sobota, 26 lipca 2014

10.

* Monika* 

Kilka minut po tym, jak Ana wyszła, z Louis'em, w drzwiach stanął Niall. Szeroko uśmiechnięty, z błyszczącymi oczami wpatrywał się we mnie bez słowa. Zaprosiłam go do środka, czując się nieco niepewnie. Przywitał się ze mną, całując mnie w policzek i wszedł, rozglądając się po całym mieszkaniu. Najwidoczniej jeszcze tu nie był. Przechadzając się po pokojach, wciąż coś do mnie mówił. Nie byłam w stanie powstrzymać się od śmiechu, kiedy próbował używać inteligentnych słów by opisać swoje emocje i wrażenia.

- No dobra, zbierajmy się. - Rzucił nagle.
- Słucham? - Uniosłam brew, patrząc na blondyna.
- Mam trochę inne plany, niż siedzenie w domu. - Uśmiechnął się uroczo.
- Ale nie wiem czy tak mogę, bo..
- Spokojnie, wszystko już ustalone. - Przerwał mi, siadając na kanapie. - Porywam cię na mały spacer i oczywiście obiad. - Wytłumaczył, oblizując się. Wzruszyłam ramionami, ruszyłam do kuchni, gdzie zostawiłam karteczkę dla Sary. Ana opowiadała, że jej siostra jest specyficzna, że nie warto się nią przejmować, ale ja tak nie potrafiłam. Poprawiłam włosy, przeglądając się w dużym lustrze wiszącym w przedpokoju i ruszyłam za Niall'em.

Szliśmy spokojnymi ulicami miasta, rozmawiając i śmiejąc się. Blondyn nie potrafił przestać się wygłupiać i stroić dziwnych min, przez co ja nie potrafiłam przestać się śmiać. Obeszliśmy cały park, przeszliśmy brzegiem Tamizy. Pod koniec spaceru dało się dosłyszeć coraz głośniejsze jęki Niall'a. W końcu złapał mnie za rękę i pociągnął do swojej ulubionej knajpki. Sposób w jaki jadł przypominał mi biedne dziecko, które nie jadło co najmniej pół roku. Zamiast zająć się swoim daniem, znalazłam sobie lepsze zajęcie, to jest - obserwacja niesamowicie szczęśliwego blondyna. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam nikogo tak bardzo ucieszonego. Patrzyłam na jego uśmiech, błyszczące oczy i czułam jak w moim brzuchu dzieją się dziwne rzeczy. Spuściłam wzrok, jednak to w niczym nie pomogło. Wciąż czułam zapach jego perfum, który nagle zaczął mi się niesamowicie podobać. Zacisnęłam powieki, potrząsnęłam subtelnie głową i odetchnęłam.

- Wszystko okej? - Usłyszałam radosny głos chłopaka. Uniosłam głowę, trafiając na głęboki błękit jego oczu.
- Tak, okej. - Posłałam mu krótki uśmiech i wróciłam do grzebania w swoim talerzu. - Chcesz skończyć? - Spytała, czując, że na pewno już nic więcej nie przełknę. Niall spojrzał na mnie, robiąc wielkie oczy i pokiwał szybko głową.
- Już niesamowicie cię uwielbiam. - Rzucił szybko i przysunął talerz do siebie. Zaśmiałam się, chwyciłam za szklankę z sokiem i upiłam łyk, wciąż obserwując blondyna.

~*~

Opierałam się o barierkę, czując na swoich plecach tors Louis'a. Czułam na szyi jego czułe, gorące pocałunki i ciarki na całym ciele. Obserwowałam drugi brzeg, wczuwając się w każdy jego ruch. Spojrzałam w dół, na alejkę przy samej rzece. Uśmiechnęłam się pod nosem i odwróciłam głowę do chłopaka.

- Patrz, Niall i Monika. - Wskazałam w dół
- No, no... - Ułożył brodę na moim ramieniu i spojrzał z zaciekawieniem. Skierowałam wzrok na wciąż śmiejącą się parę. Nagle Niall chwycił dziewczynę za rękę i przyśpieszyli kroku.
- Ciekawe gdzie im się tak śpieszy. - Rzuciłam.
- Horan pewnie zgłodniał. - Stwierdził Louis, po czym obydwoje się roześmialiśmy.
- Chodźmy do nich..- Odepchnęłam się od barierki i zrobiłam krok w stronę schodów. Poczułam jak chłopak łapie mnie za nadgarstek i przyciąga do siebie. Moje dłonie zatrzymały się na jego torsie. Uniosłam głowę w górę, patrząc mu w oczy.

- Nie przeszkadzajmy im. - Szepnął, po czym wbił się w moje usta. Ułożyłam dłonie na jego rozgrzanych
policzkach, zmrużyłam oczy i wczuwałam się w tamtą chwilę. Oderwał się od moich ust, posłał tajemniczy uśmiech i pociągnął za rękę w tylko jemu znanym kierunku. Zatrzymaliśmy się przy małym skwerze. Wszędzie mnóstwo drzew, ławek. A to wszystko oświetlone słabym światłem małych, staroświeckich latarni. Spojrzałam pytająco na Louis'a. Nawet się nie odwrócił. Oblizał wargę i ruszył w stronę drzew, pociągając mnie za sobą.

- Louis, co ty wyprawiasz? - Dopytywałam, jednak bez żadnego odzewu. Dotarliśmy do najbardziej ukrytego drzewa. Popchnął mnie na nie i bardzo powoli zbliżył się do mnie, układając dłonie na moich biodrach.
- Lou, co ty.. - Wbił się w moje usta, przypierając bardziej do pnia. Jego dłonie błądziły po moim ciele, a ja czułam jak wszystkie moje wnętrzności wariują. Zmrużyłam oczy, kiedy jego dłoń, bardzo powoli zbliżała się do mojej piersi. Już miał ułożyć na niej rękę, kiedy rozdzwonił się mój telefon. Przestraszyłam się i odepchnęłam od siebie chłopaka, który spojrzał na mnie z dziwną miną. Telefon nie przestawał dzwonić, a ja drżącymi rękoma próbowałam wyjąć go z torebki. W końcu udało mi się go znaleźć i odebrałam, patrząc ukradkiem na Louis'a. Przeczesał dłonią włosy, otarł kciukiem kącik ust i zakładając ręce na klatkę piersiową, oparł się o drzewo.

