~ Zayn ~
Leżał na łóżku, wgapiając się bez ruchu w sufit. Z jego twarzy nie
znikał uśmiech. A dlaczego? Wciąż rozmyślał o Jo. O rozmowach z nią, jej
wsparciu, jej niesamowitym uroku. Miał wrażenie, że ona sama nie zdaję sobie
nawet z tego uroku sprawy. Nagle usłyszał pukanie do drzwi.
- Zayn! Taka piękna pogoda, a ty siedzisz w pokoju. – usłyszał przez
drzwi głos Any – coś się stało?
Nie odpowiadając zwlókł się z łóżka i podreptał otworzyć.
- już myślałam.. – zaczęła. Jednak widząc jego minę, uśmiechnęła się
szeroko i weszła do pokoju. – teraz już wiem czemuś taki nieobecny – zaśmiała
się, siadając obok mulata.
- co masz na myśli? – spojrzał na nią tępo
- oj Zayni, Zayni. Czemu do niej nie zadzwonisz i się nie umówisz? Twoje
sterczenie w domu i marzenie o niej nic ci nie da. – poruszyła zabawnie
brwiami.
- nie wiem o czym mówisz. – rzucił, uciekając wzrokiem. Chwyciła palcem
jego podbródek i podniosła jego twarz, tak by miała jego czekoladowe oczy w
zasięgu wzroku.
- nie udawaj głupiego, tylko do niej dzwoń zakochańcu – zaśmiała się
- w sumie, czemu nie.. – szepnął
- grzeczny chłopiec – zmierzwiła jego misternie ułożoną fryzurę i
wstając, ruszyła do wyjścia
- An?
- hm? – odwróciła się, a z jej twarzy nie znikał uśmiech
- ale.. nie będziesz zła? – wyszeptał, podchodząc do dziewczyny.
- niby za co? Jedyne czego pragnę to twoje szczęście. Kocham cię –
uśmiechnęła się, jak najpiękniej potrafiła i złapała mulata za dłonie
- dziękuję. – wyszeptał, zbliżając twarz do jej ucha. Musnął delikatnie
palcem jej policzek i ucałował w czoło. Poczuła jak przeszywają ją przyjemne
ciarki, zupełnie tak jak wtedy gdy się pierwszy raz pocałowali. Od razu
skarciła się za swoją reakcję. Przecież On jest tylko przyjacielem. Nikim więcej.
Tak bardzo pragnęła jego szczęścia, że przez moment sama chciała mu je dać. Przestraszyła
się swych dziwnych myśli i odepchnęła Zayn’a subtelnie.
- nie ma za co. – uśmiechnęła się i szybko wyszła.
Usiadł na łóżku i po wzięciu głębokiego oddechu wyjął z kieszeni
telefon.
- kurwa, przecież nie mam jej numeru! – krzyknął nagle. Rzucił komórkę
na łóżko i wybiegł z pokoju.
- ANA! ANA! – chodził po korytarzu i nawoływał przyjaciółkę
- co jest?! – wbiegła zadyszana na piętro
- nie mam jej numeru.. – zrobił głupią minę
- żartujesz, prawda?
- nie.. – pokręcił głową, a na jego twarzy rysował się coraz większy
smutek
- co ja się z wami mam.. – przewróciła oczami i kładąc palec na brodzie,
zamyśliła się. stał wpatrując się wyczekująco w brunetkę. – jedynym sensownym rozwiązaniem jest
pojechanie do szpitala i odnalezienie jej.- stwierdziła po chwili
- jesteś genialna! – rzucił i ucałował Anę w usta, po czym zbiegł na
dół, a sekundę potem usłyszała zatrzaskujące się drzwi. Stała jak wryta. Niby nic,
a jednak poczuła palące policzki, po dotyku jego ust.
- Ana, ogarnij się idiotko. – szepnęła do siebie i wróciła na dół.
Wbiegł do szpitala jak burza, potrącając po drodze każdego i nie
przestając przepraszać. Dobiegając do recepcji, musiał dać sobie parę sekund na
oddech, bo nie był w stanie wypowiedzieć niczego sensownego.
