- No tak.. - Rzuciłam do siebie, przewróciłam oczami, a mój wzrok powędrował w stronę basenu, w którym piątka chłopaków, bawiła się jak pięcioletnie dzieci, albo wesołe szczeniaki. Toczyła się wojna. Jeden wskakiwał na drugiego, chlapali się, wskakiwali sobie na barana, albo podtapiali. Przy wszystkich tych czynnościach niesamowicie głośno krzyczeli.Cieszyłam się z faktu, że chłopcy nie mają praktycznie żadnych sąsiadów. Nagle usłyszałyśmy z Moniką dziwnie brzmiący pisk. Nasze głowy skierowały się na chłopaków, jednak żaden nawet na nas nie spojrzał. Miałam wrażenie, jakby starali się ukryć, który z nich wydobył z siebie ten wyjątkowo kobiecy i słodki dźwięk. Spojrzałyśmy na siebie z Moniką w tym samym momencie. I dokładnie w tym samym momencie wybuchłyśmy śmiechem.
- Dziewczyny! - Usłyszałyśmy zachrypnięty głos. Odwróciłyśmy się w stronę basenu. Harry stał przy drabince, w przemokniętej koszulce, włosach przyklejonych do twarzy i ogromnym uśmiechem na twarzy. - Chodźcie! - Pomachał do nas, wyszczerzając się jeszcze bardziej.
- Żartujesz? - Monika szepnęła i w sekundę znalazła się tuż obok mnie, chwytając mój nadgarstek.
- No nie dajcie się namawiać! - Kontynuował Styles, wychodząc z basenu i podchodząc do nas. Kiedy znalazł się bardzo blisko mnie, zlustrowałam jego klatkę piersiową, później twarz. Subtelnie oblizałam wargę i uśmiechnęłam się. Kiedy spotkałam się z jego wzrokiem, posłał mi uroczy uśmiech, ukazując dołeczki.
- No chodźcie po dobroci, bo inaczej użyję siły. - Stwierdził poważnym tonem.
- Ja..um..Ja sobie odpuszczę. - Stwierdziła Monika i zrobiła krok w tył. Harry spojrzał na mnie wyczekująco.
- Nawet nie mam zamiaru. - Rzuciłam.
- Jesteś tego pewna? - Spytał tajemniczo, podchodząc bliżej.
- Owszem. A co mi niby możesz zrobić? - Zaśmiałam się, zakładając ręce na klatkę piersiową.
- Sama tego chciałaś. - Wyszczerzył się, złapał mnie za biodra i przerzucił sobie przez ramię.
- Nawet się nie waż! Zostaw mnie! - Krzyczałam, kiedy ruszył w stronę basenu - Zostaw, bo..
- Bo co, poskarżysz się mamie? - Zaśmiał się. Reszta chłopaków mu zawtórowała. A ja, zanim zdążyłam powiedzieć coś jeszcze, zostałam wrzucona do zimnej wody, która dla mnie była bardzo głęboka. Zebrałam się w sobie i wypłynęłam na powierzchnie, łapiąc powietrze. Usłyszałam niepohamowane śmiechy i plusk, co oznaczało, że Styles również znalazł się w wodzie. Rozejrzałam się, szukając brzegu. Może i zawsze chciałam wskoczyć do basenu w ciuchach. Jednak w moich wyobrażeniach te baseny były o wiele płytsze.
- A ty gdzie uciekasz? - Usłyszałam za sobą głos Lou.
- Do brzegu. - Rzuciłam, nie przestając ruszać rękami i nogami. - Ja nawet nie dosięgam dna. - W odpowiedzi usłyszałam śmiech, a chwilę potem poczułam jak chłopak łapie mnie za biodra i płynie.
- Dobra, jednak nie chcę wychodzić. - Rzuciłam, odwracając się do niego i wyszczerzając. Trafiłam centralnie na jego błyszczące oczy. Przełknęłam ślinę i odwróciłam głowę.
- Kobiety.. - Rzucił cicho.
- Nie kobietuj tylko do boju! - Krzyknęłam, wskazując na niespodziewającego się niczego Harry'ego. Wciąż jednak nie ruszyliśmy się z miejsca. Wydostałam się więc z objęcia Louis'a, opłynęłam go i wskoczyłam na jego plecy.
- Ej! - Zaśmiał się. Oplotłam jego szyje rękoma i nachyliłam się. Dopiero wtedy ruszył w stronę, którą mu wcześniej wskazałam.
- Styles! Już nie żyjesz! - Krzyknęłam i chwilę później, z pomocą Lou, zatapiałam zdziwionego, jednak wciąż śmiejącego się chłopaka. W bardzo krótkim czasie dołączył również Zayn i Liam. Jedynie Niall gdzieś zniknął. Dosłownie na sekundę odwróciłam się w stronę Moniki. Blondyn siedział tuż obok niej i dyskutowali o czymś zawzięcie, nie zwracając na nas uwagi. Uśmiechnęłam się pod nosem, jednak w następnej sekundzie już zanurzałam się, dotykając dna. Kiedy udało mi się odepchnąć nogami od dna i ponownie pojawić się na powierzchni, rozejrzałam się.
