- Ana.. - Wyszeptał niskim głosem, chwycił moją twarz w dłonie i spojrzał w oczy. Jego brązowe ślepia błyszczały, kąciki ust uniosły się. Kciukami muskał moje policzki ponownie zbliżając twarz. Nagle usłyszeliśmy trzask.
- Ups, chyba nie w porę. - Odwróciłam się gwałtownie. Sarah stała z rękami na piersiach, oparta o framugę i z szerokim uśmiechem przyglądała się nam. Zeskoczyłam z Zayn'a jak poparzona, poprawiłam włosy i podeszłam do siostry.
- To nie tak jak myślisz, z resztą... Nie muszę ci się tłumaczyć. - Rzuciłam, patrząc na jej nie znikający uśmiech. - Czego chcesz?
- Chciałam pogadać. Ale masz lepsze rzeczy widzę. - Odpowiedziała. Mimo, że mówiła do mnie, nie odrywała wzroku od Malika. Widziałam jak subtelnie oblizuje wargę i prostuje się, wypinając piersi.
- Pogadamy potem. To wszystko?
- Jasne. - Spojrzała na mnie, jednak chwilę później znów wróciła do chłopaka. - Wybaczcie. - Jej głos zmienił się na niższy niż zwykle. Odwróciłam się. Zayn wpatrywał się w Sarę bez żadnego ruchu.
- Nie ma sprawy. - Rzucił w końcu, przeczesując włosy dłonią.
- To do zobaczenia. - Odwróciła się na pięcie ze swoim słynnym, cwaniackim uśmieszkiem. - I to niedługo. - Dodała szeptem, wychodząc z pokoju. Ja już wiedziałam co to znaczy. Domyślałam się co krąży po jej głowie. Dobrze wiedziałam, że Zayn stał się właśnie jej nową zwierzyną.
Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się do chłopaka. Przez całą tę sytuację momentalnie wytrzeźwiałam. Co za tym idzie, dopadły mnie okropne wyrzuty sumienia. Wolnym krokiem podeszłam do łóżka.
- Zayn, ja..strasznie cię przepraszam. - Zaczęłam, siadając na jego krańcu.
- Nie, to ja powinienem Cie przeprosić.. - Spojrzał na mnie, robiąc niewyraźną minę. - Nie wiem dlaczego.. Może już pójdę. - Stwierdził, podnosząc się szybko, przeczesując włosy i zapinając koszulę. Nie odezwałam się, wpatrzona i nagle wielce zainteresowana własnymi paznokciami. Kiedy jednak usłyszałam, że Zayn zbliża się do drzwi, wzięłam się w garść i podbiegłam do niego.
- Jeszcze raz, strasznie cię przepraszam. - Wyszeptałam, patrząc na własne buty.
- Nic się przecież nie stało. - Podniósł moją twarz i spojrzał w oczy. Uśmiechnął się uroczo, przejeżdżając dłonią po moim policzku. Coś w Jego spojrzeniu mnie zaintrygowało. Było inne niż zawsze.
- Do zobaczenia mała. - Rzucił krótko i wyszedł z pokoju. Wychodząc za nim, rozejrzałam się za Sarą. Ponieważ nigdzie jej nie zobaczyłam, poczułam ulgę. Zanim jeszcze wyszedł, dostałam całusa w czoło. Kiedy wystawiał już nogę za drzwi usłyszeliśmy głos.
- Już uciekasz? - Znowu ona. Podążała w stronę chłopaka wolnym krokiem, lekko kołysząc biodrami i nie przerywając z nim kontaktu wzrokowego. Zatrzymała się o milimetry od Niego. Jak gdyby nie zauważając mojej obecności, oblizała wargę, nachyliła się i zmysłowo musnęła wargami policzek wciąż zszokowanego chłopaka.
- Sarah. - Zaczęłam donośnie. Bardzo powoli spojrzała w moją stronę, unosząc brew.
- To ja już pójdę. Do zobaczenia Ana..Sarah. - Rzucił na jednym wydechu i w kilka sekund zniknął za drzwiami.
- Co chciałaś? - Spytała, ruszając w stronę kuchni, odrzucając zmysłowo włosy.
- Już go nie ma. - Przewróciłam oczami, idąc za siostrą. - Możesz mi powiedzieć co to było?
- Co takiego? - Odwróciła się, patrząc niewinnie i opierając się o blat kuchenny.
- Czy mogłabym cie prosić, byś łaskawie odczepiła się od moich znajomych?
- Nie wiem o co ci chodzi kochanie.
- Po pierwsze, nie mów tak do mnie. - Podeszłam do lodówki, wyjmując z niej butelkę wody. - A po drugie, dobrze widziałam w jaki sposób się zachowywałaś.
- Oj siostrzyczko. - Pokręciła głową z uśmiechem i oblizała wargę. - Zachowałam się normalnie. A Ty widzę, że nie zadowalasz się jednym. - Uniosła śmiesznie brwi. - Jestem z ciebie dumna, mała. Po co się ograniczać.
- Do niczego nie doszło. Nie jestem z żadnym z nich, więc... A z resztą. - Machnęłam ręką i usiadłam przy stole. - Chciałaś o czymś gadać.
