zakochała się w osobie, o której śniłam. A teraz? Spojrzałam na uśmiechniętego chłopaka i odetchnęłam.

- Idziemy? - Spytał, podchodząc z szerokim uśmiechem. Przytaknęłam i ruszyliśmy do środka. Po kupieniu biletów, zaczęliśmy swoją wycieczkę od małp. I powiem szczerze, że Louis najlepiej odnalazł się w ich towarzystwie. Później chodziliśmy po całym parku, śmiejąc się, zajadając się watą cukrową i robiąc sobie zdjęcia. Lou wydawał się jeszcze fajniejszym facetem niż myślałam. Nie potrafiłam przestać się śmiać, do tego stopnia, że potrzebowałam chwili odpoczynku. Jeszcze nigdy brzuch nie bolał mnie tak bardzo.
Spróbowaliśmy chyba wszystkich smakołyków, które sprzedawali na małych straganach. Odwiedziliśmy wszystkich mieszkańców ZOO. Zaczynało się ściemniać, a ludzie kierowali się powoli do wyjścia. Na sam koniec nie mogliśmy odmówić sobie koktajli. Podążaliśmy główną alejką w stronę wyjścia, wciąż się śmiejąc i obficie gestykulując. Od zawsze byłam mało uważna i tego dnia również nie udało mi się uniknąć małej wpadki. W pewnym momencie, zapominając o trzymanym koktajlu, tak mocno machnęłam ręką, że cała, kolorowa ciecz znalazła się na mojej koszulce.

- O boże.. - Rzuciłam, zaciskając powieki i klepiąc się wolną ręką w czoło. W odpowiedzi usłyszałam jedynie śmiech. Spojrzałam na Lou zabójczym wzrokiem, a on posłał mi szeroki uśmiech.
- Chodź. - Chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę jednego ze straganów. Tam kupił mi nową koszulkę i zaprowadził do toalety. Kiedy się przebrałam, spojrzałam w małe, podłużne lustro.
- No świetnie. - Przewróciłam oczami, widząc wielkiego goryla na swoim nowym ubraniu. Westchnęłam, poprawiłam włosy i wyszłam z łazienki. Kiedy tylko Louis mnie zobaczył,prawie zakrztusił się swoim koktajlem.
- I z czego się tak cieszysz? - Rzuciłam, podchodząc do chłopaka.
- Z niczego. Idziemy? - Spytał, powstrzymując się od dalszego śmiechu.



Odprowadził mnie pod same drzwi. Stanęłam tyłem do chłopaka, wkładając klucz do zamka. Kiedy go przekręciłam, odwróciłam się do Lou. Stał bez ruchu, wciąż się we mnie wpatrując.

- Dziękuję. Było genialnie. - Uśmiechnęłam się.
- Cieszę się, że ci się podobało. - Ukazał rząd białych zębów.
- No to... do zobaczenia. - Rzuciłam cicho i odwróciłam się. Już miałam zrobić krok, kiedy poczułam jak chłopak łapie mnie za nadgarstek. W następnej chwili wpatrywałam się już w głęboki lazur jego oczu, zaciągając się zapachem jego perfum. Puścił mój nadgarstek i ułożył dłoń na moim, coraz bardziej rozgrzanym policzku. Kiedy kciukiem dotarł do kącika moich ust, oblizał subtelnie wargę i zbliżył twarz. Czułam jak moje serce wali tak mocno, jakby miało zaraz wyskoczyć z piersi. Czułam ciarki przeszywające każdy kawałek mojego ciała i gorąco wypełniające moje wnętrze. Jego niesamowite usta były coraz bliżej moich. Zmrużyłam oczy, czując na swojej twarzy jego przyśpieszony oddech. Byłam zdecydowanie gotowa na to co miało się stać.

- No, no! Widzę, że moja siostrzyczka nie próżnuje! - Usłyszeliśmy nagle głos. Otworzyłam oczy i zwróciłam wzrok w kierunku, z którego wydobył się znajomy dźwięk. Sarah stała oparta o parapet, z założonymi na klatce piersiowej rękoma i cwaniacką miną. Unosiła śmiesznie brwi i przygryzała wargę, lustrując Louis'a od góry do dołu.

 - Co ty tu do cholery robisz?! - Krzyknęłam, zapominając całkowicie o bliskości chłopaka. Odwróciłam się w jej stronę i obdarzyłam ją morderczym spojrzeniem.
- Niespodzianka kochanie! - Zaśmiała się i odepchnęła od parapetu.
Kiedy znalazła się obok Lou, zlustrowała go po raz kolejny. Spojrzała mu w oczy i przygryzła wargę, uśmiechając się. Jej wzrok wrócił na mnie. W jej oczach tlił się płomień, którego już tak dawno nie widziałam. Wpatrywała się we mnie, nawet nie mrugając i nie odzywając się. W tamtym właśnie momencie odniosłam wrażenie, że moje dotychczasowe, spokojne życie właśnie się skończyło. Jej nagłe pojawienie się mogło wróżyć jedynie kłopoty.


2 komentarze:

  1. Gif jest genialny :-D i świetnie opisałaś tą akcję xd
    Lou i Ana już się coś szykuje! Ta ich randka w zoo to jest zajebisty pomysł :-D to Ci się udało bombowo i ta koszulka z gorylem! Hahahahaha xd
    Pojawienie się siostrzyczki już mi się podoba! I coś czuję że będzie startować do Lou :-) było by ciekawie gdyby jej uległ :-D
    Rozdział w całości jest ekstra i oczywiście czekam na następny i na akcję z siostrą!
    kocham mocno :-* <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny.
    ,,Po kupieniu biletów, zaczęliśmy swoją wycieczkę od małp. I powiem szczerze, że Louis najlepiej odnalazł się w ich towarzystwie. '' Haha, rozwaliło mnie to.
    Genialne!
    Siostra się pojawiła. Czy ona musiała zepsuć tą chwilę?
    Przepraszam za krótki komentarz. Następnym razem się poprawię.
    Czekam na next.

    Dominika.

    PS. U mnie nowy rozdział na lovee-story-for-us.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń