czwartek, 13 lutego 2014

60 „I will love you unconditionally.”

Uch, to już tyle rozdziałów. Kiedy zaczynałam nawet nie marzyłam, że ta historia aż tak się rozwinie. Chciałabym zadedykować ten rozdział Wam wszystkim. Byłyście dla mnie największą motywacją, największym wsparciem. Musicie wiedzieć, że jestem ogromnie wdzięczna za to wszystko co dla mnie zrobiłyście. Dziękuję, że czytałyście moje wypociny. Ogromnie cieszę się z tego, że się podobało. Kocham Was moje Piękne. ;) 

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

“Odkąd Cię kocham zawsze byłeś. I przedtem też. Bo tak naprawdę to nie było „przedtem” przed Tobą.”



~ Patty ~

Siedziała na swoim tarasie, paląc papierosa. spoglądała w nieokreśloną przestrzeń. Rozmyślała o tym wszystkim, co spotkało ją w ostatnich miesiącach. Spotkała Anę, którą niegdyś kochała ponad wszystko, a teraz? Teraz ona jest z kimś innym. Za pewne nigdy już nie będzie łączyła je ta sama zażyłość co kiedyś, to samo uczucie. Niby przez to powinna być na nią zła. Za to, że jest w innym związku. W dodatku z facetem. Powinna.. ale nie była. Czuła zupełnie odwrotnie. Bardzo cieszyła się z jej szczęścia. Tylko wciąż sama nie mogła zrozumieć dlaczego tak właściwie jest?

Czyżby odpowiedzią na wszystkie pytania był Harry? Ten chłopak naprawdę zmienił jej podejście do mężczyzn. Był zupełnie inny. Inteligentny, zabawny, czarujący, a jednocześnie dziki i pociągający. Po jej problemach z mężczyznami nigdy nie sądziła, że zaufa kiedykolwiek komuś płci przeciwnej. A jednak.

Nigdy nie pociągali ją faceci o urodzie chłopców. Ale jego uśmiech, dołeczki, oczy, a przede wszystkim ten niesamowity, zachrypnięty głos. To wszystko sprawiało, że czuje w sobie stado niewydarzonych motyli, wariujących za każdym razem kiedy On jest blisko.

Ale przecież nigdy nie była typem osoby szybko zakochującej się. nigdy tego nie potrzebowała, a tak naprawdę zakochana prawdziwie była tylko w Anie. Po tym związku obiecała sobie „nigdy więcej”. Nie potrzebowała tego. A może tylko tak sobie wmawiała? Chciała być zawsze silną i niezależną kobietą. Nie chciała polegać na nikim, a w szczególności na mężczyźnie.

Jednak Harry.. on zniszczył wszystkie jej wartości, wszystkie przekonania. przy nim czuła się jak mała dziewczynka, potrzebująca opieki i troski. Właśnie jego opieki i jego troski.

- coś ty ze mną zrobił Styles.. – szepnęła, chwytając za rulonik uformowany z banknotu i nachylając się nad białą kreską.


~ Zayn ~

Kolejną godzinę leżał bez ruchu wciąż wpatrując się w sufit. Odkąd wrócił do domu z nikim nie rozmawiał. Nie chciał. Musiał sobie przemyśleć i poukładać cały mętlik.

- a może Lou miał rację? Może pochopnie oceniłem tą sytuację? – myślał na głos.

W końcu stwierdził, że zaryzykuje i następnego dnia pojedzie do szpitala. Nie chciał żyć w niepewności, po raz kolejny cierpiąc przez nieudane zauroczenie.

Kolejny dzień nadszedł wyjątkowo szybko. Jednak Zayn nie miał odwagi zwlec się z łóżka i zrobić to co postanowił poprzedniego wieczoru. Obawy wciąż wygrywały nad rozsądkiem. Jednak w walce myśli zwyciężyła w końcu ciekawość. Wstał, ubrał się, zjadł szybkie śniadanie i chwytając kluczyki do samochodu wyszedł wolnym krokiem z domu.

Zatrzymał się przed szpitalem, gdzie pracowała Jo, po parunastu minutach. Nie wysiadł jednak od razu. Wyprostował się i kładąc dłonie na kierownicy, spojrzał przed siebie.

