środa, 7 maja 2014

85."And this is the end."




Nie mogłam uwierzyć w to co stało się parę minut wcześniej. Wciąż stałam jak osłupiała i wpatrywałam się w niebiesko - zielone oczy mężczyzny mojego życia. Cieszyłam się i to cholernie. Jednak w głowie wciąż miałam to co wydarzyło się kiedyś. Bałam się. Mimo, że się zgodziłam, bo pragnęłam tego jak niczego innego, jednak nie opuszczał mnie strach. Ułożyłam dłoń na jego rozgrzanym policzku, przez co posłał mi swój najpiękniejszy uśmiech. Nie musiałam nic mówić. On chyba dobrze wiedział co w tamtym momencie miałam w głowie.

- nie martw się kochanie. - zaczął cicho i zbliżył się do mnie, tak, by nasze ciała dzieliły ułamki milimetrów. - obiecuję, że wszystko będzie dobrze. - dodał i chwytając moją twarz w dłonie, wbił się w moje usta.


Postanowiliśmy, że trzeba uczcić to co zdarzyło się między nami. Znaleźliśmy knajpkę, gdzie zatrzymaliśmy się na parę drinków. Później przechodziliśmy się nocnymi uliczkami pięknej Wenecji, by w krótkim czasie ponownie napić się w innej knajpce. Nie miałam pojęcia ile godzin spędziliśmy na mieście, jedna z każdą kolejna byliśmy coraz bardziej wstawieni. Już dawno nie bawiłam się tak świetnie. Towarzystwo Louis'a sprawiało, że nie tylko czułam się bezpiecznie, ale również nie przestawałam się śmiać. Nie wiem czy z jego żartów, które wcale nie były aż tak zabawne, czy z jego min, które powalały. W końcu stwierdziliśmy jednogłośnie, że wracamy do hotelu.

+18. 


 Kiedy weszliśmy do windy, poczułam jak Lou obejmuje mnie od tyłu, odsuwa moje włosy i całuje mnie powoli po szyi. Zmrużyłam oczy, czując jak gęsia skórka wstępuje na moje ciało z każdym jego gorącym pocałunkiem. Jego dłonie zaczęły wędrować po całym moim ciele. Zatrzymał się na piersiach i ścisnął je delikatnie. Jęknęłam cicho i gwałtownie odwróciłam się do niego. Spotkałam się z jego cwaniackim uśmieszkiem. Przygryzłam dolną wargę i wbiłam się w jego usta, tym samym popychając go na ścianę. Objął mnie w pasie i już w następnej chwili straciłam grunt pod nogami. Oplotłam nimi jego talię i pocałunkami zeszłam na szyję. Z każdą kolejną sekundą pragnęłam go coraz bardziej. Gdybyśmy byli w tej windzie jeszcze pięć minut dłużej, na pewno byłabym już dawno rozebrana. Zatrzymaliśmy się i drzwi otworzyły się powoli. Chciałam zeskoczyć z Louis'a, jednak on przytrzymał mnie tak mocno i gwałtownie, że spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Jego oczy nie były już jasne. Uśmiechnęłam się pod nosem, oblizując wargę. Wyniósł mnie z windy i szybkim krokiem podążył do pokoju. Szybkim i zwinnym ruchem otworzył kartą drewniane drzwi i wchodząc do środka, zatrzasnął je nogą. Cały ten czas, nieprzerwanie, całował moje usta. Znaleźliśmy się na środku pokoju. Wplotłam palce w jego włosy i bawiłam się kosmykami, kiedy on składał mokre i zachłanne pocałunki na mojej szyi. Chwilę później znaleźliśmy się przy łóżku. Oderwał się ode mnie. Spojrzał mi w oczy, odgarnął kosmyk włosów opadający na moje czoło i oblizał dolną wargę. W następnej chwili dosłownie rzucił mnie na łóżko, ściągnął koszulkę i znalazł się tuż nade mną. Nachylił się, a ja podnosząc głowę, przygryzłam jego wargę. Mruknął, a w następnej chwili pozbywał się już mojej koszulki. Jego usta i język delikatnie, a jednocześnie zachłannie pieściły moją skórę. Kiedy doszedł do moich spodenek, jedną ręką rozpiął je i ściągnął. Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się zawadiacko. W następnej chwili całował już mój brzuch, uda. Odchylił materiał moich majtek i powoli wsunął język w moje wnętrze. Kiedy zaczął nim ruszać, z każdą sekundą przyśpieszając, zacisnęłam dłonie na pościeli i odchyliłam głowę czując niesamowitą przyjemność.