- Który to zrobił?! - Krzyknęłam. Cała czwórka wzruszyła jedynie ramionami, robiąc niewinne miny. - Przyznać się to zemszczę się tylko na jednym. - Dodałam poważnym tonem. Każdy z chłopaków powstrzymywał się od śmiechu i trójka z nich zgodnie wskazała na Louis'a. Powoli odwróciłam się w jego stronę, nie przestając machać nogami, by się przypadkiem nie utopić.
- Jak mogłeś, myślałam, że jesteśmy w jednej drużynie. - Rzuciłam. On się jedynie uśmiechnął. - Zobaczysz, że moja zemsta będzie słodka. - Stwierdziłam, zaczynając machać rękami i podpływając do niego.
- No i co mi zrobisz? - Zaśmiał się. Zamiast odpowiedzieć, rzuciłam się na niego i obydwoje wylądowaliśmy pod wodą. Poczułam jak obejmuje moje biodra dłońmi i przyciąga do siebie. Bardzo powoli opadaliśmy na dno, oboje z otwartymi oczami. Zbliżył się do mnie, nie odrywając wzroku. Kręciliśmy się w wodzie, wciąż
nie wypływając na powierzchnie. Objął mnie i wbił się w moje usta. Czułam jego niesamowite wargi, jego dłonie błądzące po moim ciele. Ten pocałunek był jedyny w swoim rodzaju. Wyjątkowy. Nigdy nie spodziewałabym się, że posmakuje jego ust akurat pod wodą. Z każdą sekundą wczuwałam się w nasz pocałunek coraz bardziej. Nie przeszkadzało mi, że za chwilę mogę stracić powietrze w płucach. Nie przeszkadzał mi chłód wody. W tamtym momencie go nie czułam. Ciepło bijące od jego ciała, bliskość, dotyk jego ust były wystarczającym wynagrodzeniem.
Kiedy wypłynęliśmy w końcu na powierzchnię, jedyne co słyszeliśmy to cisza, ewentualnie śpiew świerszczy. Oderwaliśmy się od siebie powoli. Liam patrzył na nas, robiąc wielkie oczy. Harry zatrzymał się w połowie uśmiechu, nawet Horan na chwilę zaprzestał rozmowy z Moniką, która jako jedynie nie patrzyła na nas wielce zszokowana. A Zayn..w pierwszej chwili go nie zauważyłam. Dopiero, kiedy się odwróciłam, ujrzałam jego twarz, zakrytą czarnymi, mokrymi kosmykami. Jego oczy powiększyły się do wielkości monet, a z jego miny nie można było wyczytać niczego konkretnego.
- Czego się gapicie? - Odezwał się w końcu Louis, chwytając mnie za biodra i przyciągając jak najbliżej siebie.
- Szybcy jesteście. - Zaśmiał się Harry, za co dostał od Liam'a w ramię. - No co? - Spojrzał na przyjaciela z wyrzutem, masując miejsce, w które dostał.
- Chyba mamy powód do świętowania. - Wyszczerzył się Payne i ruszył w stronę drabinki.
- Każdy powód jest dobry. - Stwierdził Niall i pociągnął Monikę za rękę w stronę domu. Uśmiechnęłam się, widząc jego zachowanie. Byłam spokojna, że dziewczynie nic nie grozi. Horan od samego początku wydał się wspaniałym człowiekiem, wiec w jego rękach była bezpieczna.
Poczułam na swoich biodrach dłonie Louis'a. Z jego pomocą podpłynęłam do brzegu i jednym, sprawnym ruchem wyjął mnie z wody. Usiadłam na krawędzi basenu i zanim jeszcze wyszedł, na chwilę nasze oczy się spotkały. Posłał mi swój najpiękniejszy uśmiech i w sekundę, znalazł się tuż obok mnie. Siedzieliśmy w milczeniu. Oboje wpatrywaliśmy się w taflę wody. Nie mam pojęcia dlaczego żadne z nas nie miało odwagi wypowiedzieć słowa. Z każdą sekundą milczenia, która niesamowicie mi się wydłużała, czułam, że to co się stało wcale nie było dobre. Co z tego, że już od dawna tego pragnęłam? Co z tego, że w moim śnie robiliśmy to milion razy? Przecież to był tylko głupi sen, a to jest rzeczywistość. Rzeczywistość, którą odczuwam trochę inaczej.
- Ana.. - Usłyszałam i spojrzałam w jego stronę. Zamiast patrzeć mi w oczy, jego wzrok wciąż gdzieś uciekał. - Przepraszam.
- Co? - Patrzyłam na niego ze zdziwieniem.
- Nie powinienem był tego robić. W ogóle nie powinienem był cię nigdzie zapraszać i..- Nie dane mu było skończyć. Z domu wybiegł Harry i pociągnął mnie za sobą do środka, krzycząc coś do Lou. Kiedy znalazłam się w domu, wciąż w głowie miałam słowa chłopaka. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego mnie przepraszał. Bo niby dlaczego? Co w tym złego, że gdzieś razem wyszliśmy? Co było złego w naszym pocałunku? Spojrzałam na niego, jednak ten jakby trochę nieobecny, wpatrywał się w okno, nie zwracając uwagi na to co dzieję się z resztą.
