środa, 16 kwietnia 2014

79. „Midnight memories.”

~ Harry ~

Nie mogłem się ruszyć. Jej dotyk mnie totalnie sparaliżował. Nie sądziłem, że po takim czasie będzie na mnie jeszcze w jakikolwiek sposób działała. Jakie życie jest niesprawiedliwe. Wyszedłem na spacer, mając nadzieję, że o niej zapomnę. Że uporządkuje myśli. A los zsyła mi ją tuż przed nos. Patrzyła na mnie swoimi wielkimi, szarymi oczami, wywiercając w mojej głowie dziurę. Z jednej strony strasznie mnie pociągała. Nie tylko z wyglądu. Cała była niesamowicie intrygująca. Otrząsnąłem się jednak, przypominając sobie, że nie jestem sam na nieudanym spacerze. W tym samym momencie Frank zaczął płakać.
- sory, ale muszę iść. Cześć. – rzuciłem odwracając wzrok od dziewczyny i odchodząc, nie czekając na jej reakcję. Coś za mną krzyknęła, jednak ja zająłem się już małym i nie zrozumiałem jej słów. Postanowiłem wrócić do domu. Nie miałem pojęcia dlaczego Frank zaczął płakać, ale bardzo mi to pomogło. Chwyciłem go za rączki i zacząłem się z nim bawić i coś mówić, by się uspokoił.


***

Siedzieliśmy z Louis’em, wpatrując się w telewizor i korzystając ze spokoju. Nagle usłyszeliśmy otwierane drzwi, a chwilę potem krzyk.

- wujek Harry i super Frank wrócili!

Zaśmiałam się i wstałam, ruszając do holu. Hazza męczył się z wyjęciem małego z nosidełka. Chciałam mu pomóc ale wyglądało to tak uroczo, że oparłam się o ścianę i z założonymi na klatce piersiowej rękoma, wpatrywałam się z szerokim uśmiechem w jego poczynania. Kiedy w końcu zorientował się, że stoję naprzeciwko, spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.

- pomocy.. – rzucił cicho. Zaśmiałam się i podeszłam do chłopaka.
- jak się udał spacer? – spytałam, całując Frank’a i spoglądając na przyjaciela.
- całkiem fajnie. – rzucił szybko Harry i rozebrawszy się, ruszył za mną do salonu.
- witam przystojniaka – uśmiechnął się Louis, wyciągając ręce przed siebie.
- a dzięki, siema stary – wyszczerzył się Styles
- nie mówiłem do ciebie, tylko do mojego syna. – Lou udał poważny ton i zabrał mi małego, kładąc go sobie na kolanach. Wzruszyłam ramionami i skierowałam się do Harry’ego.

- masz na coś ochotę? – spytałam
- jak macie, to coś mocniejszego. – rzucił, opadając na fotel, a ja widziałam w jego oczach smutek.
- z mocniejszych rzeczy to mamy tylko energetyki – uśmiechnęłam się
- może być. – odwzajemnił gest
- Hazza, w porządku? – spytałam w końcu, kucając przed nim i opierając się o jego kolana. Spojrzał na mnie z żalem, ale przytaknął. Pokiwałam głową i wstałam. Ruszając w stronę kuchni, poczochrałam jego misternie ułożone loki.

Po godzinie zostaliśmy sami. Wspólnymi siłami uśpiliśmy małego i opadliśmy na kanapę. leżałam na kolanach Louis’a i zaciągałam się moim ulubionym zapachem, zapachem jego ciała. Siedzieliśmy wsłuchując się w ciszę i ciesząc się swoim wzajemnym towarzystwem. On gładził moje włosy, nie odrywając ode mnie swoich niebieskich tęczówek. Ja bawiłam się jego ręką, dotykając pojedynczo każdego z tatuaży. Mimo, że od naszego pogodzenia się minął miesiąc, ja wciąż nie mogłam nacieszyć się jego towarzystwem. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że jednak wszystko się ułożyło. Że jest tak niesamowicie. Tak jak nie śmiałam nawet marzyć.

