piątek, 4 kwietnia 2014

77. „Znów tak pięknie.”

Nie przespałem w nocy choćby jednej godziny. Frank wciąż dawał mi się we znaki. Po trzeciej w nocy już się nawet nie kładłem. Ustawiłem sobie fotel pod łóżeczkiem i czekałem tylko aż mały zacznie swój koncert. Podziwiałem rodziców, którzy mają po kilkoro dzieci.

W końcu udało mi się uśpić małego. Z braku innych pomysłów zacząłem mu śpiewać jedną z naszych piosenek, byłem na tyle nieprzytomny, że nic innego nie wpadło mi do głowy. Jednak ten pomysł okazał się być świetny. Najpierw mały zrobił coś na podobieństwa uśmiechu, a później spokojnie usnął. Chyba spłodziłem kolejnego fana.
Uśmiechnąłem się pod nosem i niemalże od razu zasnąłem na fotelu, na którym przesiedziałem pól nocy.


***

Każdego dnia byłam odwiedzana przez moich kochanych chłopców i przyjaciół. One Direction miało na szczęście urlop, więc mogli pozwolić sobie na tak częste wizyty. I bardzo się z tego cieszę bo chyba bym zwariowała siedząc sama pośród tych przeraźliwych, białych ścian.

Czułam się coraz lepiej, chociaż podobno mój stan wcale się nie polepszał. Mimo wszystko mój spokój psychiczny dawał mi naprawdę wiele. Cieszyłam się, że odzyskałam Louis’a, że na świecie pojawił się Frank i wszyscy są naprawdę szczęśliwi. No prawie wszyscy. Widziałam, że z Harry’m nie jest za dobrze. Postanowiłam porozmawiać z nim kiedy tylko wyjdę ze szpitala. Jego cierpienie to poniekąd moja wina.

Nareszcie nadszedł dzień, w którym mogłam z uśmiechem opuścić szpital. Po spakowaniu wszystkich swoich rzeczy, stanęłam przy oknie i podziwiałam widoki. Nagle usłyszałam szelest i odwracając się zauważyłam Louis’a z Frank’iem. Automatycznie zaczęłam się śmiać.

- widzisz? Mówiłem, że mama będzie się z nas śmiać. – Lou zwrócił się do małego – nieładnie, nieładnie. – wyszczerzył się do mnie, machając palcem. Dlaczego nie mogłam powstrzymać się od takiej reakcji? Frank siedział w nosidełku, które zawieszone było na klatce piersiowej bruneta. Mimo, że mnóstwo razy widziałam takie obrazy, Louis w takim wydaniu wydał mi się wyjątkowo zabawny. Podszedł do mnie i ucałował w czoło, łapiąc za dłoń. Przywitałam się z Frank’iem i uśmiechnęłam.

- to co? gotowa? – spytał Louis
- nawet nie wiesz jak bardzo. – rzuciłam od razu i chwyciłam za torbę ze swoimi rzeczami.

Wyszliśmy z budynku, wciąż nie puszczając swoich rąk. nie mogłam się opanować przed ogromnym uśmiechem, za każdym razem gdy patrzyłam na nowo upieczonego ojca, dumnie podążającego ze swym synem na klatce piersiowej. Nagle zatrzymaliśmy się przed dużym, białym Range Rover’em.

- co..
- postanowiłem ułatwić nam trochę życie, kupując mały samochód. – przerwał mi, posyłając swój słynny, cwaniacki uśmieszek
- mały.. bardzo mały. – stwierdziłam pod nosem, lustrując auto.
- zapraszam królową – wyszczerzył się, otwierając mi drzwi. Zaśmiałam się i przejęłam małego, siadając z nim z tyłu. Po parunastu minutach zatrzymaliśmy się przed dużym, białym domem. Kiedy wysiadłam, aż zaparło mi dech w piersiach.

- ale tu pięknie – stwierdziłam, rozglądając się po okolicy. Osiedle domków jednorodzinnych, mnóstwo kolorów i piękne ogródki.
- ja po prostu mam gust. – rzucił całkowicie poważnie i objął mnie ramieniem. Wzięliśmy Frank’a i wolnym krokiem weszliśmy do domu. To co tam zastałam, sprawiło, że znów zapomniałam jak się oddycha. Nigdy bym się nie spodziewała, że Louis potrafi tak dobrze o wszystko zadbać.

- zapraszam do salonu – uśmiechnął się tajemniczo. Ruszyłam więc za nim, a kiedy weszliśmy zza kanapy wyskoczyli wszyscy nasi przyjaciele. Podbiegli do mnie i zaczęli całować i przytulać.
- witamy w domu! – rzucił Niall, całując mnie po policzkach
- nareszcie – zaśmiała się Jo, robiąc to samo co blondyn. Wyściskałam się ze wszystkimi i zasiadłam na kanapie, a z moich oczu popłynęły pojedyncze łzy wzruszenia. Nigdy bym się nie spodziewała czegoś takiego. Muszę przyznać, że to naprawdę miłe i urocze. Jak dobrze, że mam takich przyjaciół.

