~
Harry ~
Nie mogłem się ruszyć. Jej dotyk mnie totalnie
sparaliżował. Nie sądziłem, że po takim czasie będzie na mnie jeszcze w
jakikolwiek sposób działała. Jakie życie jest niesprawiedliwe. Wyszedłem na
spacer, mając nadzieję, że o niej zapomnę. Że uporządkuje myśli. A los zsyła mi
ją tuż przed nos. Patrzyła na mnie swoimi wielkimi, szarymi oczami, wywiercając
w mojej głowie dziurę. Z jednej strony strasznie mnie pociągała. Nie tylko z
wyglądu. Cała była niesamowicie intrygująca. Otrząsnąłem się jednak,
przypominając sobie, że nie jestem sam na nieudanym spacerze. W tym samym momencie
Frank zaczął płakać.
- sory, ale muszę iść. Cześć. – rzuciłem odwracając
wzrok od dziewczyny i odchodząc, nie czekając na jej reakcję. Coś za mną
krzyknęła, jednak ja zająłem się już małym i nie zrozumiałem jej słów.
Postanowiłem wrócić do domu. Nie miałem pojęcia dlaczego Frank zaczął płakać,
ale bardzo mi to pomogło. Chwyciłem go za rączki i zacząłem się z nim bawić i
coś mówić, by się uspokoił.
***
Siedzieliśmy z Louis’em, wpatrując się w telewizor i
korzystając ze spokoju. Nagle usłyszeliśmy otwierane drzwi, a chwilę potem
krzyk.
- wujek Harry i super Frank wrócili!
Zaśmiałam się i wstałam, ruszając do holu. Hazza
męczył się z wyjęciem małego z nosidełka. Chciałam mu pomóc ale wyglądało to
tak uroczo, że oparłam się o ścianę i z założonymi na klatce piersiowej rękoma,
wpatrywałam się z szerokim uśmiechem w jego poczynania. Kiedy w końcu
zorientował się, że stoję naprzeciwko, spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
- pomocy.. – rzucił cicho. Zaśmiałam się i podeszłam
do chłopaka.
- jak się udał spacer? – spytałam, całując Frank’a i
spoglądając na przyjaciela.
- całkiem fajnie. – rzucił szybko Harry i rozebrawszy
się, ruszył za mną do salonu.
- witam przystojniaka – uśmiechnął się Louis,
wyciągając ręce przed siebie.
- a dzięki, siema stary – wyszczerzył się Styles
- nie mówiłem do ciebie, tylko do mojego syna. – Lou
udał poważny ton i zabrał mi małego, kładąc go sobie na kolanach. Wzruszyłam
ramionami i skierowałam się do Harry’ego.
- masz na coś ochotę? – spytałam
- jak macie, to coś mocniejszego. – rzucił, opadając
na fotel, a ja widziałam w jego oczach smutek.
- z mocniejszych rzeczy to mamy tylko energetyki –
uśmiechnęłam się
- może być. – odwzajemnił gest
- Hazza, w porządku? – spytałam w końcu, kucając
przed nim i opierając się o jego kolana. Spojrzał na mnie z żalem, ale
przytaknął. Pokiwałam głową i wstałam. Ruszając w stronę kuchni, poczochrałam
jego misternie ułożone loki.
Po godzinie zostaliśmy sami. Wspólnymi siłami
uśpiliśmy małego i opadliśmy na kanapę. leżałam na kolanach Louis’a i zaciągałam
się moim ulubionym zapachem, zapachem jego ciała. Siedzieliśmy wsłuchując się w
ciszę i ciesząc się swoim wzajemnym towarzystwem. On gładził moje włosy, nie
odrywając ode mnie swoich niebieskich tęczówek. Ja bawiłam się jego ręką,
dotykając pojedynczo każdego z tatuaży. Mimo, że od naszego pogodzenia się
minął miesiąc, ja wciąż nie mogłam nacieszyć się jego towarzystwem. Wciąż nie
mogłam uwierzyć, że jednak wszystko się ułożyło. Że jest tak niesamowicie. Tak
jak nie śmiałam nawet marzyć.