Gdy wrócił "na górę" uśmiechnął się do mnie, oblizując się ostentacyjnie. Chwyciłam go za ramiona i przyciągając do siebie, wbiłam się w jego usta. Moje dłonie powędrowały na jego tors. Dotykałam każdego skrawka jego ciała, czując pod palcami jego gorące ciało. Dotarłam na plecy i wbijając w jego skórę paznokcie, podrapałam go tak mocno, jak jeszcze nigdy. Jęknął i spojrzał mi w oczy.

- czyli tak się bawimy. - rzucił cichym, lekko zachrypniętym głosem po czym uśmiechnął się do mnie cwaniacko. W następnej chwili leżałam już całkowicie nago. Spojrzałam w dół  i oblizałam wargę widząc go w całej okazałości. Kochałam Louis'a i całe jego ciało. 
Był niesamowity i cholernie bardzo mnie kręcił. Podniosłam się i uklęknęłam przed również klęczącym na łóżku chłopakiem. Ułożyłam dłonie na jego klatce piersiowej. Opuszkami palców wędrowałam wzdłuż jego wyrzeźbionego torsu, docierając do brzucha. Poczułam jak wstrzymuje oddech. Chwycił moją twarz w dłonie i wbił się w moje usta. Po chwili, usiadł i złapawszy mnie w pasie, usadził na sobie. Czując jego gorącego członka w sobie, jęknęłam cicho. Odchyliłam głowę i powoli zaczęłam poruszać biodrami. Jego usta wędrowały po mojej szyi, gardle. Jego dłonie podtrzymywały mnie, a biodra ruszały się w coraz szybszym tempie. Miałam wrażenie, że im głębiej  się znajduje, tym więcej i mocniej pragnie. Oplotłam ręce wokół jego szyi. Miałam rację. Z każdą kolejną sekundą ruszał się coraz szybciej, a ja nie mogłam się już powstrzymywać od jęków. W końcu ułożył mnie na plecach i wbijając się w moje usta, wciąż poruszał biodrami. Ustami zszedł do moich piersi i językiem pieścił moje sutki. Wplotłam palce w jego włosy i wczuwałam się w każde pchnięcie. Nie musiałam nic mówić, kiedy pragnęłam by kochał mnie mocniej i szybciej. Wystarczyło, że spojrzał na moją twarz. Uśmiechał się wtedy i jego ruchy były agresywniejsze. Nie potrafiłam złapać tchu, nie panowałam nad głośnością swoich reakcji. W pewnym momencie krzyknęłam tak głośno, że ułożył dłoń na moich ustach i wyszczerzył się.

Chwyciłam go za ramiona i zwinnym ruchem sprawiłam, że teraz to ja byłam na górze. Złapał mnie za biodra, a ja zaczęłam poruszać się powoli w górę i w dół. Oczywiście, z każdą kolejną sekundą robiłam to coraz szybciej, podpierając się rękoma o jego klatkę piersiową. Nie mam pojęcia ile trwał nasz seks, ale na zewnątrz zaczęło się rozjaśniać. Do ostatecznej ekstazy doszliśmy niemalże w tym samym momencie. Wykończona opadłam na jego ciało. Odetchnęłam i oboje staraliśmy się opanować nasze przyśpieszone oddechy. Ułożył dłoń na moich włosach i powoli głaskał. Trzymając twarz na jego torsie, ukradkiem składałam subtelne pocałunki w miejscach gdzie miał tatuaże.

