poniedziałek, 7 kwietnia 2014

78. „Child inside.”

Następne dni spędzaliśmy wspólnie, całą grupą. Nie spodziewałabym się, że chłopaki tak polubią opiekę nad Frank’iem. Mogłabym nawet powiedzieć, że czasem aż bili się o to kto się nim zajmie. Cieszyłam się, bo wcześniej byłam pewna, że sama będę musiała zajmować się małym. Jednak pomijając wszystkich, najbardziej zszokował mnie mój Louis. Nigdy nie sądziłam, że tak bardzo przejmie się rolą ojca. Oczywiście, zawsze wygrywała jego dziecięca natura, więc wygłupom praktycznie nie było końca, jednak z każdym dniem upewniałam się w tym, że on jest naprawdę niesamowitym ojcem. Dokładnie tak jak mężczyzną.

Obudził mnie cichy śpiew Lou. Otworzyłam oczy. Naprzeciwko mnie leżał mały, a za nim Louis. Uśmiechnęłam się, bo ten widok był naprawdę uroczy. 


- dzień dobry – szepnęłam
- witam śpiącą królewnę. – wyszczerzył się i złapał mnie za dłoń.
- dziwne, że mały nie płakał..
- bo go nakarmiłem i przewinąłem. – przerwał mi. Moje oczy powiększyły się do wielkości monet.
- ale..
- tak słodko spałaś, że nie chciałem cie budzić. W ogólne dziwne, że cię nie obudził płacz. – zaśmiał się i wycelował we mnie aparatem.
- co ty robisz? – uniosłam brew.
- zdjęcie moim dwóm największym skarbom. – wyszczerzył się. – synu! pokaż na co cię stać! – rzucił i chwilę potem zrobił zdjęcie.
- jesteś nienormalny, wiesz? – zaśmiałam się.
- powtarzasz mi to milion razy dziennie wiec już zapamiętałem. – wyszczerzył się. najpierw ucałował Frank’a, a później nachylił się nade mną i złożył na moim czole gorącego buziaka.

Jak się później okazało spałam naprawdę długo. Na tyle długo, że kiedy weszłam do pokoju, siedziała w nim cała ekipa One Direction, dziewczyny, a nawet Paul. Zdziwiłam się na widok tego ostatniego.

- cześć wszystkim – rzuciłam i zasiadłam na kanapie, obok Harry’ego, który od razu obdarzył mnie buziakiem. – Paul, co tu robisz?
- cóż za powitanie – uśmiechnął się – chciałem zobaczyć małego Tomlinsona. No i mam parę spraw do ciebie.
- patrz jaki mój syn jest przystojny! – rzucił Louis i podał małego mężczyźnie. Znowu zaczęła się ogólna radocha i zabawa z naszym synem.

- możemy gdzieś na spokojnie porozmawiać? – spytał Paul po godzinie wygłupów.
- jasne, chodźmy do ogrodu. – uśmiechnęłam się – a może masz ochotę na coś do picia?
- dziękuję – pokręcił przecząco głową i ruszył za mną. Zasiedliśmy przy małym stoliku, a ja odpaliłam papierosa. pierwszego od dziewięciu miesięcy, więc zanim w ogóle się odezwałam trochę to potrwało. Tak dawno nie miałam tego przyjemnego uczucia. Tak bardzo się wczułam, że zapomniałam o obecności Paul’a.

- mam do ciebie parę spraw. – zaczął, a ja dopiero wtedy na niego spojrzałam.
- no co tam?
- po pierwsze, chodzi mi o dziennikarzy i ogólną ciekawość fanów. Wydaję mi się, że powinniście oficjalnie potwierdzić swój związek i istnienie Frank’a. – czułam jak wielka gula rośnie mi w gardle. Znowu to samo. Znowu zaczynałam bać się reakcji fanek. Niby powinnam się już przyzwyczaić do tego całego świata, jednak ja wciąż miałam wrażenie, że mnie to nie dotyczy. Ale Paul miał racje. Skoro jestem z Louis’em, skoro mamy dziecko, fani chłopaków powinni co nieco wiedzieć.

