niedziela, 23 marca 2014

75. „Czuję, że za mało czasu nam tu zostało, by pozwolić sobie na to, by nie być razem.”

~ Zayn ~

To co usłyszeliśmy było totalną abstrakcją. Ona nie mogła odejść! Nie mogła zostawić nas wszystkich, swojego dziecka. Nie potrafiłem dopuścić do siebie tej wiadomości. Rozejrzałem się tępo.

 Zoey płakała w ramionach załamanego Niall’a, dokładnie tak jak Liam, w ramionach John’a. Jo wpatrywała się we mnie tępo, a z jej oczu leciały łzy. Styles opadł na krzesło i wlepił wzrok w podłogę. Przytuliłem Jo najmocniej jak tylko potrafiłem. Nikt nie wstydził się swojej reakcji, łez.

 Louis siedział bez ruchu, wciąż wpatrując się w swoje dziecko. Lekarz ciągle przy nim stał, widać było po nim, że chciałby powiedzieć coś jeszcze, ale nie wie co. nagle z Sali, gdzie umarła Ana, wybiegła pielęgniarka.

- doktorze! Szybko! – krzyknęła i wróciła z powrotem. Mężczyzna oprzytomniał i ruszył za nią.

Podszedłem do Louis’a. spojrzał na mnie zaszklonymi oczami. Objąłem go i spojrzałem na malucha. Był naprawdę śliczny i bardzo podobny do Any. Miał taki mały nosek, usta. to było niesamowite.

- panie Tomlinson! – niski głos lekarza zadźwięczał nam w uszach. Szturchnąłem przyjaciela, by się podniósł. Mężczyzna mówił wyjątkowo głośno i radośnie.

- to prawdziwy cud. Pańska żona jest niesamowicie silną kobietą.
- jest? – Lou wyszeptał niedowierzając

- owszem. Walczyła bardzo zawzięcie. Dzięki temu udało się ją odratować. – rzucił i uśmiechnął się do nas wszystkich. Poczułem jak ogromny kamień, głaz spada mi z serca. Odzyskałem swoją przyjaciółkę, swoją kochaną Anę. Louis stał jak wryty i tępo wpatrywał się w mężczyznę. Wstałem więc i pomogłem mu się ogarnąć. 


~ Louis ~

Nie mogłem w to uwierzyć. W jednej chwili ją straciłem, a teraz okazuję się, że była tak silna, że
 potrafiła zawalczyć. Spojrzałem na malucha. Wciąż nie odrywał ode mnie wzroku. Uniósł swoją malutką rączkę w moją stronę. Ucałowałem ją i wziąłem głęboki oddech. 

Lekarz zaprosił mnie do Sali. Kiedy wszedłem Ana leżała z zamkniętymi oczami. Ale jej klatka piersiowa unosiła się i opadała w wolnym tempie, co upewniało mnie w tym, że żyje. Odetchnąłem i podszedłem do łóżka.


Usiadłem i od razu, wolną ręką złapałem jej małą dłoń. Wpatrywałem się w jej piękną twarz. tak bardzo się cieszyłem, że jednak nas nie opuściła. Nachyliłem się nad nią i ucałowałem najpierw w czoło, później w policzki i usta. otworzyła powoli powieki i spojrzała na mnie swoimi ogromnymi oczami. Uśmiechnąłem się, co zrobiła i ona.

- zobacz, mamusia się obudziła. – wyszeptałem do małego i podałem go Anie. Jej zmęczona, blada twarz od razu rozpromieniła się, kiedy wzięła na ręce malucha.  Całowała jego malutkie rączki i muskała policzki.

- byłaś niesamowicie silna. Jestem z ciebie dumny. Bardzo dumny. – zacząłem, dotykając jej policzka. Spojrzała na mnie i posłała mi uśmiech.
- nie mogłam zostawić moich chłopców. – rzuciła cicho i wyciągnęła wolną rękę. Wtuliłem głowę miedzy jej piersiami, a główką małego.
- kocham cię słońce, najbardziej na świecie. – odrzekłem. Ułożyła dłoń na moich włosach i głaskała mnie powoli. Czułem jak wielki kamień spada mi z serca, czułem jak powoli znów staję się szczęśliwy. Uniosłem głowę i spojrzałem na dziewczynę i malucha. Teraz to moja rodzina. Najważniejsze i najukochańsze osoby w moim życiu. Ucałowałem małego w czółko i złapałem jego malutką rączkę w dłoń, w której niemalże zatonęła. – nigdy nie pozwolę wam odejść i obiecuję, że będziecie szczęśliwi.

