zmrużył oczka i wystawił język. Dobrze wiedziałam, że uwielbia takie pieszczoty. Zaśmiałam się i klepiąc go po główce, wyszłam z pokoju, kierując się do kuchni.
Czując na nogach presję spowodowaną ocieraniem się Will'a, szybko przygotowałam dla niego jedzenie. Kiedy obsłużyłam swojego zwierzaka, zrobiłam sobie kawę i chwytając za kubek i ogromną miskę płatków, zasiadłam przed telewizorem. Udało mi się trafić na swój ulubiony serial, więc szczęśliwa, pogrążyłam się w oglądaniu. Parędziesiąt minut później skończyłam śniadanie, odłożyłam do zmywarki miskę i z kubkiem wyszłam na ogromny balkon. Usiadłam na pufie i odstawiając kawę, odpaliłam papierosa. Wcześniej oczywiście włączyłam muzykę. To był mój poranny rytuał. Nakarmienie Willa, zjedzenie śniadania przy telewizji, wypicie kawy i zapalenie na balkonie. Uwielbiałam rozsiadać się w swojej puchatej, niesamowicie wygodnej pufie. Wystawiałam twarz na, już od rana prażące słońce i wsłuchiwałam się w muzykę, lecącą z głośników mojej wierzy.
Kończąc palenie, ruszyłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic i w krótkim czasie byłam gotowa do wyjścia. Zanim jeszcze opuściłam mieszkanie, zaopatrzyłam Willa w ogromną ilość jedzenia.
- Dziś długo mnie nie będzie. Lepiej oszczędzaj. - Rzuciłam do niego, uśmiechając się i czochrając jego złocistą sierść.
~*~
Siedziałam na stole, pod ścianą, przeglądając jakieś papiery wręczone mi przez Paula. Trwała właśnie sesja zdjęciowa chłopaków, a oni jak zwykle wygłupiali się do granic możliwości. Nie musiałam nawet na nich patrzeć, by domyślać się co robią. Zerkałam znad kartek na ich poczynania, a mój wzrok wciąż zatrzymywał się na jednym z nich. Za każdym razem na mojej twarzy pojawiał się nikły uśmiech.
- No dobra panowie, parę minut przerwy! - Usłyszałam głos fotografa. Chwilę potem, wokół mnie stanęła piątka niesamowicie rozbawionych chłopaków.
- I jak ci się podoba taka praca? - Zaczął Zayn, siadając obok mnie.
- I co sądzisz o naszych niesamowitych zdolnościach pozowania? - Spytał Harry, wyszczerzając się.
- Jesteście jedyni w swoim rodzaju. - Zaśmiałam się, widząc jak Niall i Styles prężą się, wypinając dumnie pierś.
- Tacy świetni i tacy skromni. - Stwierdził Louis, wciąż mi się przyglądając i robiąc dokładnie to co jego przyjaciele.
- Bardzo skromni. - Rzuciłam poważnym tonem. Parę sekund później Liam stwierdził, że potrzebuje do dalszego życia kawy. Reszta chłopców przyznała mu rację i wszyscy, prócz Louis'a, wyszli z pomieszczenia. Usiadł tuż obok mnie. Wróciłam do przeglądania papierów, jednak wciąż czułam na sobie wzrok chłopaka.
- Czemu nie poszedłeś z nimi? - Rzuciłam, nawet na niego nie patrząc.
- Nie chciało mi się. - Zaśmiał się, a ja poczułam jak całe moje ciało przechodzą ciarki. To jak działał na mnie jego śmiech, nie było jedynie snem. Skarciłam się w duchu i patrzyłam na literki, choć i tak nie mogłam się skupić nad tym co czytam. Trwaliśmy w milczeniu. Ja udawałam, że czytam, on wciąż mi się przyglądał.
- Coś nie tak? - Spytałam w końcu, podnosząc głowę i odwracając się. Trafiłam wprost na jego oczy. Piękne, lazurowe, błyszczące oczy. Przełknęłam dyskretnie ślinę i uśmiechnęłam się.
- Wszystko okej. - Odwzajemnił gest
- To dlaczego tak mi się przyglądasz?
- Bo mam wrażenie, że gdzieś już cię widziałem.
- No tak, moja siostra..
- Nie, to nie to. - Przerwał mi, podsuwając się bliżej. Uniosłam brew ze zdziwienia.
- W takim razie co?