- no dobrze. Skoro taki jest przymus. – rzuciłam, zaciągając się.
- super. – uśmiechnął się do mnie. – a teraz druga sprawa. – nie dokończył, bo przerwał mu przeraźliwy krzyk Louis’a.
- boże, co tam się dzieje! – rzuciłam i wstałam szybko. Kiedy wbiegłam i zobaczyłam co dzieje się w środku, myślałam, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. Louis latał po całym pokoju z Frank’iem, którego przebrał w strój supermana.

- Louis’ie Williamie Tomlinson! Do cholery! – krzyknęłam, a oczy wszystkich skierowały się w moją stronę – czy ty chcesz żebym dostała zawału?!
- zobacz! Nasz syn jest super bohaterem! – zaśmiał się brunet, a ja jedynie przewróciłam oczami. Widząc moje zdenerwowanie, podszedł do mnie i ucałował w usta.
- wybacz. – wyszczerzył się, a ja poczułam jak moje serce rośnie. Uwielbiałam jego uśmiech. On zawsze sprawiał, że mogłam wybaczyć chłopakowi naprawdę wiele.
- dobra, ale już więcej mnie nie strasz. Liam – spojrzałam na przyjaciela – jesteś najbardziej ogarnięty z nich wszystkich. Weź przypilnuj małego Tomlinsona.
- ale przecież ja się nim zajmuję – oburzył się Lou
- chodziło mi o ciebie. – rzuciłam poważnym tonem. Wszyscy wybuchli śmiechem, a Liam przytaknął głową. Wróciłam do ogrodu i zasiadłam obok Paula.

- przepraszam, ale ojciec mojego dziecka trochę szaleje.
- normalka – zaśmiał się mężczyzna
- to o czym jeszcze chciałeś porozmawiać?
- no właśnie. Chłopaki niedługo zaczynają występy. Na początek to będzie tylko kilka miast w Anglii, ale chciałem spytać czy nie mogłabyś nam pomóc. Wiem, że masz małego na głowie, ale wszystko co będę od ciebie chciał, będzie w granicach rozsądku.
- bardzo chętnie wrócę do pracy. Siedząc w domu dostaje już kota. – stwierdziłam – a jeśli chodzi o Frank’a.. myślę, że będę mogła go ze sobą wozić. W końcu to dziecko artysty, musi od małego zobaczyć świat w jakim pracuje jego ojciec. – uśmiechnęłam się.
- same dobre wiadomości dzisiaj – zaśmiał się Paul. – bardzo się cieszę. Zadzwonię do ciebie jutro i umówimy się na przegadanie paru kwestii. A teraz nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć ci powodzenia – stwierdził, wstając i patrząc znacząco na dom.
- przyda się, oj przyda. Dzięki – zaśmiałam się. Pożegnaliśmy się i Paul wyszedł. Ja postanowiłam zostać jeszcze w ogrodzie i powdychać świeżego powietrza.

Przechadzałam się bosymi stopami, brodząc w zielonej trawie. Nagle usłyszałam jak ktoś za mną chodzi. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się uśmiechnięty Harry, również bez butów.

- świetne jest takie łażenie. – stwierdził.
- ja wiem co dobre. – zaśmiałam się. – czy coś się stało?
- nie. wszystko w porządku. – rzucił szybko
- Hazza, przecież widzę. Już dawno chciałam z tobą pogadać. Usiądziemy?
- gdzie? Tu? – wskazał na trawę, a ja pokiwałam radośnie głową. Wzruszył ramionami i rozłożyliśmy się na trawie.
- jak się trzymasz? – spytałam, siadając na przeciwko chłopaka.
- dobrze. Bo przecież jakoś muszę. Szczerze, to już powoli o niej zapominam. Przepraszam, że przeze mnie o niej myślisz. Nie powinnaś. Teraz masz rodzinę. Nie możesz zajmować i przejmować się mną.
- przestań Styles. Wiesz dobrze, że zawsze będę. – uśmiechnęłam się. zbliżyłam się do bruneta i przytuliłam go mocno. Przez chwilę trwaliśmy w swoich ramionach, po czym odkleiłam się od niego i ułożyłam głowę na jego udach.

