czwartek, 6 lutego 2014

54 „What now?!”

Zrzuciwszy z siebie koszulę podszedł do zszokowanej dziewczyny, a chwilę potem znajdował się tuż nad nią, opierając ręce po dwóch stronach jej głowy. Zaczął delikatnie muskać ustami jej policzki, schodząc do linii szczęki, później na szyję. Opuszkami palców dotykał jej rozgrzanego i drżącego policzka, by chwilę potem przejść do dekoltu. Całował powoli i namiętnie każdy skrawek jej ciała, które w szybkim czasie stało się całkowicie nagie. Spojrzał jej głęboko w oczy i z uśmiechem szepnął „kocham cię”, by chwilę potem wejść w dziewczynę z niesamowitą czułością, a jednocześnie pożądaniem.

Poczuła jak traci oddech, jak jej ciało wiję się na łóżku, z każdym jego pchnięciem. Oplotła ręce wokół szyi chłopaka i przez cały ten czas nie odrywała wzroku od jego niebieskich tęczówek. Widziała jak jego źrenice się powiększają, jak z każdą chwilą rośnie podniecenie. Nachylił twarz nad jej ucho, dzięki czemu mogła słyszeć delikatne sapanie i mruczenie bruneta.
Kiedy oboje skończyli, nie wyszedł z niej od razu. Spojrzał na jej zmęczoną, lecz zadowoloną twarz, odgarnął z niej kosmyk, który przykleił się za sprawom potu, musnął opuszkiem palca jej policzek, później dolną wargę i przygryzając swoją, uśmiechną się szeroko.

***

Podążała z uśmiechem londyńskimi uliczkami. Była naprawdę zadowolona ze spontanicznego zachowania Louis’a. Czuła, że z każdym dniem coraz bardziej ją zadziwia. Miała także wrażenie, że z każdym kolejnym dniem poznaje go coraz lepiej.
Szła przy dość ruchliwej ulicy, kiedy nagle poczuła pchnięcie. W następnym momencie widziała przed sobą jedynie ciemność.

~ Louis ~

Siedział wraz z chłopakami w salonie, oglądając telewizję, kiedy nagle rozdzwonił się jego telefon.

- tak słucham?
- pan Louis Tomlinson?
- zgadza się.
- z tej strony doktor Novak. Czy zna pan panią Anę Brooks? – spytał mężczyzna po drugiej stronie, literując imię dziewczyny.
- tak, to moja dziewczyna. Ale co się stało? – głoś bruneta zadrżał ze strachu.
- bardzo przykro mi to mówić, ale pani Brooks miała bardzo poważny wypadek i leży w naszym szpitalu, na intensywnej terapii.
- co?! Jak to?! W którym szpitalu?! Co się stało?! – krzyczał, a jego przyjaciele spojrzeli na niego z niepokojem. Dowiedziawszy się gdzie obecnie przebywa Ana, rozłączył się szybko i pobiegł do przedpokoju, po drodze chwytając kluczyki do samochodu.
- co się dzieje? – spytał Zayn
- Ana… wypadek.. szpital.. – wydukał ledwo i wybiegł z domu. Nie zdążył wsiąść do samochodu, czując na ramieniu dłoń mulata.
- jadę z tobą. – rzucił i wsiadł wraz z brunetem. Reszta chłopaków postanowiła pojechać drugim samochodem.

Wbiegli do szpitala, nie zważając na nic i na nikogo. Podeszli do recepcji i wypytali niezbyt miłą pielęgniarkę, gdzie leży Ana. Chwilę potem stali już przed wielkim, oszklonym oknem, oddzielającym jej pokój od wielkiego korytarza.

Leżała poobijana, zabandażowana i popodłączana do ogromnej ilości sprzętów, „przekrzykujących się” w pikaniu. Oparł dłonie o szybę i wpatrywał się w nieprzytomną brunetkę, a po jego policzkach spływały pojedyncze łzy. Sekundę potem poczuł obok siebie obecność Zayn’a, który zachował się podobnie do niego. Opierając się o szklaną szybę. Jednak mulat powstrzymywał łzy. Zamiast tego zaciskał mocno pięści, nie odrywając wzroku od okropnie poturbowanej dziewczyny.

