poniedziałek, 17 lutego 2014

63 „Są różne rodzaje miłości.”

Wielkimi krokami zbliżały się święta. A co za tym idzie urodziny Louis’a. Ana już od ponad dwóch tygodni zastanawiała się nad prezentem. Ale nie mogła się na tym skupić z jednego powodu. Wciąż martwiła się o Patty. Po tym co opowiedział Harry, bała się o nią jeszcze bardziej. Przecież mimo tego, że szatynka od zawsze grała silną, niedostępną i zimną, ona wiedziała, że to tak naprawdę bardzo wrażliwa dziewczyna. Nie miała pojęcia do czego może się posunąć, co jeszcze może zacząć ćpać i ta niewiedza sprawiała, że czuła się z tym wszystkim jeszcze gorzej. Przecież zachowanie dziewczyny to tylko i wyłącznie jej wina. Ana nie mogła uwolnić się od  wyrzutów sumienia. Codziennie po paręnaście razy starała się dodzwonić do szatynki, bez żadnego efektu. Jeździła do jej mieszkania. Nigdy nie została wpuszczona. Kiedy spotykała się z przyjaciółmi, widziała, że Harry również cierpi. Bardzo mu na Patty zależało,  teraz przez nią ich relacje powróciły do pierwotnych.


- przestań się tak zamartwiać mała. Ona chyba potrzebuję trochę czasu. – stwierdził Zayn, kiedy chodzili po centrum handlowym w poszukiwaniu prezentu dla Lou.
- nie wiem.. sama nie wiem. A co jeśli sobie coś zrobi? Nie chcę jej stracić. – rzuciła Ana, kręcąc głową.
- jej stracić? Czy przyjaźni z nią? – mulat spojrzał na dziewczynę dociekliwym wzrokiem.
- oczywiście, że przyjaźni. – zmieszała się i odwróciła wzrok – co ja mam niby kupić Lou! – zmieniła temat.
- nie mam pojęcia. Najlepiej worek marchewek, albo mózg – zaśmiał się.

Po dwóch godzinach nieudanego spaceru, wrócili do domu chłopaków. Tam zastali jak zwykle buszującego w kuchni Niall’a, a  Louis’a i Liam’a wgapiajacych się w telewizor. Harry wciąż  siedział u siebie.

- gdzie byliście? – spytał Lou, całując Anę
- nie interesuj się tak mały – rzucił Zayn
- sam jesteś mały – odpowiedział brunet, udając obrażonego. – kochanie, możemy pogadać? – zwrócił się do dziewczyny
- jasne, ale czy coś się stało? – przestraszyła się, spoglądając pytająco na bruneta
- oczywiście, że nie! chodź! – zaciągnął Anę na górę.


- no więc? O co chodzi? – spytała, siadając na łóżku
- nie denerwuj się tak – zaśmiał się brunet widząc minę dziewczyny
- to nie trzymaj mnie w takiej niepewności! Zazwyczaj jak się wyskakuję z takim tekstem to chce się poważnie pogadać! – zbulwersowała się
- chcę po prostu złożyć ci propozycję nie do odrzucenia – wyszczerzył się
- aż się boję.
- pojechałabyś ze mną na święta do mojej rodziny? – wypalił na jednym tchu.
- c.. co? – nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Tak naprawdę to nigdy nie rozmawiali o rodzinie. A ona nigdy nie pomyślała nawet, że chciałby przedstawić ją swoim bliskim.
- An? żyjesz? – usłyszała śmiech chłopaka
- tak.. przepraszam.. – spojrzała w jego niebieskie tęczówki.
- a więc?
- no jasne.. bardzo chętnie poznam twoją rodzinę. – uśmiechnęła się
- świetnie! – rzucił się na Anę, przewracając ją na łóżko i zaczął całować.


+18.

~ Patty ~

Siedziała na podłodze w totalnym nieładzie. Naprzeciwko stał niski stolik, na którym porozsypywana była kokaina, porozrzucane przeróżne tabletki. Pod stolikiem stało mnóstwo butelek po wódce, piwie i innych alkoholach. Siedziała z podpartą na dłoniach głową, a z jej oczu kapały słone łzy.

- jak ona mogła mi to zrobić.. – powtarzała jak mantrę. Nagle rozbrzmiało się głośne, natarczywe pukanie. Nie odezwała się, nie wstała. Postanowiła olać gościa, tak jak przez ostatnie tygodnie.

- wpuść mnie! Wiem, że tam jesteś! – usłyszała znajomy, zachrypnięty głos. Zaśmiała się szyderczo i nachyliła nad jedną z wcześniej uformowanych kresek. – słyszę cię! Chce pogadać! Wpuść mnie! – krzyk nie ustępował. Podniosła się z trudem i podeszła do drzwi.

- spierdalaj gówniarzu! – krzyknęła przez zamknięte drzwi.
- nigdzie się stąd nie ruszę, dopóki nie pogadamy!
- nie mam ochoty gadać ani z tobą ani z twoimi pieprzonymi przyjaciółmi! Won! – w odpowiedzi usłyszała jeszcze głośniejsze walenie w drzwi.