- jesteś dla mnie jak młodszy brat i wiedz, że zawsze będę starała się ci pomóc. – mówiłam, bawiąc się źdźbłem trawy. Harry patrzył w przestrzeń przed sobą, bawiąc się moimi włosami.  – może powinieneś poszukać kogoś innego, komu powierzyłbyś swoje serce?  - spojrzał na mnie, a jego ręka opadła bezwiednie na moje ramie.
- ale ja nie chce nikogo szukać. Ona sama powinna się znaleźć. Takie poszukiwania są bez sensu. – mówił. Chwyciłam jego dłoń i bawiłam się delikatnie jego długimi palcami.
- wiem, że jesteś silny i wiem, że bardzo dobrze potrafisz udawać. Widzę, że jesteś samotny. A kiedy to widzę, to moje serce krwawi. – spojrzałam w górę, w jego zielone tęczówki – bardzo bym chciała by każdy z was był szczęśliwy. – chłopak ukazał swoje urocze dołeczki, a ja wtuliłam się w jego brzuch, obejmując jego talię.

- chyba potrzebuję trochę samotności. Takiej całkowitej. – stwierdził, gładząc moje włosy.
- a co powiesz na towarzystwo Frank’a? – uśmiechnęłam się do niego, a on spojrzał na mnie ze zdziwieniem. – może chciałbyś zabrać go na spacer? Trochę się o niego boję, bo jeśli jeszcze dłużej zostanie w towarzystwie tamtych – kiwnęłam znacząco na dom – to sam stanie się trochę nienormalny. A tego chciałabym uniknąć. Chociaż geny..
- bardzo chętnie. Lubię towarzystwo dzieci. – wyszczerzył się.
- a one uwielbiają twoje. Będziesz chyba ulubionym wujkiem małego – zaśmiałam się. Harry zareagował tak samo. Nagle poczułam jak wstaje, bierze mnie na ręce i przerzuca sobie przez ramię.
- ej, a to niby co?! – krzyknęłam, starając się wydostać. Nie odpowiedział nic, wzruszając jedynie ramionami.


~ Harry ~

Do spaceru z małym zostałem naprawdę porządnie przygotowany. Niby Ana nie wydawała się być przewrażliwioną matką, jednak to jak przygotowała Frank’a trochę mnie przeraziło. Miałem wrażenie, że ona uważa, że jest sroga zima. Nie mogłem jednak nic na to poradzić. Wzruszyłem jedynie ramionami i założyłem na siebie nosidełko. Louis włożył małego Tomlinsona i oboje rodziców pożegnali się z nim jak gdybym zabierał go na rok. Zaśmiałem się jedynie i machając wszystkim, wyszedłem z domu. 

Sam nie wiedziałem gdzie idę. Potrzebowałem samotności i nie posiadania konkretnego celu podróży. Najpierw postanowiłem pokazać Frank’owi pobliski park.

- widzisz mały? Tutaj będziemy przychodzić kiedy trochę podrośniesz. Mówię ci, będzie zabawa w dechę! – zaśmiałem się, a on spojrzał na mnie, przeszywając mnie swoimi ogromnymi brązowymi oczami.

Szliśmy ulicami Londynu, a ja wciąż do niego mówiłem. Wiem, że to może wydawać się głupie, ale chyba tego właśnie potrzebowałem. Jestem wdzięczny Anie, że wpadła na taki pomysł. Nie obyło się oczywiście bez spotkania fanów. Jednak akurat ten fakt wcale mi nie przeszkadzał. Kochałem ich wszystkich więc z chęcią porobiłem sobie z nimi parę zdjęć i wymieniłem parę zdań na jakiś temat. Zostałem zasypany mnóstwem pytań, typu czy to moje dziecko, z kim je mam. Kiedy fanki dowiedziały się prawdy, zaczęły bawić się z małym. Chciało mi się śmiać, widząć jak wszystkie są nim zachwycone, a on sobie nic z tego nie robi. Cholera, jest naprawdę podobny do Louis’a. zna swoją wartość i gra niedostępnego. Śmiejąc się, pożegnałem się ze wszystkimi i ruszyłem w dalszą, nieznaną mi drogę.