- to co, impreza! – krzyknął Louis, opadając obok mnie i obejmując mnie ramieniem.
- chyba z butelką i pampersami kochanie – rzuciłam, zabierając chłopakowi małego i czując niezbyt piękny zapach. Wszyscy wybuchli śmiechem, a ja podniosłam się z miejsca. – gdzie w tym domu jest łazienka?
- zaprowadzę. – Louis poruszył śmiesznie brwiami i chwytając mnie za rękę, pociągnął za sobą.

Kiedy weszliśmy do ogromnego pomieszczenia, ułożyłam małego i już miałam brać się za przewijanie, gdy poczułam na swoich biodrach dłonie bruneta, a na szyi jego delikatne pocałunki. W pierwszej chwili, wczułam się w jego gorące usta, wodzące po moim karku, jednak szybko się ogarnęłam. Odwróciłam twarz w stronę Louis’a, tym samym napotykając jego cudowną twarz, na której rysowało się lekkie rozczarowanie.

- przykro mi kolego, ale nie możemy. Nie przy twoim synu – wyszczerzyłam się, całując chłopaka w nos.
- wiesz, chyba nadeszła pora spania, może ułóżmy go..
- nie ma szans – zaśmiałam się, przerywając jego entuzjastycznie wypowiadane słowa. – a teraz, może mi pomożesz? Słyszałam, że bardzo dobrze ci to szło – podniosłam w górę pieluszkę
- wiesz, ja… um. Idę zrobić coś do jedzenia! Goście na pewno się niecierpliwią – rzucił szybko i wybiegł z łazienki. Pokręciłam głową i wróciłam do małego.
- widzisz jak można liczyć na twojego tatusia. – zaśmiałam się, całując rączkę Frank’a.

Przewinąwszy i nakarmiwszy malucha, wzięłam go na ręce i wróciliśmy do całego towarzystwa. Wszyscy śmiali się i wygłupiali. Spojrzałam na Louis’a i gdyby nie Frank na moich rękach, wykonałabym face palma.

- patrz co przyniósł Niall! – krzyczał do mnie brunet, unosząc w górę kolorową piniatę i śmiał się jak głupi. 
- zdaję się, że miałeś zająć się gośćmi – stwierdziłam, rozglądając się i nie zauważając żadnych szklanek, napojów, kompletnie niczego.
- oni się sami obsłużą – zaśmiał się. zabrał mi Frank’a i układajac go na kanapie, zaczął się wydurniać.
- naprawdę współczuję. – usłyszałam za plecami głos Jo, a chwilę potem klepała mnie po ramieniu z szerokim uśmiechem.
- ja sobie tez.. – pokręciłam głową, widząc zachowanie swojego ukochanego i ruszyłam na poszukiwania kuchni.

 Byłam w szoku bo lodówka była wyjątkowo pełna. Chyba dziewczyny za bardzo mu pomagały. Przygotowałam napoje i trochę przekąsek, przecież nie mogę dopuścić do tego, by moi przyjaciele, a szczególnie Niall, głodowali.Nagle poczułam na swoim ramieniu czyjąś głowę i znajomy zapach. Uśmiechnęłam się pod nosem i odwróciłam twarz. trafiłam na wesołe, czekoladowe oczy Zayn’a.

- jak się czujesz mała? – spytał cicho.
- wyjątkowo dobrze. Cieszę się, że jesteście tu wszyscy. Że wszystko się układa.
- a ja się cieszę twoim szczęściem – uśmiechnął się i odsunął, by umożliwić mi dalsze przygotowania.
- Zayni, dziękuję. – rzuciłam, odkładając talerz i zbliżając się do mulata. Ten uniósł brew ze zdziwieniem. – dziękuję, że jesteś. po prostu. I za to, że miałeś racje. – uśmiechnęłam się. objęłam jego talię i wtuliłam się w jego ciepły tors.
- pamiętaj, że zawsze będę. – szepnął i wtulił twarz w moje włosy.  


***

Nadszedł wieczór, a wszyscy nasi przyjaciele powrócili do domów. Położyliśmy Frank’a i zasiedliśmy przed telewizorem, wtuleni w siebie. Louis przełączał kanały, a ja ułożywszy głowę na jego torsie, bawiłam się jego długimi palcami. Uniósł moją dłoń i zaczął całować pojedynczo, wszystkie moje palce. Ułożyłam drugą dłoń na jego policzku i uśmiechnęłam się. okazało się, że Lou zatrzymał się na jakimś kanale plotkarskim. To co usłyszeliśmy trochę zmieniło mój humor.