- Ano właśnie. - Zasiadła na przeciwko i złapała za jabłko, leżące w półmisku. - Niedługo będę wracała do siebie, a nasze kontakty jakoś nie za bardzo się poprawiły.
- No w końcu. Jakoś nie wierzę, że chciałabyś poprawić nasze relacje.
- Nie bądź niemiła. - Uśmiechnęła się sztucznie. - Chciałabym gdzieś z tobą wyskoczyć. Co powiesz na małą imprezkę?
- Wiesz, jakoś nie bardzo..
- An, przestań udawać. - Przerwała mi, bawiąc się ogryzkiem.
- Niby co..
- Pamiętasz jak kiedyś się dogadywałyśmy? Siostra, jesteśmy identyczne. Nie tylko pod względem wyglądu. - Uśmiechnęła się słodko.
- Może kiedyś byłyśmy. Ale tobie odwaliło. Nie mam zamiaru.
- Ana, proszę. - Złapała mnie za dłoń i spojrzała prosto w oczy. Poczułam jak moje serce rośnie. Czyżby Ona naprawdę się zmieniła? Czy możliwe są między nami relacje z dzieciństwa? Odetchnęłam subtelnie i zmrużyłam oczy.
- No dobra. Niech ci będzie. - Stwierdziłam. - Ale nie wiem kiedy będę wolna.
- Spoko, daj mi znać mała. - Uśmiechnęła się i podniosła z krzesła gwałtownie. - Lecę, umówiłam się na mieście. Do zobaczenia.
- Cześć. - Spojrzałam na nią ze zdziwieniem. Przez chwilę miałam wrażenie, że ponownie jej uśmiech był fałszywy i cwaniacki. Szybko jednak ogarnęłam swoje myśli. Ogarnia mnie jakaś paranoja. Przecież to moja siostra. W dodatku bliźniaczka. Nie może być aż tak zakłamana.
~*~
Niechcący nacisnęłam na nieodpowiedni klawisz, a dźwięk, który się wydobył jakby rozbudził mnie ze wszystkich dotychczasowych myśli. A co jeśli oszalałam? Jeśli tylko wmówiłam sobie, że się w Nim zakochałam? Co jeśli to wszystko co dzieje się w moim sercu jest zwykłym fałszem? Wmówiłam sobie, że jesteśmy sobie przeznaczeni i usilnie staram się upodobnić prawdziwe życie do głupiego, całkiem nierealnego snu?
Wstałam i podeszłam do uchylonego balkonu. Zaciągnęłam się deszczowym powietrzem. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego od zawsze wszystko utrudniałam sobie tak bardzo. Od zawsze bowiem miałam zbyt dużo przemyśleń. Na każdy temat. Uświadamiam sobie z każdym dniem, że takie roztrząsanie każdego, najbłahszego problemu sprawia, że denerwuje się jeszcze bardziej. Może powinnam przestać rozmyślać o Lou, zająć się pracą i nie wchodzić w żadne zażyłości z chłopakami. Przecież dla nich pracuję. Nie powinno łączyć mnie z nimi nic prócz czystego biznesu. Usłyszałam telefon i wolnym krokiem ruszyłam wgłąb pokoju. Jak się później okazało, musiałam pojawić się u Paul'a w ciągu godziny. Kilka problemów, dopięcie paru spraw na ostatni guzik. Przebrałam się szybko, założyłam ulubione kalosze, chwyciłam za torebkę, parasol i wyszłam z domu. Podążając ulicami miasta, wsłuchiwałam się w muzykę dochodzącą ze słuchawek. Z czystej ciekawości przystanęłam przy jednym ze sklepów i spojrzałam na wystawę najnowszych czasopism. To co zobaczyłam na kilku okładkach sprawiło, że żołądek podszedł mi do gardła, a wargi zacisnęły się ze złości i rozczarowania.
- To niemożliwe..
W kilkanaście minut znalazłam się w dużym, przeszklonym budynku. Wjechałam na odpowiednie piętro, zrzuciłam płaszcz, przeczesałam włosy i z nadzieją zastania całego zespołu, ruszyłam pewnie w stronę gabinetu Paul'a. Miałam szczęście. Cała piątka szalała w pokoju mężczyzny, a On sam udawał, że tego nie widzi. Nie dziwię się, bo użeranie się z takimi osobami sprawia, że można dostać prawdziwej nerwicy.
- Już jesteś. Świetnie. - Paul wstał z fotela i gestem ręki zaprosił mnie głębiej. Sztucznym uśmiechem przywitałam się z Chłopcami i zasiadłam na krześle po drugiej stronie biurka.
- Najpierw kilka spraw organizacyjnych. - Zaczął po czym opowiedział o co dokładnie chodzi. Następnego dnia czekała mnie wycieczka po całym mieście wraz z piątką niewyżytych chłopaków. Może nie pracowałam dla nich długo, ale już zdążyłam przyzwyczaić się, że wszystkie ważne sprawy spadają właśnie na mnie. Paul od samego początku wrzucił mnie na głęboką wodę, ale bardzo się z tego cieszyłam. Inaczej przecież nie zdobyłabym żadnej praktyki.
