Uch, to już tyle rozdziałów. Kiedy zaczynałam nawet nie marzyłam, że ta
historia aż tak się rozwinie. Chciałabym
zadedykować ten rozdział Wam wszystkim. Byłyście dla mnie największą
motywacją, największym wsparciem. Musicie wiedzieć, że jestem ogromnie
wdzięczna za to wszystko co dla mnie zrobiłyście. Dziękuję, że czytałyście moje
wypociny. Ogromnie cieszę się z tego, że się podobało. Kocham Was moje Piękne.
;)
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
“Odkąd Cię kocham zawsze byłeś. I przedtem też. Bo tak naprawdę to nie
było „przedtem” przed Tobą.”
~ Patty ~
Siedziała na swoim tarasie, paląc papierosa. spoglądała w nieokreśloną
przestrzeń. Rozmyślała o tym wszystkim, co spotkało ją w ostatnich miesiącach.
Spotkała Anę, którą niegdyś kochała ponad wszystko, a teraz? Teraz ona jest z
kimś innym. Za pewne nigdy już nie będzie łączyła je ta sama zażyłość co
kiedyś, to samo uczucie. Niby przez to powinna być na nią zła. Za to, że jest w
innym związku. W dodatku z facetem. Powinna.. ale nie była. Czuła zupełnie
odwrotnie. Bardzo cieszyła się z jej szczęścia. Tylko wciąż sama nie mogła
zrozumieć dlaczego tak właściwie jest?
Czyżby odpowiedzią na wszystkie pytania był Harry? Ten chłopak naprawdę
zmienił jej podejście do mężczyzn. Był zupełnie inny. Inteligentny, zabawny,
czarujący, a jednocześnie dziki i pociągający. Po jej problemach z mężczyznami
nigdy nie sądziła, że zaufa kiedykolwiek komuś płci przeciwnej. A jednak.
Nigdy nie pociągali ją faceci o urodzie chłopców. Ale jego uśmiech,
dołeczki, oczy, a przede wszystkim ten niesamowity, zachrypnięty głos. To
wszystko sprawiało, że czuje w sobie stado niewydarzonych motyli, wariujących
za każdym razem kiedy On jest blisko.
Ale przecież nigdy nie była typem osoby szybko zakochującej się. nigdy
tego nie potrzebowała, a tak naprawdę zakochana prawdziwie była tylko w Anie.
Po tym związku obiecała sobie „nigdy więcej”. Nie potrzebowała tego. A może
tylko tak sobie wmawiała? Chciała być zawsze silną i niezależną kobietą. Nie
chciała polegać na nikim, a w szczególności na mężczyźnie.
Jednak Harry.. on zniszczył wszystkie jej wartości, wszystkie
przekonania. przy nim czuła się jak mała dziewczynka, potrzebująca opieki i
troski. Właśnie jego opieki i jego troski.
- coś ty ze mną zrobił Styles.. – szepnęła, chwytając za rulonik
uformowany z banknotu i nachylając się nad białą kreską.
~ Zayn ~
Kolejną godzinę leżał bez ruchu wciąż wpatrując się w sufit. Odkąd
wrócił do domu z nikim nie rozmawiał. Nie chciał. Musiał sobie przemyśleć i
poukładać cały mętlik.
- a może Lou miał rację? Może pochopnie oceniłem tą sytuację? – myślał
na głos.
W końcu stwierdził, że zaryzykuje i następnego dnia pojedzie do
szpitala. Nie chciał żyć w niepewności, po raz kolejny cierpiąc przez nieudane
zauroczenie.
Kolejny dzień nadszedł wyjątkowo szybko. Jednak Zayn nie miał odwagi
zwlec się z łóżka i zrobić to co postanowił poprzedniego wieczoru. Obawy wciąż
wygrywały nad rozsądkiem. Jednak w walce myśli zwyciężyła w końcu ciekawość. Wstał,
ubrał się, zjadł szybkie śniadanie i chwytając kluczyki do samochodu wyszedł
wolnym krokiem z domu.
Zatrzymał się przed szpitalem, gdzie pracowała Jo, po parunastu
minutach. Nie wysiadł jednak od razu. Wyprostował się i kładąc dłonie na
kierownicy, spojrzał przed siebie.
