- Harry? - usłyszałem cichy głos dziewczyny. Spojrzałem na nią pytająco. - możemy zacząć od nowa?
Przez chwilę siedziałem cicho, wciąż wpatrując się w dziewczynę. Biłem się z myślami. Nie miałem pojęcia co odpowiedzieć. Nie miałem tak naprawdę pojęcia czego chcę. Z jednej strony Patty była dla mnie bardzo ważną osobą. Nikt nigdy nie działał na mnie tak jak ona. I mimo, że skrzywdziła zarówno mnie, jak i moich przyjaciół, pragnąłem się z nią widywać. Pragnąłem poznawać jej inną, lepszą stronę. Wierzyłem, że takowa istnieje. Gdyby było inaczej, nie przeprosiłaby mnie. Prawda?
Odetchnąłem i upiłem łyk już całkiem zimnej kawy. Skrzywiłem się i wyjrzałem przez okno. Ona siedziała cicho, nie poruszyła się nawet. Jak gdyby czekała na wyrok. W końcu nasze oczy się spotkały. Zatopiłem się w szarości i blasku jej tęczówek i oblizałem dolną wargę.
- sam nie wiem. - zacząłem w końcu. - ja jestem w stanie przeżyć to jak mnie traktowałaś. Ale nie mogę wypowiadać się za Anę. A na niej bardzo mi zależy. A co za tym idzie, zależy mi by i ona ci wybaczyła.
- tak, rozumiem. - rzuciła cicho - chciałam do niej zadzwonić. Ale postanowiłam najpierw porozmawiać z tobą.
- dobrze więc. najpierw porozmawiaj z nią. Ja osobiście muszę zastanowić się czy chcę mieć jeszcze z tobą cokolwiek wspólnego. - rzuciłem i położywszy pieniądze na stół, podniosłem się. Nie spojrzałem na dziewczynę, bo byłem pewny, że jeśli to zrobię, nie uda mi się odejść tak po prostu. Przekroczyłem próg kawiarni i odetchnąłem głęboko. Byłem dumny sam z siebie, że udało mi się zachować w taki sposób w stosunku do osoby, która od zawsze sprawiała, że byłem totalnie ogłupiały.
***
Dni mijały w zastraszającym tempie. Nikt tak naprawdę nie zauważyłby tego, gdyby nie mały. Po dzieciach dopiero widzimy jak szybko toczy się nasze życie. Frank rósł jak na drożdżach. Byłam niesamowicie szczęśliwa mając przy sobie swoich ukochanych mężczyzn i przyjaciół, którym wiodło się coraz lepiej. Niall i Zoey zachowywali się jak stare dobre małżeństwo. Zayn z Jo, byli niczym nastoletnia, zakochana w sobie para. A i Harry ostatnimi czasy chodził coraz weselszy. Liam świetnie dogadywał się z John'em i widziałam jak ich miłość kwitnie. Szkoda było mi jedynie tego, że muszą się tak naprawdę ukrywać. Przecież nie powinno się kryć z uczuciem. Bali się reakcji mediów, jednak najbardziej reakcji fanek. Przecież na nich zależało im najbardziej.
Jak zwykle, siedzieliśmy całą grupą w naszym domu i wygłupialiśmy się. Kiedyś sądziłam, że nikt nie jest w stanie przebić wygłupów Louis'a. Tego dnia Zayn udowodnił, że jest inaczej. Nie wiem czy to ciągłe przebywanie z moim ukochanym, czy też z dzieckiem sprawiało, że mulat swoim zachowaniem coraz bardziej przypominał swojego przyjaciela. Przebrali Frank'a w kolejny genialny strój, który zakupił mu ojciec i biegali z nim po całym pokoju, albo wylegiwali się na podłodze, robiąc jakieś głupie miny. Powoli zaczynałam się bać, że małemu coś się stanie od wiecznego śmiechu. Niall oczywiście nie pozostawał inny. Szybko dołączył do swoich normalnych inaczej przyjaciół. Mogłam być pewna, że obowiązek zabawiania dziecka nie należy już do mnie.
Liam rozmawiał z John'em i raz na jakiś czas spoglądali z pożałowaniem na przyjaciół. Harry siedział z nosem w telefonie, raz na jakiś czas popijając piwo. Ja starałam się rozmawiać z dziewczynami, jednak nie wychodziło nam to za dobrze, bo wciąż odwracałyśmy wzrok na chłopaków, którym z każdą sekundą odwalało coraz bardziej.