- kocham cię. - wyszeptał, a ja, mimo iż nie widziałam jego twarzy, byłam pewna, że szczerzy się teraz jak głupi do sera.
- a ja ciebie. - odpowiedziałam po chwili i odetchnęłam głośno.
- co? - rzucił.
- ale co? - spojrzałam na niego, po czym oboje wybuchliśmy śmiechem.
- co tak wzdychasz? to przez moje niesamowite umiejętności? - spytał poważnym tonem.
- no pewnie. - zaśmiałam się, całując go w czoło. Podniosłam się powoli i ruszyłam w stronę łazienki. Odwróciłam się jeszcze na chwilę. Leżał z rękami pod głową i dumną miną. - nie wiem czy dzięki tym twoim umiejętnością, Frankie nie będzie miał rodzeństwa. - stwierdziłam i weszłam do łazienki.
- co?! - krzyknął za mną, a ja się jedynie zaśmiałam. Spojrzałam w lustro, a w tym samym momencie do pomieszczenia wszedł Louis. Objął mnie w pasie i ucałował w kark.
- ja bym się nie obraził gdybyś urodziła mi piękną córkę. - stwierdził i wyszczerzył się do mojego odbicia.
- jesteś głupi. - zaśmiałam się i ruszyłam w stronę kabiny prysznicowej, a on ruszył za mną.

~*~

Po południu w końcu zadzwoniłam do Zo, by powiadomić ją o zaręczynach. Przyznam się szczerze, że przez późniejsze godziny wciąż bolało mnie ucho, po pisku jaki usłyszałam ze strony Zoey. Jestem pewna, że w bardzo krótkim czasie wszyscy nasi przyjaciele dowiedzieli się o tym co zrobił Louis. 

W Wenecji spędziliśmy jeszcze kilka dni. Było naprawdę niesamowicie. Przez kolejne dni Lou wrócił do swojego dawnego zachowania i nie było już tak romantycznie. Mnie to jednak nie przeszkadzało, bo nie lubię zbytniej słodkości i przesadzania w takich sprawach. 

Przechadzaliśmy się ulicami miasta, śmialiśmy się, Louis czasem mi śpiewał. Zdarzyło się oczywiście, że natknęliśmy się na fanki. Wszystkie spotkane tam osoby były niesamowicie miłe i przyjazne. Zdziwiłam się, kiedy jedna z dziewczyn chciała zrobić sobie zdjęcie właśnie ze mną. Wzruszyłam ramionami i zgodziłam się z uśmiechem. 

- życzymy wam szczęścia! i przekażcie synkowi buziaki od Directionerek z Wenecji! - krzyknęła ta sama dziewczyna, która chciała zdjęcie ze mną. Uśmiechnęliśmy się i pożegnaliśmy. Byłam w pozytywnym szoku. Nie sądziłam nigdy, że fanki chłopców będą tak przemiłe. Oczywiście nie zakładałam, że wszystkie z nich to zazdrosne zołzy, ale żeby być aż tak niesamowicie uroczym? 

- widzisz? ciebie też kochają. - stwierdził Louis, obejmując mnie ramieniem i wyszczerzając się. 
- to chyba za dużo powiedziane.
- nie gadaj, tylko chodźmy coś zjeść pani Tomlinson. - rzucił poważnym tonem i ruszyliśmy w stronę pobliskiej restauracji. 

~*~

Wróciwszy do Londynu, natknęliśmy się na imprezę niespodziankę. Wszystko urządzone, nie gdzie indziej tylko u nas. Z jednej strony miałam wrażenie, że wszyscy nasi przyjaciele uważają nasz dom z jakiś dom do schadzek i imprez, ale z drugiej strony bardzo się z tego cieszyłam. Uwielbiałam spędzać z nimi czas i wybuchać niekontrolowanym śmiechem, kiedy robią z siebie idiotów. 