- Słucham?
- No witam. - Usłyszałam znajomy głos. Znów zapomniałam spojrzeć kto właściwie się do mnie dobijał.
- Paul?
- Owszem. Przeszkadzam? - Spytał, kiedy mój głos odrobinę zadrżał.
- Jasne, że nie. Coś się stało? - Odwróciłam się plecami do chłopaka, bo patrzenie na jego subtelne zachowanie sprawiało, że nie mogłam skupić się nawet na tym co mówię.
- Dzwonie w  sprawie jutrzejszego koncertu charytatywnego. Chciałbym, żebyś pojawiła się na miejscu trochę wcześniej. Słyszałem, że techniczni są nie bardzo ogarnięci, więc trzeba wszystkiego dopilnować. Zrobiłbym to sam, ale niestety mam sprawy rodzinne, których nie mogę odpuścić.
- No jasne szefie. - Rzuciłam z lekkim uśmiechem.
- To do zobaczenia. - Zaśmiał się i rozłączył.
Odchrząknęłam i odwróciłam się w stronę Louis'a. Patrzył na mnie, nawet nie mrugając. W pewnym momencie odepchnął się od drzewa, podszedł wolnym krokiem, ułożył dłonie na moich biodrach i uśmiechnął się zawadiacko. Otworzyłam usta, jednak jedyne co zrobiłam to ciche wypuszczenie powietrza. Nie byłam w stanie się odezwać, patrząc w jego niebieskie oczy i czując jego ręce na swoim ciele. Poczułam jak bardzo powoli zjeżdża na moje pośladki.

- Przestań... - Wyszeptałam i odsunęłam się. - Musze iść..
- Przepraszam. - Rzucił, przecierając twarz. - Nie powinienem tego robić. Chodźmy. - Wyciągnął dłoń w moją stronę i uśmiechnął się uroczo. Odetchnęłam, poprawiłam sukienkę i złapałam jego dłoń.

Szliśmy w milczeniu, jednak nie czułam zakłopotania. Ściskał co chwilę moją dłoń, uśmiechając się. Kiedy dotarliśmy pod mój dom, stanął przede mną i złapał drugą dłoń.

- Mam nadzieję, że nie masz mi za złe tego co zaszło. - Zaczął cicho, uciekając wzrokiem.
- Oj Louis. - Pokręciłam głową z uśmiechem. - Do zobaczenia. - Stanęłam na palcach i ucałowałam go w policzek.
- Serio? - Uniósł brew z rozbawieniem.
- No ale o co chodzi? - Spytałam. On jedynie pokręcił głową, nachylił się i wbił się w moje usta, wplatając palce we włosy.
~*~


Usiadłam przy syntezatorze i ułożyłam palce na klawiszach. Czułam w głębi serca słowa, które chciałam zaśpiewać. Powoli naciskałam pojedyncze klawisze, by chwilę później grać melodię, którą miałam w głowie. W krótkim czasie zaczęłam śpiewać wszystko, na co wpadłam. W moich myślach był Louis, w moim sercu był Louis. Uśmiechnęłam się, przeczesałam włosy i ponownie ułożyłam dłonie na klawiszach, by wyśpiewać samej sobie to co myślałam w tamtym momencie.

Oh, you capture my attention
Carefully listening,
Don't wanna miss a thing,
Keeping my eyes on you
Got me on my toes.


środa, 23 lipca 2014

9.

Nie mam pojęcia o której zasnęłam. Pamiętam tylko, że nie było mi łatwo. Usłyszałam cichy szept. Leniwie uchyliłam powieki. Monika siedziała po turecku, tuż obok mnie i wpatrując się ze zdenerwowaniem, starała się mnie obudzić. Spotkawszy się z jej wzrokiem, uśmiechnęłam się delikatnie, podniosłam do pozycji siedzącej i przetarłam twarz.

- Dzień dobry. - Rzuciłam lekko zachrypniętym głosem.
-Hej.. - Odpowiedziała cicho, bawiąc się palcami. - Słuchaj Ana, przepraszam. Nie chciałam, żeby tak wyszło. Nie wiedziałam co robić i..
- Przestań. - Przerwałam jej, układając dłoń na jej rękach. - Najważniejsze, że jesteś już bezpieczna.
- Dziękuję. - Posłała mi nikły uśmiech.
- Zawsze do usług mała. - Odwzajemniłam gest i zeszłam z łóżka. - Zrobię nam śniadanie. Na co masz ochotę?
Już kilka minut później stałam w kuchni przygotowując jajecznicę i tosty. Oczywiście o wszystkim zdecydowałam ja, bo Monika za bardzo się wstydziła. Kiedy ja przygotowywałam śniadanie, Ona brała prysznic.

- Widzę, że gotujesz. Mam nadzieję, że i o mnie pamiętasz. - Usłyszałam zachrypnięty głos. Nie musiałam się nawet odwracać, bo w krótkim czasie Sarah znalazłam się na blacie obok mnie. Nie odezwałam się, nawet na nią nie spojrzałam. Mówiła o czymś zawzięcie, a ja starałam się olewać jej głupie komentarze na temat mężczyzn, jej historie o podbojach seksualnych i o tym czego to nie brała ostatniej nocy.
- A ten Twój.. jak on ma? - Rzuciła nagle, bawiąc się nożem i patrząc na mnie znacząco.
- Louis, ale nie jest mój. - Dodałam szybko.
- Tym lepiej. - Uśmiechnęła się tajemniczo - Niezłe z niego ciacho. Chyba warto go spróbować. - Stwierdziła, oblizując wargę.
- Sarah. - Odwróciłam się gwałtownie, czując rosnącą w sobie złość. - Nie obchodzi mnie z kim się puszczasz i co robisz. Proszę cię tylko o jedno - odwal się od ludzi, z którymi pracuję. To cudowni faceci, a ja nie chce, byś spieprzyła im życie. - Mówiłam, patrząc jej w oczy. Miałam świadomość, że i tak to co powiem przejdzie jej obok uszu, ale może jednak coś zostanie w głowie. Naprawdę bałam się o chłopaków. Może byłam zbyt troskliwa, może nadopiekuńcza, ale dobrze wiedziałam jaka jest moja kochana siostrzyczka. Potrafi wykorzystać zaufanie, wziąć to czego chce i porzucić człowieka jak zwykłą, zużytą szmatę.

Śniadanie zjadłyśmy we trzy, w całkowitej ciszy. Sarah przypatrywała się Monice, a ja modliłam się w duchu, by nie zaczęła jej o wszystko wypytywać. Moja siostra jest strasznie uparta i ciekawska. Gdyby zaczęła dociekać co Monika robi w moim mieszkaniu, mogłoby się to skończyć niefajnie.

- Dobra, ja wychodzę do pracy. - Rzuciła Sarah, wstając i odkładając talerz do zmywarki.
- Pracy? Słyszałam, że masz wakacje. - Spojrzałam na nią ze zdziwieniem.
- Każde wakacje muszą się kiedyś skończyć.
- To znaczy, że się w końcu wyprowadzasz? - Spytałam z nadzieją.
- Żartujesz siostrzyczko? - Uśmiechnęła się szeroko, poprawiając włosy. - Za dobrze nam razem. - Stwierdziła i wyszła z kuchni. Opadłam na oparcie krzesła, mrużąc oczy i pocierając twarz. W tamtym momencie czułam rosnące w sobie poirytowanie. Nie rozumiałam jak kiedyś mogłyśmy się tak dobrze dogadywać, skoro teraz każdy jej gest tak cholernie mnie denerwuje.