- bądź facetem Malik. – rzucił do siebie. Wziął głęboki wdech i wysiadł z samochodu.

Po chwili podążał już jasnym korytarzem szpitala, w poszukiwaniu pokoju gdzie miała znajdować się Jo. Idąc wciąż powtarzał sobie różne scenariusze, co ma jej tak właściwie powiedzieć. Dlaczego aż tak bardzo mu zależy?
Kiedy spojrzał przed siebie zauważył filigranową, uśmiechniętą postać, rozmawiającą z jakimś lekarzem.

- Jo! – krzyknął. Dziewczyna obróciła się w jego stronę, a jej uśmiech zmienił się w zdziwienie. 

Podbiegł do niej i odetchnął.

- odnalazłeś mnie.. – szepnęła do siebie.
- jak dobrze, że w końcu udało się cię złapać. – odrzekł, uśmiechając się głupkowato. Czuł, że przy tej dziewczynie jego pewność siebie całkowicie zanika. Jest tak oszałamiająca.

Spojrzeli sobie prosto w oczy. Widziała jak jego klatka piersiowa unosi się i opada w szybkim tempie. Jak jego policzki różowieją, a jego czekoladowe oczy błyszczą. Nie potrzebowali więcej słów. Wbił się w jej malinowe usta, przytrzymując  jej delikatną twarz dłońmi. Kiedy ułożyła swoje małe ręce na jego ogromnych dłoniach, poczuł jak przeszywają go ciarki. Nie wiedział jak to się stało i dlaczego, ale był pewny, że ta dziewczyna jest jego marzeniem.
Kiedy w końcu się od siebie oderwali od razu poczuli zakłopotanie i wzrok ludzi, znajdujących się na korytarzu.

- Zayn..
- ja.. przepraszam.. nie wiem co we mnie wstąpiło.. – zaczął się tłumaczyć, uciekając wzrokiem i drapiąc się po głowie. Spojrzała na niego z uśmiechem i zbliżyła twarz.
- tak długo na to czekałam. – wyszeptała mu do ucha, chwytając jego dłoń.

Czyżby Zayn odnalazł miłość? W dodatku od pierwszego wejrzenia?


~ Liam ~

Siedział w swoim salonie wraz z John’em, ich nowym pomocnikiem. Rozmawiali jedynie na temat pracy, nowej płyty i muzyki do piosenek. Jednak brunet wciąż nie mógł oderwać wzroku od chłopaka. Zachwycał go każdym ruchem, każdym gestem i uśmiechem. Czuł jak John zbliża się do niego niebezpiecznie. Ich dłonie spotkały się na kanapie, by w tym samym momencie spojrzeć sobie w oczy. W następnej chwili John wbił już swoje pełne wargi w usta Liam’a. ten nie protestował. Szybko wczuł się w bardzo nieśmiały jednak namiętny pocałunek.

- ekhm. – usłyszeli chrząknięcie, a w następnej chwili Liam ujrzał Harry’ego.
 - Styles to.. – nie dokończył. John, zabrał swoje rzeczy i wybiegł z domu bez słowa. Odwrócił się z powrotem do lokowatego. – to.. to nie tak jak myślisz..
- a skąd wiesz co myślę? – rzucił brunet poważnym tonem.
- ja.. – zaczął wstając z kanapy i już miał podchodzić do przyjaciela, jednak coś w środku go powstrzymało. Za bardzo bał się reakcji lokowatego. Spuścił wzrok na buty i wyczekiwał jakichkolwiek słów.
- stary, to twoja sprawa kogo wolisz. – poczuł jak Harry zbliża się do niego – wiedz, że my cię kochamy jak brata i nic tego nie zmieni. – Liam spojrzał na jego roześmianą, uroczą twarz i poczuł jak kamień spada mu z serca.
- dzięki.. - spojrzał w jego zielone tęczówki i od razu poczuł się pewniej.- tylko gdybyś..
- tak, wiem. Nie mówił reszcie. – wyszczerzył się Harry. – prędzej czy później sam będziesz chyba musiał to zrobić. Szczególnie, że John z nami pracuję. – rzucił i machając przyjacielowi, wszedł na górę.