- Wydawało mi się, że.. Nie to głupie. Nieważne. - Stwierdził, drapiąc się po tyle głowy i zeskakując ze stołu - Masz ochotę się przewietrzyć? - Uśmiechnął się, wyciągając rękę w moją stronę.
- Bardzo chętnie. - Odwzajemniłam gest i chwyciłam go za rękę. Pomógł mi zejść z wyjątkowo wysokiego stołu i ruszyliśmy przed siebie. W drodze do drzwi wyjściowych z budynku wciąż milczeliśmy. Kiedy jednak znaleźliśmy się na zewnątrz, Louis zaczął opowiadać o tym co mu się ostatnio przytrafiło z jedną z fanek. Tak właśnie rozpoczęła się nasza dyskusja. Spacerowaliśmy po placyku, tuż obok budynku. Tak właściwie był to parking na tyłach. Było tam spokojnie i cicho. Chodziliśmy w tą i z powrotem, wciąż się śmiejąc.
- Czuję się trochę jak na spacerniaku. - Stwierdził Lou poważnym tonem, na co ja wybuchłam śmiechem. Stanęliśmy w jednym momencie i usiedliśmy na krawężniku. Z kieszeni wyjęłam papierosa i zapalniczkę. Odpaliłam i wypuszczając dym z ust, uniosłam głowę i przymknęłam oczy. Kiedy ponownie je otworzyłam, Louis przyglądał mi się ze skupieniem.
- Co? - Zaśmiałam się.
- Ale co? - Chłopak jakby wyrwany z własnego świata, uniósł brew pytająco.
- Mogę być wścibska?
- No jasne. - Wyszczerzył się.
- Możesz mi powiedzieć dlaczego masz wrażenie, że mnie gdzieś widziałeś? Nie rozumiem tego. Skoro nie chodzi o moją siostrę, to o co?
- Obiecuje, że nie wyśmieje. - Stwierdziłam, zaciągając się papierosem i nie odrywając oczu od chłopaka. Usłyszałam jak głośno westchnął. Przerzucał kamyk między palcami, patrząc przed siebie.
- Wiem, że to chore, ale.. chyba mi się śniłaś. - Rzucił i spojrzał na mnie. Poczułam jak moje serce się zatrzymuje, a ja krztuszę się dymem. Zaczęłam się dusić i odrzuciłam papierosa. Louis klepną mnie w plecy i już był gotowy do dalszej pomocy, jednak mnie samej udało się opanować sytuację. Nabrałam powietrza i spojrzałam na niebieskookiego, zatrzymując powietrze w policzkach. Uśmiechnął się do mnie i odgarnął kosmyk opadający na moje czoło.
- W porządku? - Spytał z troską
- Jasne. - Odpowiedziałam, wypuszczając powietrze.
- Mówiłem, że to głupie.
- Nieprawda.. Mogłabym spytać cię o coś jeszcze?
- No wal. - Ponownie posłał mi swój uroczy uśmiech, podrzucając kamyk, który wciąż kurczowo trzymał.
- Kiedy ci się śniłam?
- To dziwne, ale zanim jeszcze się poznaliśmy. - Wzruszył ramionami, powracając wzrokiem na samochód stojący w oddali. Ponownie poczułam jak tracę powietrze. Jednak tym razem starałam się nie zakrztusić. To niemożliwe. Tak cholernie dziwne i chore. Co to, jakiś pieprzony film? Przecież takie rzeczy normalnie się nie dzieją.
- Ana? - Usłyszałam i ocknęłam się. - Wszystko gra? - Spytał chłopak.
- Tak, wszystko okej. - Posłałam mu nikły uśmiech i szybko sięgnęłam do kieszeni, wyjmując kolejnego papierosa.
- Znowu będziesz palić? Jesteś jak Malik. - Zaśmiał się. Odpaliłam bez słowa i wbiłam wzrok w chodnik. Zapadła między nami niezręczna cisza. Słyszałam jego powolny oddech i to jak mamrocze coś pod nosem.
- Wiedziałem, że to chore. Mogłem ci tego nie mówić. - Stwierdził w końcu.
- Przestań. - Spojrzałam na niego, ponownie trafiając na blask jego niebiesko-zielonych oczu. - To bardzo ciekawe. I wcale się nie śmiałam. - Stwierdziłam z uśmiechem. Widziałam, że chce powiedzieć coś jeszcze, jednak w tym momencie drzwi od budynku otworzyły się z hukiem i pojawił się w nich Harry.