- tacy wujkowie to skarb. - stwierdziła z ironią Jo, oglądając kolejne występy chłopaków.
- coraz częściej zaczynam bać się co wyrośnie z małego, jeśli będzie tyle czasu spędzał z chłopakami. - rzuciłam, po czym wszystkie wybuchłyśmy śmiechem. Nagle rozdzwonił się mój telefon.
- zamknijcie się bo nic nie słyszę! - krzyknęłam, kiedy śmiech Niall'a i Louis'a zagłuszał wszystko inne dźwięki. Uśmiechnęli się do mnie szeroko i wrócili do swoich wygłupów. Pokręciłam głową i odbierając, weszłam do kuchni.
- słucham?
- witaj Ana. - kiedy usłyszałam ten głos, moje serce od razu stanęło, a mnie samej zrobiło się gorąco.
- Patt?
- tak. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam?
- nie.. - odpowiedziałam cicho, bo wciąż nie mogłam uwierzyć kto do mnie dzwoni.
- chciałabym z tobą porozmawiać. Masz czas, by się spotkać?
- ja.. um.. sama nie wiem..
- nie bój się. - jej głos zmienił się na serdeczny i taki jak kiedyś. Odetchnęłam cicho. - chcę tylko pogadać.
- no dobra.
- spotkamy się za dwie godziny w kawiarni na rogu XX Street? - przez moment zapomniałam jak się mówi. Zastanawiałam się czy to oby na pewno dobry pomysł, by spotykać się z osobą, która zniszczyła mi życie.
- An?
- okej. - wydukałam w końcu.
- świetnie. to do zobaczenia. - rzuciła wesołym głosem i rozłączyła się. Odłożyłam telefon na blat i oparłam się o niego dłońmi. Starałam się uspokoić coraz szybsze bicie serca i myśli szalejące w mojej głowie. Znowu się zaczyna? Znowu ta sama historia? Przecież nie mogę pozwolić, by znów wszystko się spieprzyło. Może po prostu nie pójdę na to spotkanie. Może to będzie najlepsze rozwiązanie.
- dobrze się czujesz mała? - usłyszałam za sobą zachrypnięty głos. Odetchnęłam ostatni raz i odwróciłam się w stronę Harry'ego. Przytaknęłam i przywołałam na twarz sztuczny uśmiech.
- kto dzwonił? - spytał, podchodząc bliżej.
- Patty..
- ach, czyli jednak. to dobrze. - stwierdził, uśmiechając się
- co? - uniosłam brew ze zdziwienia. Oparł się plecami o blat, tuż obok mnie i założył ręce na klatkę piersiową.
- widziałem się z nią. Gadaliśmy. Jestem w szoku, bo mnie przeprosiła. - z każdym kolejnym słowem chłopaka moje oczy powiększały się do wielkości monet. Patt i takie zachowanie? Nie mogłam w to uwierzyć. - powiedziałem jej, że najpierw musi porozmawiać z tobą.
- Harry? - stanęłam na przeciwko chłopaka
- hm?
- czy ty chcesz pakować się ponownie w to samo? - spytałam, patrząc prosto w jego zielone oczy.
- sam nie wiem.. Ona.. wydaję mi się, że się zmieniła.
- a tobie na niej chyba wyjątkowo bardzo zależy. - dodałam.
- tak, chyba tak. Ale jeśli ty nie..
- przestań Hazza. Nie uzależniaj swoich decyzji ode mnie. - zbliżyłam się do niego i ułożyłam ręce na jego ramionach. Było to dość trudne, wiec musiałam stanąć na palcach, by w ogóle dosięgnąć. Widząc co robię, chłopak ukazał dołeczki i sekundę później straciłam grunt pod nogami.
- spotkasz się z nią? - spytał
- zastanawiam się czy to dobry pomysł.
- myślę, że warto. Ona chyba naprawdę żałuje tego co ci, co wam zrobiła.
- no dobra. - westchnęłam, robiąc dziwną minę. W odpowiedzi usłyszałam śmiech i Harry wtulił twarz w zagłębienie między moim ramieniem, a linią szczeki.