Wchodząc do pokoju zatrzasnął za sobą drzwi i od razu rzucił się na łóżko. Położył się na plecach i wpatrywał w nieskazitelnie biały sufit, w głowie mając scenę z John’em i słowa Harry’ego.
- i co ja mam teraz myśleć? Co robić? Co czuć? – pytał sam siebie, wzdychając.


~ Niall ~

Każdego dnia spędzał przed komputerem po parę godzin. Codziennie rozmawiał z Zoey wciąż czując narastającą tęsknotę. Kiedy tylko zobaczył na monitorze jej piękną, uśmiechniętą twarz, jego oczy błyszczały, a na twarzy pojawiał się ogromny banan. Codziennie powtarzali sobie jak bardzo się kochają i jak bardzo tęsknią. Nigdy wcześniej nie spotkał tak niesamowitej osoby. Od zawsze powtarzał, że bardzo chętnie byłby z jedną ze swoich fanek, jednak nigdy nie sądził, że to marzenie się spełni. Wierzył, że istnieje piękna miłość. Że gdzieś na świecie jest dziewczyna, której będzie gotów oddać wszystko, oddać całego siebie nie oczekując niczego w zamian. Był niesamowicie szczęśliwy z każdą minutą życia. Jego miłość wygrywała nawet z wciąż rosnącą tęsknotą.

Bardzo zazdrościł Louis’owi i Anie. Mimo, że ich relacje od początku były skomplikowane, zwalczyli wszelkie problemy. Zawalczyli o to przepiękne uczucie. Od zawsze uważał ich za idealną parę. A dzięki Anie jego marzenie o znalezieniu tej jedynej, na całe życie mogło się spełnić.

- Zoey.. jesteś moim szczęściem. – szepnął pewnego wczesno zimowego wieczoru, kiedy rozmawiał z dziewczyną przez skype’a.
- a ty moim życiem. – odrzekła równie cicho i oboje w tym samym momencie położyli dłonie na monitorach, łącząc je wirtualnie.


***

Do przyjazdu Louis’a miała jeszcze tylko dwie godziny. Niechętnie zwlokła się z kanapy i podreptała do łazienki. Po szybkim, przyjemnym prysznicu owinęła się swoim ulubionym ręcznikiem i podążyła do szafy, by wybrać odpowiedni strój. Po półgodzinnym zastanawianiu się udało jej się zdecydować na coś jej zdaniem najbardziej odpowiedniego. Niestety nie miała pojęcia co kombinuje Lou i nawet nie chciało jej się nad tym zastanawiać. Szczęśliwa z dokonanego wyboru, zrobiła delikatny makijaż, rozpuściła włosy i wyszła na balkon na upragnionego papierosa. 

Mimo, że był listopad, pogoda na zewnątrz była naprawdę zaskakująca. Ana zmrużyła oczy, wystawiając twarz do nieśmiało wyłaniającego się słońca.

Wyjątkowo równo, bo dokładnie o szóstej, usłyszała dzwonek do drzwi. Wyrzuciła niedopałek, poprawiła włosy, obciągnęła sukienkę i z uśmiechem otworzyła. Jej oczom ukazał się naprawdę przystojnie i elegancko wyglądający brunet. Jedyne po czym go poznała to jak zwykle „artystyczny nieład” na głowie i blask w niebieskich tęczówkach.

- witaj mała, ślicznie wyglądasz. – wyszczerzył się wchodząc i całując wciąż zszokowaną dziewczynę. Wpatrywała się w bruneta bez słowa, zagryzając dolną wargę.
- żyjesz? – usłyszała po raz kolejny
- ah tak. Przepraszam. Nie jestem przyzwyczajona do eleganckiego Tomlinsona – pokazała mu język. Założyła czarne szpilki, płaszcz i chwyciła za małą kopertówkę.
- gotowa? – wyciągnął w jej stronę rękę
- jak widać – uśmiechnęła się i skorzystała z pomocy.