- Coś się stało? - Usłyszałam zachrypnięty głos Moniki. Odetchnęłam i spojrzałam na nią ze sztucznym uśmiechem.
- Wszystko okej. Może masz ochotę na kawę? I może chciałabyś opowiedzieć mi.. - Nie dokończyłam, widząc reakcję dziewczyny. Spuściła wzrok i bawiła się palcami. - Przepraszam, nie chciałam być wścibska. Jeśli będziesz chciała, to mi opowiesz. - Stwierdziłam, podnosząc się i ruszając w stronę zmywarki.
Wspólnie posprzątałyśmy po śniadaniu. Wzięłam szybki prysznic i dołączyłam do siedzącej w salonie Moniki. Opadłam na kanapę, tuż obok niej. Ułożyłam laptopa na kolanach i zajęłam się sprawami organizacyjnymi. Monika przerzucała kanały, a ja układałam plany Chłopaków na kolejne dni. Poczułam jej głowę na ramieniu. Przyglądała się temu co robię, raz na jakiś czas pytając o coś konkretnego. Monika była taka jak ja. Gdyby nie mój wielki, całkowicie dziwny sen, też nie znałabym Chłopaków. Odłożyłam laptopa i pogrążyłyśmy się w zagorzałej dyskusji na temat muzyki i twórczości chłopaków. Poleciłam kilka kawałków, opowiedziałam o krótkiej współpracy z nimi. Później zaczęłyśmy jedynie obgadywać każdego z nich.
Wyjątkowo dużo słyszałam o Niall'u. Dziewczyna udawała, że nic się nie dzieje, ale powiedzmy sobie szczerze - bardzo często widać, kiedy dwie osoby czują do siebie "miętę". Tak właśnie było w przypadku tej dwójki. Nagle usłyszałam telefon. Odrzuciłam laptopa, a Monika złapała go w ostatniej chwili. Komórkę odnalazłam pod łóżkiem w sypialni. Wciąż nie wiem jakim cudem udało mi się go usłyszeć. Odebrałam w ostatniej chwili, opadając z powrotem na kanapę.

- Słucham?
- Cześć mała. - Słysząc ten głos, moje serce zaczęło bić mocniej, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Monika spojrzała na mnie pytająco, a ja kontynuowałam.
- No hej Louis. Coś się stało?
- Od razu coś się stało. - Zaśmiał się - Dzwonie, bo chciałem spytać czy nie miałabyś ochoty wyskoczyć gdzieś dzisiaj wieczorem? - Spytał, a ja zatrzymałam powietrze w ustach. Sama nie wiem dlaczego, ale byłam w lekkim szoku. Szok ten jednak szybko minął, a na jego miejsce wstąpiło podniecenie. Uśmiechnęłam się szerzej i spojrzałam na wciąż zdziwioną Monikę. Wtedy właśnie uświadomiłam sobie, że nie mogę jej zostawić.
- Wiesz Lou.. Bardzo chętnie, ale nie mogę.. - Zaczęłam cicho, wypuszczając powietrze z ust.
- Dlaczego?
- Jest u mnie Monika, nie mogę..
- Przestań. - Przerwała mi dziewczyna, uśmiechając się. - Umów się z nim. - Szepnęła, poruszając śmiesznie brwiami.
- Ale..- Pokręciłam głową, patrząc na nią ze zdziwieniem. Zabrała mi telefon, porozmawiała chwilę z Louis'em i oddała mi moją własność. - Co ty..

- Spotykacie się za trzy godziny. Lou tu wpadnie. - Uśmiechnęła się szeroko, chwytając w rękę pilota.
- Ale co z tobą? Przecież cię nie zostawię.
- Dam sobie radę.
- Mam pomysł. - Spojrzałam na telefon. Odblokowałam go i już kilka sekund później słyszałam sygnał. - No cześć Niall. - Zaczęłam, szczerząc się do Moniki. Ustaliłam z nim, że zajmie się dziewczyną. Ustaliłam wszystkie szczegóły i rozłączyłam się.
- Jesteś okropna. Nie potrzebuję niańki. - Stwierdziła, zakładając ręce na klatkę piersiową i robiąc obrażoną minę.
- Myślę, że akurat ta niańka ci się spodoba. - Zaśmiałam się, odkładając telefon.

~*~

Stanęłam przed lustrem, przyglądając się swojemu odbiciu. Przejechałam dłońmi po brzuchu i biodrach. Wciąż nie mogłam zrozumieć dlaczego niby miałam się tak elegancko ubrać. Kompletnie to do mnie nie pasowało. Biała dopasowana sukienka na ramiączka, która kończyła się nad kolanami. Spojrzałam na odbicie Moniki.

- Jesteś pewna, że to nie przesada? - Spytałam, krzywiąc się.
- Jestem pewna, że wyglądasz prześlicznie. - Posłała mi uroczy uśmiech, podeszła i poprawiła moje włosy. Nagłe rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Odetchnęłam i wyszłam z pokoju. Kiedy otworzyłam drzwi, w progu stanął niesamowicie przystojny, elegancko ubrany chłopak. Szara koszula z podwiniętymi rękawami i ciemne rurki. Zlustrowałam go całego, trafiając w końcu na błyszczące oczy.

- Cześć. - Rzuciłam cicho.
- No cześć piękna. - Uśmiechnął się zawadiacko, oblizał subtelnie dolną wargę i zrobił krok w moją stronę. Kiedy znalazł się blisko mnie, poczułam intensywny zapach jego niesamowicie męskich perfum. Spojrzałam w górę, a sekundę później zostałam obdarowana soczystym buziakiem w policzek.
- Mogłabym wiedzieć gdzie mnie zabierasz? - Spytałam, kiedy wyszliśmy na ulicę i podążaliśmy w tylko jemu znanym kierunku.
- A musisz wszystko wiedzieć? - Spojrzał na mnie kątem oka, uśmiechając się.
- Nie wszystko, ale..
- Ufasz mi? - Zatrzymał się gwałtownie, stanął na przeciwko mnie i przeszył wzrokiem.
- Czasem się boję, ale w sumie to ufam. - Rzuciłam cicho. Posłał mi szeroki uśmiech, przeczesał dłonią włosy i ruszyliśmy w dalszą drogę.