Podniosłam się nagle i spojrzałam w zdziwioną twarz
Lou. Uśmiechnęłam się i zbliżyłam. Oblizałam dolną wargę i delikatnie wbiłam
się w jego miękkie usta. Złapał moją twarz w dłonie, a mnie przeszły ciarki,
kiedy poczułam jego dotyk. Wplotłam ręce w jego misternie ułożoną fryzurę i
całując go, jednocześnie bawiłam się pojedynczymi kosmykami jego włosów. On
objął mnie w pasie, a jego długie palce kreśliły delikatne wzory pod moją
koszulką. W pewnym momencie odsunęłam się od niego i zlustrowałam od góry do dołu.
Przygryzłam wargę i ściągnęłam z Louis’a koszulkę. Dotknęłam jego torsu i
poczułam pod palcami gęsią skórkę chłopaka. Uśmiechnęłam się pod nosem i
nachyliłam. Całowałam powoli miejsce na jego klatce piersiowej gdzie widniały
tatuaże. Jednocześnie dotykając opuszkami palców jego brzucha, lizałam i
muskałam ustami jego ciało. słyszałam jego przyśpieszony oddech i pomrukiwanie.
W końcu, kreśląc mokre ślady ustami, doszłam do jego podbrzusza. Poczułam jak
chłopak wstrzymuje oddech. Chwyciłam za pasek jego spodni, a w tym samym
momencie usłyszeliśmy donośny płacz.
- no nie, błagam.. – usłyszałam załamany głos
Louis’a.
- przykro mi kochanie, chyba nam się znowu nie uda. –
zaśmiałam się, układając dłoń na jego rozgrzanym policzku i całując go w nos.
- ale ja tak bardzo cię pragnę.. – rzucił cicho,
wpatrując się w moje oczy i przygryzajac wargę.
- a ja ciebie. – ucałowałam jego usta. – kto idzie
tym razem do małego? – wyszczerzyłam się po chwili. Nie odpowiedział nic,
wstając niechętnie i szurając, podążył do pokoju Frank’a.
***
Kilka dni później dostałam telefon od Paul’a. Okazało
się, że chłopcy mają nakręcić teledysk do nowego singla. Ucieszyłam się, że
mogę w końcu wrócić do pracy. Naprawdę bardzo ją lubiłam, poza tym dawno nie
widziałam się z całą ekipą.
Od samego rana chodziłam po całym domu, zastanawiając
się co na siebie włożyć i jakie rzeczy dla Frank’a będą mi potrzebne. Koło dziewiątej
rano, stwierdziłam, że pora obudzić moje dwa śpiochy. Najpierw ruszyłam do
Louis’a. wybudzenie go zajęło mi chyba z dziesięć minut, ale w końcu udało mi
się wyciągnąć go za nogę z łózka. Później zajęłam się naszym synem.
Godzinę później wsiadaliśmy już do busa, którym
przyjechała po nas reszta. W parędziesiąt minut dojechaliśmy do studia
nagraniowego, gdzie miało rozpocząć się kręcenie. Rozłożyłam się gdzieś w kącie
i wzięłam małego na ręce. Chłopcy rozmawiali już z reżyserem, który
przedstawiał im całą koncepcję. Byłam strasznie ciekawa, wiec podeszłam po
cichu i przysłuchiwałam się.
- to brzmi świetnie – rzuciłam nagle i dopiero wtedy
wszyscy zauważyli moją obecność. Louis od razu do mnie podszedł i kładąc rękę
na moim ramieniu, zaprowadził mnie do reżysera. Przedstawił nas sobie, by
chwilę potem zabrać mi Frank’a. kiedy ja rozmawiałam z mężczyzną, on latał po
całym pomieszczeniu chwaląc się przed wszystkimi swoim synem.
Zasiadłam gdzieś w kącie, usypiając małego, a
kręcenie już dawno rozpoczęło się na
dobre. Byłam zdziwiona, że Frank’owi nie
przeszkadzają hałasy jakie dochodzą z planu. Widać, że jest synem artysty i przyzwyczaja
się do takiego rumoru. Oglądałam poczynania chłopaków i nie mogłam powstrzymać
się od śmiechu. Przy kręceniu teledysków było zawsze więcej zabawy niż to było
konieczne. Widząc ukochanego, skupionego na „grze” coraz trudniej było mi
powstrzymywać się od wybuchnięcia śmiechem. jego mina pełna skupienia, udawanie
poważnego i subtelne spoglądanie w naszą stronę. Za każdym razem kiedy nasze
wzroki się spotkały posyłałam mu całusa. Pierwsze sceny w końcu zostały
nakręcone zgodnie z koncepcją reżysera. Zarządzono więc krótką przerwę. Chłopcy
od razu podbiegli do mnie z szerokimi uśmiechami.