- bądź facetem Malik. – rzucił do siebie. Wziął głęboki wdech i wysiadł
z samochodu.
Po chwili podążał już jasnym korytarzem szpitala, w poszukiwaniu pokoju
gdzie miała znajdować się Jo. Idąc wciąż powtarzał sobie różne scenariusze, co
ma jej tak właściwie powiedzieć. Dlaczego aż tak bardzo mu zależy?
Kiedy spojrzał przed siebie zauważył filigranową, uśmiechniętą postać,
rozmawiającą z jakimś lekarzem.
- Jo! – krzyknął. Dziewczyna obróciła się w jego stronę, a jej uśmiech
zmienił się w zdziwienie.
Podbiegł do niej i odetchnął.
- odnalazłeś mnie.. – szepnęła do siebie.
- jak dobrze, że w końcu udało się cię złapać. – odrzekł, uśmiechając
się głupkowato. Czuł, że przy tej dziewczynie jego pewność siebie całkowicie
zanika. Jest tak oszałamiająca.
Spojrzeli sobie prosto w oczy. Widziała jak jego klatka piersiowa unosi
się i opada w szybkim tempie. Jak jego policzki różowieją, a jego czekoladowe
oczy błyszczą. Nie potrzebowali więcej słów. Wbił się w jej malinowe usta,
przytrzymując jej delikatną twarz
dłońmi. Kiedy ułożyła swoje małe ręce na jego ogromnych dłoniach, poczuł jak
przeszywają go ciarki. Nie wiedział jak to się stało i dlaczego, ale był pewny,
że ta dziewczyna jest jego marzeniem.
Kiedy w końcu się od siebie oderwali od razu poczuli zakłopotanie i
wzrok ludzi, znajdujących się na korytarzu.
- Zayn..
- ja.. przepraszam.. nie wiem co we mnie wstąpiło.. – zaczął się
tłumaczyć, uciekając wzrokiem i drapiąc się po głowie. Spojrzała na niego z
uśmiechem i zbliżyła twarz.
- tak długo na to czekałam. – wyszeptała mu do ucha, chwytając jego
dłoń.
Czyżby Zayn odnalazł miłość? W dodatku od pierwszego wejrzenia?
~ Liam ~
Siedział w swoim salonie wraz z John’em, ich nowym pomocnikiem.
Rozmawiali jedynie na temat pracy, nowej płyty i muzyki do piosenek. Jednak
brunet wciąż nie mógł oderwać wzroku od chłopaka. Zachwycał go każdym ruchem,
każdym gestem i uśmiechem. Czuł jak John zbliża się do niego niebezpiecznie. Ich
dłonie spotkały się na kanapie, by w tym samym momencie spojrzeć sobie w oczy. W
następnej chwili John wbił już swoje pełne wargi w usta Liam’a. ten nie
protestował. Szybko wczuł się w bardzo nieśmiały jednak namiętny pocałunek.
- ekhm. – usłyszeli chrząknięcie, a w następnej chwili Liam ujrzał Harry’ego.
- Styles to.. – nie dokończył.
John, zabrał swoje rzeczy i wybiegł z domu bez słowa. Odwrócił się z powrotem
do lokowatego. – to.. to nie tak jak myślisz..
- a skąd wiesz co myślę? – rzucił brunet poważnym tonem.
- ja.. – zaczął wstając z kanapy i już miał podchodzić do przyjaciela,
jednak coś w środku go powstrzymało. Za bardzo bał się reakcji lokowatego. Spuścił
wzrok na buty i wyczekiwał jakichkolwiek słów.
- stary, to twoja sprawa kogo wolisz. – poczuł jak Harry zbliża się do
niego – wiedz, że my cię kochamy jak brata i nic tego nie zmieni. – Liam
spojrzał na jego roześmianą, uroczą twarz i poczuł jak kamień spada mu z serca.
- dzięki.. - spojrzał w jego zielone tęczówki i od razu poczuł się
pewniej.- tylko gdybyś..
- tak, wiem. Nie mówił reszcie. – wyszczerzył się Harry. – prędzej czy
później sam będziesz chyba musiał to zrobić. Szczególnie, że John z nami
pracuję. – rzucił i machając przyjacielowi, wszedł na górę.