Bardzo stęskniłam się za Frankie'm i myślałam, że on również. Jak się okazało, nie odstępował Zayn'a na krok. Nawet nie zauważył kiedy wrócili jego prawdziwi rodzice. Spojrzałam na mulata, kiedy bawił się z małym. Zachowuje się niesamowicie i będzie świetnym ojcem. Dokładnie tak jak Harry, który zrobił z siebie drugą niańkę. Chyba muszę zgodzić się z Louis'em, że Frank będzie bożyszczem tłumów. Skoro zaczarował nawet swoich wujków i ciotki i to już od samego początku. 

 Siedzieliśmy w naszym ogródku, rozkoszując się piękną pogodą i kawą. Ja rozmawiałam z dziewczynami, a chłopcy ganiali się z Frankie'm. W pewnym momencie Louis podszedł do mnie i bez słowa podniósł z krzesła, usiadł i ułożył mnie sobie na kolanach. To samo zrobił Niall, Harry zasiadł obok Patty na trawie, na kolanach trzymając małego. Zayn usiadł przed Jo, opierając się o jej nogi, a Liam na krześle obok mnie. Odetchnęli ze zmęczenia.

- co, starość nie radość ? - zaśmiała się Jo
- oj tak, to już nie te lata to ganiania za dzieckiem. - stwierdził poważnie Zayn, po czym wszyscy wybuchli śmiechem. Zaczęliśmy rozmawiać i oczywiście temat ślubu nie mógł być pominięty. Odniosłam wrażenie, że wszyscy inni bardziej się tym ekscytują niż ja i Lou. 
- a właśnie, kogo bierzecie na świadków? - spytał Niall, wyszczerzając się cwaniacko
- zabawne, że o to pytasz - zaśmiałam się, spoglądając znacząco na ukochanego. 
- no Horan, szykuj garniturek. - stwierdził Lou, ukazując rząd białych zębów
- Zo, Niall.. chcielibyście? - uśmiechnęłam się do przyjaciół
- o matko! - rudowłosa krzyknęła tak głośno, że wszyscy aż podskoczyli. - naprawdę?
- owszem - zaśmiałam się, a chwilę potem poczułam jak dziewczyna sprawia, że tracę powietrze. 


Tygodnie mijały, a my staraliśmy się nie przedkładać przygotowań do imprezy, ponad obowiązki chłopaków. Próbowaliśmy również ukryć ślub przed mediami i innymi. Stwierdziliśmy, że wszystko odbędzie się w naszym towarzystwie. My, nasi przyjaciele i rodzina. Wszystko w kompletnej tajemnicy. 

~*~

W końcu nadszedł tak długo wyczekiwany przez nas dzień. Od świtu nie mogłam już spać. Mimo, że nie musiałam wcześnie wstawać, już od piątej byłam na nogach. Najpierw ganiałam po całym domu, wmawiając sobie, że trzeba posprzątać, że to, że tamto. Teraz już wiem, że okropnie się denerwowałam i potrzebowałam jakiegoś zajęcia. Zrobiłam sobie ogromny kubek kawy, chwytając za papierosa i nakładając na siebie bluzę Louis'a, usiadłam na tarasie. Oparłam nogi o drugie krzesło i wpatrywałam się w śpiewające ptaki. Usłyszałam szuranie i chwilę potem poczułam na policzku ciepłe usta Louis'a.

- dobry mała - rzucił zaspanym głosem
- witam
- czemu już nie śpisz? - spytał, podnosząc mnie, siadając i usadawiając mnie sobie na kolanach. 
- nie mogę..- rzuciłam, wypuszczając dym z ust.
- coś się stało? - przeszył mnie swoimi pięknymi oczami. 
- chyba się denerwuję..
- czym?
- no ślubem..
- a to dziś? - udał poważny to, za co dostał ode mnie w głowę - żartowałem - zaśmiał się, masując miejsce, w które dostał i całując mnie. - nie ma się co denerwować. Już dzisiejszego wieczoru będziesz dumną panią Tomlinson - wyszczerzył się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech i odetchnęłam. Kolejne paręnaście minut przesiedzieliśmy w ciszy, ciesząc się swoim towarzystwem i pięknym dniem.