Jak się okazało, Louis zabrał mnie do ekskluzywnej i chyba najdroższej restauracji w mieście. Przez pierwsze minuty, kiedy zasiadłam przy stoliku, rozglądałam się ze zdenerwowaniem. Bałam się, że popełnię jakąś gafę. Nie nadawałam się do takich miejsc. Jednak jego zachowanie i głupie żarty, sprawiły, że bardzo szybko się rozluźniłam. Po kolacji, postanowiliśmy zrobić sobie długi spacer. Zamiast zamawiać taksówkę, wracaliśmy do domu na piechotę. Całą drogę rozmawialiśmy. Z każdą kolejną minutą dowiadywałam się o nim coraz to ciekawszych rzeczy. Poznawałam go coraz lepiej, dzięki czemu lubiłam go coraz bardziej. Wkroczyliśmy na most, przechodząc przez rzekę. Spojrzałam na chłopaka, czując, że moje nogi długo nie wytrzymają. Zaśmiał się, ale kiwnął głową na znak, że zrozumiał. Skręciliśmy w prawo, by w krótkim czasie znaleźć się w alejce. Po jednej stronie, na całej długości deptaka stały ławki, po drugiej stronie była metalowa barierka. Dawno nie byłam w tym miejscu, więc z ogromnym uśmiechem ruszyłam w stronę barierek, pociągając za sobą chłopaka.

Stanęliśmy przy barierce i obserwowaliśmy spokojną taflę Tamizy, w której odbijały się światła miasta. Czułam jego intensywny zapach. Nie potrafiłam powstrzymać się od zaciągania się nim. Oboje ułożyliśmy dłonie na metalowej barierce. Panowała cisza, przerywana odgłosami miasta. Spojrzałam na jego profil. Był niesamowity, jego kilkudniowy zarost, lazurowe oczy, których blask widziałam nawet w takiej ciemności. Wstrzymałam oddech, kiedy oblizał dolną wargę. Odwróciłam głowę i zmrużyłam oczy, starając się doprowadzić swoje myśli do normalności. Nagle poczułam jego dużą, ciepłą dłoń na swojej. Spojrzałam w dół, a on splótł nasze palce, wciąż patrząc przed siebie. Uśmiechnęłam się pod nosem. Spojrzał na mnie z poważną miną. Uniosłam brew pytająco. Odsunął się od barierki i stanął tuż za mną. Objął mnie całym sobą. Czułam jego tors na swoich plecach, jego ciepło, jego oddech na karku i jego zapach, który sprawiał, że podświadomie czułam się niesamowicie bezpiecznie i błogo. Objął mnie w pasie, układając nasze dłonie na moim brzuchu. Drugą ręką odsunął moje włosy, a sekundę później czułam jego gorące pocałunki na szyi. Otworzyłam usta, chcąc coś powiedzieć. Nie byłam w stanie. Zamknęłam oczy, a głowę oparłam na jego ramieniu. Ścisnął delikatnie nasze dłonie, muskając kciukiem wierzch mojej. Jego usta błądziły po mojej skórze. Poczułam jak gęsia skórka wkrada się na całe moje ciało. Oblewa każdy jego skrawek. Przyciągnął mnie bliżej. Wstrzymałam oddech, kiedy jego ciepłe wargi dotarły do moich ramion. Całował każdy skrawek mojej skóry, a ja rozpływałam się, czując niesamowicie wielką falę gorąca zalewającą moje wnętrze. Nagle oderwał się ode mnie i jednym ruchem przekręcił mnie przodem do siebie. Chwycił moją
twarz w dłonie i spojrzał w oczy. Kciukami potarł moje policzki i uśmiechnął się tak pięknie, jak jeszcze nigdy. Ponownie otworzyłam usta, by coś powiedzieć. Ponownie nie byłam w stanie wykrztusić z siebie ani słowa. Zbliżył twarz i pocałował mnie w czoło. Później to samo zrobił z moim nosem, policzkami. Wplótł palce w moje włosy i zaczął bardzo delikatnie całować moje powieki. Oplotłam ręce wokół jego szyi, rozchyliłam wargi, wypuszczając subtelnie powietrze. Każda sekunda dłużyła mi się w nieskończoność. Jego obecność, jego zachowanie sprawiały, że pragnęłam, by ten moment trwał wiecznie. W tamtym momencie już wiedziałam. Wiedziałam, że mogłabym zrobić dla niego wszystko. To dziwne uczucie, które towarzyszyło mi do tej pory bardzo powoli zmieniało się w coś pięknego. Uchyliłam powieki i spojrzałam w błękit jego oczu. Przygryzłam wargę i uśmiechnęłam się lekko. Ucałował kąciki moich ust.

- Louis.. - Zaczęłam, jednak nie dał mi dokończyć. Zatopił dłonie w moich włosach, całując mnie namiętnie. Z początku bardzo delikatny i nieśmiały pocałunek, z każdą sekundą przeradzał się w coś coraz bardziej wyjątkowego. Całował mnie coraz czulej, przypierając do zimnej barierki. Wzdrygnęłam się, a sekundę później poczułam jak tracę grunt pod stopami. Oplotłam nogami jego biodra, a on odsunął mnie od barierki, przytulając mnie tak szczelnie, jakby chciał ochronić mnie przed całym światem. Ale to przecież śmieszne. Przecież to On był całym moim światem. Od tamtego momentu, na zawsze.

sobota, 12 lipca 2014

8.

Zmrużyłam oczy, rękoma oplatając jego szyję. Poczułam jak jego dłonie wędrują na moją talię. Sekundę później straciłam grunt pod stopami. Uśmiechnęłam się lekko i oplotłam nogami jego biodra. Nigdy dotąd nie zdarzył mi się tak niesamowicie czuły, długi i cudowny pocałunek. Smakowałam jego ust, wplatając palce w misternie ułożoną fryzurę chłopaka. Poczułam jak rusza z miejsca, a sekundę później moje plecy spotkały się z zimną ścianą. Chwycił moją twarz w dłonie, oderwał się od ust i spojrzał mi w oczy.

- Ana.. ja.. Przepraszam za tamto. - Usłyszałam szept.
- Louis.. - Nie zdążyłam powiedzieć nic więcej, bo ponownie wbił się w moje wargi, muskając kciukami policzki. Nagle usłyszeliśmy nawoływanie. Odsunęliśmy się od siebie. Spuściłam wzrok, chrząkając i poprawiając bluzkę. Czułam się jak mała dziewczynka przyłapana na czymś bardzo niestosownym. Odetchnęłam i spojrzałam w jego błyszczące oczy. Otworzył usta, jednak bardzo szybko je zamknął. Złapał mnie za rękę i uniósł, dotykając jej zewnętrzną stronę wargami. Chciałam coś powiedzieć, jednak nie potrafiłam. Oboje nie potrafiliśmy w żaden sposób skomentować tego, co stało się kilka sekund wcześniej. Mimo, że przecież już się całowaliśmy. Czułam jak moje wnętrzności szaleją, dokładnie tak jak myśli. Zrobiłam krok w jego stronę. Ułożyłam dłoń na jego rozgrzanym policzku, nie odrywając wzroku od lazurowych ślepi.