Wchodząc do pokoju zatrzasnął za sobą drzwi i od razu rzucił się na
łóżko. Położył się na plecach i wpatrywał w nieskazitelnie biały sufit, w
głowie mając scenę z John’em i słowa Harry’ego.
- i co ja mam teraz myśleć? Co robić? Co czuć? – pytał sam siebie,
wzdychając.
~ Niall ~
Każdego dnia spędzał przed komputerem po parę godzin. Codziennie
rozmawiał z Zoey wciąż czując narastającą tęsknotę. Kiedy tylko zobaczył na
monitorze jej piękną, uśmiechniętą twarz, jego oczy błyszczały, a na twarzy
pojawiał się ogromny banan. Codziennie powtarzali sobie jak bardzo się kochają
i jak bardzo tęsknią. Nigdy wcześniej nie spotkał tak niesamowitej osoby. Od
zawsze powtarzał, że bardzo chętnie byłby z jedną ze swoich fanek, jednak nigdy
nie sądził, że to marzenie się spełni. Wierzył, że istnieje piękna miłość. Że
gdzieś na świecie jest dziewczyna, której będzie gotów oddać wszystko, oddać całego
siebie nie oczekując niczego w zamian. Był niesamowicie szczęśliwy z każdą
minutą życia. Jego miłość wygrywała nawet z wciąż rosnącą tęsknotą.
Bardzo zazdrościł Louis’owi i Anie. Mimo, że ich relacje od początku
były skomplikowane, zwalczyli wszelkie problemy. Zawalczyli o to przepiękne
uczucie. Od zawsze uważał ich za idealną parę. A dzięki Anie jego marzenie o
znalezieniu tej jedynej, na całe życie mogło się spełnić.
- Zoey.. jesteś moim szczęściem. – szepnął pewnego wczesno zimowego
wieczoru, kiedy rozmawiał z dziewczyną przez skype’a.
- a ty moim życiem. – odrzekła równie cicho i oboje w tym samym momencie
położyli dłonie na monitorach, łącząc je wirtualnie.
***
Do przyjazdu Louis’a miała jeszcze tylko dwie godziny. Niechętnie
zwlokła się z kanapy i podreptała do łazienki. Po szybkim, przyjemnym prysznicu
owinęła się swoim ulubionym ręcznikiem i podążyła do szafy, by wybrać
odpowiedni strój. Po półgodzinnym zastanawianiu się udało jej się zdecydować na
coś jej zdaniem najbardziej odpowiedniego. Niestety nie miała pojęcia co
kombinuje Lou i nawet nie chciało jej się nad tym zastanawiać. Szczęśliwa z
dokonanego wyboru, zrobiła delikatny makijaż, rozpuściła włosy i wyszła na
balkon na upragnionego papierosa.
Wyjątkowo równo, bo dokładnie o szóstej, usłyszała dzwonek do drzwi.
Wyrzuciła niedopałek, poprawiła włosy, obciągnęła sukienkę i z uśmiechem
otworzyła. Jej oczom ukazał się naprawdę przystojnie i elegancko wyglądający
brunet. Jedyne po czym go poznała to jak zwykle „artystyczny nieład” na głowie
i blask w niebieskich tęczówkach.
- witaj mała, ślicznie wyglądasz. – wyszczerzył się wchodząc i całując
wciąż zszokowaną dziewczynę. Wpatrywała się w bruneta bez słowa, zagryzając
dolną wargę.
- żyjesz? – usłyszała po raz kolejny
- ah tak. Przepraszam. Nie jestem przyzwyczajona do eleganckiego
Tomlinsona – pokazała mu język. Założyła czarne szpilki, płaszcz i chwyciła za
małą kopertówkę.
- gotowa? – wyciągnął w jej stronę rękę
- jak widać – uśmiechnęła się i skorzystała z pomocy.
- możesz mi zdradzić co się stało, że tak dzisiaj elegancko? – zaczęła,
po dłuższym wpatrywaniu się w skupioną minę prowadzącego Louis’a.
- nic się nie stało. Czasami można poszaleć, prawda? – uśmiechnął się,
nie odrywając wzroku od drogi.
- ty i szaleństwo takiego typu? Nie bardzo mi to pasuje – drążyła temat
- coś ty taka wścibska? Źle ci? – udał obrażonego.