Przez połowę dnia, nie mogłam włożyć nic do ust. Jeszcze nigdy aż tak bardzo niczym się nie denerwowałam. Trzy godziny przed ślubem ruszyliśmy w drogę. Rozłożyliśmy się w salce obok kościoła, przeznaczonej właśnie dla par młodych. Chłopaki porwali Louis'a, Zayn zajął się Frank'iem, a mną dziewczyny. Po przebraniu się w suknię, stanęłam przed wielkim lustrem i spojrzałam na swoje odbicie. Jo składała kosmetyki, a Zoey dokonywałam ostatnich poprawek w moim wyglądzie. Ja stałam bez ruchu i powoli oddychając, starałam się uporządkować myśli. Nagle usłyszałyśmy pukanie i sekundę później, w pokoju pojawiła się Patty. Ubrana w czerwoną, dopasowaną, krótką sukienkę. Wyglądała zjawiskowo. Właśnie wtedy przypomniałam sobie, co stało się rok wcześniej. 

- nie denerwuj się. - uśmiechnęła się do mnie, widząc moją minę. - nie chce ci spieprzyć tego dnia. - rzuciła, podchodząc bliżej mnie. Ułożyła dłonie na moich ramionach i ponownie uśmiechnęła się do mojego odbicia. - wyglądasz ślicznie. 
- dziękuję. - wyszeptałam. Mimo, że się pogodziłyśmy, że wszystko wydawało się być w porządku, ja wciąż miałam wrażenie, że zaraz znów stanie się coś złego. 
- widzę, że mi nie wierzysz.
- nie, dlaczego..
- po prostu to widać. - przerwała mi, odwracając mnie przodem do siebie. - Ana chciałam ci podziękować.
- co? - uniosłam brew ze zdziwienia. Uśmiechnęła się do mnie i odgarnęła za ucho kosmyk, który opadł mi na czoło.
- cieszę się, że poznałam Harry'ego. Wcześniej tego nie doceniałam, a teraz już wiem, że to wyjątkowy koleś. 
- ja.. um.. cieszę się. - odwzajemniłam uśmiech. - mam nadzieję, że wam się ułoży.
- a ja mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa. Naprawdę tego pragnę. - wyszeptała, patrząc mi prosto w oczy.
- tak jak ja. - rzuciłam. Chwyciła mnie za dłonie i ścisnęła je delikatnie. Nagle drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem i stanął w nich Zayn i Frank.

- mamusiu! - krzyknął chłopiec i podbiegł do mnie.
- a cóż to za przystojniak? - zaśmiałam się, biorąc go na ręce. Zayn zajął się nim wyjątkowo dobrze. Ubrał go nawet  w mały, czarny garniturek  i muszkę. 
- dzięki - uśmiechnęłam się do mulata - świetnie wyglądacie.
- się wie - wypiął dumnie pierś i podszedł do Jo. 
- okej, idę sprawdzić chłopaków. - stwierdziła Zoey i wyszła z pokoju. 
- nie będę przeszkadzać. - rzuciła Patty i całując mnie w policzek również wyszła. 
- mamusiu.. - usłyszałam i spojrzałam na malucha
- co tam?
- slicnie wyglądas - wyszczerzył się, tym samym wyglądając zupełnie jak własny ojciec
- ale bajerant! coś chyba odziedziczył po Lou- zaśmiała się Jo. Ucałowałam Frank'a w czoło i oddałam go Zayn'owi.
- my też już pójdziemy. Chcesz pewnie odsapnąć przed wielką chwilą. - zaczęła blondynka i podeszła do mnie. Chwyciła mnie za dłonie i ściskając je lekko, ucałowała mnie w policzek.
- tylko się nie denerwuj mała. - dodał Zayn i ucałował mnie w czoło. 