- Koniec przerwy dzieciaczki! - Krzyknął radośnie
- Dzieciaczki? I kto to mówi. - Louis udał poważny ton, podnosząc się z krawężnika. Wyciągnął dłoń w moją stronę i pomógł mi wstać. Kiedy mijałam Stylesa, czułam na sobie jego wzrok.
- Czego się tak patrzysz? - Spytałam w końcu, kiedy zamknął drzwi i podążał za mną.
- Może poznałabyś mnie ze swoją siostrą? - Rzucił z nadzieją.
- Przykro mi, ale to niemożliwe.
- Dlaczego? Przecież...
- Przepraszam Harry, ale nie. - Posłałam mu nikły uśmiech, by chwilę później znaleźć się z powrotem w pokoju, gdzie odbywała się sesja. Wgramoliłam się na stół i chwyciłam kartki. Spojrzałam Przed siebie, tym samym spotykając się ze wzrokiem Louis'a. Posłał mi szeroki uśmiech, co bardzo szybko odwzajemniłam. Pochyliłam się nad papierami, a fotograf włączył muzykę.
~*~
Skończyliśmy dopiero pod wieczór. Nie sądziłam, że sesje mogą trwać aż tak długo. I to nie ze względu na totalny brak powagi ze strony chłopaków. W międzyczasie zdążyłam jeszcze pojechać w dwa miejsca, by załatwić formalności związane z datą kolejnego teledysku i koncertu charytatywnego. Kiedy wróciłam do studia, chłopcy już się przebierali, a fotograf przeglądał zdjęcia. Zauważywszy, że jestem w pokoju, zawołał mnie gestem. Stanęłam przed jego laptopem i przyglądałam się zdjęciom. Musze przyznać, że wyszły naprawdę świetnie, a każdy z chłopaków jest niesamowicie fotogeniczny. Uśmiechnęłam się i pogratulowałam fotografowi dobrej roboty. Zebrałam wszystkie swoje rzeczy i papiery ze stołu,a w następnej minucie z garderoby wyszła jak zawsze roześmiana piątka.
- To co dzisiaj robimy? - Spytał Zayn, zakładając na siebie bluzę.
- Proponuję jakąś imprezkę. - Stwierdził Harry, uśmiechając się szeroko.
- I to jest odpowiedni pomysł. - Rzucił poważnym tonem Louis, po czym z niewiadomych mi powodów, cała reszta wybuchła śmiechem. W tym całkowicie prawdziwym życiu byli jeszcze dziwniejsi, niż to sobie wyśniłam.
- Ana! - Krzyknął Niall, podbiegając do mnie z uśmiechem.
- No co tam?
- Może wpadniesz do nas na imprezę? - Spytał
- Wybaczcie, ale nie mogę. - Posłałam każdemu nikły uśmiech, zarzucając torebkę na ramię i ruszając do wyjścia.
- Dlaczego? - Zdziwił się Liam, otwierając mi drzwi.
- Muszę wracać do mojego kota. Cały dzień się nie widzieliśmy, więc na pewno się stęsknił. Poza tym, z pewnością biedak głoduje. - Odpowiedziałam poważnym tonem. Spojrzałam po chłopakach, każdy z nich miał dziwną albo głupią minę. Roześmiałam się, co chwilę potem zrobili i oni.
- To jak? - Zaczął Louis, kiedy wyszliśmy na ulicę.
- Może następnym razem. - Uśmiechnęłam się do niego. Czekając na transport chłopaków, pogrążyliśmy się w rozmowie. Z każdą minutą uświadamiałam sobie, że chłopcy w rzeczywistości są jeszcze lepsi. A co gorsza, jeszcze bardziej nienormalni, a ich wygłupom nie było końca. Gdy wielki van podjechał, cała piątka wpakowała się do środka.
- Nie jedziesz z nami? - Zdziwił się Liam
- Przestańcie, pójdę sobie na piecho.. - Nie dane mi było skończyć, bo Zayn pociągając mnie za rękę, wciągnął do samochodu.
- Co to było? - Spojrzałam na mulata zabójczym wzrokiem podnosząc się z jego kolan.
- Podwieziemy cię mała. - Wyszczerzył się do mnie. Pokręciłam głową z pożałowaniem i usadowiłam się między chłopakiem, a Harrym.
Paręnaście minut później byliśmy już na miejscu. Przez całą drogę nie mogłam przestać się śmiać, przez co, kiedy wysiadłam, a raczej kiedy zostałam wystawiona z auta przez Harryego, czułam, że boli mnie brzuch.
