Po paru
dniach spędzonych w szpitalu, nadszedł w końcu ten, na który czekałam
najbardziej. Po wzięciu wypisu i swoich rzecz – to znaczy sukni ślubnej i
kosmetyków, przebrałam się w ciuchy, które przywiozła mi parę dni wcześniej
Zoey. Okazało się, że chłopaki mają mnóstwo spraw, jakiś wywiad i nagranie,
więc nie mogli po mnie przyjechać. Wyszłam przed budynek szpitala, gdzie
czekała na mnie jak zwykle uśmiechnięta Jo.
- hej –
rzuciła i ucałowała mnie w policzek. – no to idziemy? – przytaknęłam głową i
ruszyłam bez słowa za dziewczyną. W rękach wciąż kurczowo trzymałam moją suknie
ślubną. Po drodze do samochodu, mijałyśmy ogromne kontenery na śmieci. Podeszłam
do jednego z nich i spojrzałam na trzymaną przeze mnie sukienkę. Spłynęło na
nią parę moich łez. Wzięłam głęboki oddech i zaciskając wargi, wrzuciłam ją do
śmietnika. Zmrużyłam oczy i szybkim krokiem wróciłam do Jo.
-
wszystko okej? – wyszeptała, obejmując mnie ramieniem.
- tak..-
odpowiedziałam. Ale nie wytrzymałam. Znowu łzy, te cholerne, słone łzy! Jak
dobrze było, kiedy nie potrafiłam płakać!
Blondynka
pomogła mi wsiąść do samochodu i ruszyłyśmy.
Kiedy
weszłam do środka, rozejrzałam się dookoła. Tak jakby stanął czas. W moim
mieszkaniu był totalny burdel. Weszłam do salonu i pierwsze co rzuciło mi się w
oczy to koszulka Louis’a, leżąca pod kanapą. Podniosłam ją powoli i siadając,
zaciągnęłam się jego zapachem. Jak mogłam tak spieprzyć nasze życie. Jak mogłam
pozwolić sobie na stratę najważniejszej osoby w moim życiu. Tak bardzo
pragnęłam rzucić wszystko i wtulić się w jego ramiona. Znów poczuć jego
niesamowity zapach i usłyszeć, że wszystko będzie dobrze.
***
Nadszedł wieczór,
a ja wciąż siedziałam w tym samym miejscu. Na podłodze, opierając się o kanapę
i nie wypuszczając z rąk koszulki Lou. Wpatrywałam się tępo w wyłączony
telewizor, raz na jakiś czas czując delikatne poruszanie małego. Położyłam dłoń
na brzuchu i odetchnęłam ciężko.
-
przepraszam.. przepraszam, że już na wstępie spieprzyłam twoje życie.. –
wyszeptałam, kierując słowa do dziecka. W tamtym momencie wpadł mi do głowy
bardzo głupi pomysł. Ale szybko pozbyłam się tych chorych myśli. Przecież nie
mogę ze sobą skończyć, mając w sobie tę
małą istotkę.
~ Louis ~
Nie potrafiłem
wytrzymać w domu ani minuty. Wciąż kręciłem się po pokojach. Nie potrafiłem
odmówić sobie ciągłego wchodzenia do jednego z nich. Jednego z najważniejszych.
Pokoju, który miał być pokojem naszego dziecka. Przecież razem z Zayn’em tak
ładnie go przygotowaliśmy. Za każdym razem, widząc małe łóżeczko, obrazki na ścianach
nie mogłem powstrzymać się od płaczu. Wiem, że to cholernie niemęskie, ale
kurwa nie mogłem wytrzymać! Nie potrafiłem dusić w sobie takiej ilości uczuć,
żalu i miłości.
Któregoś
dnia w końcu nie wytrzymałem. Spiąłem się w sobie i wyszedłem z domu. Muszę z
nią porozmawiać. Muszę ją chociaż zobaczyć. Pragnąłem dotknąć jej brzucha i
poczuć istnienie naszego cudownego dziecka. Z nadzieją wszedłem do bloku, gdzie
mieszka Ana. Wejście po schodach zajęło mi mnóstwo czasu, bo wciąż albo się
rozmyślałem, albo znów dostawałem kopa do działania.
Stanąłem pod
jej drzwiami i uniosłem rękę by zapukać. Jednak jakaś siła mnie powstrzymała i zawahałem
się. spojrzałem na drewniane drzwi i odetchnąłem cicho.
- nie,
nie potrafię..