- Musisz się przebrać. - Usłyszałam i chwilę potem zostałam pociągnięta za rękę. Jak się okazało, Zayn zabrał mnie do swojego pokoju i usadził na wielkim łóżku. Patrzyłam na chłopaka, który grzebał w szafie. Chciałam coś powiedzieć, ale nie potrafiłam, bo w głowie moje myśli wciąż plątały się wokół kilku słów wypowiedzianych przez Louis'a. Mulat odwrócił się do mnie z zadowoloną miną, w rękach trzymając jakąś bordową koszulkę i spodenki. Podszedł do mnie i wręczył mi ubrania.
- Dlaczego..
- Żaden się nie rwał, a przecież możesz się przeziębić. - Przerwał mi i usiadł obok. - A teraz idź się przebrać. Chyba, że chcesz to zrobić tutaj. Chętnie zostanę. - Wyszczerzył się.
- Nie, wiesz. Jakoś nie bardzo.. - Zaśmiałam się, wstając. Spojrzałam na chłopaka pytająco, a on wskazał mi białe drzwi, prowadzące do łazienki. Weszłam do pomieszczenia. Jak się później okazało, każdy z chłopców miał jeszcze po jednej łazience dla siebie. Rozejrzałam się i stwierdziłam, że w tej nie jest wcale tak źle. Zrzuciłam z siebie mokre ciuchy i przebrałam się w to co znalazł dla mnie Zayn. Zmierzwiłam włosy i przejrzałam się w lustrze.
- Dlaczego nikt mi nie powiedział, że wyglądam jak straszydło? - Rzuciłam do siebie, wycierając rozmazany tusz.
- Bo wyglądasz super! - Usłyszałam krzyk i zaśmiałam się. Rozwiesiłam swoje mokre ciuchy i wyszłam z łazienki. Przy przechodzeniu przez próg o mało co się nie zabiła, bo spodnie, które dał mi mulat były o wiele za duże i spadały mi z tyłka, utrudniając chodzenie. Zayn uśmiechnął się do mnie szeroko i podszedł do drzwi.
Ponownie całą grupą zasiedliśmy w salonie, dyskutując, śmiejąc się i jedząc. Wraz z Moniką obserwowałyśmy wygłupy chłopaków, a ja ponownie miałam wrażenie, że Louis mnie olewa. Za każdym razem, kiedy nasze oczy się spotkały, odwracał wzrok. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Najpierw mnie całuje, a teraz znowu ma mnie gdzieś. Nagle poczułam na nadgarstku delikatny uścisk. Spojrzałam pytająco na dziewczynę.
- Muszę już iść. - Wyszeptała. Momentami, jej nieśmiałość była naprawdę urocza. Przytaknęłam jej i podniosłyśmy się z miejsca w tym samym momencie. Zebrałam swoje wciąż mokre ciuchy i chwyciłam Monikę pod rękę. Pożegnałyśmy się z każdym i ruszyłyśmy przed siebie.
Przegadałyśmy całą drogę praktycznie tylko o chłopakach. Postanowiłam odprowadzić dziewczynę. Z początku nie była ku temu przychylna, ale moja siła perswazji pomogła mi w przekonaniu jej. Zanim jeszcze wypuściłam ją spod ręki, wymieniłyśmy się numerami. Przytuliła się do mnie, jak gdybyśmy miały rozstać się na zawsze i odeszła wolnym krokiem. Przez chwile stałam w jednym miejscu i patrzyłam jak jej sylwetka znika za drzwiami jednej z kamienic. Odetchnęłam i ruszyłam z powrotem do domu. Poczułam dziwny niepokój w sercu, przypominając sobie kogo zastanę, kiedy wrócę.
~*~
Kolejny dzień miałam wolny. Obudziłam się więc dość późno i po wykonaniu porannej toalety, zasiadłam przy stole z wielką miską płatków i dużym kubkiem kawy. Sarah jeszcze nie wstała, albo wcale nie wróciła. Nie obchodziło mnie to. Cieszyłam się ciszą i spokojem, delektując się śniadaniem i cichym pomrukiwaniem Will'a, śpiącego na krześle obok. Nie mam pojęcia ile siedziałam nad miską, grzebiąc w płatkach, a w myślach mając jedną osobę. Sama nie wiedziałam dlaczego wciąż zastanawiałam się nad tymi niewiele znaczącymi słowami. Może to przez sen, może przez to, że w tamtym, innym, nierealnym życiu było tyle wątpliwości, tyle problemów i kłótni? Może właśnie dlatego miałam bardzo złe przeczucia? Bo przecież prawdziwe życie jest o wiele gorsze, mniej kolorowe od pięknego snu. Snu, w którym nie zawsze było tak cudnie jak w bajce.