Zostałam sama. Odwróciłam się do lustra i odetchnęłam. To dziś. Ten dzień. Najważniejszy w moim życiu. Tylko dlaczego nie czuję się szczęśliwa? Dlaczego wciąż mam jakieś wątpliwości, których sama nie potrafię zrozumieć? Ułożyłam dłoń na brzuchu i zmrużyłam oczy. Poczułam okropny ból. Zacisnęłam zęby i poczułam jak powoli tracę przytomność.

- Chciałem jeszcze... - usłyszałam znajomy głos. Zanim opadłam bezwiednie na podłogę, poczułam jak silne ramiona Zayn'a łapią mnie w ostatniej chwili. - mała.. - szepnął. Wziął mnie na ręce i usadził na krześle. Kucnął na przeciwko i odgarnął kosmyk włosów, opadający na moje czoło. 

- co się dzieje? - spytał z troską
- nie wiem.. chyba za bardzo się denerwuję..
- no i czym? Przestań. - posłał mi swój najpiękniejszy uśmiech. - to twój dzień. Twój i Louis'a. Macie być szczęśliwi. Bo wszystko się układa. 
- ale Zayn..
- kochasz go? - przerwał mi, układając palec na moich ustach.
- najbardziej.
- więc nie ma co kombinować. - zaśmiał się. - jak się czujesz?
- już lepiej, dziękuję. - uśmiechnęłam się i przytuliłam do mulata.
- Horan! czy ty jesteś niepoważny?! - usłyszeliśmy krzyk.
- co jest? - zdziwiłam się.
- chyba mały coś przeskrobał - zaśmiał się Zayn, podnosząc się i podając mi dłoń. 

Wstałam, poprawiłam sukienkę i ruszyliśmy w stronę drzwi. To co zobaczyłam sprawiło, że nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Niall uciekał przed wkurzoną Zoey z szerokim uśmiechem na twarzy.

- kochanie, ja tylko żartowałem! mam je! - krzyczał, starając się powstrzymać od śmiechu.
- ty pajacu! przez ciebie dostanę zawału! - krzyczała, biegnąc za blondynem na bosaka i wymachując rękoma. 
- o co poszło? - spytał Zayn, kiedy tuż obok nas pojawił się Liam
- Horan zażartował, że zgubił obrączki. - rzucił, po czym oboje wybuchli śmiechem. 
- widzę, że wszystkim odwala. - stwierdziłam. Wróciłam do pokoju i po raz ostatni spojrzałam w lustro. Odetchnęłam i uśmiechnęłam się sama do siebie. W pokoju pojawiła się, już spokojniejsza, Zoey i z szerokim bananem wręczyła mi bukiet. 
- gotowa?
- gotowa. - odrzekłam i ruszyłam za rudowłosą. 



Stanęłam przed ogromnymi drzwiami kościoła, z bukietem białych stokrotek w dłoniach i zamkniętymi oczami. Odetchnęłam po raz ostatni i uchyliłam oczy. Drzwi się otworzyły. Przy samym ołtarzu stał Louis. Odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął szeroko. Ruszyłam przed siebie. Czułam wzrok wszystkich przyjaciół. Wcześniej czułam wątpliwości. Wcześniej denerwowałam się i bałam. Widząc jednak uśmiechniętego Lou, wszystko co męczyło moje myśli odpłynęło. Podążałam powolnym krokiem, nie mogąc się doczekać, kiedy w końcu znajdę się tuż przy ukochanym.  Kątem oka zauważyłam jak siedzący na kolanach Zayn'a, Frank szczerzy się i coś mówi do mulata. Patty siedziała wraz z Harry'm i udało mi się nawet zauważyć jak dyskretnie trzymają się za dłonie. Obok Liam i John, uśmiechali się szeroko. 

W końcu dotarłam do ołtarza. Stanęłam przy Lou, a za nami znaleźli się Niall i Zoey. Przez chwilę patrzyłam ukochanemu w oczy. Odwróciliśmy się w stronę księdza, a po chwili zaczął całą ceremonię. Szczerze mówiąc, nie skupiałam się za bardzo na tym co mówi. Wolałam wpatrywać się w Louis'a, który swoją drogą wyglądał niesamowicie przystojnie. Był ubrany dokładnie w  to co Frank, tylko w większej wersji. 