- czy mogę w czymś pomóc? – uśmiechnęła się sympatycznie młoda
pielęgniarka
- J.. Jo.. – wydyszał ledwo. Spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- to nasza pacjentka?
- nie, sta.. stażystka – powoli uspokajał oddech – jest może jeszcze w
szpitalu?
- przepraszam, ale nie kojarzę.
- taka niska, zgrabna dziewczyna. Szatynka, ciemne oczy. – tłumaczył,
wpatrując się z nadzieją w pielęgniarkę. Pomyślała chwilę i ponownie
uśmiechnęła się do mulata.
- kojarzę, pani Perks. Ale ona już skończyła praktyki w naszym szpitalu.
- jak to skończyła!? – przeraził się i rozejrzał – a mogę prosić o jej
numer?
- przykro mi ale nie możemy udzielać takich informacji. – odrzekła formalnym
tonem
- błagam panią, tylko numer.. – spojrzał na nią, robiąc wielkie oczy
szczeniaka
- nie.. nie mogę. Przepraszam. – spuściła wzrok, udając, że przegląda
jakieś papiery.
- proszę.. naprawdę bardzo mi zależy.. – wyszeptał, łapiąc kobietę za
rękę i spoglądając jej głęboko w oczy. Odetchnęła i rozejrzała się dookoła.
- mogę dać panu jedynie adres szpitala. – odrzekła cicho i zapisała
wszystkie potrzebne informacje na karteczce.
- dziękuję! Jest pani cudowna! – rzucił z radością i całując kobietę w
policzek wybiegł z budynku.
Piętnaście minut później parkował już przed wskazanym szpitalem. Nie zdążył
jednak wejść do budynku, bo z drzwi głównych wyłoniła się Jo. Nie zauważyła go
i ze swoim pięknym uśmiechem, który Zayn uwielbiał od samego początku, podążyła
do stojącego niedaleko samochodu, w którym siedział jakiś młody chłopak. Ucałowała
go na powitanie i odjechali.
Stał zamurowany, wciąż wpatrując się w miejsce, z którego przed chwilą
zniknęła Jo. Nie mógł uwierzyć w to co zobaczył. Był przekonany, że podczas ich
wspólnych rozmów coś zaiskrzyło. Był zauroczony tą młodą dziewczyną. Jednak teraz
okazuję się, że znów nie miał szczęścia.
- ale jestem głupi.. jest zbyt niesamowita by być wolną.. jak Ana.. –
westchnął i ruszył przed siebie, zostawiając samochód pod szpitalem.
Zasiadł na ławce, przy jednej z ruchliwszych londyńskich ulic. Wlepił tępy
wzrok w przestrzeń przed sobą.
- znowu źle trafiłem.. znowu bezsensownie coś poczułem.. czy to ja
jestem takim idiotą czy po prostu nie mam szczęścia.. – rozmyślał.
- cześć stary! – z własnego świata wyrwał go znajomy głos
- cześć Lou – rzucił, podnosząc wzrok i spoglądając na jak zwykle
roześmianego bruneta
- co się stało? – spytał, dosiadając się do mulata
- nic..
- nie ściemniaj. – rzucił Louis, chowając do kieszeni małe,
przyozdobione wstążką pudełko.
- co to? – Zayn zmienił temat, wskazując na rzeczony przedmiot
- proszę cię – przewrócił oczami i spojrzał na przyjaciela. Miał tak przeszywający
wzrok, że mulat w końcu się ugiął.
- spierdoliłem. Znowu..
- co masz na myśli?
- Jo.. chciałem się z nią umówić. Ale nie zdążyłem..
- to znaczy?
- okazało się, że ma faceta. – spuścił wzrok, wpatrując się w swoje buty
- a skąd to wiesz?
- widziałem.
- co widziałeś? Całowała się z kimś? Obściskiwała? – Lou drążył temat.
- nie.. widziałem jak wsiada do samochodu z jakimś gościem. – brunet pokręcił
głową i spojrzał z politowaniem na przyjaciela.
- stary, jak zwykle wysuwasz pochopne wnioski. Przepraszam, ale muszę
uciekać. – uśmiechnął się tajemniczo i wstał. – wracasz do domu?
- jeszcze nie.