- Tomlinson do cholery! Ile można cię wołać! - Usłyszeliśmy krzyk.Uśmiechnęliśmy się w tym samym momencie. Cofnęłam się i odwróciłam. Poczułam jak Lou łapie mnie za nadgarstek, a sekundę później poczułam jego klatkę piersiową na swoich plecach i oddech na karku.

- Niech to zostanie między nami. - Wyszeptał, a mnie przeszły ciarki. Jego głos był inny. Poważny, niski, odrobinę przerażający. Odwróciłam się powoli, ale jego już nie było. Odetchnęłam powoli, przeczesałam palcami włosy i weszłam do łazienki.

~*~

Dni mijały, a z każdym kolejnym miałam coraz więcej obowiązków. Praca, szkoła, załatwianie sesji zdjęciowych, wywiadów, planowanie trasy koncertowej, nauka, egzaminy. Wszystkiego miałam powyżej uszu, jednak jedna sprawa nie dawała mi spokoju. Myślałam, że moje spotkanie z Moniką przerodziło się w swego rodzaju przyjaźń. Mimo, że spędziłyśmy jedynie kilka wspólnych godzin, miałam wrażenie, że bardzo dobrze się dogadujemy. Jednak, odkąd odprowadziłam ją do domu, nie odezwała się ani razu. Rozumiem ogrom obowiązków, bo sama miałam zapieprz, jednak coś mi nie pasowało w tej całej sytuacji. Moja kobieca intuicja podpowiadała mi, że coś jest nie tak. 

Pewnego dnia, wróciłam do domu bardzo późno. Sarah balangowała na kolejnej imprezie, a ja dzięki temu mogłam na spokojnie odpocząć. Przebrałam się w najwygodniejsze dresy jakie tylko miałam, nakarmiłam Will'a i zasiadłam na balkonie z pudełkiem sajgonek, które udało mi się kupić w drodze do domu. Ułożyłam nogi na metalowej barierce i wsłuchując się w rytm piosenki, która leciała z głośników, zajadałam się późnym obiadem. Nagle usłyszałam dzwoniący telefon. Odłożyłam pudełko i wolnym krokiem weszłam do pokoju. Odnalazłam komórkę i odebrałam, nawet nie patrząc na ekran. 

- Słucham?
- Ana..? - Usłyszałam bardzo cichy, kobiecy głos.
- Tak, kto..
- Ana, błagam, pomóż mi..
- Monika? - Dopytywałam, czując jak moje serce wali coraz mocniej. - Co się stało? Gdzie jesteś?
- Jestem u siebie, ale już dłużej nie wytrzymam..proszę, pomóż mi..- Mówiła coraz ciszej i coraz bardziej piskliwie.
- Ale co się stało?! - W odpowiedzi usłyszałam jedynie odgłos uderzenia i przerwane połączenie. Przerażona, włożyłam telefon do kieszeni dresów i chwyciłam za kluczyki od samochodu. W mojej głowie plątały się przeróżne, coraz gorsze myśli. Otworzyłam drzwi i wybiegając z mieszkania wpadłam na kogoś. Odbiłam się od tajemniczej osoby i podniosłam głowę, wściekła, że ktoś śmiał przerwać mi akcję ratunkową.

- Niall? Co tu robisz?! - Krzyknęłam tonem dalekim od miłego.
- Wpadłem po ratunek, bo.. - Przerwał, lustrując mnie od góry do dołu - Coś się stało?
- Obawiam się, że tak. - Rzuciłam cicho i wyminęłam blondyna. W ostatniej jednak chwili, zatrzymałam się i wpadłam na pomysł. Obróciłam się na pięcie i podeszłam do chłopaka. - Chodź, przydasz się. - Stwierdziłam i pociągnęłam zdziwionego i oniemiałego Horana za sobą. 

Wepchnęłam go do samochodu i ignorując jego ciągłe pytania, ruszyłam z piskiem opon. Byłam z siebie dumna, że bez żadnego problemu zapamiętywałam miejsca, w których byłam przynajmniej raz. W ciągu niecałych dziesięciu minut, zatrzymałam się przed domem Moniki. Wysiadłam z samochodu, wciąż krzycząc na blondyna, by się pośpieszył. Już miałam wchodzić do bloku, kiedy chłopak złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie.

- Możesz mi w końcu wyjaśnić o co tu właściwie chodzi?! - Krzyknął, przeszywając mnie swoimi niebieskimi oczami. 
- Przepraszam. - Odetchnęłam, a on rozluźnił uścisk. - Dzwoniła do mnie Monika. Prosiła o pomoc i.. Słyszałam coś niepokojącego. Musimy tam wejść! - Wskazałam na ceglany blok tuż za mną. 
- No to na co jeszcze czekamy. - Rzucił, odepchnął mnie i wszedł jako pierwszy. Pokręciłam głową i ruszyłam za blondynem. Nie miałam zielonego pojęcia pod jakim numerem mieszkała Monika. Przeszliśmy chyba wszystkie mieszkania, wypytując o młodą dziewczynę. Oczywiście nikt nic nie wiedział. W końcu udało nam się trafić na pewną starszą panią. Okazała się bardzo sympatyczna i już miałam nam wyjaśnić gdzie dokładnie mieszka Monika, kiedy usłyszeliśmy przeraźliwy krzyk.

- To ona! - Wrzasnęłam i pociągnęłam za sobą Niall'a. Hałas dochodził z mieszkania, w rogu korytarza. Bez żadnego słowa, blondyn wyważył drzwi i wszedł do środka jako pierwszy. To co zobaczyłam na miejscu sprawiło, że moje serce zatrzymało się na chwilę. Pod ścianą leżała na wpół przytomna, pobita i łkająca Monika. Nad nią stał mężczyzna w średnim wieku, w jednej dłoni trzymając butelkę wódki, w drugiej pustą, zbitą butelkę, najprawdopodobniej po piwie. Zakryłam usta dłonią, a Niall wkroczył do akcji. Odepchnął mężczyznę, przypierając go do ściany, a wcześniej wytrącając z jego rąk butelki. Podbiegłam do Moniki i kucnęłam, obejmując ją ramieniem.

- Już wszystko dobrze, spokojnie. - Szeptałam, odgarniając z jej zakrwawionego czoła włosy i głaszcząc ją po głowie. - Chodźmy stąd mała. - Pomogłam dziewczynie wstać i kiedy ruszyłyśmy w stronę drzwi, tajemniczy mężczyzna zaczął krzyczeć coś całkowicie niezrozumiałego. Szarpał się i pluł w naszą stronę. Blondyn nie dał mu jednak możliwości na wydostanie się. Nigdy nie sądziłam, że to tak silny i stanowczy chłopak. Wyprowadziłam Monikę z mieszkania, później z klatki. Dopiero, kiedy usadziłam ją na tylnym siedzeniu swojego samochodu, obejrzałam się do tyłu, sprawdzając co z Horanem. Kilka sekund później zauważyłam jego sylwetkę w drzwiach. Podążał w naszą stronę, rozmasowując sobie nadgarstki.