- możesz mi zdradzić co się stało, że tak dzisiaj elegancko? – zaczęła, po dłuższym wpatrywaniu się w skupioną minę prowadzącego Louis’a.
- nic się nie stało. Czasami można poszaleć, prawda? – uśmiechnął się, nie odrywając wzroku od drogi.
- ty i szaleństwo takiego typu? Nie bardzo mi to pasuje – drążyła temat
- coś ty taka wścibska? Źle ci? – udał obrażonego.
- no dobra, już nic nie mówię. – uśmiechnęła się pod nosem, widząc minę bruneta i nachylając się ucałowała go w policzek.

Po niedługim czasie zatrzymali się przed sporym budynkiem z cegły, wokół którego w ogromnym donicach rosły przeróżnego rodzaju drzewka. Wejście ozdobione było delikatnie migającymi lampkami, a przed drzwiami rozłożony był długi, czerwony dywan.
Wysiadł w pośpiechu, by otworzyć dziewczynie drzwi i podać rękę.

- to chyba jakiś żart.. – szepnęła do siebie widząc całą oprawę i gości wchodzących do restauracji.
- chodźmy. – rzekł jej do ucha i ruszyli w stronę drzwi.

Parę minut później sympatyczny młody kelner zaprowadził ich do zarezerwowanego stolika. Stał na nim duży, szklany dzbanek z mnóstwem białych róż. Louis odsunął krzesło Anie, po czym sam zasiadł naprzeciwko.
Rozejrzała się. dookoła było wyjątkowo pusto. Zdziwiła się, bo tylko na ich stoliku stały róże.

- Loui, o co tu chodzi? – spojrzała na chłopaka

Niestety nie doczekała się odpowiedzi, bo w tym samym momencie do stolika podszedł kelner, wręczając im karty.
Po paru minutach złożyli zamówienie. Spojrzała wyczekująco na bruneta.

- co tak patrzysz? – spytał w końcu
- pytałam cię o coś. – rzuciła, kładąc rękę na stole.
- kocham cię. – odpowiedział, łapiąc jej dłoń i spoglądając prosto w jej czekoladowe oczy.
- myślisz, że to wszystko załatwi? – spytała z ironią.
- nie kłóćmy się. przepraszam za tą tajemniczość. Obiecuję, że po kolacji wszystko ci wyjaśnię! – uśmiechnął się. poczuła na całym ciele przyjemne ciarki, które pojawiały się za każdym razem kiedy widziała jego radosną buźkę.
- a czemu nie teraz? – nie dawała za wygraną
- bo nie chcę tłumaczyć na pusty żołądek! – zaśmiał się, widząc nadchodzące zamówienie.

Posiłek minął im całkiem normalnie. Raz na jakiś czas wymieniali parę zdań. Ale Ana wciąż nie mogła przestać patrzeć na wyjątkowo tajemniczego chłopaka. Kiedy kelner przyniósł im wino, Lou szepnął mu coś na ucho, ten skinął głową i oddalił się z uśmiechem. Nagle z głośników poleciała ich wspólna, ulubiona piosenka

- o boże! – krzyknęła Ana
- pamiętasz? – zwrócił się do niej uśmiechnięty brunet
- no jasne.. – rozmarzyła się
- można powiedzieć, że to nasza piosenka.. – zaczął. Chwycił jej małą dłoń i spojrzał w oczy.
- Loui.. – zaczęła. Nie pozwolił jej dokończyć. Po ucałowaniu jej rąk, wstał od stołu. Stanął naprzeciwko dziewczyny i ponownie spojrzał w oczy, muskając opuszkiem palca jej policzek.
- Ana..
- tak? – szepnęła, czując ekscytację i ciekawość.