***
Dotarłam do umówionego miejsca, nie śpiesząc się bo byłam pewna, że Patt się spóźni. Przecież zawsze tak było. Kiedy jednak weszłam do kawiarni, doznałam szoku. Ona już tam była i niecierpliwie wyglądała przez okno. Kiedy mnie dojrzała, uśmiechnęła się i pomachała. Odetchnęłam po raz ostatni i ruszyłam w jej stronę.
- cześć - rzuciła cicho, lecz radośnie.
- hej. - usiadłam na przeciwko dziewczyny i od razu odwróciłam wzrok.
- nic ci nie zamówiłam, bo nie wiedziałam na co masz ochotę. - stwierdziła po parudziesięciu sekundach milczenia.
- okej. - posłałam jej słaby uśmiech i przywołałam kelnera. Kiedy złożyłam zamówienie, odważyłam się spojrzeć na dziewczynę. Jak zwykle piękna, makijaż dopracowany w każdym calu. Niesamowite włosy, które od zawsze uwielbiałam i ten uśmiech, który na wejściu powalał. Poczułam jak w moim brzuchu dzieje się coś dziwnego. Szybko spuściłam wzrok i odetchnęłam delikatnie.
- Ana, nie będę owijać w bawełnę. - zaczęła, przez co mój wzrok powrócił do jej twarzy. - chciałam cię przeprosić. naprawdę bardzo żałuję tego co się stało. Wiem, że nie można cofnąć czasu, ale gdybym tylko mogła, wszystko potoczyłoby się inaczej. Na pewno nie spieprzyłabym ci najważniejszego dnia w twoim życiu. - kiedy to mówiła, ja coraz bardziej nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. - mimo wszystko cieszę się, że jesteś szczęśliwa. Że masz piękne dziecko..
- skąd..
- media. - uśmiechnęła się.
- ach.. Patty, ja.. nie wiem co powiedzieć i nie wiem co myśleć. To dla mnie trudna, ale przede wszystkim bardzo dziwna sytuacja.
- rozumiem cię. naprawdę. mimo to pragnę byś mi wybaczyła. Chciałabym normalnie rozmawiać, widywać się.. poznać małego.. - kiedy wypowiedziała ostatnie słowa poczułam jak moje myśli wariują. Ona rzeczywiście się zmieniła. Nigdy nie lubiła dzieci, a teraz, kiedy mówi o Frank'u jej oczy świecą. Nigdy bym się nie spodziewała.
- An, wybaczysz mi? - usłyszałam. Spojrzałam jej w oczy i odetchnęłam. No tak. Jestem zbyt uległa i nie potrafię być zła na osoby, na których mi zależy w mniejszym czy większym stopniu. Przytaknęłam głową, a w następnej chwili usłyszałam śmiech i poczułam jak dziewczyna obejmuje mnie swoimi chudymi rękami. Zrobiła to tak gwałtownie, że nasze kubki pospadały z hukiem na podłogę. Spojrzałyśmy najpierw na nie, później na siebie nawzajem. W jednym momencie wybuchłyśmy śmiechem. Już dawno nie śmiałam się wspólnie z nią. Może to nowy początek przyjaźni?
~ Zoey ~
Każda kolejna minuta spędzana z tymi chłopakami, sprawiała, że mój mózg był w coraz gorszym stanie. Ich zachowanie było coraz głupsze. Byłam pełna podziwu ich niekończącym się pomysłom. Z początku myślałam, że robią to wszystko dla Frank'a. Jednak później stwierdziłam, że oni po prostu nie są normalni i to ich natura. To znaczy wiedziałam, że są inni niż wszyscy ludzie, jednak nie sądziłam, że w aż tak wielkim stopniu. Zayn w końcu zmęczył się tańczeniem. Na polu bitwy został jedynie Louis i mój kochany chłopak. Włączyli muzykę i zaczęli tańczyć. To znaczy ruszać się w przeróżny sposób, co później nazwali tańcem. Spojrzałam na Jo. Widać było po jej minie, że ma bardzo podobne przemyślenia do moich. Pokiwałyśmy jedynie głowami i westchnęłyśmy.
- Oni naprawdę powinni się leczyć. - stwierdziła blondynka. W tym właśnie momencie Niall spróbował zrobić gwiazdę, a Lou rzucił się na niego z poduszką.
Tak bardzo współczuję sobie i Anie.