- Monika..- Zaczęłam cicho, kucając przed dziewczyną i muskając jej policzki kciukami. - Kto to był? co się.. - Nie dokończyłam. Dziewczyna wpadła w histeryczny płacz, a ja już wiedziałam, że niczego i tak się nie dowiem. Poinstruowałam blondyna, by przyniósł mi kilka chusteczek i butelkę wody ze schowka. Wytarłam zakrwawioną twarz, ręce i ramiona, otarłam jej oczy z łez i rozmazanego makijażu i podeszłam bliżej.

- Już wszystko dobrze, nie bój się. - Szeptałam, obejmując ją i czując jak cała drży. Niall stał za mną i przyglądał się wszystkiemu bez słowa. Nie miałam pojęcia co powiedzieć, co myśleć o tej całej sytuacji. Wiedziałam jedynie, że to niesamowite szczęście, że zdążyliśmy przyjechać nim stało się coś o wiele gorszego. Wiedziałam też, że tak naprawdę Niall spadł mi z nieba. Kiedy w końcu udało mi się uspokoić dziewczynę, ułożyłam ją na tylnym siedzeniu i przykryłam bluzą, którą wręczył mi blondyn. Odwróciłam się do niego powoli i spojrzałam w oczy. Widać było, że jest tak samo jak ja, przerażony i zdezorientowany całą tą sytuacją. Odetchnęłam i podchodząc bliżej, oplotłam jego szyję rękoma.

- Dziękuję Horan. - Wyszeptałam i ucałowałam go w policzek. Posłał mi nikły uśmiech, ułożył dłonie na moich ramionach i ustami dotknął moich dłoni, wciąż ciężko oddychając. Nigdy nie lubiłam oceniać ludzi, nie wiedząc o nich tak naprawdę za wiele, ale w tamtym momencie stwierdziłam, że Niall to niesamowicie wrażliwy chłopak. Tak cholernie bardzo przejął się tym wszystkim.

Wsiedliśmy do auta i spojrzeliśmy w tył. Monika zasnęła. Uzgodniłam z blondynem, że zabieram ją do siebie, a on przekaże Paulowi, że kolejnego dnia nie będę mogła stawić się w pracy. Zaoferował również, że pomoże mi przy wniesieniu Moniki do mojego mieszkania. Zatrzymałam się pod swoją kamienicą. Niall wyjął dziewczynę bardzo delikatnie, ułożył sobie na rękach, starając się jej nie zbudzić i wniósł na górę. Nakazałam ułożyć ja w swoim łóżku, po czym wygoniłam chłopaka z pokoju. Przebrałam Monikę w swoje ciuchy, nakryłam i na palcach, wyszłam z pokoju. Niall stał w kuchni, przy oknie. Wpatrywał się w przestrzeń i ani drgnął, kiedy weszłam do pomieszczenia.

- Napijesz się czegoś? - Spytałam cicho, podchodząc do lodówki.
- Tak, chyba tak.. - Rzucił równie cicho, nie odwracając wzroku. Wyjęłam butelkę soku, dwie szklanki i nalałam do nich pomarańczowego płynu. Podeszłam do blondyna i układając dłoń na jego ramieniu, wręczyłam szklankę.
- Spokojnie. Porozmawiam z nią jutro.
- Ale.. - Zaczął, odwracając głowę w moją stronę.
- Tak, od razu do ciebie zadzwonię. - Przerwałam mu, posyłając delikatny uśmiech.

Kilkanaście minut później pożegnałam się z chłopakiem. Przebrałam się w łazience i na palcach wróciłam do swojej sypialni. Usiadłam na drugim końcu łóżka, podciągając kolana pod brodę i starałam się uporządkować wszystkie myśli, obserwując spokojnie śpiącą Monikę.


Liebster Awards.

Jest mi niesamowicie miło ponieważ dostałam aż dwie nominację. ;) dziękuję bardzo i ogromnie się cieszę, że podobają się Wam moje wypociny.


Ann Horan  right-now-one-direction.blogspot.com

1. Twoja największa wtopa?
całe życie je zaliczam, więc nie potrafię powiedzieć ;)
2. Lubisz wyróżniać się z tłumu?
nie.
3. Ulubiony zapach perfum?
DKNY.
4. Twoje hobby?
pisanie, czytanie.
5. Ulubiony cytat?
"Ze wszystkich rzeczy wiecznych miłość trwa najkrócej."
6. Dlaczego prowadzisz bloga?
sama nie wiem. uwielbiam pisać i mimo, że nie wychodzi to za dobrze, wciąż się uczę. ;)
7. Masz jakiegoś idola?
aż trzech: Jared, Shannon, Tomo.
8. Czego nigdy byś nie zrobiła?
istnieje mnóstwo takich rzeczy.
9. Dokończ!
Kocham.. muzykę.
Nienawidzę.. kłamstwa i pozerstwa.
Nie mogę.. rzucić palenia.
Uwielbiam.. tańczyć i śpiewać.
Mam.. mnóstwo nadziei.
Szukam.. niczego nie szukam.
Tęsknię.. za przyjaciółmi.
Marzę.. i nigdy nie przestanę.
Ufam.. przyjaciołom.
Szanuję.. każdego człowieka.
Toleruję.. mnóstwo rzeczy i mnóstwo odmienności.
Chciałabym.. skończyć studia.
Potrzebuję.. bliskiej osoby.
Śmieję się gdy.. jestem z przyjaciółmi.
Płaczę gdy.. w sumie to bardzo często.
10. Twoja największa wada?
zbyt wielka naiwność.
11. Plany na przyszłość?
mnóstwo.

Mrs Payne   myfallenangel-liampayne.blogspot.com

1)Ulubione danie?
nie mam takiego.
2)Twoja największa zaleta?
bardzo tolerancyjna.
3) Ulubiona piosenka?
"Jolka Jolka" Budka Suflera ;)
4)Dlaczego prowadzisz bloga?
J.W.
5)Twoje hobby?
taniec, pisanie, narzekanie.
6)O czym marzysz?
mam mnóstwo marzeń.
7)Plany na przyszłość.?
bardzo dużo.
8)Ulubiony kwiatek?
gerber.
9) Umiesz grać na jakimś instrumencie?
uczę się - gitara.
10)Chciałabyś coś zmienić w swoim życiu?
jedynie w swoim charakterze.
11) Jak widzisz siebie za 20 lat?
nie wybiegam aż tak daleko w przyszłość ;) 

Nominacje:

http://all-our-life.blogspot.com/
http://pozostac-bez-echa.blogspot.com/
http://you-light-up-my-world.blogspot.com/
http://you-break-my-heart-again.blogspot.com/
http://lovee-story-for-us.blogspot.com/

Pytania:

1. Ulubiona piosenka?
2. Ukochana książka?
3. Ulubiony cytat?
4. Co Cię inspiruje do pisania opowiadania?
5. Jestes tolerancyjna?
6. Twoje największe hobby?
7. Jakie miasta chcesz odwiedzić?
8. Ulubiony członek 1D?
9. Ile masz lat?
10. Masz jakiegoś pupila? jeśli tak - jak ma na imię?
11. Czy uważasz, że marzenia się spełniają?


sobota, 5 lipca 2014

7.