- no dobra, już nic nie mówię. – uśmiechnęła się pod nosem, widząc minę
bruneta i nachylając się ucałowała go w policzek.
Po niedługim czasie zatrzymali się przed sporym budynkiem z cegły, wokół
którego w ogromnym donicach rosły przeróżnego rodzaju drzewka. Wejście
ozdobione było delikatnie migającymi lampkami, a przed drzwiami rozłożony był długi,
czerwony dywan.
Wysiadł w pośpiechu, by otworzyć dziewczynie drzwi i podać rękę.
- to chyba jakiś żart.. – szepnęła do siebie widząc całą oprawę i gości
wchodzących do restauracji.
- chodźmy. – rzekł jej do ucha i ruszyli w stronę drzwi.
Parę minut później sympatyczny młody kelner zaprowadził ich do
zarezerwowanego stolika. Stał na nim duży, szklany dzbanek z mnóstwem białych
róż. Louis odsunął krzesło Anie, po czym sam zasiadł naprzeciwko.
Rozejrzała się. dookoła było wyjątkowo pusto. Zdziwiła się, bo tylko na
ich stoliku stały róże.
- Loui, o co tu chodzi? – spojrzała na chłopaka
Niestety nie doczekała się odpowiedzi, bo w tym samym momencie do
stolika podszedł kelner, wręczając im karty.
Po paru minutach złożyli zamówienie. Spojrzała wyczekująco na bruneta.
- co tak patrzysz? – spytał w końcu
- pytałam cię o coś. – rzuciła, kładąc rękę na stole.
- kocham cię. – odpowiedział, łapiąc jej dłoń i spoglądając prosto w jej
czekoladowe oczy.
- myślisz, że to wszystko załatwi? – spytała z ironią.
- nie kłóćmy się. przepraszam za tą tajemniczość. Obiecuję, że po
kolacji wszystko ci wyjaśnię! – uśmiechnął się. poczuła na całym ciele
przyjemne ciarki, które pojawiały się za każdym razem kiedy widziała jego
radosną buźkę.
- a czemu nie teraz? – nie dawała za wygraną
- bo nie chcę tłumaczyć na pusty żołądek! – zaśmiał się, widząc
nadchodzące zamówienie.
Posiłek minął im całkiem normalnie. Raz na jakiś czas wymieniali parę
zdań. Ale Ana wciąż nie mogła przestać patrzeć na wyjątkowo tajemniczego
chłopaka. Kiedy kelner przyniósł im wino, Lou szepnął mu coś na ucho, ten
skinął głową i oddalił się z uśmiechem. Nagle z głośników poleciała ich
wspólna, ulubiona piosenka.
- o boże! – krzyknęła Ana
- pamiętasz? – zwrócił się do niej uśmiechnięty brunet
- no jasne.. – rozmarzyła się
- można powiedzieć, że to nasza piosenka.. – zaczął. Chwycił jej małą
dłoń i spojrzał w oczy.
- Loui.. – zaczęła. Nie pozwolił jej dokończyć. Po ucałowaniu jej rąk,
wstał od stołu. Stanął naprzeciwko dziewczyny i ponownie spojrzał w oczy,
muskając opuszkiem palca jej policzek.
- Ana..
- tak? – szepnęła, czując ekscytację i ciekawość.
- wiem, że już kiedyś ci to mówiłem. Ale pozwól, że powtórzę. – złapał
jej dłoń i ukląkł - Odkąd cię poznałem, czułem, a nawet wiedziałem, że nie
będziesz mi obojętna. Od samego początku byłaś dla mnie wszystkim, mimo moich
głupich zachowań.. – spuścił wzrok, by po chwili znów spojrzeć w jej piękne
czekoladowe oczy – wiedz, że jesteś moim światem, moim szczęściem, powietrzem.