- Loui.. przepraszam.. – zaczęła, ale nie pozwoliłem jej dokończyć, kłądąc palec na jej wargach.
- nie rozmawiajmy o tym teraz. Najważniejsze jest, ze żyjesz. I że w końcu mały się urodził i jest zdrowy. – uśmiechnąłem się. – no właśnie.. jak go nazwiemy?
- mam pewien pomysł. – uśmiechnęła się, a ja poczułem jak moje serce rośnie. Tak bardzo tęskniłem za jej pięknym uśmiechem.


***

Już dawno nie byłam tak bardzo szczęśliwa jak w tym momencie. Miałam przy sobie najważniejszych mężczyzn mojego życia i wszystko powoli się układało. Nie sądziłam, że będę musiała prawie stracić życie, by odzyskać mój świat, którym jest Louis. Znów mogłam się śmiać, znów czuć jego bliskość. Słyszeć jego cudowny głos i głupie żarty.

Właśnie śmiałam się z kolejnego żarciku Lou, kiedy do pokoju weszła reszta moich przyjaciół. Kiedy zobaczyłam ich twarze, uśmiechnęłam się szeroko. Stęskniłam się za nimi. Bałam się, że przez to co się ze mną działo nigdy już ich nie zobaczę. Dziewczyny uściskały mnie i wycałowały. I kiedy zaczęły bawić się i poznawać naszego synka, NIall, Harry, Zayn, Liam i John podeszli nieśmiało i przytulili mnie.

- jak dobrze, że wróciłaś. – Zayn wyszeptał mi do ucha, a ja pocałowałam go w policzek. 

Wszyscy rozsiedli się dookoła mojego łóżka i zaczęliśmy rozmawiać. Na początku wyczuwałam z ich strony zakłopotanie, jednak po paru minutach wszystko wróciło do normy.

- no to jak nazwiecie małego Tomlinsona? – zagadnął Niall ze swoim sławnym już uśmieszkiem. Spojrzeliśmy na siebie w tym samym momencie i Louis wyszczerzył się, pokazując swoje białe zęby.
- może ty im powiedz. – rzucił, łapiąc mnie za rękę.

- no więc dobrze. – wzięłam małego na ręce i odwróciłam go przodem do wszystkich – poznajcie Frank’a Zayn’a Tomlinsona – wyszczerzyłam się. wszyscy zaczęli bić brawa. Spojrzałam na mulata. Jego oczy zaszkliły się. chwilę potem najnormalniej w świecie rozpłakał się, co starał się ukryć w ramionach Jo. Machnięciem ręki przywołałam go do siebie. Kiedy do mnie podszedł, przytuliłam go mocno i wycałowałam. Przytulił się również z Louis’em. Kiedy odwrócił się ponownie w moją stronę, wręczyłam mu małego Frank’a.

- ale ja.. nie chce mu zrobić krzywdy.. jest taki malutki. – rzucił cicho
- przestań. – uśmiechnęłam się do niego.

Zayn stał wpatrzony w maleństwo, jak w obrazek.  Jego oczy świeciły, a na twarzy malował się coraz szerszy uśmiech. 


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

mam nadzieję, że tym rozdziałem wynagrodziłam ten wszechstronny bulwers :D ostatni raz już tak poszalałam. obiecuję xD
Kocham Was ;*
buziaki!

4 komentarze:

  1. awwwwww <3
    No masz szczęście, że mnie posłuchałaś i że ją ożywiłaś xD
    Taka słodka końcówka, zę o boże nie mogę. Płaczę. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz szczęście! Tym razem cie nie uduszę :P
    Boski rozdział. Jeden z moich ulubionych <3 Cieszę się bardzo, że wrócili do siebie :D jest znowu tak słodko xd kocham to!
    Chciałabym zobaczyć Zayna z dzieckiem tak na żywo :D
    Szalej jak najczęściej :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Znów płaczę, ale tym razem ze szczęścia :D
    Dziękuję!!!
    Już kocham ten rozdział.
    Nawet nie wiem, jak mogę wyrazić moje szczęście. Tak bardzo się z tego wszystkiego cieszę.
    Frank <333 Nigdy nie wpadłabym na takie imię.
    Kocham ♥

    Dominika.

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże myślałam, że dostanę zawału przez te rozdziały!!! Masz szczęście, że tak to się skończyło. Cały czas miałam łzy w oczach... Uwielbiam Cię.:)
    PS. Za niedługo pojawi się u mnie nowy rozdział.:)

    OdpowiedzUsuń