Cały dzień nie widziałam siostry. Z początku byłam ciekawa i nawet trochę zaniepokojona co się z nią właściwie dzieje. Jednak, kiedy zasiadłam przed telewizorem, słysząc jedynie ciszę przerywaną odgłosami filmu, uśmiechnęłam się szeroko i całkowicie o niej zapomniałam. Wokół siebie rozłożyłam wszystkie możliwe smakołyki, jakie miałam w domu, a jakie udało mi się ukryć przed Sarą. Otworzyłam paczkę żelek i od razu wepchnęłam sobie kilka do buzi, starając się nie roześmiać z tego co akurat leciało w telewizji. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie zwlokłam się z łóżka i podreptałam otworzyć. Moim oczom ukazał się uśmiechnięty Zayn.

- Siema. - Rzucił i od razu ucałował mnie w policzek.
- No hej. Co tu robisz? - Spytałam, przepuszczając go.
- Już nie można odwiedzić naszej pani menadżer? - Zaśmiał się, podając mi czteropak piwa.
- Oczywiście, że można. A to co? - Uśmiechnęłam się, przejmując puszki i patrząc na chłopaka pytająco.
- Pomyślałem, że nie wypada przyjść z pustymi rękoma. - Wyszczerzył się, przeciągnął i wszedł do salonu. - No, no. Widzę, że niezła impreza tu było. - Stwierdził, lustrując wszystkie puste paczki po żelkach, ciasteczkach i chipsach.
- Nie czepiaj się. Mam dziś wolne. - Rzuciłam i ruszyłam do kuchni. Wyjęłam dwa piwa, pozostałe dwa zostawiając w lodówce. Kiedy wróciłam do pokoju, Zayn już dawno rozłożył się na mojej kanapie, z nogami na stoliku, Will'em na kolanach i ręką w paczce chipsów.

- Ekhm. - Chrząknęłam i opadłam obok chłopaka. - Cieszę się, że czujesz się jak u siebie.
- Ja też się cieszę. - Uśmiechnął się do mnie, po czy zwrócił wzrok do telewizora. - Słyszałem, że masz coś fajnego. - Odnalazł wzrokiem pada, nachylił się i już sekundę później bawił się nim, patrząc na mnie prosząco. Pokręciłam głową z uśmiechem i podniosłam się. Z szafki pod telewizorem wyjęłam drugiego pada i włączyłam konsolę.

- Ze mną nie masz szans. - Rzuciłam, usadawiając się obok Zayn'a. - W co chcesz przegrać?
- Ale pewna siebie. - Zaśmiał się. Kilka minut później już graliśmy, a Malikowi rzedła mina z każdą kolejną sekundą.

Nie dawał jednak za wygraną. W przerwach obrywałam za swoje umiejętności. Za którymś razem Zayn tak wczuł się w torturowanie mnie łaskotkami, że odrzucił pada i zajął się jedynie tą jedną czynnością. Broniłam się na wszelkie sposoby. Wymachiwałam rękami, nogami, gryzłam go i próbowałam łaskotać. Był nie do pokonania. Po kilkunastu minutach straszliwych tortur, w końcu sobie odpuścił i wróciliśmy do gry. Kiedy nam się znudziło, włączyliśmy jakiś strasznie głupi film. Komentowaliśmy go, śmialiśmy się z wyjątkowo słabej gry aktorów i rzucaliśmy chrupkami w ekran, gdy jakaś scena była wyjątkowo tandetna. Popijaliśmy piwo, dyskutując o grach, muzyce i tatuażach. Tego wieczoru przekonałam się, że Malik to niesamowity człowiek. Czułam w sercu, że moglibyśmy być świetnymi przyjaciółmi. Z nikim do tamtej pory, nie dogadywałam się tak dobrze jak z nim. Może jeden prawdziwie wspólny wieczór, bez fleszy, wścibskich dziennikarzy i miliona fanek, sprawił, że zdobyłam nowego przyjaciela? Dokładnie tak jak w moim śnie.

Około pierwszej w nocy, opadliśmy bez sił na dalsze rozmowy. Zayn rozłożył się na kanapie, układając nogi na stoliku, wcześniej podkładając sobie poduszkę. Ja położyłam głowę na jego udach i bawiłam się jego wyjątkowo długimi palcami. Każde z nas kiwało głową w rytm lecącej  muzyki. Jak się okazało słuchamy praktycznie tego samego. W pewnym momencie zauważyłam, że Zayn przestał się poruszać. Spojrzałam w jego twarz. Wyglądał jak małe dziecko, z lekko wydętymi wargami i długimi rzęsami spoczywającymi na policzkach. Zasnął. Uśmiechnęłam się pod nosem i bardzo powoli podniosłam się z jego nóg. Z sypialni przyniosłam koc i nakryłam go, całując w czoło.

- No, no. - Usłyszałam za sobą. Odwróciłam się, a moja mina automatycznie zrzedła.
- I czego się tak gapisz. - Rzuciłam, przewracając oczami.
- Widzę, że jeden facet ci nie wystarcza. Szalejesz maleńka. - Sarah stała oparta o framugę, z założonymi na klatce piersiowej rękoma i cwaniackim uśmieszkiem na twarzy.
- Nie twój interes. Z resztą.. - Wzruszyłam ramionami i ruszyłam w stronę sypialni - Nic nie zaszło.
- Ależ oczywiście. - Zaśmiała się szyderczo. Weszła do salonu i nachyliła się nad Malikiem. - No muszę przyznać, że niezły. Nawet bardzo. - Oblizała wargę i ułożyła dłoń na jego torsie.
- Sarah, odczep się od niego. - Podeszłam do siostry i spojrzałam na nią zabójczym wzrokiem. Posłała mi szeroki, cwaniacki uśmiech, wzruszyła ramionami i wyszła z pokoju. Odetchnęłam z ulgą i spojrzałam na Zayn'a. Pogładziłam go po policzku, poprawiłam koc i ruszyłam do sypialni.