Podniosłam się nagle i spojrzałam w zdziwioną twarz Lou. Uśmiechnęłam się i zbliżyłam. Oblizałam dolną wargę i delikatnie wbiłam się w jego miękkie usta. Złapał moją twarz w dłonie, a mnie przeszły ciarki, kiedy poczułam jego dotyk. Wplotłam ręce w jego misternie ułożoną fryzurę i całując go, jednocześnie bawiłam się pojedynczymi kosmykami jego włosów. On objął mnie w pasie, a jego długie palce kreśliły delikatne wzory pod moją koszulką. W pewnym momencie odsunęłam się od niego i zlustrowałam od góry do dołu. Przygryzłam wargę i ściągnęłam z Louis’a koszulkę. Dotknęłam jego torsu i poczułam pod palcami gęsią skórkę chłopaka. Uśmiechnęłam się pod nosem i nachyliłam. Całowałam powoli miejsce na jego klatce piersiowej gdzie widniały tatuaże. Jednocześnie dotykając opuszkami palców jego brzucha, lizałam i muskałam ustami jego ciało. słyszałam jego przyśpieszony oddech i pomrukiwanie. W końcu, kreśląc mokre ślady ustami, doszłam do jego podbrzusza. Poczułam jak chłopak wstrzymuje oddech. Chwyciłam za pasek jego spodni, a w tym samym momencie usłyszeliśmy donośny płacz.

- no nie, błagam.. – usłyszałam załamany głos Louis’a.
- przykro mi kochanie, chyba nam się znowu nie uda. – zaśmiałam się, układając dłoń na jego rozgrzanym policzku i całując go w nos.
- ale ja tak bardzo cię pragnę.. – rzucił cicho, wpatrując się w moje oczy i przygryzajac wargę.
- a ja ciebie. – ucałowałam jego usta. – kto idzie tym razem do małego? – wyszczerzyłam się po chwili. Nie odpowiedział nic, wstając niechętnie i szurając, podążył do pokoju Frank’a.


***

Kilka dni później dostałam telefon od Paul’a. Okazało się, że chłopcy mają nakręcić teledysk do nowego singla. Ucieszyłam się, że mogę w końcu wrócić do pracy. Naprawdę bardzo ją lubiłam, poza tym dawno nie widziałam się z całą ekipą.

Od samego rana chodziłam po całym domu, zastanawiając się co na siebie włożyć i jakie rzeczy dla Frank’a będą mi potrzebne. Koło dziewiątej rano, stwierdziłam, że pora obudzić moje dwa śpiochy. Najpierw ruszyłam do Louis’a. wybudzenie go zajęło mi chyba z dziesięć minut, ale w końcu udało mi się wyciągnąć go za nogę z łózka. Później zajęłam się naszym synem.

Godzinę później wsiadaliśmy już do busa, którym przyjechała po nas reszta. W parędziesiąt minut dojechaliśmy do studia nagraniowego, gdzie miało rozpocząć się kręcenie. Rozłożyłam się gdzieś w kącie i wzięłam małego na ręce. Chłopcy rozmawiali już z reżyserem, który przedstawiał im całą koncepcję. Byłam strasznie ciekawa, wiec podeszłam po cichu i przysłuchiwałam się.

- to brzmi świetnie – rzuciłam nagle i dopiero wtedy wszyscy zauważyli moją obecność. Louis od razu do mnie podszedł i kładąc rękę na moim ramieniu, zaprowadził mnie do reżysera. Przedstawił nas sobie, by chwilę potem zabrać mi Frank’a. kiedy ja rozmawiałam z mężczyzną, on latał po całym pomieszczeniu chwaląc się przed wszystkimi swoim synem.


Zasiadłam gdzieś w kącie, usypiając małego, a kręcenie już dawno rozpoczęło się na
dobre. Byłam zdziwiona, że Frank’owi nie przeszkadzają hałasy jakie dochodzą z planu. Widać, że jest synem artysty i przyzwyczaja się do takiego rumoru. Oglądałam poczynania chłopaków i nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Przy kręceniu teledysków było zawsze więcej zabawy niż to było konieczne. Widząc ukochanego, skupionego na „grze” coraz trudniej było mi powstrzymywać się od wybuchnięcia śmiechem. jego mina pełna skupienia, udawanie poważnego i subtelne spoglądanie w naszą stronę. Za każdym razem kiedy nasze wzroki się spotkały posyłałam mu całusa. Pierwsze sceny w końcu zostały nakręcone zgodnie z koncepcją reżysera. Zarządzono więc krótką przerwę. Chłopcy od razu podbiegli do mnie z szerokimi uśmiechami.