- Dzięki za pomoc, ale sama też potrafię wysiadać. - Rzuciłam do lokowatego.
- Ale ja zawsze do usług. - Uniósł śmiesznie brwi.
- Zapamiętam. - Wyszczerzyłam się do chłopaka - Dzięki za podwózkę. Do zobaczenia. - Pomachałam wszystkim i ruszyłam w stronę budynku, w którym mieszkałam. Od samego wejścia przywitał mnie niesamowicie głośny płacz Willa. Weszłam do kuchni, gdzie leżał i ledwo powstrzymałam się od śmiechu. Will bowiem leżał przy swojej misce, na plecach, z łapkami w górze i udawał chyba coś na podobieństwo umarłego. Od zawsze wiedział jak mnie przekabacić. Zdjęłam z ramienia torebkę i od razu ruszyłam w stronę szafki, gdzie trzymałam jedzenie dla kota. Nie zdążyłam nawet odejść od miski, Will juz kończył to co wsypałam mu zaledwie parę sekund wcześniej.
- Chyba musimy przejść na dietę grubciu. - Zaśmiałam się, głaszcząc go po główce. Chwyciłam za torebkę i zaniosłam ją do pokoju. Wzięłam długi prysznic i przebrawszy się w swoją ulubioną piżamę, usiadłam z miską odgrzewanego makaronu przed telewizorem. Pochłonięta głupim filmem, nie zauważyłam nawet jak do pokoju wkroczył dumny i najedzony Will. Zauważyłam go dopiero, kiedy stanął przed kanapą i starał się na nią wskoczyć. Niestety jego brzuch trochę mu to uniemożliwiał. Odłożyłam miskę i pomogłam biedakowi. Gdy znalazł się na kanapie, przytulił się do mojego uda i momentalnie zasnął. Pokręciłam z uśmiechem głową i powróciłam do oglądanego wcześniej filmu. W pewnym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek. Było grubo po jedenastej. Zdziwiona, podreptałam otworzyć. Kiedy to zrobiłam, moim oczom ukazał się uśmiechnięty od ucha do ucha Zayn trzymający plik kartek.
- Coś się stało? - Rzuciłam.
- No cześć. - pomachał mi, co mnie rozbawiło.
- Ćpałeś coś czy jesteś pijany? - Spytałam, powstrzymując się od śmiechu. Dawno nie widziałam, by ktoś był tak niesamowicie radosny.
- Chyba musimy przejść na dietę grubciu. - Zaśmiałam się, głaszcząc go po główce. Chwyciłam za torebkę i zaniosłam ją do pokoju. Wzięłam długi prysznic i przebrawszy się w swoją ulubioną piżamę, usiadłam z miską odgrzewanego makaronu przed telewizorem. Pochłonięta głupim filmem, nie zauważyłam nawet jak do pokoju wkroczył dumny i najedzony Will. Zauważyłam go dopiero, kiedy stanął przed kanapą i starał się na nią wskoczyć. Niestety jego brzuch trochę mu to uniemożliwiał. Odłożyłam miskę i pomogłam biedakowi. Gdy znalazł się na kanapie, przytulił się do mojego uda i momentalnie zasnął. Pokręciłam z uśmiechem głową i powróciłam do oglądanego wcześniej filmu. W pewnym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek. Było grubo po jedenastej. Zdziwiona, podreptałam otworzyć. Kiedy to zrobiłam, moim oczom ukazał się uśmiechnięty od ucha do ucha Zayn trzymający plik kartek.
- Coś się stało? - Rzuciłam.
- No cześć. - pomachał mi, co mnie rozbawiło.
- Ćpałeś coś czy jesteś pijany? - Spytałam, powstrzymując się od śmiechu. Dawno nie widziałam, by ktoś był tak niesamowicie radosny.
- Czemu wysuwasz takie wnioski? - Uniósł brew, siląc się na poważny ton.
- Tak jakoś.. Może wejdziesz? - Wskazałam gestem na pokój.
- Właściwie to mam ci tylko do oddania te papiery - Stwierdził, wręczając mi trzymany plik kartek.
- O matko, coś czułam, że czegoś zapomniałam. - Uderzyłam się dłonią w czoło i zabrałam to co trzymał. - Mimo wszystko, może masz ochotę wejść? - Rzuciłam, przeglądając czy na pewno wszystkie, potrzebne papiery są na swoim miejscu.