- Ano, chciałbym jeszcze zamień z tobą słówko. - Mężczyzna spojrzał na mnie znacząco.
- No jasne, o co chodzi?
- Ale na osobności. - Stwierdził, spoglądając na resztę.
- Jasne, już wychodzimy. - Jako pierwszy i jedyny odezwał się Liam i zgarniając swoich przyjaciół, wyszedł z gabinetu. Kiedy zostaliśmy w nim z Paul'em tylko we dwoje, spojrzał mi prosto w oczy.
- Mam do ciebie sprawę. Ale to jest coś prywatnego. - Zaczął niesamowicie spokojnym tonem. Poprawiłam się na krześle i popatrzyłam na niego pytająco.
- Proszę cię tylko o szczerość.
- Jasne.
- Łączy cię coś z Louis'em? - Kiedy zadał pytanie, moje serce zaczęło bić szybciej, a oczy powiększyły się do wielkości monet.
- Ja.. Um.. My..
- Tak?
- Sama nie wiem.. - Odwróciłam wzrok na akwarium stojące po jego prawej stronie. - Wydaję mi się, że tak.
- Przykro mi to mówić, ale.. No cóż. Louis chyba nie może być z tobą.
- Słucham? - Gwałtownie odwróciłam wzrok w stronę mężczyzny.
- Nie chce byś źle mnie zrozumiała. Bardzo cię lubię. - Uśmiechnął się delikatnie i chwycił w dłonie plik kartek. - Ale wasz związek nie ma przyszłości. Nie możecie być razem.
- Ale o czym ty mówisz? - Bawiłam się ze zdenerwowania palcami, przyglądając się Paul'owi.
- To nie ja tu ustalam zasady. to Management.
- Wciąż nie wiem o czym mówisz..
- Mam rozumieć, że nie wiesz nic o Eleanor? Myślałem, żę Lou..
- Jaka Eleanor?
- Ana, on ma dziewczynę. Są ze sobą od trzech lat. Modest uważa, że to idealne rozwiązanie. Oni nie chcą by ktokolwiek z pracowników mieszał się w życie chłopaków.
- Ale dlaczego Lou mi nie powiedział..
- Nie powiedział? Byłem pewny, że wy.. - Spojrzał na mnie ze współczuciem.
- Czyli to była ta cała Eleanor. - Pomyślałam, przypominając sobie okładki gazet. - Mogę już iść? - Przerwałam mężczyźnie, podnosząc się i zbierając swoje rzeczy.
- Jasne. Przepraszam jeśli..
- Do zobaczenia. - Rzuciłam ruszając w stronę drzwi w pośpiechu. Kiedy wyszłam, cała piątka stała pod drzwiami i jak zwykle wygłupiała się do granic możliwości. Gdy mnie ujrzeli uspokoili się nieco i z uśmiechami, podeszli bliżej.
- Coś się stało? - Zaczął Zayn, obserwując mnie.
- Nie. Muszę wracać. - Stwierdziłam, nie patrząc na żadnego z nich, zakładając płaszcz.
- An, co jest? - Usłyszałam głos Louis'a. Podniosłam wzrok i spojrzałam na niego ze złością. Pokręciłam głową i z ironicznym uśmiechem, ruszyłam przed siebie. Kiedy Go mijałam, potrąciłam go barkiem.
- Ana! - Krzyknął za mną.
- Dajcie mi wszyscy spokój! - Rzuciłam wkurzona i nie odwracając się weszłam do windy, naciskając guzik z rosnącą złością.
W tamtym momencie byłam wściekła. Na każdego z osobna. Jak mogli mnie okłamać? Jak On mógł ukrywać przede mną coś o czym wie pół świata? W mojej głowie był święty. Był czysty jak łza. Myślałam, że coś do mnie czuje. Byłam pewna, że jest inny. Okazał się zwykłym kłamcą. Z jednej strony chciałam posłuchać Jego wersji .,Dlaczego tak się zachował? Dlaczego mnie tak wykorzystał? Czy to była jedynie zwykła zabawa? Zachcianka wielkiej gwiazdki popu? Zachcianka chłopaka, który wykorzystuje fakt, że połowa dziewczyn na świecie chciałaby się z nim bzyknąć? Może ja byłam kolejną do kolekcji? Z drugiej strony jednak nie chciałam Go widzieć. Nie chciałam słuchać idiotycznych wymówek, kolejnych kłamstw.
Mogłam lepiej przygotować się do tej pracy. Przede wszystkim mogłam wyłączyć własne uczucia. Ból jaki czułam w sercu był w tamtym momencie cholernie przeszywający. Nie pragnęłam niczego innego jak zaszyć się w domu. Odizolować się od całego świata i siedzieć w ciszy, bez żadnych, męczących myśli. Bez Niego. W tamtym momencie cholernie żałowałam, że dla nich pracuje.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak długo kazałam czekać. Poważnie zastanawiałam się nad całkowitym zakończeniem przygody z Nano. Wciąż się nad tym zastanawiam, jednak zaryzykowałam i spróbowałam coś napisać. Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Buziaki.