- ja tak mogę cały czas! – rzucił. Kiedy jednak po parunastu minutach nie było żadnej reakcji, oparł się o ścianę i odetchnął głośno. Nagle drzwi się otworzyły, poczuł jak jakaś dłoń chwyta go za koszulkę i wciąga do środka. Dziewczyna przyparła Harry’ego do ściany, zatrzaskując drzwi. Od razu wbiła się w usta zdziwionego bruneta. nie protestował. Ta dziewczyna za bardzo go kręciła, by mógł jej odmówić. Chwilę potem zaczęła ściągać z niego koszulkę. Miała mocno rozszerzone źrenice, jednak dostrzegł w jej oczach dzikość i pożądanie, które tak naprawdę i on odczuwał.

Nie bawiąc się w większe podchody, rozpięła jego pasek i jednym ruchem ściągnęła spodnie i bokserki. Spojrzała na jego ogromną męskość i przygryzła wargę. Chwyciła jego członka w dłoń i zaczęła delikatnie masować, patrząc chłopakowi prosto w zielone oczy. Oparł głowę o ścianę, a z jego ust wydobył się głośny jęk. Nagle poczuł ciepło jej ust, co spowodowało totalne odpłynięcie. Położył ręce na jej głowie i pociągając za jej włosy wczuwał się coraz bardziej. W pewnym momencie dziewczyna przestała, a on poczuł ogromny zawód. Pociągnęła go za nadgarstek i w następnej chwili rzuciła chłopaka na kanapę. Zdjęła z siebie bluzkę i spodenki. Od razu na nim usiadła i poczuła w sobie jego ogromną, gorącą męskość. Ruszała się szybko i jak w jakimś transie. Nie patrzyła już nawet na Harry’ego. Wczuwała się tylko i wyłącznie w swoją przyjemność. Oparła dłonie o jego wyrzeźbiony tors i nachylając się nad nim zaczęła podgryzać jego ciało, kawałek po kawałku. Ani na moment nie przestała poruszać biodrami. Kiedy po godzinie skończyli, opadła na drugą stronę kanapy. Harry nawet się nie poruszył. Był całkowicie wycieńczony. Żadna dziewczyna nigdy nie wykorzystała go do ostatku sił, tak jak zrobiła to przed chwilą Patty. Kiedy w końcu poczuł w sobie siłę, by się odezwać, oparł się na łokciach.

- to było..
- wynoś się. – przerwała mu
- co? – zdziwił się
- nie słyszałeś? Wynoś się stąd! – krzyknęła i wstając, chwyciła za ciuchy.
- co ty pierdolisz?! Zaspokoiłaś się i mnie wyrzucasz?!
- brawo! – klasnęła z szyderczym uśmiechem – wypierdalaj gówniarzu!

Wkurzony, ubrał się szybko i ruszył ku drzwiom. Zanim jeszcze wyszedł, odwrócił się w stronę wciąż nagiej dziewczyny i zaciskając pięści rzucił:

- ZDZIRA!
- wypierdalaj! – krzyknęła i trzasnęła za nim drzwiami.


***

- Niall, co ty robisz? – spytała Ana, wchodząc do kuchni
- to chyba pytanie retoryczne – rzucił Zayn, siedzący przy stoliku i popijający kawę.

Blondyn latał od szafki do szafki, co jakiś czas zaglądając do lodówki. Nawet nie zauważał swoich przyjaciół.

- czy on się dobrze czuje? – Ana dosiadła się do przyjaciela i kradnąc mu kubek, upiła łyk gorącego napoju.
- dlaczego! – wykrzyknął nagle Niall
- co? – oboje zwrócili się w jego stronę
- czemu nie ma nic do jedzenia! Umieram z głodu! Boże! – złapał się za głowę i spojrzał z przerażeniem na przyjaciół. Oni jedynie wybuchli śmiechem. – nie ma się z czego śmiać! To jest straszne! – mówił z całkowicie poważną miną.

- spokojnie, mogę coś ugotować – zagadnęła Ana, powstrzymując się od dalszego śmiechu
- ale z czego! Przecież niczego nie ma.. – mówił smutny blondyn
- pożyczcie mi auto to pojadę na zakupy – wyszczerzyła się
- jesteś cudowna! Kocham cię! Annie! – chłopak rzucił się na brunetkę
- Annie? Cóż za kreatywność – zaśmiał się Zayn
- miło, że zgłaszasz się na ochotnika – dziewczyna wyszczerzyła się w jego stronę
- co? – mulat uniósł brew ze zdziwieniem
- jedziesz ze mną. Przecież nie uniosę sama takiej ilości jedzenia – stwierdziła, idąc w stronę przedpokoju.
- dooobra. – Zayn rzucił leniwie i podążył za Aną.