- i co myślisz? – spytał Niall, podjadając chrupki, które wcześniej trzymał.
- moim zdaniem macie niesamowity talent aktorski – zaśmiałam się. cała piątka wypięła dumnie piersi, a Louis złożył na moich ustach soczystego buziaka. Nie zdążyliśmy się rozgadać, kiedy usłyszeliśmy nawołujący głos reżysera. Okazało się, że kolejna scena kręcona będzie na zewnątrz. Ubrałam więc małego i wspólnie z innymi, wyszłam na ulicę. Zdążyło się już ściemnić. Stanęłam tuż za kamerą i z zaciekawieniem przyglądałam się kolejnym wygłupom chłopaków. Nadeszła pora na refren i kiedy tylko zaczęli go śpiewać, ja doznałam ogromnego szoku. Wszyscy spojrzeli w moją stronę, a z twarzy Louis’a nie schodził niesamowicie szeroki uśmiech. Okazało się bowiem, że Frank się obudził i zaczął „śpiewać” wraz z chłopakami. Na swój własny, dziecięcy sposób. Musze jednak powiedzieć, że trzymał się melodii. Spojrzałam na niego zdumiona, a on wlepił we mnie swoje ogromne ślepia.

- chyba odziedziczyłeś talent po mamusi – zaśmiałam się, łapiąc go za rączkę.
- rośnie nam kolejny artysta! – zaśmiał się Paul, który wyrósł spod ziemi, stając tuż obok mnie. chwilę potem wszyscy zaczęli się śmiać, a Lou, wypinając dumnie pierś, podszedł i ucałował swojego syna w malutkie dłonie.

Jak się później okazało, za każdym refrenem Frank zachowywał się tak samo. Przez niego nikt nie mógł się skupić, bo wszyscy wciąż się śmiali. Musiałam więc wrócić do środka i znów go uśpić. Ten dzień minął bardzo szybko, a chłopcom poszło świetnie. Byłam dumna z każdego z nich. W nagrodę za świetną robotę postanowiłam zaprosić wszystkich na kolację. Najpierw jednak pozałatwiałam wszystkie sprawy, za które, jak menadżerka chłopaków, byłam odpowiedzialna.


------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wiem, że rozdział jest taki sobie, ale obiecuję, że następny będzie o wiele ciekawszy!
Kocham Was i buziaki ;) 

4 komentarze:

  1. Ty tyle nie obiecuj tylko bierz się za pisanie następnego, bo ten był świetny! :D
    Znowu mi się zrobiło szkoda Harrego! Tak nie może być! Wyjaśnij tą sprawę z tą małpą, albo znajdź mu jakaś normalną dziewczynę, bo jeśli nadal będzie mi go szkoda to obawiam się, że to może mi grozić zakochaniem się w nim! :P
    Potem to już się tylko śmiałam xd
    Kocham <3

    Ps. Wiesz co mi teraz do głowy przyszło? Poszalałabyś kiedyś tak porządnie i dodała po jednym rozdziale na każdy blog :D co o tym sądzisz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozwalił mnie Frank. Do teraz się z tego śmieję. Och, jaki Louis musi być dumny z tego powodu. Już to widzę hahaha. Och, to naprawdę będzie utalentowane dziecko.
    Jedynie czuję smutek z powodu Harry'ego :(
    Żal mi go trochę...
    No cóż, czekam na kolejny.

    Dominika.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam, że pod rozdziałem ale chciałam Cię poinformować, iż powróciłam z nowym rozdziałem na który serdecznie Cię zapraszam: http://pomimoboluszczesciewzyciu.blogspot.com/2014/04/rozdzia-trzydziesty-trzeci.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahaha genialny rozdział.:D Frank jest moim idolem. Uratował Harrego. Strasznie mi go żal i ciesze się, że nie dał się omotać. Akcja z kręceniem teledysku.. boska.:D Czekam na next!!!:***

    OdpowiedzUsuń