„Po nieudanym ślubie i długiej rozłące Luann znów istnieje. Dzisiejszego ranka widziano szczęśliwą parę wychodzącą ze szpitala. Jednak nie byli sami. Louis Tomlinson i jego partnerka dobrze ukrywali fakt, że spodziewają się dziecka. Dowiedzieliśmy się wszystkiego, jednak nie znamy jeszcze imienia maleństwa. Czyżby menadżerka One Direction złapała i zatrzymała przy sobie faceta w najstarszy sposób świata? Zdaję się, że Ana Brooks nie mogła pogodzić się z odejściem z show biznesu i łapie się wszelkich sposobów. Więcej informacji w kolejnym programie! Dziękujemy za uwagę.”

Louis szybko wyłączył telewizor i spojrzał na mnie. Siedziałam bez ruchu i wpatrywałam się tępo w ekran. Jak mogli przedstawić mnie w taki sposób? Jak w ogóle nas odnaleźli i dowiedzieli się o wszystkim? Poczułam jak Lou ściska moją dłoń. Odwróciłam powoli głowę w jego stronę.

- nie martw się kochanie. To tylko głupie plotki. Nie przejmuj się.. – zaczął, zbliżając się.
- dobrze wiedzieć, że złapałam cię na dziecko i zależy mi jedynie na sławie. – rzuciłam , podnosząc się z kanapy.
- Ana, przecież wiesz jacy są dziennikarze! Przestań. – stanął za mną i objął mnie w talii. – chodźmy spać. – wyszeptał mi do ucha. Kiwnęłam głową na zgodę i ruszyliśmy cicho do sypialni.


Siedziałam na łóżku, wpatrując się w okno i rozmyślając o słowach dziennikarki. Nagle poczułam, że Lou wchodzi na łóżko. Sekundę potem odgarniał moje włosy i całował szyję. zmrużyłam oczy i wczuwałam się w każdy jego ruch. Jego dłonie zaczęły błądzić po moim ciele, docierając do ramion. Składając mokre pocałunki na moim karku, zaczął powoli zsuwać ramiączko mojej koszulki. Swoje usta przeniósł na moje ramiona. Czułam jak przeszywają mnie przyjemne ciarki. tak dawno nie czułam jego ust na swoim ciele, jego dłoni. Teraz wszystko odczuwałam dwa razy bardziej, a wszystko przez tęsknotę, przez rozstanie. Poczułam jak obejmuje mnie w talii, a chwilę potem leżałam już pod nim. Uśmiechnął się szarmancko i ucałował mnie w nos. Powoli wsunął dłonie pod moją koszulkę, podążając w stronę moich piersi.
Nagle usłyszeliśmy płacz, ale Lou wcale nie zaprzestawał swoich czynności. Uniosłam głowę i przyciągnęłam jego twarz do swojej.

- Loui, mały się obudził. – wyszeptałam
- tak, wiem.. – rzucił cicho, wracając ustami na moją szyję
- trzeba do niego iść.. – mówiłam, uśmiechając się.
- wiem.. już.. – szeptał, wcale nie zamierzając przestać.
- kochanie. – rzuciłam, zbierając się na siły i odsuwając go od siebie. – im szybciej to załatwimy, tym szybciej..
- nie musisz kończyć, już lecę. – wyszczerzył się wesoło i pobiegł do małego.


Zaśmiałam się i ułożyłam głowę na poduszce. Zamknęłam oczy i nawet nie zauważyłam kiedy odpłynęłam, w głowie wciąż mając obraz bruneta i czując na skórze jego delikatny dotyk. 


2 komentarze:

  1. Jak ja bym chciała zobaczyć na żywo Lou w akcji zabawiania swojego syna :D Boże! To jest moje marzenie! XD
    Fajnie, że wróciła do domu i że jest dobrze między nimi.
    Ci dziennikarze to są kutasy! (wybacz to określenie, ale tylko to mi do głowy przychodzi)!
    Jeśli jeszcze raz mi napiszesz, że rozdział ci sie nie podoba to powiem Liamowi, żeby nie przychodził do ciebie na noc! :P Ha! Zrozumiano?
    Rozdział jest świetny <3 musiałabyś sie bardzo postarać by mi się coś nie spodobało :*
    KC :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nadal rozbawia mnie sytuacja, że Lou ma być tatą. jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić.
    Martwię się o An, z pewnością to, co usłyszała ją zabolało.
    Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że to jeszcze nie koniec kłopotów.
    Czekam na next.

    Dominika.

    OdpowiedzUsuń