- no, no. – nagle usłyszałem za sobą znajomy, kobiecy głos. Poczułem jak wielka gula podchodzi mi pod gardło. Odwróciłem się powoli. Naprzeciwko mnie stała Patty z założonymi na klatce piersiowej rękoma i miną tak cholernie cwaniacką i pewną siebie.

- widzę, że poszalałeś. – stwierdziła, podchodząc do mnie powoli.
- odwal się. – rzuciłem przez zęby i szybko odwróciłem.
- nie dasz mi poznać twojego dzieciaka? – uśmiechnęła się pod nosem.
- on nie jest mój i ty dobrze o tym wiesz. – zbliżyła się do mnie i gdyby nie Frank, nasze ciała z pewnością by się zetknęły.

- myślałam o tobie mały. – szepnęła i musnęła mój policzek. Jej głos był cholernie seksowny, a jej dotyk znowu sprawił, że poczułem ciarki. 



6 komentarzy:

  1. Kurde no! Hahahaha xd normalnie szcZam! Początek jest mega świetny! Kto by pomyślał, że nasz kochany Lou tak dobrze poradzi sobie z własnym dzieckiem :-D jednak gdy przeczytałam o tym małym super bohaterze to przez chwilę zwątpiłam haha :-D dobre te było.
    Strasznie się cieszę, że tak fajnie się między nimi układa. Jedna wielka rodzina, ale trzeba chyba współczuć temu biednemu dziecku! Tylu wujków idiotów :-D nie no sama bym chciała takich wujeków mieć :-)
    Nie wiedziałam, że kiedyś to powiem, a nawet pomyślę, ale szkoda mi Harrego! :( nie zasłużył sobie w tym opowiadaniu na takie traktowanie. Patty traktuje go jak zabawkę, do której w każdej chwili może wrócić jak tylko się za nią stęskin! To nie tak powinno być. Mam nadzieję, że Harry się nie da jej tak łatwo :-D albo niech ona zmieni swoje postępowanie, bo niezła z niej suka jest! Wybacz to ostatnie, ale puściły mi nerwy :*
    Kocham i całuje <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Harry, tylko nie daj jej się! Pomyśl o tym, że właśnie opiekujesz się dzieckiem i po prostu odejdź. Patty nie jest niczego warta.

    Wiesz co, kocham Cię <333
    Kto pomyślałby, że Lou może być takim przykładnym ojcem. Och coś tak czuję, że Frank nie będzie się miał łatwo. Z takimi rodzicami hahaha. Dobrze, że ma wujka Liam'a, może jeszcze ewentualnie An. Tylko oni są normalni hahaha
    Och Lou, jakoś tego nie widzę.

    Czekam na next.

    Dominika.

    OdpowiedzUsuń
  3. O nie co za zakończenie... Niech jej się nie da!!!:P
    Rozdział cudowny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Bony tylko jej do kompletu brakowało.-.- niech on się nie da, bo jej oczy wydrapie!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Och bardzo mi się podoba nagłówek, skąd go masz? Też chcę! :D
    Ogólnie to rozdzialik taki słodki i w ogóle. Taki Lou, taki Harry i w ogóle tacy wszyscy i na końcu oczywiście tradycyjnie.. JEB! i całą słodycz szlag trafił. Po co ona tu znowu? Tylko niech się Harry nie da! Twardym trza być nie miętkim! Niech pamięta te słowa! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. suodkooooo fest XD dobrze, że patty się pojawiła, w końcu. ulubiona! ♥

    OdpowiedzUsuń