- kim panowie są? – usłyszeli za sobą niski, męski głos.
- Tomlinson, dzwoniono do mnie w sprawie mojej Any.. – wytłumaczył krótko, ocierając szybko kolejną spływającą łzę.
- ah, witam. Doktor Novak – wysoki mężczyzna o blond włosach podał dłoń chłopakowi
- w jakim jest stanie? Co z nią będzie? – pytał brunet
- nie jest dobrze. Pani Brooks wciąż przebywa w śpiączce..
- to czemu je nie wybudzicie?! – wtrącił nagle Zayn
- ponieważ byłoby to dla niej bardzo niebezpieczne. Nie możemy ryzykować.
- zróbcie coś do cholery! – oboje krzyknęli niemalże jednocześnie.
- robimy wszystko co w naszej mocy, proszę być dobrej myśli. – lekarz rzucił bezpłciowym tonem i odwrócił się.
- można do niej wejść? – krzyknął za nim Louis
- na razie jest to niemożliwe. – odpowiedział mężczyzna, nie odwracając się nawet.

Wrócił do poprzedniej pozycji, opierając się rękoma o szybę. Zayn opadł bezwładnie na stojące niedaleko krzesło i schował twarz w dłoniach. Chwilę potem do szpitala wparowali Liam, Harry i Niall. Zasiedli obok mulata i wypytali o wszystko. Harry chwycił za telefon i powiadomił Patty, która pojawiła się pół godziny później, z roztrzepanymi włosami, bladą i przerażoną twarzą i w dwóch różnych butach.

Wciąż któreś z nich chodziło do lekarza, by wypytać o coś więcej. Prawie za każdym razem mężczyzna odsyłał ich z kwitkiem. Wiadomo było jedynie, że wpadła pod rozpędzony samochód. I to naprawdę ogromny cud, że przeżyła.

- jak kurwa nie jest pewne czy będzie żyła?! – krzyknął Louis, który za dziesiątym razem wydobył od lekarza więcej informacji.
- proszę się uspokoić. Najlepiej niech pan wróci do domu. – mężczyzna mówił opanowanym tonem.
- nie zostawię tu Any! – już miał wykrzyczeć coś więcej, kiedy poczuł na swoim ramieniu rękę Liam’a, który starał się go opanować.
- Lou, chodź. – brunet pociągnął go za sobą.

Chwilę potem Louis opadł na krzesło obok Niall’a i schował przerażoną i wściekłą twarz w dłonie.

Spędzili cały dzień i wieczór w szpitalu. Przechadzali się w tą i z powrotem. Każdy każdego zaczynał irytować. Jednak nie denerwowali się na siebie. Wręcz przeciwnie, starali się podtrzymywać się nawzajem na duchu i wspierać.

Zrobiło się naprawdę późno. Louis od paru godzin stał w jednym miejscu, wpatrując się w nieprzytomną brunetkę. Zayn raz siedział na krześle całkowicie załamany, raz chodził po korytarzu z zaciśniętymi pięściami i przeklinając, albo stawał przy brunecie i wpatrywał się w przyjaciółkę.

Niall, Harry, Patty i Liam stwierdzili, że wrócą do domu, by przespać się chwilę i móc następnego dnia posiedzieć w szpitalu.

- idziecie? – Liam rzucił cicho do Zayn’a i Louis’a
- nie.. – wyszeptał mulat, nie spoglądając nawet na Payne’a.
- a może lepiej się wyśpijcie? Przyjedziemy z samego rana. Ona jest naprawdę pod bardzo dobrą opieką..
- nie! zostaję! Nie zostawię jej! – krzyknął Lou i oparł dłonie o szybę.

- no dobra. Dzwońcie w razie czego. – odrzekł i klepiąc przyjaciół po plecach ruszył do windy gdzie czekała na niego reszta.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

mam nadzieję, że tym razem choć troszkę wynagrodzę Wam poprzedni, beznadziejny rozdział! 
Kocham Was!
buziaki!

4 komentarze:

  1. Jeju, nie wiem co mam powiedzieć... Ale namieszałaś.:O Ale ona musi żyć,musi, musi musi!!! Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział i dodaj go bardzo szybko, bo padnę ze zdenerwowania. Love ya.xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam, że to szczęście nie może trać długo! UGH!!!!!!!!!!!
    Dlaczego nikt nie zapytał o dziecko? Co z dzieckiem? ;c
    Nie wiem co mam napisać, tak mi teraz smutno i mam ochotę przytulić wszystkich po kolei..
    Czekam na następny, zaszalej i dodaj go jeszcze dzisiaj! ;)
    Dużo weny i buziaków! ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak możesz mi to robić?! Dlaczego, ja się pytam dlaczego?!
    Ja wiedziałam, że ich szczęście nie potrwa zbyt długo.
    Ach....
    No cóż, nie pozostało mi nic innego, jak czekać na kolejny rozdział.

    Dominika.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale się porobiło :-/

    Przepraszam, że dopiero teraz komentuje, ale jestem zarobiona.

    OdpowiedzUsuń