Chciałbym oddychać tobą do końca moich dni. wiedz, że każdego dnia, z każdą
minutą zakochuję się w tobie coraz mocniej. Bardzo bym pragnął by tak
pozostało. Chciałbym dzielić z tobą te piękne i te smutne chwilę. Chciałbym
mieć z tobą gromadkę pięknych dzieci. Chcę być twoim wsparciem, twoim
przyjacielem, bohaterem. Chcę iść z tobą przez całe życie, wciąż cię
uszczęśliwiając, chronić i już nigdy więcej nie ranić. Nie znam więcej słów, by wyrazić jak bardzo
cię kocham. Jesteś po prostu wszystkim. Wszystkim o czym marzyłem, wszystkim
czego pragnąłem. – wstrzymała oddech, czując jak łzy napływają jej do oczu –
Ano Brooks, wyjdziesz za mnie? – spytał, otwierając małe, czerwone pudełko. W
środku znajdował się delikatny srebrny pierścionek z prześlicznym granatowym oczkiem.
Nie wytrzymała i rozpłakała się.
- tak.. – wyszeptała po chwili. Wsunął srebrny krążek na jej palec i
chwycił za dłonie. Zaczął całować ich wewnętrzną stronę nie odrywając wzroku od
oczu dziewczyny.
- kocham cię. – krzyknął i chwytając dziewczynę za biodra podniósł ją i
obrócił wokół siebie. – jesteś najcudowniejsza! – uśmiech z jego twarzy nie
znikał. Oplotła ręce wokół jego szyi i pogrążyli się w namiętnym pocałunku.
Piosenka się skończyła, jednak Louis nie zamierzał puścić Any. Nachyliła
się nad jego uchem i zaczęłam po cichu śpiewać.
„I will love you unconditionally, there is no fear now, let go and just
be free, I will love you unconditionally”
- Jesteś największym szczęściem jakie mnie wżyciu spotkało Louis. –
rzekła po chwili.
OMG!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNo muszę przyznać, że rozdział niesamowity. Tyle się działo o boże. :D
Kocham spamiki jakie mi robisz i chcę ich jeszcze dużo! :D
Ja niestety ostatnio nawet nie mam zbytnio czasu żeby spokojnie usiąść do komputera dlatego tyle czasu zajmuje mi napisanie czegoś. Kilkakrotnie miałam się zabierać za nowy rozdział ale jak już to robiłam to okazywało się, że jest 22, a ja mam do zrobienia jeszcze sporo rzeczy. ;c
Czekam na kolejny i nawet nie próbuj kończyć tego opowiadania! :D <3
Boże to było takie piękne... Tak wszystko się ułożyło.<3 Normalnie miałam łzy w oczach na końcu... I masz mnie spamować najczęściej jak się da, bo Ty musisz pisać, bo Cię kocham.:***
OdpowiedzUsuńWow....
OdpowiedzUsuńZaniemówiłam. Jakbyś mnie teraz widziała. Uśmiech nie schodzi mi z twarzy.
Jejku O.o
To jest.... jest..... jest cudowne!
Ale czy to znaczy, że dobiega już koniec tego opowiadania? :(
Och.... Ale i tak cieszę się, że wszystkim życie się ułożyło.
Kocham!!!
Dominika.
40 rozdział już jest, więc zapraszam do siebie.:) :*
OdpowiedzUsuńhttp://you-light-up-my-world.blogspot.com/
Cudo ♥
OdpowiedzUsuńBoże! Ten rozdział należy do moich ulubionych! Tyle tu opisałaś. Mam nadzieję, że to nie koniec, bo inaczej cię znajdę i uduszę! Mówię poważnie!
OdpowiedzUsuńCzekam na jeszcze dużo dużo spamów od ciebie :-D chcę więcej!
Mój ulubiony fragment to oczywiście ten o Niallu wiadomo czemu. Aż łezka mi spłynęła gdy oni położylidłonie na monitorach. A kolejna mi płynęła jak Lou oświadczał się Anie! To było cudowne! <3 i Zayn w końcu będzie szczęśliwy <3 Boże, kocham Cię dziewczyno! :-*
Czekam na następny spam! ;-)
W końcu udało mi się coś napisać, nie jest długi, mi się nie podoba ale może komuś przypadnie do gustu! :D
OdpowiedzUsuńhttp://all-our-life.blogspot.com/
Wow świetne. *.*
OdpowiedzUsuńsłodka scena oświadczyn <3
Zayn awww cudowny.... " tak długo na to czekałam." awwww ;3
Nialler. <3
Jednym słowem rozdziałek genialny!!!!
:***