- wiem, że już kiedyś ci to mówiłem. Ale pozwól, że powtórzę. – złapał jej dłoń i ukląkł - Odkąd cię poznałem, czułem, a nawet wiedziałem, że nie będziesz mi obojętna. Od samego początku byłaś dla mnie wszystkim, mimo moich głupich zachowań.. – spuścił wzrok, by po chwili znów spojrzeć w jej piękne czekoladowe oczy – wiedz, że jesteś moim światem, moim szczęściem, powietrzem. Chciałbym oddychać tobą do końca moich dni. wiedz, że każdego dnia, z każdą minutą zakochuję się w tobie coraz mocniej. Bardzo bym pragnął by tak pozostało. Chciałbym dzielić z tobą te piękne i te smutne chwilę. Chciałbym mieć z tobą gromadkę pięknych dzieci. Chcę być twoim wsparciem, twoim przyjacielem, bohaterem. Chcę iść z tobą przez całe życie, wciąż cię uszczęśliwiając, chronić i już nigdy więcej nie ranić.  Nie znam więcej słów, by wyrazić jak bardzo cię kocham. Jesteś po prostu wszystkim. Wszystkim o czym marzyłem, wszystkim czego pragnąłem. – wstrzymała oddech, czując jak łzy napływają jej do oczu – Ano Brooks, wyjdziesz za mnie? – spytał, otwierając małe, czerwone pudełko. W środku znajdował się delikatny srebrny pierścionek z  prześlicznym granatowym oczkiem. 
Nie wytrzymała i rozpłakała się.

- tak.. – wyszeptała po chwili. Wsunął srebrny krążek na jej palec i chwycił za dłonie. Zaczął całować ich wewnętrzną stronę nie odrywając wzroku od oczu dziewczyny.

- kocham cię. – krzyknął i chwytając dziewczynę za biodra podniósł ją i obrócił wokół siebie. – jesteś najcudowniejsza! – uśmiech z jego twarzy nie znikał. Oplotła ręce wokół jego szyi i pogrążyli się w namiętnym pocałunku.

Piosenka się skończyła, jednak Louis nie zamierzał puścić Any. Nachyliła się nad jego uchem i zaczęłam po cichu śpiewać.

„I will love you unconditionally, there is no fear now, let go and just be free, I will love you unconditionally”
- Jesteś największym szczęściem jakie mnie wżyciu spotkało Louis. – rzekła po chwili. 

8 komentarzy:

  1. OMG!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    No muszę przyznać, że rozdział niesamowity. Tyle się działo o boże. :D
    Kocham spamiki jakie mi robisz i chcę ich jeszcze dużo! :D
    Ja niestety ostatnio nawet nie mam zbytnio czasu żeby spokojnie usiąść do komputera dlatego tyle czasu zajmuje mi napisanie czegoś. Kilkakrotnie miałam się zabierać za nowy rozdział ale jak już to robiłam to okazywało się, że jest 22, a ja mam do zrobienia jeszcze sporo rzeczy. ;c

    Czekam na kolejny i nawet nie próbuj kończyć tego opowiadania! :D <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże to było takie piękne... Tak wszystko się ułożyło.<3 Normalnie miałam łzy w oczach na końcu... I masz mnie spamować najczęściej jak się da, bo Ty musisz pisać, bo Cię kocham.:***

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow....
    Zaniemówiłam. Jakbyś mnie teraz widziała. Uśmiech nie schodzi mi z twarzy.
    Jejku O.o
    To jest.... jest..... jest cudowne!
    Ale czy to znaczy, że dobiega już koniec tego opowiadania? :(
    Och.... Ale i tak cieszę się, że wszystkim życie się ułożyło.
    Kocham!!!

    Dominika.

    OdpowiedzUsuń
  4. 40 rozdział już jest, więc zapraszam do siebie.:) :*

    http://you-light-up-my-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże! Ten rozdział należy do moich ulubionych! Tyle tu opisałaś. Mam nadzieję, że to nie koniec, bo inaczej cię znajdę i uduszę! Mówię poważnie!
    Czekam na jeszcze dużo dużo spamów od ciebie :-D chcę więcej!
    Mój ulubiony fragment to oczywiście ten o Niallu wiadomo czemu. Aż łezka mi spłynęła gdy oni położylidłonie na monitorach. A kolejna mi płynęła jak Lou oświadczał się Anie! To było cudowne! <3 i Zayn w końcu będzie szczęśliwy <3 Boże, kocham Cię dziewczyno! :-*
    Czekam na następny spam! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. W końcu udało mi się coś napisać, nie jest długi, mi się nie podoba ale może komuś przypadnie do gustu! :D
    http://all-our-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow świetne. *.*
    słodka scena oświadczyn <3
    Zayn awww cudowny.... " tak długo na to czekałam." awwww ;3
    Nialler. <3
    Jednym słowem rozdziałek genialny!!!!
    :***

    OdpowiedzUsuń