~*~

Obudziło mnie stukanie naczyń. Uchyliłam niechętnie powieki, a promienie słońca od razu zaatakowały moje oczy. Podniosłam się do pozycji siedzącej, przetarłam zaspaną twarz i spojrzałam na zegarek. Godzina wczesna, jednak mnóstwo nieodebranych połączeń. Widząc, że wszystkie są od Paul'a, wykręciłam do niego numer, czując lekkie zdenerwowanie. Przywitał mnie radosny głos mężczyzny. Okazało się, że jestem dziś potrzebna w sprawie omówienia sesji zdjęciowej. 

- Po wszystkim musimy się jeszcze spotkać z chłopakami. Nowa płyta i obowiązki z nią związane. Sama rozumiesz. - Rzucił.
- No jasne. 
- Mogłabyś mi pomóc z Malikiem? Dzwonie do niego od wczorajszego wieczoru, ale wcale nie zamierza odbierać. 
- Tak się składa, że jest u mnie. - Zaśmiałam się.
- Um.. - Zapadła cisza. Uderzyłam się w czoło, uświadamiając sobie jak głupio musiało to zabrzmieć.
- Ale to nie to co myślisz! Zgarnę go, jadąc do ciebie. - Wytłumaczyłam się szybko i odetchnęłam dyskretnie. Po paru minutach skończyliśmy rozmowę i zeskoczyłam z łózka. Wolnym krokiem podreptałam do kuchni, przeciągając się i ziewając. Wchodząc do pomieszczenia, stanęłam jak wryta, zatrzymując powietrze w ustach.
- Zayn? - Rzuciłam, wypuszczając je i unosząc brew. Odwrócił się do mnie z uśmiechem. Zlustrowałam jego nagi tors, docierając w końcu do czekoladowych oczu. - Co ty tu wyrabiasz? 
- Sama powiedziałaś, żebym czuł się jak u siebie. Postanowiłem zrobić nam kawę. - Wyszczerzył się, podnosząc w górę dwa kubki.
- Byłam pewna, że jeszcze śpisz, albo zwiałeś do domu. - Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej butelkę wody.
- Przykro mi, że cię zawiodłem. - Zaśmiał się. - A gdzie jakieś "dzień dobry" - Spytał nagle, podchodząc do mnie.
- Um.. Dzień dobry. - Uśmiechnęłam się do niego promiennie. Pokręcił głową i pochylając się, pocałował mnie w policzek.
- Lepiej się streszczaj, bo mamy ważne sprawy Panie Malik. - Wyminęłam go i siadając przy stole, spojrzałam znacząco. - I fajnie byłoby gdybyś się ubrał. - Pokazałam mu język i założyłam ręce na klatkę piersiową. Odwzajemnił gest i ustawił na stole dwa kubki, po czym nalał do nich kawy. Kilka minut później już zajadaliśmy się wspólnie przygotowanym śniadaniem. Przy tworzeniu go nie zabrakło oczywiście wygłupów i zrobienia z mojej kuchni pobojowiska. Po jedzeniu udało mi się zagonić Zayn'a do łazienki. Pół godziny później nadeszła pora na mnie. Wzięłam szybki, orzeźwiający prysznic, przebrałam się, nałożyłam delikatny makijaż, związałam włosy i byłam gotowa do wyjścia. Wychodząc z łazienki, z czystej ciekawości, zajrzałam do Sary. Nie było jej, a pokój wyglądał jak po przejściu okropnie wielkiego huraganu. Pokręciłam głową z politowaniem i wróciłam do Malika.

Już godzinę później latałam jak wariatka po studiu nagraniowym, załatwiając kolejne sprawy. Do ucha przyczepiony telefon, a w ręku ogromny plik kartek i karteluszek znacząco spowalniał moje ruchy, jednak nie poddawałam się. Gdyby nie ta cholerna biurokracja, wszystko szłoby lepiej i sprawniej. W końcu, po paru godzinach jeżdżenia po mieście i załatwiania wszystkiego za Paul'a, udało mi się wstąpić do kawiarni. Zamówiłam największą możliwą kawę i po raz setny tego dnia, wsiadłam do samochodu, kierując się do domu chłopaków. Nie obyło się oczywiście bez kilku ostrych wiązanek, kiedy stałam w korku i widziałam poczynania innych kierowców. Ponad godzinę później, parkowałam na wielkim podjeździe. Wysiadając z auta, trzasnęłam drzwiami tak mocno, że w pewnym momencie musiałam sprawdzić, czy oby na pewno nie odpadły. Zanim weszłam do chłopaków, usiadłam na schodku i odpaliłam papierosa. Zaciągnęłam się i zmrużyłam oczy, wypuszczając dym z ust. Nagle poczułam na swoim ramieniu czyjąś dużą dłoń, a sekundę później usłyszałam zachrypnięty głos przy uchu.

- Nie pal. - Odwróciłam głowę. Tuż za mną kucał uśmiechnięty Harry i wpatrywał się we mnie z zaciekawieniem.
- Nie strasz mnie. - Rzuciłam cicho, biorąc bucha.
- Wybacz. - Posłał mi uroczy uśmiech. - Musiałem sprawdzić co to było ten straszny trzask.
- To chyba moja wina. - Zwróciłam wzrok na auto.
- Co ono zawiniło? - Zaśmiał się.
- Jestem strasznie wkurzona. To chyba ten dzień.. A jeszcze czeka mnie użeranie się ze stadem pawianów z ADHD. - Odwróciłam się i pokazałam chłopakowi język. Pfuknął i zrobił obrażoną minę. Wyrzuciłam niedopałek, podniosłam się i stanęłam za Harry'm. Objęłam jego szyję i nachylając się, ucałowałam w policzek.
- Żartowałam Styles. Chodźmy. - Szepnęłam.

Siedziałam oparta plecami o ramię Zayn'a i zawzięcie dyskutowałam z Paul'em i Liam'em na temat nowej płyty. Czemu tylko z nimi? Bo tylko oni byli tak naprawdę zainteresowani tym, po co właściwie się zebraliśmy. Zayn z Horanem grali na PSP, Harry zajął się swoimi guzikami w koszuli, szepcząc coś do samego siebie, a Lou siedział bez ruchu, raz na jakiś czas odpowiadając Malikowi. Przez cały czas czułam na sobie jego wzrok. Nie odczuwałam jednak potrzeby, by odwrócić głowę. Nie odczuwałam potrzeby spotkania się z jego wzrokiem. Byłam wkurzona i nie miałam ochoty na kolejne, męczące myśli. Snucie jakichś scenariuszy po kolejnych niedopowiedzeniach.

W pewnym momencie przeprosiłam Payne'a i Paul'a i wychodząc z pokoju, ruszyłam w stronę łazienki. Nacisnęłam na klamkę, jednak nie zdążyłam wejść, czując na swoim nadgarstku czyjś uścisk. Nie zdążyłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Poczułam ciepłe usta całujące zachłannie moje. Poczułam duże dłonie, trzymające moją twarz i znajomy, niesamowity zapach perfum.