- i co myślisz? – spytał Niall, podjadając chrupki,
które wcześniej trzymał.
- moim zdaniem macie niesamowity talent aktorski –
zaśmiałam się. cała piątka wypięła dumnie piersi, a Louis złożył na moich
ustach soczystego buziaka. Nie zdążyliśmy się rozgadać, kiedy usłyszeliśmy
nawołujący głos reżysera. Okazało się, że kolejna scena kręcona będzie na
zewnątrz. Ubrałam więc małego i wspólnie z innymi, wyszłam na ulicę. Zdążyło się
już ściemnić. Stanęłam tuż za kamerą i z zaciekawieniem przyglądałam się
kolejnym wygłupom chłopaków. Nadeszła pora na refren i kiedy tylko zaczęli go
śpiewać, ja doznałam ogromnego szoku. Wszyscy spojrzeli w moją stronę, a z
twarzy Louis’a nie schodził niesamowicie szeroki uśmiech. Okazało się bowiem,
że Frank się obudził i zaczął „śpiewać” wraz z chłopakami. Na swój własny,
dziecięcy sposób. Musze jednak powiedzieć, że trzymał się melodii. Spojrzałam na
niego zdumiona, a on wlepił we mnie swoje ogromne ślepia.
- chyba odziedziczyłeś talent po mamusi – zaśmiałam się,
łapiąc go za rączkę.
- rośnie nam kolejny artysta! – zaśmiał się Paul,
który wyrósł spod ziemi, stając tuż obok mnie. chwilę potem wszyscy zaczęli się
śmiać, a Lou, wypinając dumnie pierś, podszedł i ucałował swojego syna w
malutkie dłonie.
Jak się później okazało, za każdym refrenem Frank
zachowywał się tak samo. Przez niego nikt nie mógł się skupić, bo wszyscy wciąż
się śmiali. Musiałam więc wrócić do środka i znów go uśpić. Ten dzień minął
bardzo szybko, a chłopcom poszło świetnie. Byłam dumna z każdego z nich. W nagrodę
za świetną robotę postanowiłam zaprosić wszystkich na kolację. Najpierw jednak
pozałatwiałam wszystkie sprawy, za które, jak menadżerka chłopaków, byłam
odpowiedzialna.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem,
że rozdział jest taki sobie, ale obiecuję, że następny będzie o wiele
ciekawszy!
Kocham Was i buziaki ;)
Ty tyle nie obiecuj tylko bierz się za pisanie następnego, bo ten był świetny! :D
OdpowiedzUsuńZnowu mi się zrobiło szkoda Harrego! Tak nie może być! Wyjaśnij tą sprawę z tą małpą, albo znajdź mu jakaś normalną dziewczynę, bo jeśli nadal będzie mi go szkoda to obawiam się, że to może mi grozić zakochaniem się w nim! :P
Potem to już się tylko śmiałam xd
Kocham <3
Ps. Wiesz co mi teraz do głowy przyszło? Poszalałabyś kiedyś tak porządnie i dodała po jednym rozdziale na każdy blog :D co o tym sądzisz?
Rozwalił mnie Frank. Do teraz się z tego śmieję. Och, jaki Louis musi być dumny z tego powodu. Już to widzę hahaha. Och, to naprawdę będzie utalentowane dziecko.
OdpowiedzUsuńJedynie czuję smutek z powodu Harry'ego :(
Żal mi go trochę...
No cóż, czekam na kolejny.
Dominika.
Przepraszam, że pod rozdziałem ale chciałam Cię poinformować, iż powróciłam z nowym rozdziałem na który serdecznie Cię zapraszam: http://pomimoboluszczesciewzyciu.blogspot.com/2014/04/rozdzia-trzydziesty-trzeci.html
OdpowiedzUsuńHahahaha genialny rozdział.:D Frank jest moim idolem. Uratował Harrego. Strasznie mi go żal i ciesze się, że nie dał się omotać. Akcja z kręceniem teledysku.. boska.:D Czekam na next!!!:***
OdpowiedzUsuń