***

Cała piątka siedziała w salonie, przed telewizorem oglądając jakiś bardzo „ciekawy” film. Był na tyle interesujący, że w pewnym momencie Louis zaczął rzucać popcornem w Zayn’a.

- pogięło cię?! Nie można marnować jedzenia! – rzucił Niall, a wszyscy wybuchli śmiechem.
- ludzie.. co to za szmiraaa.. – przeciągnął Lou, kładąc rękę na ramionach Any
- kto to w ogóle wybierał? – narzekał mulat
- chciałem przypomnieć, że wszyscy się na to zgodziliście – odezwał się w końcu Liam, jakby wyrwany z ciekawego seansu
- Li.. czemu ty nas tak męczysz.. – zaczął Louis, kiedy drzwi od domu otworzyły się z hukiem. 

Wszyscy odwrócili wzrok. Do środka wpadł całkowicie nawalony Harry, ledwo zdołał oprzeć się o ścianę.

- stary, coś ty.. – rzucił Zayn i podbiegł do przyjaciela, tym samym ratując go przed wywaleniem się na twarz. przeciągnął go z trudem na kanapę, gdzie sekundę wcześniej Ana z Lou zrobili miejsce.

- co się stało? Przecież on nigdy się tak nie upijał. – zaczął Niall
- dziś się tego raczej nie dowiemy – rzucił Lou, wyrywając rękę z uścisku lokowatego, który bardzo czule ją przytulał.
- rozbierzmy go i zostawmy tutaj. Niech się prześpi – stwierdziła Ana
- ta jaka chętna do rozbierania! – oburzył się Louis – nie ma tak dobrze!
- Lou.. – dziewczyna przewróciła oczami i ruszyła w stronę Harry’ego.
- ja mówię serio! – pociągnął brunetkę za rękę
- Liam go rozbierze! – wskazał na przyjaciela, który właśnie w tym momencie zrobił się cały czerwony i spojrzał wymownie na Anę.
- daj już spokój. Myślisz, że nie widziałam go bez ciuchów? – dziewczyna, rozumiejąc zmieszanie Payne’a wyrwała się z uścisku swojego chłopaka.
- co?! – Lou robił się coraz bardziej wkurzony
- mało razy widziałam was w garderobie? – znów przewróciła oczami, ściągając Harry’emu koszulkę
- stary, coś ty taki zazdrosny – zaśmiał się Zayn

Brunet nie odpowiedział i odwrócił się do wszystkich plecami, zakładając ręce na klatkę piersiową.

- jesteś nienormalny – zaśmiała się Ana, całując go w policzek. – Kocham cię debilu.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- 


Te +18 to można chyba uznać tylko za te wulgaryzmy, bo ta scena to mi chyba nie bardzo wyszła ;/ przepraszam. Postaram się, żeby następna  była naprawdę dobra! :D zachęcam do zadawania pytań bohaterom ;)
zapraszam na nowy rozdział na  http://i-will-be-waitin.blogspot.com/
Kocham Was!
buziaki!

5 komentarzy:

  1. Nie kłam ze ci coś nie wyszła bo fajnie napisałaś jest git :D chociaż z drugiej strony świetnie ci rozdział wyszedł :P

    OdpowiedzUsuń
  2. - nie mam pojęcia. Najlepiej worek marchewek, albo mózg – zaśmiał się. <- lałam z tego xd dojebany tekst, najlepszy z całego rozdziału, haha, normalnie love!
    nooo, a ofc, moja Patty kochana ćpunka ulubiona! God, to było fajne. Harry głupi, zakochany gówniarz, frajerrrrr haha. nie no, kocham ich. są najlepsi! hyhy ];->
    lovkiiii. ;-* !! dawaj kolejny, ale też taki HARD!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, niech kupi Louis'owi marchewki! Hahaha, to najlepszy pomysł. A mózg? Trzeba byłoby się nad tym zastanowić.
    Muszę przyznać, że jesteś dla nas za dobra, ale za to Cię lubię :D
    Mam nadzieję, że Hazza się opamięta, a Patty zaczyna mnie wkurzać. Co ona sobie wyobraża?! Muszę przyznać, że od początku za nią nie przepadam.

    Czekam na next.

    Dominika.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja znowu przegapiłam rozdział, ta szkoła mnie dobije przez nią mam zaległości w Twoich blogach! :D
    Rozdział świetny jak zawsze, naprawdę nie wiem już co mam pisać bo przecież Ty wiesz, że uwielbiam to jak piszesz. (znów się powtarzam). Liam niech w końcu powie reszcie, zacznie się więcej dziać. :D Nie mogę się doczekać nowego i mam nadzieję, że Patty się ogarnie bo ona i Harry do siebie pasowali i szkoda mi jej jak i jego. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Lou kupić mózg :-D jestem za!
    Zgadzam się z Harrym, że Patty to zdzira.
    Niall mnie rozwalił, kocham go <3
    Szkoda mi Harrego :-/

    OdpowiedzUsuń