Mimo, że stałam przed ołtarzem, mimo, że miałam przy sobie najcudowniejszego mężczyznę świata, wciąż nie mogłam uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Moje wnętrzności szalały, a ja nie potrafiłam oderwać wzroku od Louis'a. Czułam jak dyskretnie muska moją rękę, widziałam jak posyła mi swoje najpiękniejsze uśmiechy. W tamtym momencie byłam najszczęśliwszą dziewczyną we wszechświecie. W końcu przyszedł najważniejszy moment. Louis odwrócił się do mnie i chwycił mnie za dłoń. Wcześniej wziął obrączkę, którą wręczył mu Niall. Spojrzał mi głęboko w oczy.

- Ja Louis William Tomlinson biorę sobie ciebie Ano Brooks za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską. Oraz, że nie opuszczę cię aż do śmierci. - ostatnie słowa wypowiedział tak cicho, że chyba tylko ja je usłyszałam. Uśmiechnął się i powoli wsunął srebrny krążek na mój palec. Chwilę później i ja wypowiedziałam te same słowa, wsuwając obrączkę na jego palec. Nie odrywaliśmy od siebie oczu, nie puszczał mojej dłoni. 

- w takim razie  ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą. - kapłan zwrócił się do Louis'a. Nie zdążyłam nawet nic zrobić, kiedy poczułam ciepłe usta chłopaka na swoich. Chwycił moją twarz w dłonie i całował mnie tak namiętnie i tak intensywnie jak jeszcze nigdy.
- nareszcie.. pani Tomlinson.. - wyszeptał i musnął mój policzek kciukiem. 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------

no i jest ostatni rozdział. ;) jednak nie żegnam się z Wami, bo został jeszcze epilog! Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał. Przepraszam, że ostatnia scena mi nie wyszła, ale nie potrafię tak słodko pisać. Same wiecie, że wole komplikacje. :D 
kocham i buziaczki ;* 

5 komentarzy:

  1. Ostatnia scena bardzo ci wyszła :D
    Czekam na epilog ale szkoda, że to już koniec:(
    Będziesz zakładać nowego bloga ?
    xxxx

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet mi nie wmawiaj, że nic Ci nie wyszło, bo nie uwierzę.
    Mam taką wielką nadzieję, że opowiadanie zakończy się szczęśliwie.
    Szkoda, że to już koniec, ale wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć :D
    Not o czekam na epilog.

    Dominika.

    OdpowiedzUsuń
  3. Booony jaki to był piękny rozdział... Ten ślub.. To cudowne, że wszystko tak pięknie się ułożyło.<3 Czekam na epilog i nowe rozdziały na innych blogach. Kocham.:***

    OdpowiedzUsuń
  4. Tobie to nigdy nic nie wychodzi! :P jeśli jeszcze raz napiszesz, że Ci coś nie wyszło to przestaje komentować, jasne to jest?!



    Długo, romantycznie, seksualnie (co lubię najbardziej), śmiesznie, wszystko co kocham!
    Na temat seksu się nie wypowiadam, bo to jest oczywiste, że wyszło Ci fantastycznie! :P
    Cieszę się, że wszystkim tak dobrze się ułożyło no i że ślub odbył się bez przeszkód. Już myślałam, że gdy Patty się pojawiła przy Anie to znowu się coś stanie, ale jest happy endzik :D
    Nie spodziewałam się, że wybierzesz takich świadków :P jeszcze mnie potrafisz zaskakiwać!
    Niall i Zoey mnie rozwalili xd
    Nie mogę się doczekać epilogu!!!
    Kocham i całuję <3 :*

    Ps. Ha! A ty nie wierzyłaś, że znajdę czas! I co zatkało??! :P

    OdpowiedzUsuń