- tylko nie rób nic głupiego. – rzucił Louis i poklepując przyjaciela po
ramieniu, oddalił się. Zayn nie mógł uwierzyć w zachowanie bruneta. Zawsze był
najmniej poważny z nich wszystkich, wszystko traktował jak żart. A teraz? Zachowuję
się prawie tak jak Liam.
- ta dziewczyna naprawdę go zmienia.. – westchnął i odpalił papierosa.
***
Siedziała w swoim mieszkaniu, rozglądając się i uśmiechając od ucha do
ucha. Teraz dopiero czuła jak bardzo za nim tęskniła. Chwyciła za gitarę i przed
graniem, przytuliła ją czule.
- tęskniłam Hope.. – wyszeptała, traktując instrument jak członka
rodziny.
Nagle rozdzwonił się jej telefon. Z początku nie miała ochoty odbierać. Nieważne
kto dzwonił. Chciała nacieszyć się wszystkim, czego tak bardzo jej brakowało
przez ostatnie miesiące. Jednak kiedy zobaczyła kto dzwoni, chwyciła szybko za
telefon.
- no nareszcie! Ile można! – po drugiej stronie odezwał się męski głos
- czego krzyczysz stary? – zaśmiała się
- nie staruj mi tutaj! – krzyknął Louis, udając obrażonego
- co chciałeś?
- ano właśnie. Chciałbym zaprosić cię dziś wieczorem na kolację. –
rzucił poważnie
- co? Ale gdzie? Mcdonald? – uśmiechnęła się, bawiąc się strunami Hope
- nie żartuj sobie. Przyjadę po ciebie o 18, więc bądź gotowa! – rzucił
- ale gdzie mnie zabierasz?
- a po co ci to wiedzieć?
- żebym wiedziała w co się ubrać? – przewróciła oczami
- no dobra. Black Rose. Do zobaczenia
mała! – rzucił, a Ana była pewna, że w tym właśnie momencie na jego twarzy
pojawia się banan.
- no cześć. – odłożyła komórkę i od razu wzięła się za granie. Jednak po
krótkiej chwili zatrzymała się, wpatrując się w przestrzeń przed siebie.
- co go tak naszło z tą kolacją? Przecież Black Rose to ekskluzywna
restauracja.. – spytała sama siebie i pogrążyła się w myślach.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
kurczę, jakoś nie bardzo mi się to podoba. ale kompletnie brak pomysłów na sensowne przerobienie. mam nadzieję, że kolejnym rozdziałem nadrobię swoją "ułomność". ;/
buziaki!
ech Ty to jesteś wiesz. taki krótki i cały o Zayn'ie. ;-( zawiodłaś mnie i zasmuciłaś jeszcze bardziej. mam doła. XDD haha. nie no, spoko było jak na brak weny i Twoje ułomności kochane. <3 lovki.
OdpowiedzUsuńEj, jakby Zayn szukał zastępczyni dla Jo, to ja jestem first in line.:D Szkoda, że taki krótki rozdzialik.:( Ale i tak był super.<3 I nie gadaj głupot, Ty chyba ułomności na oczy nie widziałaś.;) I chyba wiem co się szykuję z Lou i Aną.:D Czekam na następny rozdział!!! I strasznie dziękuję, ze Twoje cudowne słowa w komentarzach u mnie. Love ya.:********<3
OdpowiedzUsuńNo dobra ucałowała go ale gdzie do jasnych kurczaczków?! W usta, policzek, czoło, nos? Gdzie?? Jo nie może mieć chłopaka! Liczę na to że to jest jej brat, kuzyn czy coś w ten deseń :-) Coś czuję, że to małe pudełko jest czerwone a w środku znajduje się piękne kółeczko :-D nie mogę się już doczekać następnego! Pisz szybko :-*
OdpowiedzUsuńHeh, domyślam się, co chce zrobić Lou i jeżeli to jest to, o czym myślę, to bardzo się cieszę.
OdpowiedzUsuńA myślę, że sprawa z Jo jakoś się jeszcze ułoży. Ten chłopak w samochodzie, to nie mógł być jej chłopak. Może brat? Albo kuzyn?
Czekam na kolejny rozdział.
Dominika.