***
Kolejne
dni były mniej dołujące, bo moi przyjaciele nie pozwalali na to bym zostawała
sama. Miałam wrażenie, że oni sądzą, że mogłabym sobie coś zrobić. To śmieszne,
choć urocze. Przecież ja nie jestem aż taka głupia. Najczęściej odwiedzał mnie
Zayn. To anioł nie człowiek, ale ileż można to powtarzać. Jak tylko pozwolił mu
na to czas, przychodził do mnie rano, a wychodził dopiero kiedy usnęłam.
Paul
stwierdził, że nie jestem mu na razie potrzebna, więc dostałam mały urlop. Miałam
wrażenie, że boi się reakcji mediów na ten cały kryzys związany ze mną i Louis’em.
Bo przecież dziennikarze zawsze wszystkiego się dowiedzą i mogą zrobić z tego
cholerną sensację.
Z każdym
dniem mój maluch rósł coraz bardziej, a ja czułam się coraz większa.
- boże,
wyglądam jak zmutowana dynia.. – stwierdziłam, przeglądając się w lustrze. W odpowiedzi
usłyszałam jedynie śmiech Jo i Zoey.
-
przesadzasz. Wyglądasz pięknie – rzucił Zayn, wchodząc do pokoju i witając się
ze wszystkimi.
- tak się
mówi. A będzie jeszcze gorzej. – zbliżyłam się do lustra i przejrzałam się.
- chodźmy
więc! – rzuciła entuzjastycznie Zo
- niby
gdzie? – spojrzałam na przyjaciół w odbiciu lustrzanym
- na
sesję!
- co? –
uniosłam brew, odwracając głowę do rudowłosej
-
przecież nie możesz nie mieć żadnego zdjęcia z ciąży! Ubieraj się i chodźmy –
uśmiechnęła się i pociągnęła mnie za sobą.
Coraz częściej podziwiam jej
nieustający radosny humor. Tak cholernie pasuje do Niall’a. czasem zachowują się
identycznie.
- Ana! –
usłyszałam krzyk Zayn’a. spojrzałam na niego ze zdziwieniem
- skup
się - wyszczerzył się, układając z
palców coś na wzór aparatu i zaczął latać po całym pomieszczeniu. Pokręciłam głową
i wróciłam do normalnego świata.
- och! – wykrzyknęła
Zo
- jakie
piękne. Też bym mogła być w ciąży.. – rzuciła Jo
- wedle
życzenia – Zayn wyszczerzył się do blondynki i zaczął całować ją po szyi.
-
przestań! – dziewczyna próbowała się bronić, ale widać było, że robi to tylko i
wyłącznie dlatego, że było jej przed wszystkimi głupio. Uśmiechnęłam się pod
nosem i przyjrzałam się zdjęciom. Gdyby tylko Lou mógł je zobaczyć..
Nagle poczułam
na swoim ramieniu czyjąś rękę. Odwróciłam głowę, a moim oczom ukazał się
uśmiechnięty Liam. Odwzajemniłam gest.
- wiem,
że to głupie pocieszenie, ale ja naprawdę wierzę, że wszystko będzie dobrze. –
wyszeptał. Wtuliłam się w niego, nie potrafiąc się odezwać. Tak bardzo się
cieszyłam, że ich mam.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
przepraszam, że tak krótko. mam nadzieję, że przynajmniej Wam się spodoba ;) same wiecie, że nie słynę z długich rozdziałów. :D ponieważ poszalałam i napisałam parę rozdziałów z wyprzedzeniem, możecie się spodziewać za niedługo kolejnego. no i oczywiście "rozkręcenia" akcji. ;) co myślicie o zdjęciu Any w ciąży? ;3
ps.: myślę, że ten drugi sezon nie będzie tak długi jak poprzedni.
Kocham Was!
buziaki!
Zdjęcie jest przepiękne *.*
OdpowiedzUsuńA teraz uwaga do Louis'a: Rusz dupę chłopie! Masz dziecko i jeszcze kochasz Ane. W końcu mógłbyś z nią porozmawiać.
Ok, to chyba koniec uwagi do Lou.
Coś mi dzisiaj odbija, ale to normalka :D
Czekam na następny :p
Dominika O.o
Kurwa Louis rusz w końcu tą swoją seksowną dupę i idź do Any!! Przekaż mu ode mnie, że jest facetem i niech się nie użala nad sobą jak baba bo to nie przystoi przyszłemu tatusiowi do jasnej cholery! A Ana też by mogła spróbować jakoś się z nim skontaktować, a nie gadać, że się nią brzydzi albo że jej nienawidzi. Kurde, niech ktoś nimi po czepie!
OdpowiedzUsuńPomysł z sesją jest zajebisty :D a to zdjęcie jest takie słodkie xd
Czekam na kolejny rozdział, już się doczekać nie mogę <3
Kocham :***