- A chętnie. - Stwierdził radośnie i wkroczył do środka.
- Tak jakoś.. Może wejdziesz? - Wskazałam gestem na pokój.
- Właściwie to mam ci tylko do oddania te papiery - Stwierdził, wręczając mi trzymany plik kartek.
- O matko, coś czułam, że czegoś zapomniałam. - Uderzyłam się dłonią w czoło i zabrałam to co trzymał. - Mimo wszystko, może masz ochotę wejść? - Rzuciłam, przeglądając czy na pewno wszystkie, potrzebne papiery są na swoim miejscu.
- A chętnie. - Stwierdził radośnie i wkroczył do środka.
Zdjął kurtkę i buty i rozejrzał się. Kiedy to robił, jego usta delikatnie się otworzyły, co sprawiło, że zaczęłam się śmiać.
- U was pewnie nie jest tak biednie. - Stwierdziłam - Zapraszam do salonu. - Wskazałam chłopakowi drogę, a sama ruszyłam do kuchni. Nagle usłyszałam zduszony krzyk. Przerażona pobiegłam do pokoju.
- Co jest?! - Krzyknęłam patrząc na Zayna.
- Ale się przeraziłem... Nie mówiłaś, że masz kota! - Rzucił drżącym głosem. Spojrzałam na niego, później na mojego zwierzaka, który stał na kanapie z nastroszoną sierścią i wybuchłam śmiechem.
- Mówiłam!
- Dostałem zawału..
- Boisz się takiego małego kotka?
- Małego?! Kobieto, czym ty go karmisz.. - Wskazał na kota i zlustrował jego brzuch.
- Miłością Malik, miłością. - Zaśmiałam się. - Napijesz się herbaty?
- Chętnie.. - Rzucił, niepewnie siadając obok Willa.
- Nie bój się go. On jest bardzo przyjazny. - rzekłam widząc jak chłopak powoli kładzie dłoń na główce zwierzaka. Z szerokim uśmiechem wyszłam z pokoju.
Parę minut później siedzieliśmy już z wielkimi kubkami herbaty, a Zayn zdążył zaprzyjaźnić się z moim zwierzakiem.
- Jak on się właściwie nazywa? A może ona? - Spytał, drapiąc kota po brzuchu.
- On, Will.
- Jak dla mnie powinien nazywać się Grubas albo coś w ten deseń. Ała! - Krzyknął, bo za swój komentarz dostał ode mnie po ramieniu. - Za co to?
- Nie obrażaj miłości mojego życia. Sam jesteś grubas.. - Stwierdziłam obrażonym tonem i chwyciłam Willa, kładąc go sobie na kolanach.
- No przecież.. Oj przestań. - Zaśmiał się, widząc moją minę. - Masz genialnego kota. - Stwierdził, przysuwając się tak blisko, że mogłam poczuć intensywność jego perfum. Odetchnęłam i spojrzałam na jego uśmiechniętą twarz. Parę sekund później już dyskutowaliśmy na temat wymarzonego zwierzaka Zayna, później o jedzeniu, a na końcu włączyliśmy jakiś dziwny film, który również zaczęliśmy komentować.
- Ja się będę zbierał. - Stwierdził po dłuższym czasie, podnosząc się z kanapy i przeciągając. Przez chwilę mogłam dostrzec jego brzuch i tatuaże, przez co przygryzłam delikatnie wargę. - Wybacz, że tak długo siedziałem. Do zobaczenia. - Nachylił się nade mną i ucałował mnie w czoło. Pogłaskał Willa i ruszył ku drzwiom. Kiedy zakładał buty, stanęłam tuż obok, na rękach trzymając zwierzaka.
- Żegnamy Malika! - Pomachałam łapką kota, kiedy chłopak wychodził za drzwi. Odmachał, śmiejąc się i zaraz potem zniknął na korytarzu. Odłożyłam Willa i ruszyłam do salonu. Posprzątałam kubki i poprawiłam poduszki na kanapie.
Ułożyłam się wygodnie w łóżku i zamknęłam oczy. Miałam nadzieję, że szybko usnę. Niestety, nie było mi to dane. W głowie bowiem wciąż miałam to co wyznał mi Louis. Jak to się stało, że praktycznie w tym samym momencie śniliśmy o sobie nawzajem? Swoją drogą, ciekawe w jaki sposób mu się śniłam..
Odetchnęłam, uchyliłam powieki i spojrzałam przez okno, na wyjątkowo rozgwieżdżone niebo.